Tradycyjna Medycyna Chińska to temat rzeka, dlatego razem z Karo Góralską postanowiłyśmy poruszyć ten temat po raz drugi. Dzisiaj porozmawiamy o akupunkturze i zaleceniach żywieniowych na najcieplejsze miesiące roku.
Dlaczego wbijanie igieł pomaga w leczeniu chorób? Przy jakich schorzeniach warto wybrać się do akupunkturzysty? Na czym polega zabieg? Na te wszystkie pytania poznamy dzisiaj odpowiedź. Karo jest certyfikowaną naturopatką i terapeutką tradycyjnej medycyny chińskiej.
Drugą część rozmowy poświęcimy na omówienie tego co i jak warto jeść w senonie letnim. Dowiemy się dlaczego nie warto robić detoksów i wprowadzać restrykcji. Ten odcinek to zachęta do delektowania się ciepłymi dniami, podczas których możemy pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa. Bo właśnie od tego jest lato – od cieszenia się życiem i korzystania z niego.
Poprzedni odcinek z Karo:
Karo na Instagramie:
https://www.instagram.com/karonawakacjach/
Kontakt do Karo:
karonawakacjach@gmail.com
Obserwuj podcast na Instagramie po więcej ciekawych treści:
Transkrypcja treści odcinka:
Karolina: Cześć Karo.
Karo: Cześć Karo!
Karolina: Jest mi bardzo miło gościć Cię po raz kolejny. Cieszę się, że udało się nam spotkać, dlatego że tak jak rozmawiałyśmy, odbiór pierwszego odcinka był super. Myślę, że wszyscy jako słuchacze (ja też jestem Twoją słuchaczką w tej sytuacji) czujemy niedosyt, jeśli chodzi o Medycynę Chińską. Jest to świat, dziedzina, nauka, o której można gadać godzinami. Postaram się zapytać Cię dziś jeszcze o kolejne nurtujące mnie tematy i niuanse. Zanim jednak zrobimy ciąg dalszy tego o czym mówiłyśmy poprzednio pomyślałam, że zgodnie z zapowiedzią fajnie byłoby zacząć od tematy akupunktury. Szczególnie, że jest to temat, który nas połączył, bo ja trafiłam do Ciebie właśnie przez akupunkturę. O której przyznam szczerze nie wiem jakoś bardzo dużo. Mam wrażenie, że w ostatnich latach zyskuje ona coraz większą popularność i wchodzi do mainstreamu. Nie wiem, być może są to tylko moje obserwacje. Niemniej, wielu osobom kojarzy się to po prostu z wbijaniem igieł i czymś trochę dziwnym. Odczaruj nam to i powiedz o co chodzi w akupunkturze, na czym ona polega i dlaczego warto ją zastosować.
Karo: Zaczęłaś poważnie. [śmiech]. To ja zacznę od tego od czego Ty zaczęłaś. Jestem bardzo szczęśliwa z powodu tego odzewu. Tak jak Ci powiedziałam, ja czuję misję, żeby krzewić wiedzę, uczyć ludzi i pokazywać im, że mogą coś zmieniać. Że można wprowadzać drobne nawyki, które zmieniają zdrowie. Mam wrażenie, że nasza ostatnia rozmowa wywołała taki efekt, bo zgłosiło się do mnie bardzo dużo osób z pytaniami. Wiele osób też pisało, że wprowadziło ciepłą wodę, ciepłe śniadania itd. To było piękne i Tobie też jestem wdzięczna, że podjęłaś się takiej misji.
Karolina: Cała przyjemność po mojej stronie.
Karo: Natomiast jeśli chodzi o akupunkturę to faktycznie jest to temat rzeka. Krótko mówiąc jest to wbijanie igieł, co tu dużo mówić. Natomiast nie róbcie tego w domu i nie róbcie tego igłą do szycia skarpetek. [śmiech] Aczkolwiek kiedyś to były takie igły. Albo naostrzone kości, których się używało jako igieł akupunkturowych. To też jest ta różnica w postrzeganiu ciało jako narzędzia do zdrowia i życia, a ciała z perspektywy takiej jak my patrzymy, tzn. kultu ciała, że musi być ono piękne. W starożytnych Chinach, Tybecie czy nawet dzisiaj w Chinach te zabiegi są dużo bardziej inwazyjne i zostawiają dużo więcej śladów. To są czasami zabiegi, które nie tylko zostawiają siniaki, ale też znamiona na skórze. Na igłach akupunkturowych rozpala się moksy, czyli takie specjalne zioło. Rozpala się je do czerwoności. Rozpala się je bezpośrednio na skórze albo przebija się skórę i to powoduje krwawienia. Więc tak, to było bardzo intensywne wbijanie igieł. Ale może zacznijmy od początku. Nie wbijamy igieł w przypadkowe miejsca tylko wbijamy je w tzw. punkty akupunkturowe, które są stałymi punktami w ciele. Znajdują się na meridianach i na kanałach energetycznych, które oplatają nasze ciało ze wszystkich stron. Trzeba sobie wyobrazić, że tak jak mamy nerwy, mięśnie, żyły to mniej więcej w tej samej strukturze płynie też energia. Chyba w czasie naszego ostatniego spotkania mówiłyśmy o energii Qi, czyli energii życiodajnej. Ta energia płynie w naszym ciele w tychże kanałach energetycznych. Każdy z naszych organów jest połączony z innymi organami, strukturami i kanałami energetycznymi, które nazywają się meridiany. Te kanały płyną przez całe nasze ciało – łącząc się między sobą i łącząc między sobą organy. W niektórych miejscach następują kumulacje energetyczne i to są punkty akupunkturowe. W te punkty akupunkturowe wbija się igły po to, żeby poruszyć energię na tych meridianach, udrożnić je i usprawnić przepływ tej energii. Tym samym, żeby dotrzeć też do poszczególnych narządów związanych z tymi meridianami i je uzdrowić. Mówiąc tak bardzo ogólnie to właśnie temu służy stymulacja igłami. Tak jak rozmawiałyśmy ostatnio, akupunktura jest jednym z trzech filarów Medycyny Chińskiej, oprócz diety i ziołolecznictwa. Jest bardzo skutecznym narzędziem leczniczym i potrafi przynieść bardzo dużo ulgi nie tylko w bólu, ale potrafi też leczyć dużo bardziej skomplikowane schorzenia. W latach 80., kiedy akupunktura zaczęła docierać do Europy i zaczęto ją stosować, to jej początkiem była traumatologia, czyli wszystkie sportowe uszkodzenia. Bóle pleców były ulubionym tematem dla akupunkturzystów. Zresztą do dziś osiąga się bardzo dobre efekty właśnie przy pomocy akupunktury. Nie tylko przy pomocy terapii manualnych z zakresu Medycyny Chińskiej. Natomiast akupunktura to jest dużo więcej. Począwszy od traumatologii, poprzez niestrawności, palpitacje, bezsenność, bóle głowy, a nawet zaburzenia mentalne. Stosując akupunkturę można osiągnąć bardzo fajne skutki.
Karolina: Czy pokusiłabyś się o stwierdzenie, że z większością schorzeń (może nie mówmy o bardzo skrajnych przypadkach) warto zgłosić się do specjalisty akupunktury? Jest w stanie naprawdę wyleczyć i pomóc w całym spektrum różnych dolegliwości?
Karo: To będzie bardzo ogólne stwierdzenie. Trzeba się też trochę bronić przed tak dużym uogólnieniem. Tak jak powiedziałam jest to jeden z filarów medycyny chińskiej, który w wielu przypadkach może pomóc jako samodzielny sposób leczenia. I rzeczywiście pomaga, ale w wielu przypadkach poważniejszych schorzeń (np. nowotwór) będzie konieczne wspomaganie się ziołami i dietą. Są sytuacje, kiedy akupunktura lub akupunktura i terapie manualne, bo do tego będzie należał też masaż i moksa, czyli przegrzewanie ziołami konkretnych miejsc, bądź nacieranie olejami. Akupunktura będzie do tego bardzo pomocna i będzie uwalniała od jakiegoś schorzenia. Będą sytuacje, kiedy będzie trzeba dołożyć trochę więcej zabiegów i środków, żeby coś wyleczyć.
Karolina: Z jakimi schorzeniami najczęściej przychodzą do Ciebie pacjenci i w jakich przypadkach te zabiegi są najbardziej skuteczne? Kiedy obserwujesz tę sztukę i kiedy sama ją praktykujesz.
Karo: Powiem Ci o mojej praktyce. Ja stosuję zioła, akupunkturę i leczę też dietą. W związku z tym wiele osób przychodzi, żeby ustawić im dietę, biorą zioła i nie wszyscy po prostu chcą akupunktury. Znam dużo osób, które się jej boją. Nie wierzy w nią lub po prostu nie chce.
Karolina: Igły nie są zbyt przyjazne.
Karo: Aczkolwiek to są tak cieniusieńkie igiełki, że paradoksalnie samo ich wbicie nie jest bolesne. Bardziej bolesne jest to co dzieje się potem, czyli nawiązanie kontaktu z przepływem energetycznym, który potrafi iść jak prąd.
Karolina: Tutaj musimy zrobić pauzę. Jak sama wiesz jestem osobą, która nie boi się igieł. Mam też raczej dobrą relacją z bólem, więc nie byłam przerażona perspektywą wbicia igły w bolesne miejsce. Ale tak jak powiedziałaś, ten moment, kiedy podpinamy się pod kanał energetyczny jest odczuwalny jakby ktoś kopnął nas prądem. To bardzo dziwne uczucie. Często nieprzyjemne. I tak jak myślałam, że niczego się nie boję w kwestiach pracy z ciałem, tak jest to na pewno wyjątkowe doświadczenie. Co nie zmienia faktu, że mnie to nie zniechęca. Jest to na pewno intensywne przeżycie. Też chyba zależy w którym miejscu i w jakim jesteśmy stanie. Nie dziwi mnie to, że powiedziałaś, że wiele osób wybiera te mniej inwazyjne i przyjemniejsze techniki Medycyny Chińskiej zanim wybierze akupunkturę.
Karo: Masz rację, ale akupunktura właśnie o tym jest. Ona nie jest o wbiciu igieł, bo to byłoby zbyt proste. Ona jest o tym, żeby dotrzeć do energii i ją poruszyć, poprowadzić, zmniejszyć lub zwiększyć jej ilość. Technik jest bardzo dużo. Moment, że czujesz, że to się dzieje, to odczucie Qi, które się pojawia jest konieczne. Jeżeli tego nie ma, to tak jakby ktoś po prostu powbijał Ci igły. Nie będzie tego efektu. Ten efekt jest konieczny i jego jako akupunkturzyści szukamy razem z pacjentem pytając czy jest. Potem pacjent wierzga i wiadomo, że jest. Faktycznie jest tak, że różne punkty mają różną wrażliwość. Są punkty, które są bardziej wrażliwe, są punkty, które są mniej wrażliwe albo ten kanał jest trochę głębiej, więc czasami trudniej się do nich dostać. Wracając do tego o co zapytałaś, ja w swojej praktyce mam sporo kobiet, które zatrzymują wodę. Diagnostycznie są to różne przyczyny, natomiast zewnętrznie są to spuchnięte kostki, łydki, obrzęki na twarzy. Takie z którymi dziewczyny rzeczywiście nie dają sobie rady. Dziewczyny piją zioła diuretyczne, bo wydaje się im, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Czyli różne skrzypy i pokrzywy. Natomiast to cały czas wraca. Z tym mam bardzo dobre doświadczenia. Po kilku zabiegach (bo trzeba regularnie pochodzić przez jakiś czas) np. po dziesięciu, wraca przepływ i metabolizm. Obrzęki schodzą i wszystko wraca do normy. To jest jedna z takich rzeczy, które u mnie się bardzo często zdarzają. Do tego regulowanie systemu trawiennego, wszystkie zaparcia, wzdęcia, niestrawności, przelewanie się, bulgotanie, poczucie rozpierania w brzuchu. Akupunktura będzie bardzo fajnie pomagała w takim przypadku. Choć dieta też będzie potrzebna. Akupunktura sprawdza się też świetnie w leczeniu bezsenności. Kiedy mamy stan pędzącego, skaczącego umysłu to poprzez techniki regulujące i uspokajające ten spokój rzeczywiście wraca. Zabiegami akupunkturowymi można bardzo ładnie wyprowadzić też bóle głowy. I oczywiście traumatologia. To niezwykłe jak zabiegi manualne, przeprowadzane zupełnie inaczej niż w medycynie konwencjonalnej sportowej, dają piękne efekty. Ćwiczyłam to sama na sobie i na wielu osobach np. ze skręconymi kostkami. To jest bardzo częsta przypadłość na różnych wycieczkach, wyjazdach – ktoś spadnie z krawężnika i opuchnięta kostka boli. Pierwsze zalecenie to obłożyć lodem, pewnie słyszałaś. Natomiast w Medycynie Chińskiej leczy się masażem, ciepłem i akupunkturą. Bardzo często po jednym albo dwóch zabiegach ta opuchlizna schodzi i przestaje boleć. To niesamowite jak po pół godzinie pracy i manipulacji igłami widzisz, że ktoś kto nie mógł stanąć na nogę nagle normalnie funkcjonuje. Jak widzisz spektrum jest bardzo duże. Ale oczywiście to nie jest tabletka przeciwbólowa. To są zabiegi na które trzeba chodzić regularnie. Czasami dwa razy w tygodniu przez kilka miesięcy.
Karolina: No właśnie. Miałam zapytać Cię o proces kuracji, ale zakładam, że to też jest bardzo indywidualne. Może być to kilka tygodni, a czasami kilka miesięcy. Dla osób, które obawiają się swojej pierwszej wizyty i zabiegu akupunktury, powiedz jak wygląda taki zabieg, kiedy przychodzimy do Ciebie. Czy to oznacza, że teraz na naszym ciele będzie sto igieł, będziemy tak leżeć przez godzinę i każda będzie super boleć? Wiem z doświadczenia, że jest to znacznie mniej igieł niż może się nam wydawać.
Karo: Są różne szkoły. Są szkoły, gdzie wbija się 108 igieł w twarz. Wszystko zależy od tego z czym przychodzisz. Przede wszystkim jak idziesz na zabieg akupunktury to lekarz musi postawić diagnozę, czyli Cię zbadać. Takie badanie to wywiad, zmierzenie pulsu, obejrzenie języka. Dopiero wtedy podejmuje decyzję co będzie robił. No i zależy to też od tego w jakim jesteś stanie. Jeśli jesteś osobą bardzo wyczerpaną to igieł będzie wbitych mniej niż dla osoby, która jest nazwijmy to „zdrowa”. Nie jest w stu procentach zdrowa, skoro przychodzi na zabieg do terapeuty, ale jest silniejsza konstytucyjnie. Czasami są to cztery igły, a czasami jest ich piętnaście. Trudno powiedzieć, ale nie dochodzimy do stu. W zabiegach Tradycyjnej Medycyny Chińskiej jest to maksymalnie kilkanaście igieł. Ten moment wbicia jest czasami niezauważalny, ale moment poszukiwania kontaktu z tą energią, z gniazdkiem potrafi być nieprzyjemny. Ja sama popiskuję jak chodzę na akupunkturę. Uważam, że pobieranie krwi jest znacznie bardziej nieprzyjemne niż wbijanie igieł. To nie jest tak, że akupunkturzysta stoi nad Tobą i cały czas stymuluje tę igłę, żeby sprawiać Ci ból i żebyś to czuła. To jest kilka chwil tej stymulacji, a potem przykrywa Cię kocykiem, włącza Ci muzykę (lub nie – zależy kto co lubi), wychodzi, zostawia Cię na pół godziny, czterdzieści minut i te igły w Tobie pracują. To jest naprawdę tylko kilka chwil nieprzyjemności.
Karolina: Powiedziałaś wcześniej, że są takie komplementarne dodatki do terapii np. moksa. Na czym to polega i co możemy dodać do zabiegu akupunktury, żeby go wzmocnić? I czy to właśnie po to go dodajemy, żeby było to bardziej intensywne?
Karo: To są terapie manualne pochodzące z Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Często jest to połączony zabieg akupunktury z moksę, Gua Shą czy jakimś masażem z bańką.
Karolina: Bańki są super.
Karo: Mogą być to różne zabiegi. Natomiast dwa takie typowe, których się używa w Medycynie Chińskiej to moksa, czyli specjalna mieszanka sproszkowanych ziół, które są w formie takiego cygara. Przypala się je i niebotycznie śmierdzą. Ja np. nie robię ich pacjentom u siebie w domu tylko raczej proszę ich, żeby robili je sobie u siebie. Nagrzewa się nimi poszczególne punkty akupunkturowe. Można też ustawić dosyć proste urządzenia z moksą w których pali się te zioła. Ty chyba miałaś kominek? Nie dotykają one wtedy zasadniczo skóry. Powodują poruszenie, prowadzenie ciepła. Mają różne zastosowania i stosuje się je w różnych technikach. Druga metoda to jest Gua Sha. To jest metoda skrobania. Teraz jest moda na guashawanie twarzy, czyli na takie płytki do twarzy. Są przeważnie ładne, różowe, kwarcowe. Zasadniczo Gua Shę można zrobić z pokrywki od słoika albo kartą kredytową. Chodzi o to, żeby to było coś płaskiego i ostrego. W miejscach bólu albo na punktach akupunkturowych stosuje się właśnie taką stymulacje, czyli skrobie się (może zabrzmi to dramatycznie) do momentu uzyskania wylewu podskórnego. Niekoniecznie się to skrwawia, ale ten wylew się pojawia. Bardzo fajna technika, która przy wniknięciu wiatru… Ja teraz jestem przykładem wniknięcia wiatru i mój zatkany nos o tym świadczy. Stosuje się ją na karku. Z tyłu między łopatkami też są punkty bardzo wrażliwe na wniknięcie wiatru, czyli nasze zawianie. Kiedy wiatr wniknął to czujesz to, bo trochę Cię boli głowa, masz sztywny kark, czujesz, że coś Cię bierze. To są objawy. Skrobanie w tych miejscach powoduje, że otwierasz powierzchnię, czyli uwalniasz patogen, który jest uwięziony pod skórą. On przez te wylewy wychodzi. To jest jedna z bardzo fajnych technik do stosowania w domu. Działa świetnie przy pierwszych objawach przeziębienia. Wszystkim ją polecam, bo może to zrobić każdy. Nie musisz kupować specjalnego sprzętu. Wystarczy trochę kremu Nivea i łyżka stołowa. Stosuje się też bańki na plecach i bańki, które znamy, bo były stawiane nam przez nasze babcie. Ale też masaż bańką na plecach wzdłuż kręgosłupa. Jest tam bardzo dużo punktów, którą są połączone bezpośrednio z organami wewnętrznymi. Stymulacja meridianów pęcherza moczowego przy kręgosłupie jest bezpośrednim strzałem w dane organy, więc można je bardzo ładnie w taki sposób poruszać i budzić.
Karolina: Terminem podobnym do akupunktury, o którym pewnie wiele osób słyszało jest akupresura. Zastanawiam się, czy są one kiedykolwiek mylone (obie zaczynają się na „aku”)? Zakładam, że akupresura polega na tym, że naciskamy konkretne punkty. W jaki sposób jest stosowana w medycynie chińskiej? Czy Ty u siebie też działasz z tą techniką?
Karo: Też działam. Akupunktura różni się od akupresury tym, że w jednym przypadku się uciska bądź masuje te punkty, a w drugim wbija się w nie igłę. Paradoksalnie akupresura też jest bardzo mocnym środkiem. Robi się ją w tych samych miejscach. Jest to o tyle fajne, że możesz to sobie zrobić sama. Znam takie osoby, które sobie wbijają same igły…
Karolina: Ale też dodajemy, że na pewno znają się na tym.
Karo: Oczywiście. Ale ja nie wbijam sobie sama igieł, bo nie lubię tego. Po prostu. Poza tym, uważam, że w akupunkturze jest moment tego przepływu energetycznego między akupunkturzystą, a pacjentem. Więc fakt, że igła zostaje wbita przez terapeutę ma też swoje właściwości lecznicze. To samo jest oczywiście w akupresurze, bo tu też jest ten element wymiany. Natomiast akupresurę faktycznie łatwiej zrobić sobie samemu, ponieważ albo wciskasz sobie punkty placem albo wciskasz je sobie takim urządzeniem, które nazywa się igła taoistyczna. To jest mniej więcej taki bączek, który ma zaokrągloną, ostrą końcówkę i ją się wbija w punkty akupunkturowe. Efekt jest ten sam. Czasami nawet mocniejszy. Dzieciom stosuję często akupresurę. Mam dwie bratanice, które już się nauczyły i jak coś mają to przychodzą.
Karolina: Jak trzeba uspokoić dziecko to wyłącznik jednak jest. [śmiech]
Karo: Szczególnie przy zatokowych sprawach, które są częste u dzieci. Dziewczynki przychodzą i mówią: Ciociu, powciskaj. Już dokładnie wiedzą gdzie i karzą sobie masować nóżki, stópki i ręce. Dzieci są wdzięczne do takich zabiegów, bo działa to u nich bardzo szybko. Dużo szybciej niż u dorosłych. Sama u siebie też stosują akupresurę. Fajnie o tym poczytać, bo można sobie bardzo łatwo pomóc. Najważniejsza rzecz, że trzeba to jednak zrobić.
Karolina: Mogłabyś polecić jakieś proste do zlokalizowania punkty w naszym ciele, których uciskanie może nam pomóc na co dzień np. przy bólu głowy, kiedy potrzebujemy czegoś na wycieszenie albo boli nas brzuch?
Karo: Zacznijmy od brzucha, bo te punkty są najłatwiejsze do zlokalizowania. Jak spojrzysz na pępek to trzy palce od brzegu pępka w prawą i w lewą stroną. Jest punkt, który jest tzw. punktem alarmowym dla jelita grubego. Jak mocno wbijesz ten punkt, to w pewnym momencie czujesz aż pod palcem jelito. Wciskanie tego punktu po jednej i drugiej stronie jest bardzo skuteczne w sytuacjach zaparcia czy zastoju w żołądku. Bardzo ładnie działa. Na bóle brzucha – między mostkiem, a pępkiem po środku jest punkt, który jest punktem alarmowym dla żołądka. Czasami jak masz rozpierające uczucie, że coś zjadłaś, coś Ci stoi na żołądku, to fajnie jest sobie taki punkt pomasować. On jest łatwy do zlokalizowania. Przy bólach głowy lub jak ktoś miewa migreny z mdłościami, to polecam taki punkt – trzy place od wewnętrznej strony nadgarstka. Jego silne uciskanie powoduje, że silne mdłości ustępują. Nie tylko przy bólach głowy, ale np. przy chorobach lokomocyjnych.
Karolina: Zapytałam jeszcze o coś na uspokojenie, wyciszenie. Jest jakaś technika, która się sprawdzi, kiedy jesteśmy w dużym stresie?
Karo: Położyć się na podłodze i skupić się na oddechu.
Karolina: To jest świetny tip.
Karo: Teraz na szybko nie przychodzi mi nic do głowy. Zawsze jest to kwestia diagnozy. To co Ci teraz mówię to są punkty alarmowe. One się nawet tak nazywają. Często jest to jednak kwestia diagnozy z czego wynika to pobudzenie. Czy z ekscytacji, czy niemożności zatrzymania umysłu, strachu, zmęczenia. Czasami jak nie możesz usnąć to wynika to z tego, że jesteś tak słaba i tak zmęczona. Trzeba by się pewnie zastanowić. Na pewno w każdej sytuacji jak położysz się na podłodze, skupisz się na oddechu i dasz sobie moment, żeby się wyciszyć, to nawet bez uciskania też się wyciszysz.
Karolina: Fajne jest to, że za każdym razem zachęcasz do holistyki. Że ważna jest diagnoza, spojrzenie na dietę, zioła, ewentualnie na akupunkturę, akupresurę. Nie można sobie wybierać jednego aspektu zdrowotnego i myśleć, że to rozwiąże nam nagle wiele problemów. Chciałabym teraz wrócić trochę do ogólnego tematu medycyny chińskiej. Szczególnie w kontekście jedzenia, bo wydaje mi się, że jest to coś, co możemy najłatwiej, (choć czasami może paradoksalnie najtrudniej) zmienić. Każdy z nas je codziennie. Tutaj możemy z dnia na dzień wprowadzić bardzo dużo zmian. Miejmy nadzieję, że na dobre. Coś o czym nie mówiłyśmy – tak mi się przynajmniej wydaje – to, że w Medycynie Chińskiej istnieje więcej pór roku.
Karo: Tak tych pór jest więcej. Są nasze cztery pory roku i można powiedzieć, że jest jeszcze piąta pora roku. Nazywa się późne lata. Ale między każdą porą roku jest tzw. Dojo, czyli 18 dni przeznaczone na scentralizowanie, powrót do środka i korzeni. Ma to duże znaczenie w dietetyce, bo jest to moment, kiedy trzeba zadbać o system trawienny, śledzionę, żołądek i nasze centrum. Dojo ma za zasadnie ułatwić okres przejścia z jednej pory roku do drugiej w tym dietetycznym wymiarze. Wracamy do korzeni, żeby zacząć coś od początku. To niekoniecznie jest czas na oczyszczanie. Najlepszy czas na oczyszczanie to wiosna, aczkolwiek w naszym klimacie Dojo wiosenne jest jeszcze bardzo zimne, bo to jest luty, więc jest za wcześnie na oczyszczanie. Na jesieni to też będzie moment, kiedy można rozpocząć dietę oczyszczającą. Ale Dojo po wiośnie i przed zimą są bardziej po to, żeby się scentralizować i odżywić. Patrząc na to holistycznie i pamiętając o naszym połączeniu z naturą, to te pory roku stymulują do zmiany diety. Fajnie jest wtedy zadbać o środek.
Karolina: A kiedy w Medycynie Chińskiej zaczyna się lato?
Karo: Lato zaczęło się z tego co pamiętam już 15 maja.
Karolina: Ciekawe, że to jest znacznie wcześniej niż mogłoby się nam wydawać.
Karo: Znacznie wcześniej się też kończy przez to, że pory roku są krótsze, bo z każdej pory roku jest odcięte trochę, żeby się zmieściło to Dojo. W kalendarzu księżycowym, który stosuje Medycyna Chińska jesteśmy już na początku lata.
Karolina: Ten odcinek będzie emitowany pod koniec czerwca, więc już będziemy w pełnym lecie zgodnie z Medycyną Chińską. Co warto wiedzieć o lecie z perspektywy TMC? Jakie rzeczy warto wprowadzić do swojej codzienności? Jakieś rytuały czy też konkretne zmiany w diecie, które mogą usprawnić nasz trawienny ogień?
Karo: Cudownie, że o tym mówisz. Czekałam na to pytanie. Przede wszystkim trzeba się cieszyć życiem. Lato to element ognia. Lato to czas miłości i radości, nie tylko w TMC. Kiedy na dworze jest ciepło i dni są dłuższe to po prostu chce się więcej. Mimo, że Medycyna Chińska bardzo restrykcyjnie podchodzi do pójścia spać i uważa się, że zimą trzeba chodzić spać wcześniej, czasami nawet o 21.00. Latem mówi się jednak, że można chodzić później spać, można też wstawać później lub wcześniej, to już kto jak lubi. Nie ma w tym takiej restrykcyjności. To daje nam ten czas, żeby cieszyć się życiem po pracy, spotkać się z kimś, gdzieś pójść. Myślę, że pierwsza rzecz jaką trzeba zrobić latem to korzystać z tego. Odpuścić sobie wszystkie restrykcyjne diety, oczyszczania. Lato to też najwyższe Yang, czyli moment, kiedy wszystko jest w maksymalnym rozkwicie. To nie jest czas na robienie diet oczyszczających. Latem pracujemy na to, co będzie działo się na jesieni. Tak jak latem trzeba korzystać ze świeżych owoców, warzyw i jeść to, co jest atrakcyjne w sezonie, tak trzeba też pamiętać o ciepłym jedzeniu, którego latem również potrzebujemy. Jeżeli wyobrazisz sobie nasz ogień trawienny, który służy nam do trawienia i dzięki temu się odżywiamy, to nasze Yang ze środka unosi się do powierzchni. Otwiera ją żebyśmy mogli się schłodzić, spocić. Trochę też ciągnie swój do swego. W związku z tym w środku zostaje mało ognia. Jeśli dołożymy do tego dietę, która będzie się non stop składała z pomidorów, ogórków, chłodników, lodów i zimnego piwa (a lato zachęca też do tego, żeby się schłodzić, kiedy jest gorąco), a nie mamy w środku ognia i dostarczamy same zimne produkty, to w pewnym momencie doprowadzi to do tego, że Yang zniknie. Zacznie gromadzić się wilgoć, śluz i to są wszystkie jesienne zaziębienia. Są to wszystkie gluty, smarki i podatność na grypę. Powoduje to niezbilansowana dieta latem. Lato to czas, żeby jeść świeże, ale jeśli chodzi o obróbkę termiczną to czas, żeby krótko podsmażać, krótko blanszować, krótko gotować na parze. Dodawać im trochę tego Yang. Takiego kopa. To jest czas, żeby używać chili, pieprzu, świeżego imbiru. Nie chodzi o to, żeby wszystko było ostre. To nie ma być tajska kuchnia…
Karolina: Nawet łagodna tajska kuchnia. [śmiech]
Karo: Ale żeby tego troszkę było. Latem jemy więcej nabiału, który jest nawilżający i jest nam potrzebny, bo często gorąca pogoda powoduje, że jesteśmy wysuszeni. Jedzmy ten nabiał na ostro. Jedzmy go z cebulką, czosnkiem, z oliwą z oliwek, chili, żeby trochę złagodzić to, co jest bardzo zimne i bardzo nawilżające. Trzeba dać szansę naszemu organizmowi, żeby wyrównać to przyprawami czy połączeniem składników. Ciepłe jedzenie. Moda letnia na grille jest bardzo fajna i bardzo wskazana. Chodzenie na grilla i jedzenie tylko sałatek mija się z celem. Fajnie jest zjeść coś grillowanego. Do tego odświeżające dodatki, żeby to wyrównać.
Karolina: A mogłabyś podsunąć nam przykładowy jadłospis na jeden dzień? Taką inspirację na śniadanie, obiad i kolację w zgodzie z letnimi wskazaniami?
Karo: Możemy się namyśleć. Większość ludzi na śniadanie lubi owsianki. Latem będą one bardzo fajne. One już nie muszą być takie odżywcze. Nie muszą być z orzechami, masłem orzechowym. Mogą być ze świeżymi owocami. Jeżeli są to truskawki to można je na chwilę przerzucić przez patelnię, żeby były muśnięte ciepłem. Wtedy puszczą trochę soku i będą pięknie z tą owsianką wyglądały. Można oczywiście dać sobie do tego jeszcze jakiś orzech, ale już nie w takich ilościach jak zimą. Zimą ten tłuszcz będzie nas grzał, a latem to nie jest aż tak bardzo potrzebne. Fajnie jest do świeżych owoców dodawać zawsze trochę kardamonu. Kardamon powoduje, że nawilżająca natura świeżych owoców jest bardziej wyrównana. Bardzo fajna jest też kasza jaglana. Do której można dodać trochę migdałów, ale można też zrobić ją z jagodami, borówkami amerykańskimi, do tego łyżeczka masła, może być ghee lub zwykłe. Do tego też kardamon. Śniadanie bym zostawiła ciepłe.
Karolina: Dalej nie jesteś fanką smoothie bowli. Już myślałam, że lato Cię przekona. [śmiech]
Karo: Mam za sobą taki epizod. Na samym początku mojej przygody z TMC pojechałam w sierpniu do Hiszpanii, a to jest naprawdę ciepły miesiąc. Byliśmy na Wyspach Kanaryjskich. Pojechałam z owsianką, którą sobie przygotowałam. Płatki owsiane ze wszystkimi dodatkami. Przez pierwsze dwa dni dzielnie tę owsiankę gotowałam. Było to okropne. Nie dało się tego jeść.
Karolina: Mało intuicyjne.
Karo: Wtedy to rozróżnienie i te niuanse nie były jeszcze dla mnie. Porzuciłam tę owsiankę po dwóch dniach, bo tam się nie dało jej jeść. To ciepłe śniadanie nie musi być aż takie gorące. Jeżeli chcesz bowla na śniadanie, to zrób go sobie na gotowanym ryżu, do tego dołóż np. awokado, szparagi – warzywa zrobione na ciepło. Wtedy jest okej. Bardzo fajnym, letnim sposobem na szparagi jest wlanie na gorącą patelnię trochę wody i do tego łyżka oleju. W związku z tym nie smażysz tego, a olej podgrzany w wodzie nie rozgrzewa się tak mocno jak na patelni. Na to kładziesz zielone szparagi. Woda odparowuje, a olej je zamyka. W środku są chrupiące, na zewnątrz ciepłe. Cudowne do owsianki, ryżu czy kaszy. Do tego rzodkiewka, szczypiorek.
Karolina: To też się sprawdzi na taki lunch.
Karo: Ja to jestem zwolenniczką prostego jedzenia. Często jem to cało przez cały dzień, bo, mimo że bardzo lubię gotować, to nie zawsze starcza mi na to energii. Latem dobre są też zupy gotowane trochę krócej. Nie zupy mocy gotowane przez kilka godzin.
Karolina: Grochówki. [śmiech]
Karo: Intuicyjnie wiesz, że to nie będzie to.
Karolina: Jakaś kalafiorowa.
Karo: Może być kalafiorowa. Do ugotowanej zupy warzywnej możesz po prostu dodać wcześniej już ugotowaną fasolkę czy soczewicę. Nie będzie to wtedy zupa soczewicowa, ale będzie tam element białka. Fajnym letnim strączkiem na intensywne upały jest…
Karolina: Bób.
Karo: Bób oczywiście też. To jest sezon, więc nie ma wątpliwości, że trzeba go jeść. To jest obowiązek, tak jak czereśnie. Ale strączkiem letnim, którego w Azji używa się bardzo dużo właśnie dlatego, że jest ciepło, a on ma termikę wręcz zimną to fasolka mung. Czyli te małe, zielone fasolki. To jest fajna fasolka, którą latem można dodawać do zup. Będzie jedzona na ciepło, ale też będzie chłodzić. Bardzo typowym azjatyckim jedzeniem jest zupa z fasolką mung z brązowym cukrem. Jest to zupa chłodząca w ciepłe dni. Latem można pozwolić sobie na tofu, które jest zimne, ale poddane obróbce termicznej, czyli np. zmacerowane w czerwonym winie albo sosie sojowym. Tu będziemy w chłodnej termice, ale jak dodasz do tego szczypiorku to znów masz świeży, letni, ale zbilansowany, jeśli chodzi o termikę posiłek.
Karolina: Czyli po raz kolejny tak jak rozmawiałyśmy poprzednio – lokalnie, sezonowo, intuicyjnie, ale nie zapominamy o ciepłym.
Karo: Lokalnie, sezonowo, intuicyjnie to jest podstawa, bo to co rośnie za oknem to jest to, co nas karmi, bo właśnie wyrosło. Trzeba więc to zjeść, bo jesteśmy we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Ciepły posiłek – krócej gotowany, więcej wody niż soli, blanszowanie, gotowanie krótko na parze, ścinane Ale jednak na ciepło. Nie za dużo sałat, bo mamy taką tendencję, że jak jest lato to jemy tylko sałatę i ogórki.
Karolina: Też cały świat dietetyczny mówi nam, że zielenina jest najważniejsza. Powinna stanowić bardzo dużą część naszego talerza. Myślę, że osoby zainteresowane zdrowym jedzeniem, jak np. ja mają taką tendencję, żeby robić na każdy posiłek wielką sałatkę, a potem wiadomo jakie są skutki.
Karo: No tak, ale możesz sobie zrobić congee, czyli kleik ryżowy i do niego poszatkować rukolę, świeże listki, sałatę i to też będzie już balansujące. To nie ma być wszystko bardzo ugotowane, ale ma być poddane w dużej mierze obróbce termicznej. Pomidory jedzmy z czosnkiem, oregano i pieprzem, żeby nie były aż tak bardzo wychładzające.
Karolina: Jeśli chodzi o zieleninę fajne jest to, że jeśli wrzucimy ją do czegoś czy to jest zupa czy jakaś potrawka, to zmniejsza ona swoją objętość. Nie zjadamy więc całej michy szpinaku, tylko robi się tego mniej. Możemy też popróbować innych rzeczy i myślę, że jest to bardziej ekonomiczne dla naszego brzucha. Efekt jest taki, że często jak się najemy surowej zieleniny, to nasz brzuch nie jest w stanie tego przerobić.
Karo: Wzdyma nas. Po prostu.
Karolina: Mamy problemy z trawieniem i wielkiego balona zamiast brzucha. Ja tak miałam, kiedy miałam parę lat temu fazę na jarmużowe sałatki i zastanawiałam się czemu czuję w taki, a nie inny sposób, kiedy zjadłam dwie garści surowego jarmużu (nawet nie dobrze wymasowanego). Niestety. Nauczyłam się na swoich własnych błędach. Teraz jestem fanką dodania czegoś pod koniec gotowania. Nawet jak wrzucisz surową rukolę do ciepłego posiłku, to ona od razu się lekko kurczy.
Karo: We wszystkim wietnamskich zupach się tak robi. U nas trochę mniej, bo oszczędzają na zieleninie. Jak jesteś w Wietnamie to dostajesz michę rosołu i do tego bierzesz garściami zieleninę różnej maści.
Karolina: U nas się mówi: bez pietruszki poproszę.
Karo: Ona jest wtedy lekko sparzona i bardzo fajnie działa.
Karolina: Powiedziałaś, że latem można trochę później pójść spać. Czy to oznacza, że można trochę później zjeść kolację? Czy Medycyna Chiński w ogóle mówi nam, kiedy warto zacząć jeść i skończyć w ciągu dnia?
Karo: Oczywiście. Muszę znowu zacząć od Adama i Ewy. Wszystkie nasze narządy mają w ciągu dnia swoje maksimum i minimum energetyczne. Jest moment, kiedy nasze serce pracuje bardzo intensywnie, a jest moment, kiedy odpoczywa. To się nazywa zegar narządu. Naukowcy zachodni też go odkryli. Odkryli go „już” cztery lata temu i nawet dostali za niego Nobla. Jest to więc już oficjalna wiedza, a nie zabobony. [śmiech] Nasze organy, które są związane z systemem trawiennym, czyli jelito, żołądek, śledziona są aktywne rano. Pierwsze budzi się jelito grube, dlatego często po przebudzeniu musimy się załatwić albo powinniśmy to zrobić. Potem następny w kolejności jest żołądek i śledziona. Śniadanie, które jemy rano ma bardzo duże znaczenie. Do godz. 11:00 jest maksimum energii w systemie trawiennym, czyli to co zjemy dobrze strawimy. Mimo, że zalecamy na śniadania ciepłe posiłki, to zjedzenie kanapki nie będzie takie straszne jak zjedzenie jej na kolację. Nie tylko dobrze to strawimy, ale przyswoimy i przerobimy to na składniki odżywcze. Wyprodukujemy z tego dobrą krew, mówiąc po chińsku. Śniadanie powinno być zjedzone do godz. 11.00. Potem zaczyna się czas serca, jelita cienkiego. Obiad najlepiej zjeść do godz. 15.00. Po jednej strony mamy to maksimum energetyczne i o tych samych godzinach po drugiej stronie zegara jest minimum energetyczne. Po południu i wieczorem żołądek, śledziona i jelita będą dosyć ospałe. Czym więcej zjesz wieczorem i czym później będziesz jadła, tym mniej z tego skorzystasz. Oczywiście finalnie to strawisz. Natomiast mniej będziesz z tego miała i bardziej Ci się to odłoży w formie śluzu, wilgoci, tłuszczu. Znasz ten stan, że jak najesz się wieczorem, to rano budzisz się lekko ospała.
Karolina: Jak na kacu.
Karo: Nie chciałam użyć tego słowa, ale dokładnie tak. Kolacja najpóźniej do 18.00 jest fajna. Lato jest specyficzne. Ja kiedyś się zastanawiałam i rozmawiałyśmy o tym wcześniej, że jak to jest, że Ci południowcy w tej Hiszpanii, we Włoszech jedzą o 21.00 i nie tyją. A my jak zjemy o tej godzinie, to po takim lecie jesteśmy serdelkami. Jest to kwestia klimatu. W bardzo gorących klimatach jak kraje południowe, gdzie rzeczywiście temperatura sięga w południe zenitu, nasz system trawienny jest słaby. To Yang wychodzi na powierzchnię i w gorących klimatach spełnia inną funkcję. Ma otworzyć pory, wywalić pot na zewnątrz i nas schłodzić. Nie ma go w środku. Jak jesteś głodna tzn., że Twój żołądek jest ciepły i tego potrzebuje. Dlatego też często latem nie jesteśmy głodni. Natomiast wieczorem, kiedy robi się chłodno Yang wraca na swoje miejsce. Wtedy rzeczywiście, w tych ciepłych klimatach jedzenie wieczorem strawi się paradoksalnie lepiej niż lunch zjedzony w ciągu dnia. Stąd te lunche z definicji powinny być trochę lżejsze niż kolacja, którą dzięki temu, że Yang wróciło będzie lepiej strawić. U nas nie ma aż tak strasznych upałów. Rozumiem, że latem jest tak, że jak sobie gdzieś idziesz to chętnie sobie coś jeszcze skubniesz. Cieszmy się tym życiem. Jeżeli będziesz odżywiała się okej i będziesz jadła ciepłe jedzenie nawet latem, to jeżeli wieczorem pójdziesz na kolację o 21.00 to po prostu się tym ciesz. Popij dobrym czerwonym winem i tyle. Następnego dnia zjedz do 18.00, żeby potem za trzy dni znów pójść na kolacje. Ja nie jestem tak radykalna przy osobach zdrowych. Jeżeli osoby są chore i mają poważne dolegliwości, to faktycznie uważam, że trzymanie diety bardzo restrykcyjnej jest wymagające. Natomiast jeśli jesteśmy zasadniczo zdrowi (każdy ma jakiś drobny dysbalans) to lepiej zrobi Ci to, że zjesz coś dobrego, będziesz oblizywać palce i będziesz szczęśliwa niż jak będziesz siedzieć i się ślinić do kolacji, mówiąc kolokwialnie.
Karolina: Mam takie powiedzenie, które uwielbiam, czyli wszystko z umiarem łącznie z umiarem. Myślę, że od tego jest właśnie lato. Powiedz mi na koniec o czym warto pamiętać u schyłku lata. Wiemy, że w Medycynie Chińskiej to lato kończy się trochę wcześniej. Aby ten odcinek był trochę bardziej ponadczasowy i mógł służyć nam jeszcze przez kilka miesięcy, to powiedz co dzieje się w tym okresie przejściowym i jak warto się przygotować do tego, że nadchodzi jesień?
Karo: Myślę, że jak zaczynasz kontaktować się z naturą i płynąć z tą zmianą to sama to czujesz. Koniec sierpnia to taki moment, że są zimniejsze noce, chłodniejsze wieczory i już będziesz jadła cieplejsze jedzenie, jeżeli będziesz siebie słuchać i rezonować z tym co dzieje się na zewnątrz. Jeżeli nie masz kontaktu ze sobą to będziesz piła świeżo wyciskane soki także w grudniu. Rozumiem, że tak może być. To jest czas, żeby przechodzić w to ciepłe jedzenie. Wprowadzić więcej aromatycznych ziół. Gotować trochę dłużej, ale znaleźć balans między tym krótki, a jesienno-zimowym bardziej wysyconym. Myślę, że przede wszystkim lato zmierza do tego, żeby potem wejść w dietę jesienno-zimową. Na początku trzeba się trochę oczyścić z tej letniej wilgoci, bo nawet jeśli będziemy jeść idealnie, czyli trzymać się zasad to jedną z nich jest to, że potrzebujemy tego schłodzenia, czyli np. świeżych owoców, tego arbuza popołudniu, który będzie pięknie nawilżający i chłodzący. Zawsze trochę tej zimnej wilgoci się skumuluje. Przejście jesienne to moment, żeby zastanowić się jak się z tego oczyścić. Zmienić trochę dietę. Wprowadzić bardziej diuretyczne, bardziej ogrzewające produkty, żeby wyprowadzić tę wilgoć pod koniec lata. Wejść w jesień z gotowością na to, że ciepłe jedzenie nie będzie po wierzchu zamazywać czegoś, tylko będzie mogło działać dogłębnie.
Karolina: Mam jeszcze bonusowe pytanie w klimacie letnim. Myślę, że aktualne dla wielu z nas. Zdarza się wielu osobom i mi również, że mamy jakąś niestrawność. Latem chodzimy w kostiumie kąpielowym i czasami jest to bardzo niekomfortowe, kiedy po zjedzeniu lokalnych owocków, nagle nasz brzuch jest strasznie wzdęty i czujemy, że nie radzi sobie z tym co zjedliśmy. Czujemy dyskomfort. Czy masz jakąś dobrą radę, czy są jakieś zioła, które warto wtedy zastosować? Czy oprócz tego miejsca akupresury, które już znamy są jakieś potrawy, które warto jeść, żeby sobie trochę to wyregulować, kiedy czujemy, że nasz organizm po prostu nie jest w stanie przerobić takiej ilości błonnika czy surowizny?
Karo: Tak jak powiedziałam. Trzeba mieć ze sobą kontakt. To, że czasami pójdziesz gdzieś na kolacje i zupełnie świadomie najesz się i wracasz z tzw. balonem albo po długiej podróży czasami jest też tak, że ten brzuch jest większy, to myślę, że trzeba się też z tym pogodzić. Są chińskie zioła trawienne i receptury, które stosuje się w takich sytuacjach, kiedy np. zjesz wieczorem tłustą kolację. Ja się nimi wspomagam i pacjentom też polecam je na takie sytuacje. Natomiast myślę, że trzeba poznać siebie i wiedzieć. Są osoby, którym taka ilość zieleniny i surowizny nie służy. Oczywiście czasami chce się zjeść tego arbuza czy ananasa, ale wtedy trzeba się zastanowić i może zjeść mniej. Czasami jest to kwestia ilości, czasami połączenia. Połączenie, które chętnie wzdyma to połączenie warzyw z owocami. Lubimy takie połączenia, choć tak naprawdę warzywem, które dobrze wiąże się z owocami jest tylko sałata i seler naciowy. To będziesz trawiła dobrze. Natomiast wszystkie inne warzywa połączone z owocami będą wzdymały i nie będą łatwostrawne.
Karolina: Masz swoje ulubione danie dla brzuszka? Takie, które po takiej kolacji lubisz sobie zrobić następnego dnia i czujesz, że jest utulony. Czy to właśnie będzie congee?
Karo: Bardzo często będzie to congee. Czasami paradoksalnie najlepsze jest niejedzenie niczego. Jest to pierwsza receptura na tzw. zastój pożywienia, który jest obrazem patologicznym w Medycynie Chińskiej. Może być patologiczny na takiej zasadzie, że ktoś ma permanentny zastój pożywienia, czyli nie dotrawia do końca i stoi mu to wszystko w żołądku. Ten zastój pożywienia, będzie miał też miejsce jak zjesz tłustą kolację i wszystko będzie tam zalegało przez jakiś czas. Niejedzenie niczego będzie wtedy najlepszym rozwiązaniem. Często jest tak, że jak się najesz wieczorem, to nie jesz potem śniadania i zjadasz dopiero obiad albo kolacją. Wcale nie jest to takim złym rozwiązaniem. Podaje się je jako pierwsze rozwiązanie lecznicze. Dobrym sposobem jest zawsze użycie smaku gorzkiego. Smak gorzki jest zsyłający w dół, czyli wspomaga ruch systemu trawiennego we właściwym kierunku. Może to być kawa po posiłku czy kilka łyków herbaty z piołunu, który jest bardzo gorzki. Czasami będzie to nalewka z piołunu albo gorzkie zioła szwedzkie, kiedy czujesz, że żołądek potrzebuje wsparcia. Czasami, jeżeli jest to kwestia śluzu w żołądku i zawilgocenia to trzeba sobie potestować. Mi po ciężkawym obiedzie pomaga aromatyczna herbata. Czarna herbata Earl Grey. Też jest gorzka i też porusza w dół, ale ten aromatyczny aspekt przy osobach, które mają więcej wilgoci i śluzu będzie bardzo wartościowy. Mięta też jest bardzo dobrym rozwiązaniem po posiłku.
Karolina: Bardzo lubię to, że zawsze mówisz, że każdy z nas musi poznać siebie. Lubimy rozwiązania instant. Czas powiedzieć temu stop. Nie ma takich rozwiązań. Zazwyczaj jest to jakaś pięknie opakowana marketingowo ściema. Ostatnie pytanie. Powiedz mi jakie pięć rzeczy musi znaleźć się na naszym talerzu tego lata?
Karo: Na pewno szparagi. Jest maj i jeśli ktoś nie je szparagów to przegrał. [śmiech] Trzeba jeść czereśnie, wiśnie, bo odżywiają krew i serce. Mają ciepłą termikę, więc są wartościowe. Można je jeść w kompotach, surowe. Zależy jak kto trawi. Z czereśniami jest różnie. Na śniadanie, w cieście, przerzucone przez patelnię. Teraz jest też czas pokrzywy. Pokrzywa jest cudowna. Teraz rośnie wszędzie i jako zielenina dodana do ugotowanej zupy, będzie wspaniała. W czerwcu ta pokrzywa będzie już inna, ale odrośnięta po koszeniu będzie miała takie same właściwości jak ta majowa. Co jeszcze…
Karolina: Młode ziemniaczki.
Karo: Młode ziemniaczki to jest jasna sprawa. Botwinka. Wszystko co w tym momencie pojawia się na straganach. Trzeba z tego korzystać. Zawsze wybieram i promuję to co polskie. Nie jestem zwolenniczką importowanych pomidorów. Nawet jeżeli można by je już jeść, to ciągle nie są jeszcze nasze.
Karolina: Takie wyczekane też lepiej smakują.
Karo: Wszystkim polecam też spróbowanie kwiatów cukinii.
Karolina: Nawet takich usmażonych w tempurze?
Karo: Spróbować można. Można też upiec je nadziewane. Korzystajmy, cieszmy się i testujemy. Często ograniczamy się do tego co znamy. Do tego co gotowały nam mamy, do tego co lubimy, a czasami warto jest spróbować czegoś nowego. Zobaczyć coś innego, poszukać jak to zrobić, ale po prostu przygotować to na tzw. pałę i zobaczyć, czy nam to smakuje. Wszystko to co ma nam do zaoferowania ten czas przejściowy, wczesnego czerwcowego lata. Wszystkie zielone chrupiące listki, kalarepki, rzeżuszki, szczypiorki. To jest absolutna radość.
Karolina: Właśnie dlatego Cię o to zapytałam, bo mam wrażenie, że często jak wypracujemy sobie jakiś system, to lubimy trzymać się tych starych receptur. Warto próbować, bo różnorodność jest tym za co podziękuje nam nasz organizm i nasza dusza.
Karo: Jak najbardziej.
Karolina: Dziękuję Ci za kolejną wspaniałą rozmowę. Mogłybyśmy tak godzinami, szczególnie o jedzeniu. To jest zawsze wspaniały temat. Mam nadzieję, że jeszcze spotkamy się w sezonie jesienno-zimowym. Wysyłam więc już do Ciebie takie nieoficjalne zaproszenie. Jeszcze raz dzięki za taką dawkę wiedzy. To była przyjemność. Ja już czuję się gotowa na lato.
Karo: Cudownie.
Karolina: Do usłyszenia.
Karo: Dziękuję bardzo.