#149 o solowych podróżach, samotności i spędzaniu czasu ze sobą z Natalią Kusiak

#149 o solowych podróżach, samotności i spędzaniu czasu ze sobą z Natalią Kusiak

Solowy wyjazd to idea, która kusi i staje się coraz bardziej popularna, jednak wielu z nas nadal nie mieści się w głowie. Perspektywa takich wakacji rodzi wiele obaw i może wydaje się nudna czy bezsensowna. Nie wyobrażamy sobie siedzieć samej w restauracji czy dogadzać sobie bez przyjaciół u boku.

Wyjazdy z pojedynkę towarzyszą mi od lat, dlatego odcinek na ten temat musiał prędzej czy później się pojawić. Nie chciałam mówić sama, więc zaprosiłam do siebie podróżniczkę i entuzjastkę solowych tripów – Natalię Kusiak. 

Porozmawiamy o tym dlaczego warto wyjeżdżać na solo wakacje i co mogą one wnieść do naszego życia. Opowiemy o tym jak taki wyjazd zorganizować i jak się do niego przygotować. Poruszymy też temat samotności w podróży i nauki cieszenia się czasem ze sobą. Do tego masa anegdotek i refleksji. Zapraszam 🙂

Blog Natalii:

Natalia na Instagramie:

http://instagram.com/nataliakusiak

Transkrypcja treści odcinka:

Karolina: Cześć Natalia.

Natalia: Cześć Karolina.

Karolina: Jest mi bardzo miło gościć Cię w podcaście. Super, że przyjęłaś moje zaproszenie, bo temat jest chyba bliski i Tobie i mi. Jest też bardzo aktualny na czas wakacyjny. Pewnie u Ciebie też było tak, że wiele Twoich planów podróżniczych musiało się zmienić w zeszłym roku. Każdej osobie pandemia pokrzyżowała plany i na pewno te podróżnicze nie są tymi najważniejszymi i pierwszej potrzeby. Jako osoba, która podróżuje na co dzień i jest to nieodzowna część jej codzienności, to pewnie odczułaś to dosyć silnie. Ciekawe mnie jakie to było uczucie, kiedy po raz pierwszy, po pierwszym lockdownie gdzieś pojechałaś. Gdzie w ogóle pojechałaś i czy było inaczej?

Natalia: Chyba było inaczej. Pierwszy wyjazd – taki nie na weekend na Mazury, tylko gdzieś dalej – to była, jeżeli dobrze pamiętam Portugalia. Był to oddech świeżego powietrza i byłam za to bardzo wdzięczna. Zupełnie inaczej się tym cieszyłam. Wcześniej to była taka codzienność. Czułam, że tak jest, będzie, że mi się to należy i jest to oczywistość. Teraz po tej przerwie obcowanie z całym procesem podróży (mimo że miałam jakieś perturbacje, różnego rodzaju lotniska, odwołane loty i inne historie) było czymś za co byłam bardzo wdzięczna i czułam, że inaczej się z tym obcuje.

Karolina: Zgadzam się w pełni, bo wdzięczność to chyba słowo klucz podróży pandemicznych. Wszyscy braliśmy je często za pewnik. Chciałabym się skupić dziś na podróżach solowych, bo to ostatnio gorący temat. Widzę, że coraz więcej osób interesuje się takim modelem wyjeżdżania. Zarówno Ty jak i ja praktykowałyśmy to w przeszłości. Czy pamiętasz swoją pierwszą solową podróż i co Cię skłoniło do tego, żeby wyjechać?

Natalia: Nie mam ich na koncie aż tak wiele, ale przyszły mi do głowy, kiedy chciałam coraz więcej wyjeżdżać i akurat nie miałam pod ręką nikogo kto chciałby pojechałby ze mną. To był ten moment, kiedy pojawiła mi się w głowie myśl, że może pojadę sama. Pamiętam, że wybierałam się wtedy do Nowego Jorku. Był to więc miejski wyjazd i zupełnie inna kategoria. Znałam kogoś na miejscu. To też nie było tak, że byłam kompletnie sama, ale jednak pojechałam sama. Cały swój czas planowałam sama. To, że raz na jakiś czas umówiłam się z kimś na kawę albo obiad to była moja decyzja. Było to zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy jedziesz z kimś. Z potrzeby wyjazdu i braku kompana/kompanki. Byłam zachwycona tym jak mi tam wtedy było.

Karolina: I od tego czasu już regularnie wyjeżdżałaś sama? Co sprawiło, że wracałaś do takiego modelu podróżowania?

Natalia: Wydaje mi się, że każda historia była inna. Mój kolejny wyjazd, na który też wybrałam się sama był wydaje mi się trochę ucieczkowy. Z perspektywy czasu widzę, że potrzebowałam tego czasu. Wtedy pojechałam sobie na Jogę do Tajlandii. Później spotykałam się z ludźmi z klubu sportowego, zmieniłam miejsce i dojechałam do nich na tajski boks. Przez ponad tydzień byłam zupełnie sama. Zamieszkałam w hostelu w pokoju dziesięcioosobowym. To było dla mnie mocne doświadczenie.

Karolina: Chciałaś mieć towarzystwo?

Natalia: Tak, bo słyszałam zawsze, że jak mieszkasz w hostelu to poznajesz ludzi. Okazało się, że jak jesteś introwertykiem i nie zagadujesz do tych ludzi, to jednak ich nie poznajesz. Zwłaszcza, kiedy oni przyjeżdżają tam w zupełnie innym celu. Ci ludzie, którzy tam byli przyjechali raczej na imprezę. Ja sobie dwa razy dziennie chodziłam do studia jogi i tym się tam zajmowałam. Nasze ścieżki więc się średnio krzyżowały.

Karolina: To bardzo ciekawe, że mamy podobne historie. Moje dwa najbardziej ważne wyjazdy solowe to właśnie były Stany (tylko, że Kalifornia) i właśnie Tajlandia. Trochę śmieszne, że zamiast zacząć lokalnie i bezpiecznie, to wywiało nas na drugi kraniec świata. U mnie było tak, że przez to, że studiowałam za granicą byłam bardzo przyzwyczajona do spędzania czasu w pojedynkę. Jak słucham o obawach ludzi, którzy decydują się na wyjazd solowy to wynika to z tego, że nie mają z kim jechać albo nie ma osób w ich otoczeniu, które mogą sobie na ten wyjazd pozwolić z takiego czy innego powodu. U mnie to było tak oczywiste, że jestem sama. Skoro mieszkam sama, mogę też jechać gdzieś sama, bo jestem oswojona ze swoim towarzystwem. Komunikując, że wyjeżdżam do Tajlandii spotkałam się z dużą ilością odzewu czy się nie boję, czy się nie zastanawiam, że będzie mi się nudzić. Co ja w ogóle będę tam robić, czy nie będę miała takiego poczucia, że nie mam przyjaciół. Nie mam z kim jechać więc to znaczy, że jestem frajerem, że jadę sama. Tych obaw, które sobie nawet rozpisałam i też podsłuchałam od ludzi jest bardzo dużo. Zastanawiam się czy Ty też się z nimi zmagałaś? Jakie były największe blokady jakie miałaś przed wyjazdami? Czego najbardziej się obawiałaś?

Natalia: Obawiałam się tego, że będę się czuła trochę samotna i że będę sama. Nie byłam wtedy tak bardzo oswojona z systemem bycia w pojedynkę i spędzaniem czasu w pojedynkę. Zawsze miałam kogoś, gdzieś przy sobie. Jak szłam na lunch na miasto to sprawdzałam kto, gdzie co robi, kto może do mnie dołączyć. Jak miałam iść na jakieś wyjścia i imprezy niby to ludzi, ale jednak sama, to było to dla mnie stresujące. Do tej pory jest. Mam tę myśl z tyłu głowy, że nie będę nikogo znała. Wiem, że tam jest bardzo wielu znajomych, ale takich dalszych i z kim ja będę rozmawiać. Dla mnie przebywanie samej nie było tak bardzo oswojone, więc to była moja największa obawa.

Karolina: Ale czułaś się na takich wyjazdach samotna?

Natalia: Absolutnie nie czułam się samotna. Chyba dlatego, że czas który tam spędzałam miałam cały czas zaplanowany. Dużo osób jako podstawowy argument, że solo podróże są super podaje, że tylko tak poznasz najwięcej nowych osób itd. Może niektórzy poznają, ale jak ktoś jest introwertykiem, nie inicjuje tych kontaktów i dziwnie czuje się z obcymi osobami, to wcale nie jest to takie proste. Zdarzały się takie sytuacje, że to po prostu ludzie do mnie wyciągali rękę i przebijali się przez blokady. Zazwyczaj nie byli to turyści tylko jakaś Pani ze sklepu w Tajlandii, w chuście, która mówiła mi, że chodzę na tę jogę w jedną stronę pół godziny, to ona mnie będzie wozić. I jeździłam na tym skuterku. Zawsze planowałam czas pod siebie. Miałam wszystko zaplanowane, rozpisane i nawet nie było czasu, żeby czuć się samotnie. 

Karolina: Czyli to nie wynika z tego, że otoczyłaś się tam lokalsami czy podróżnikami, tylko tak sobie zorganizowałaś czas ze sobą, że nie było miejsca na poczucie co ja tutaj robię. Nie nudziłaś się.

Natalia: Absolutnie nie.

Karolina: Tak jak mówiłam Ci przed nagraniem, jak kiedyś nie miałam tych wszystkich obaw, tak z wiekiem zaczynają się we mnie rodzić. Teraz kiedy sama wybrałam się na weekend do Krakowa miałam takie myśli, że co ja będę robić. Czy to nie będzie dziwne jak sama usiądę na kolacji? Potem pomyślałam sobie, że przecież to jest nawet romantyczne, takie filmowe. To jest ten czas ze sobą. Ja też jestem wystarczająco fajna, żeby ze sobą posiedzieć. Czy ja za każdym razem muszę wymyślać sobie atrakcję, która podbije towarzysko dane doświadczenie? Myślę, że to jest trudne i nie jest tak, że nagle się tego nauczymy i teraz będzie łatwo. Takie kryzysowe momenty zwątpienia, kiedy nie masz do końca co ze sobą zrobić zawsze będą się pojawiały. Ty wtedy np. byś zorganizowała sobie pewnie jakąś inną atrakcję?

Natalia: Mam wrażenie, że to jest umiejętność, którą trochę trzeba pielęgnować i się z nią oswajać. Wchodzić w te sytuacje lekkiego dyskomfortu. To jest coś, co robię na co dzień wychodząc na jakieś wydarzenia towarzyskie sama i nie wypisując do pięciu koleżanek: też tam idziesz?

Karolina: Spotkajmy się przed wejściem. [śmiech]

Natalia: Staram się w pewien sposób pielęgnować tę umiejętność niekreowania sobie w głowie iluzorycznych obaw, bo one moim zdaniem nie są prawdziwe. To jest stała, ciągła praca. Jak troszkę to odpuścisz – to mogło wydarzyć się w ostatnim roku, kiedy nie było za wiele okazji do tego, żeby samej wchodzić w nowe sytuacje, miejsca i towarzystwo – to się trochę tego oduczysz.  

Karolina: Powiedziałaś, że jesteś introwertyczna i że przez to jest Ci trudno. Na pocieszenie i niepocieszenie powiem wszystkim ekstrawertykom, bo ja jestem ekstrawertyczna…

Natalia: Zauważyłam. [śmiech]

Karolina: Mi też jest bardzo ciężko na takich wyjazdach. Ktoś może powiedzieć, że taki typ osoby jest stworzony do wyjazdów solowych, bo ta osoba jest otwarta.

Natalia: Zagadujesz do ludzi w hostelach, hotelach, na ulicy?

Karolina: No właśnie nie. To jest u mnie bardzo różne. Potrafię być otwarta, dużo mówić i być taka zachęcająca. Natomiast w przypadku bycia w nowym miejscu, wśród nowych ludzi od razu wychodzę z założenia, że oni na pewno nie chcą ze mną rozmawiać. Czemu miałabym ich zagadywać, przecież ich nie interesuje to, że będę chciała spędzić z nimi czas. Mam straszną blokadę i nie wiem z czego to wynika. Staram się to przełamywać, bo wydaje mi się, że nic się nam nie stanie, kiedy zaczniemy z kimś rozmowę. Powoli zaczęłam wprowadzać to do swojego życia. Nawet tak jak powiedziałaś o Pani w sklepie, zagadanie do kelnera czy baristy z zapytaniem jak długo są otwarci albo co tutaj robi, bo usłyszałam, że nie jest stąd. Mnie w ogóle bardzo ciekawią historie ludzi, którzy np. podróżują i nagle znajdują się gdzieś na końcu świata i widzimy, że nie urodzili się tu tylko coś ich tu przywiało. To jest fascynujące. Nie możemy też zrzucać na siebie takiej odpowiedzialności, że to my musimy zagadać do ludzi. Wspomniałaś, że Ciebie nieraz ktoś zaczepił. Pozwólmy też na to. Wierzę, że czasami ktoś dostrzeże taką nieśmiałą dziewczynkę z Polski i będzie chciał wejść w jakąś interakcję i zapytać co u Ciebie. Wszystkie moje solowe wyjazdy to był podobny model o tyle, że jechałam sama, ale na miejscu przez część czasu byłam u znajomej albo spotykałam się z osobami poznanymi w internecie. Mój znajomy wiedział, że będę w Bangkoku i połączył mnie ze swoim kumplem, który mnie oprowadził po różnych miejscach. Inna osoba powiedziała, żebym poszła na jakiś event w Centrum Bangkoku, poznałam grupkę ludzi, z którymi spędziłam bardzo miły wieczór i zakolegowałam się z tą dziewczyną. To też nie jest tak, że wyjeżdżasz samemu, zalewają Cię nowe znajomości i masz czas swojego życia. To raczej są pojedyncze interakcje, ale one też sprawiają, że nie czujemy tej samotności. 

Natalia: To prawda. Wydaje mi się, że w ogóle fajnym pierwszym krokiem jest mówienie o swoich planach i potrzebach. Napisanie do znajomych, że jadę tam i tam i może kogoś tam znacie. Od słowa do słowa często się tak to obraca, że ktoś tam mieszka i może się spotkamy. To bardzo przełamuje pierwsze lody i oswaja z tą sytuacją, że jesteś sama, ale możesz kogoś spotkać na miejscu, umówić się na kawę. To jest fajne pomiędzy. 

Karolina: Wydaje mi się, że jak ktoś lokalny oprowadza Cię po jakimś miejscu to jest to najlepsza rzecz na świecie. Ja zazwyczaj jestem organizatorem i lubię to, ale jeżeli ktoś mnie prowadzi to jest najlepiej. Kiedy nie muszę chodzić z mapą od miejsca do miejsca tylko mogę patrzeć na piękne budynki. Ktoś mówi: zobacz tutaj jest fajny sklepik, tu można zjeść najlepsze ciasto. To jest mega luksus, kiedy ktoś Cię oprowadza.

Natalia: Absolutnie. Są też takie obszary w miastach do których niekoniecznie masz wstęp z takim przewodnikiem książkowym. Mam kolejną podobną historię. Jak byłam w Bangkoku to ktoś znajomy umówił mnie ze swoim znajomym. Wtedy byłam akurat z koleżanką. To był DJ z Syberii, który mieszkał w Bangkoku i nadal tam mieszka. Oprowadził nas po tej nocnej stronie miasta i to jakie wejścia on miał w różne miejsca, jak znał ludzi wszystkich, jakie tam są historie, kto czym się zajmuje, to myślę, że to było naprawdę unikatowe doświadczenie.

Karolina: Powiedziałaś, że zagadujesz do ludzi związanych z tym miejscem i to jest etap przygotowania do wyjazdu. Co byś wypunktowała jako takie obowiązkowe rzeczy do sprawdzenia przed wyjazdem, w kontekście organizacji czy bezpieczeństwa.

Natalia: Ale do wyjazdu samemu?

Karolina: Tak, bo to też jest duża obawa i najczęściej dostawałam właśnie takie pytania po moich wyjazdach zarówno do Stanów jak i do Tajlandii – czy się nie bałam, czy wiedziałam, dokąd pójść. Zanim dam Ci dojść do słowa zrobię dygresję. Tak jak możemy poznać fajną część miasta, której nie poznalibyśmy w normalnej sytuacji, to niestety jest też ta druga strona medalu. Nie wiedząc, gdzie nie iść możemy trafić w miejsce, które nie jest przyjazne dla turystów. Nie mówię tego, żeby wszystkich postraszyć, ale warto sprawdzić takie no-go, bo ja np. będąc w Stanach zarówno w Los Angeles jak i w San Francisco dostałam konkretne wytyczne od lokalsów, żeby gdzieś nie iść, bo nie chcesz tego widzieć. Prawdopodobnie nic Ci się nie stanie, ale jest tam np. jest miasteczko bezdomnych. W Stanach jest to popularne, ale dla nas Europejczyków jest to mocno szokujący widok. Cieszę, że zostałam częściowo przed tym uchroniona. Raz nie posłuchałam mojej znajomej i powiedziałam jej, że pójdę sobie pieszo do kawiarni. Ona powiedziała, żebym wzięła Ubera. Ja mówię: Stara, to jest 700m, ja kocham chodzić, chętnie przejdę. Miała rację. To była ulica osób bezdomnych, które były pod wpływem różnych narkotyków. Nic mi nie zrobiły, nikt za bardzo się mną nie interesował, ale dla młodej dziewczyny było to dosyć niekomfortowe i dosyć straszne doświadczenie. Myślę, że warto słuchać lokalsów. Wracam do mojego pytania. Jak zadbać o to, żeby wyjazd był dobrze zorganizowany i bezpieczny?

Natalia: Zacznę od tego, że nie wiem czy jestem ekspertem od spraw bezpieczeństwa. Nigdy nic mi się nie wydarzyło na wyjeździe. To jest też pytanie, które ja dostaję często, czyli jakie straszne rzeczy Ci się wydarzyły. Coś niebezpiecznego co przeżyłaś. Realnie nic złego nie stało mi się na żadnym wyjeździe. Nie wiem czy jest to kwestia szczęścia czy przygotowania, ale nie mam takich anegdot. Na co ja uważam to A) paszport B) pieniądze. Myślenie o tym, gdzie mamy te rzeczy, nie zostawianie ich w przypadkowych miejscach, pamiętanie o tym, że to jest ważne i musimy o tym myśleć. Niestety magia nowych miejsce, ekscytująca, bodźce. Jest milion rzeczy, które zabierają naszą uwagę, a to pierwszy krok, żeby mieć dużo problemów, dużo załatwiania i ewentualnie później nie wrócić do domu. Na pewno warto nie mieć przy sobie za dużo gotówki, wybierać sobie z bankomatów tylko ile potrzebujemy na bieżąco. To jest na pewno bezpieczniejsze. Trzymanie gotówki w różnych miejscach. Wiem, że to jest truizm, że nie zostawiamy portfela w plecaku w miejscu, gdzie nie mamy go na oku, ale jedyna historia jaką ja miałam polegała właśnie na tym, czyli przejeżdżałam granicę lądową między Tajlandią, a Malezją. Zostawiłam plecak w autobusie i poszłam. Zapomniałam o tym, bo nie pamiętałam, że w tym plecaku mam pieniądze. Jak wróciłam była połowa ich. Miłe ze strony tej osoby, że połowę zostawiła. To jest właśnie niemyślenie i brak uważności.

Karolina: Paradoksalnie mam wrażenie, że jak ktoś jest z nami na wyjedźcie to jesteśmy bardziej nieuważni. Ja przez to, że wytrenowałam się w moich samodzielnych – nawet nie tyle wielkich podróżach, co przelotach, jak na studiach latałam do Polski sama i musiałam o wszystko zadbać – to mogę powiedzieć, że nigdy niczego nie zgubiłam. Oczywiście przypałów było wiele. Musiałam wyjmować coś z walizki, zostawiłam statyw. Pogubiłam w swoim życiu sporo rzeczy. Może nie tych najważniejszych, ale statyw, dysk zewnętrzny. Tu można polemizować, czy to jest najważniejsze, ale było to dosyć przykre, zwłaszcza że na tym dysku miałam skan mojego dowodu i przez dobre pół roku zastanawiałam się czy ktoś weźmie na mnie pożyczkę w Stanach. To było trochę stresujące. Tak komfortowo poczułam się jadąc gdzieś z moją rodziną parę lat temu, że najpierw zostawiłam sweter w samolocie, a potem butelkę na lotnisku. Szczęśliwa wsiadłam do taksówki bez tych rzeczy, które są dosyć potrzebne w Szkocji, gdzie jest zimno nawet latem i bez swetra bywa ciężka. Na pewno to przygotowanie i uważanie na dokumenty jest bardzo ważne. A masz może strony, które polecasz do rezerwowania lotów czy kwater? Czy to jest Twoim zdaniem istotne, czy każdy powinien zrobić sobie swój własny research? O to też są często pytania. Dużo osób czuje odpowiedzialność bukując wszystkie rzeczy samemu. Tutaj przesiadka, tutaj nocleg i to może nas czasem przytłaczać.  

Natalia: Ja na pewno polecam sprawdzanie kilku różnych stron szukając tej samej informacji. To jest dość pomocne, bo internet jest tylko internetem i te źródła są różnie weryfikowane. Jedna opcja to wyszukiwanie biletów czy noclegów, ale szukamy też informacji typu: jak dojechać z lotniska w miejscowości A do centrum. Jak wygląda transport publiczny w innej miejscowości. Jak wygląda kwestia bezpieczeństwa właśnie tam. Gdzie nie iść, gdzie iść. Dywersyfikacja źródeł informacji jest na pewno mocno pomocna w takich sytuacjach. Musimy mieć świadomość, że to, że ktoś napisze coś w internecie to nie znaczy, że to jest na sto procent prawda. [śmiech] To jest zaskakująca informacja, ale tak jest.

Karolina: Szczególnie przy okazji pandemii, gdzie dużo rzeczy się zmieniło np. rozkłady. Myślę, że warto to aktualizować.

Natalia: Absolutnie tak. Jeżeli chodzi o kupowanie biletów czy noclegów to ja osobiście korzystam z kilku różnych wyszukiwarek połączeń, w zależności od tego czego potrzebuję, na ile mam ustalone daty, na ile to jest jeszcze elastyczne. Tak samo robię z noclegami. Są takie zasady, że Agoda jest tańsza w Azji, a Booking w Ameryce Południowej. Żeby nie robić takiego wymiennie, bo wtedy jest najdrożej. Rezerwowanie bezpośrednio na stronach hoteli też jest fajną opcją, ale moim zdaniem w sytuacji, kiedy są to duże, znane hotele. Jeżeli jedziemy na jakąś kwaterę do Pana Józia gdzieś w Meksyku i piszemy do niego na maila czy nam zarezerwuje miejsce, a on mówi, że tak proszę przyjechać, to nie wiem czy bym zaryzykowała takie sytuacje. Może lepiej zrobić to przez portal rezerwacyjny i sprawdzić czy to miejsce w ogóle istnieje.

Karolina: Fajnie, że mówisz o tej dywersyfikacji, bo np. jak byłam ostatnio na Wyspach Kanaryjskich, to bardzo wiele osób pytało mnie jak dostałam się na Fuertę, bo na znanym Skyscannerze nie ma jednej z linii leczniczych, którą ja leciałam. To się zdarza, więc warto to sobie posprawdzać na różnych stronach.

Natalia: Często są też zupełnie inne ceny.

Karolina: To jest hit. Ostatnio odkryłam, że istnieje coś takiego jak tania środa. Chciałam kupić bilet z moją mamą we wtorek wieczorem, a mama mówi: poczekajmy do jutra. Ja mówię, że bez sensu. Zróbmy to teraz, nie wierzę w te rzeczy. Rzeczywiście cena z 500 zł spadła do 350 zł. Uważam, że jest to całkiem niezły deal. Warto sobie posprawdzać, chociaż wiem, że to może być stresujące. Ja bym chciała kupić już. Potem nagle może się okazać, że bilety zdrożały. Z drugiej strony zawsze stwierdzam wtedy, że widać miałam kupić to w tej cenie i po prostu kupuję. 

Natalia: Ja bardzo lubię jeszcze Momondo. Nie wiem, czy korzystałaś. To jest dość wygodna strona w sytuacjach, kiedy nie musisz lecieć 25 czerwca. Tylko chcesz sobie pojechać mniej więcej w tym okresie, jesteś dość elastyczna. Mają tam bardzo fajne wykresiki jak rosną i spadają ceny na poszczególne dni i możesz sobie – jeżeli jesteś w miarę elastyczna – zobaczyć, że za cztery dni jest tyle, a jak przesuniesz powrót o dwa dni do tyłu albo o trzy do przodu to masz taniej. To jest bardzo wygodne w takich sytuacjach.

Karolina: Podlinkuję to. Powiedziałaś też o tym sprawdzeniu transportu z lotniska. Myślę, że to jest bardzo ważne. Chciałabym też trochę odczarować ideę transportu publicznego, za równo w Polsce jak i za granicą. Wydaje mi się, że to jest super czas, żeby popatrzeć przez okno na miasto, na ludzi, zobaczyć kto jeździ autobusami. Ja w LA byłam jedyną osobą, która jeździła autobusami, bo nie jest to najbardziej powszechny środek transportu. Często jeżdżą nimi osoby bezdomne. To też jest fakt i raczej są to osoby z niższej klasy społecznej, bo większość osób ma samochód. Dla mnie to było fascynujące doświadczenie. Zobaczenie takiego gigantycznego miasta właśnie przez szybę, patrząc na ludzi, jest moim zdaniem super.

Natalia: Ja lubię w miastach typu Seul, Tokio czy nawet Londyn wsiąść w autobus i pojeździć w kółko. Kocham to.

Karolina: W Bangkoku też byłam tą osobą, która sama jeździła autobusem z samymi lokalsami. To jest dopiero doświadczenie. To miasto jest takie gwarne, chaotyczne i ja cała taka spocona w tym autobusie czułam się jak kobieta na krańcu świata, bo byłam spocona, zgrzana, zmęczona, z tym wielkim plecakiem. Ale jednocześnie bardzo szczęśliwa. Przytoczę jedną anegdotkę, bo mi się przypomniało. Wczoraj na livie zostałam zapytana o najfajniejsze wspomnienie z podróży, co jest strasznym pytaniem. Od razu stwierdziłam, że nie wywieram na sobie presji. Nie odpowiem na nie. Opowiem jakąś historię, która przyszła mi właśnie do głowy. Jeśli chodzi o solowe podróże to zawsze robię sobie screeny trasy z lotniska do Airbnb, żebym wiedziała co to jest za autobus, gdzie on jest, gdyby internet nie zadziałał z jakiegoś powodu. Warto kupić sobie kartę z internetem na miejscu.

Natalia: Nigdy tego nie robię szczerze mówiąc.

Karolina: Ja to zrobiłam raz w Stanach i to było bardzo super. Nie zrobiłam tego w Tajlandii i to był błąd.

Natalia: Mi jest zawsze trudno podjąć decyzję czy to zrobić czy nie, bo absolutnie rozumiem, że ze względów bezpieczeństwa i logistyki jest to super decyzja, ale z drugiej strony ja kocham być zupełnie offline. Przez cały dzień nie ma mnie przy telefonie. Używam go tylko jako aparatu. Dochodzę sobie do hotelu do wifi i wtedy sprawdzam co się działo. Uwielbiam. Mam więc taki wewnętrzny konflikt w tym temacie.

Karolina: Zgadzam się. Twoja odpowiedź jest lepsza. A propos mnie w wersji offline zrobiłam tak, że zostałam wsadzona do autobusu w Tajlandii bez internetu. Pojechałam też do Tajlandii bez ubezpieczenia, ale tego nie róbcie. To było bardzo głupie. Po prostu o tym zapomniałam. Zawsze wykupujemy ubezpieczenie. Zostałam wsadzona do autobusu, który miał mnie dowieźć 3 godziny od Bangkoku gdzieś do centrum na stację, z której już wiedziałam, jak się skomunikować z moim hotelem. Patrzę sobie na mapę w tym offline, że jesteśmy na obrzeżach obrzeży Bangkoku, co oznacza bardzo daleko. Autobus się zatrzymuje, wszyscy wysiadają i kierowca na migi mówi mi, żebym wysiadała. Ja mówię, że ja jadę na tę stację (mówię jej nazwę), a on, że nie jedzie na tę stację i żebym wysiadała. Ja mówię, ale ja jadę na tę stację. On mówi no dobrze, to musisz w takim razie wsiąść w inny autobus. Ja z tym plecakiem, bez tego internetu, nie znając ani jedno słowa myślę dobra, idę. Zaczęłam pytać ludzi o autobus, który gdzieś tam dojeżdża. Usłyszałam nagle jakieś 505. Siadam sobie lekko zestresowana na przystanku i pytam, kiedy on przyjedzie. Ktoś mówi, że zaraz. Siedzę sobie 5, 10, 20 minut. Leje się ze mnie, gryzą mnie komary. Otworzyłam sobie przewodnik po Tajlandii i nie pamiętam dokładnie jak brzmi ich dewiza czy tam cytat, ale był tam fragment o tym, że Tajowie generalnie nie mają poczucia czasu. Nie jest istotne dla nich, żeby ten czas mierzyć, bo każda chwila jest dobra, żeby cieszyć się życiem. To było takie piękne. Zamknęłam wtedy oczy i pomyślałam, że jestem jak Tajka i będę tutaj siedzieć i ten autobus kiedyś przyjedzie i nic mi się nie stanie. Po godzinie przyjechał na szczęście. Miłe było to, że Pani, która nie znała angielskiego zapytała mnie, dokąd jadę – nie wiem w jaki sposób się dogadałyśmy, ale się dogadałyśmy – i powiedziała, że powie mi, gdzie wysiąść, bo mogę wysiąść wcześniej przy moim hotelu i nie muszę jechać na tę stację. Tak się stało, że wysiadłam z tego autobusu po środku jakiejś dziwnej ulicy przy moim hotelu. Dzięki pomocy Pani, która chyba zmartwiła się na mój widok i wyczuła mój stres. Zdarzają się takie nieprzewidywane sytuacje, ale często są ludzie, którzy nam pomogą. Lepiej się na nich otwierać niż się ich bać. Nie wiem czy Ty też masz takie doświadczenia z lokalsami?

Natalia: Mam bardzo podobną historię szczerze mówiąc.

Karolina: Nie dziwi mnie to już. [śmiech]

Natalia: Miała ona miejsca w Londynie i miałam wtedy chyba 16 lat, więc byłam trochę bardziej przerażona tą sytuacją. Był pożar na jakiejś stacji metra. Wiedziałam, że muszę pojechać metrem z punktu A do punktu B i to nie działa, ale są autobusy zastępcze. Jest po zmroku, jest ciemno, wracam do domu, wsiadam do tego autobusu, jedziemy i po jakimś czasie zaczyna się dziać coś dziwnego. Pasażerowie zaczynają przychodzić do kierowcy i zaczynają go pytać, gdzie Pan jedzie. On mówi, że jedzie na tę stację. Ludzie poinformowani odchodzą, ale widzę, że dalej jest tam jakaś konsternacja i zamieszanie. Nie wiadomo o co chodzi. I w końcu został tam oddelegowany decyzyjny Pan, który idzie do tego kierowcy i pyta: gdzie Pan jedzie? Na tę stację. Nie, Pan tam nie jedzie. Jak to tam nie jadę? Okazało się, że pomylił drogę, coś się stało, gdzieś się zgubiliśmy. Jakaś absurdalna historia. Ja byłam trochę przerażona. W końcu dojechaliśmy do jakiejś zupełnie innej stacji niż miałam dojechać. Wysiadam tam. Nie był to jeszcze czas żebym miała karty kredytowe, a płatności w telefonie nie istniały. Miałam za to dużo drobniaków. Wsiadłam do taksówki i zapytałam Pana czy mnie zawiezie do domu, bo nie wiem jak tam trafić. Powiedziałam mu, że mam tyle pieniędzy. Pan powiedział, że mnie zawiezie i żebym schowała te pieniądze. On mnie zawiezie za darmo, tylko żebym nie przychodziła tu więcej po zmroku, bo tu jest niebezpiecznie.

Karolina: Jaka miła historia. Współczuję Ci strasznie, aż się wzruszyłam. Jak sobie myślę, że byłaś taka mała i nie wiedziałaś co ze sobą zrobić i czy tam dotrzesz finalnie. A pamiętasz co to było za miejsce? Co to była za stacja, gdzie Cię wysadzono?

Natalia: Nie. 

Karolina: Ja w Londynie też miewałam takie momenty już jako dorosła osoba, gdzie bałam się nieraz. To miasto ma ogromne miejsce w moim sercu, bo to było pierwsze miasto, które odwiedziłam w swoim życiu, ale do tej pory mam tak, że jak się zakręcę za jakąś dziwną alejką to jest mi nieswojo.

Natalia: Tak, te peryferia. 

Karolina: Bywa dziwnie. Aczkolwiek jest to nadal fascynujące miasto. Rozmawiamy o tych wszystkich egzotycznych, bardziej wow wyjazdach, ale Ty też sporo jeździsz po Polsce ostatnimi czasy. Służą Ci? Czemu to robisz?

Natalia: Pracuję nad takim projektem. Zastanawiam się, ile mogę zdradzić już. To będzie projekt o tytule Jeszcze jest nadzieja, czyli Wegański przewodnik po Polsce. 

Karolina: O jak pięknie. Czad.

Natalia: Jestem zachwycona tą nazwą. Nie wiem, dlaczego. Pierwszy raz chyba podoba mi się coś takiego co wymyśliłam. Jeżdżę sobie po różnych miastach w Polsce, o których chcę pisać. Ostatnio byłam we Wrocławiu. Pierwszy raz normlanie i w ciągu dnia. Zdarzało mi się tam być w zamierzchłej przeszłości, kiedy byłam DJ-ką. Wtedy przyjeżdżało się wieczorem i wyjeżdżało rano, więc niewiele się widziało oprócz klubu. [Boże jak teraz jest mi to odległe]. Byłam tam, żeby spędzić kilka dni, pochodzić po mieście, pooglądać ludzi i pocieszyć się tym. Jest to cudowne miasto. Był to moment w moim życiu, kiedy pierwszy raz zrozumiałam, dlaczego ludzie mieszkają w Polsce w innych miastach niż Warszawa. 

Karolina: To jest poważne pytanie! Też się zastanawiam.

Natalia: To jest absurdalne z perspektywy ludzi, którzy to rozumieją. Ja do tego momentu tak nie do końca to rozumiałam i nagle mnie olśniło. Kurczę, jak tu jest pięknie. Mogłabym tu mieszkać. Tylko ja mam taką przypadłość, że gdziekolwiek jestem i mi się podoba, to na ten moment mogłabym tam mieszkać.

Karolina: Też tak mam na trzy dni, a potem stwierdzam nie. Tak miałam z Lizboną w zeszłym tygodniu. Boże, jak tu jest super. Mogłabym się tu przeprowadzić. Po czterech dniach dobrze, że jednak wracam do Warszawy. 

Natalia: We Wrocławiu byłam zupełnie sama i też było to bardzo fajne. 

Karolina: Jakbyś miała powiedzieć tak trochę podsumowując – co najważniejszego dają Ci takie wypady? Myślę, że warto zaznaczyć, że to nie jest tak, że to jest jedyny najfajniejszy model podróży i że jak zaczniesz jeździć solowo to już zawsze będziesz jeździć w pojedynkę. Zupełnie nie. Dla mnie to jest zupełnie inny wymiar doświadczania i siebie i miejsca. To jest fajny eksperyment, ale nie jest to najszczęśliwszy, docelowy sposób podróżowania. Wielokrotnie czułam się samotna na wyjazdach, bo też w przeciwieństwie do tego co mówiłaś, ja nie planowałam każdej sekundy tylko np. wiedziałam, że mam jakąś część dnia w jakiejś dzielnicy. Tak sobie łaziłam i miałam bardzo dużo refleksji i momentów samotności, ale nie podszytych smutkiem z mojego życia i załamania moją egzystencją, ale bardziej takich nostalgicznych refleksji, których czasami do siebie nie dopuszczamy na co dzień, bo nie jesteśmy sami ze sobą.

Natalia: A miałaś takie myśli, że przeżywasz coś fajnego, jesteś w takim super miejscu i chciałabyś się tym z kimś podzielić, ale jesteś sama więc nie masz jak?

Karolina: Totalnie. Miałam tak np. w Kalifornii w Santa Monica, gdzie zatrzymałam się na jedną noc w super hotelu. Myślałam sobie wow, jak tu jest pięknie, a ja jestem sama. Jest taki cudowny widok, mają pyszne jedzenie. Wyszłam sobie na zachód słońca i to był najpiękniejszy zachód słońca na Ziemi. Po prostu tak intensywne kolory purpury i niebieskiego, latające mewy. To było coś niesamowitego. Złapał mnie wtedy taki smutek w sercu, że no fajnie, że sobie na to patrzę i to jest piękne. Czuję się taka uniesiona i zachwycona estetycznie, ale fajnie byłoby to z kimś dzielić. To nie znaczy, że byłam wtedy nieszczęśliwa, ale te solowe momenty smutku umacniają mnie w poczucie wdzięczności za to, co już mam i za te osoby do których mogę wrócić. Mogłabym tu być, ale wybrałam pojechać tam sama. Mogę wrócić tam z kimś innym. To jest ten czas zbliżenia ze mną i refleksji, które często nie dochodzą do mnie na co dzień. Ale co Ciebie ciągnie do samotnych wyjazdów? Co największego Ci dają?

Natalia: Myślę, że osadzają mnie w samodzielności. Sama mogę zobaczyć, że nie jestem uzależniona w taki sposób od innych ludzi, czyli że mogę sobie sama decydować o moich planach. Mogę sobie sama kreować życie i podejmować własne decyzje. To nie jest tak, że chciałabym podjąć taką decyzję, ale wtedy, kiedy moja koleżanka podejmie taką samą, żeby podjąć ją razem itd. Tylko sama mogę za siebie decydować i sama być za siebie odpowiedzialna. To uczy dorosłości i odpowiedzialności. Ta dorosłość jest u mnie od ostatnich dni bardzo mocno obecna. Odpowiedzialność za siebie wydaje mi się bardzo fajna. To Ty sobie planujesz ten czas. Jeżeli podejmiesz złe decyzje, czyli np. zmarnujesz trzy dni w jakimś miejscu na coś, a mogłabyś zrobić coś zupełnie lepszego, ciekawszego, bardziej odkrywczego, to jest to tylko i wyłącznie Twoja odpowiedzialność. Tylko Ty poniesiesz konsekwencje tych decyzji. 

Karolina: To jest okej, nawet jeśli uznamy, że popełniliśmy jakiś błąd. Moim zdaniem cudownym uczuciem jest to, że Ty wiesz, że dasz sobie radę w każdej sytuacji. Mnie tego nauczyły te wszystkie wyjazdy. Wtedy, kiedy nie było zasięgu. Wtedy, kiedy mój plecak był bardzo ciężki, coś mi się wylało, coś zgubiłam. Śmieję się, że to jest taki mój argument [nie wiem czy też tak masz ze swoimi bliskimi i rodziną], kiedy jestem w Polsce to moja mama albo mój dziadek się o mnie martwią. O, Ty gdzieś idziesz w Warszawie. I ja mówię zawsze wtedy, że dziadziuś ja byłam sama w Tajlandii. I śmieję się, że w sytuacji, kiedy pojawiają się różne przeciwności losu na co dzień, jakieś pierdoły patrząc na to z perspektywy, to myślę sobie: Karolina, przecież Ty pojechałaś sama do Kalifornii, wszystko sama ogarnęłaś. Z tym sobie nie poradzisz? Wydaje mi się, że to jest fajna podbudowująca myśl.

Natalia: Mi jeszcze przychodzi do głowy jedna rzecz. Nie wiem czy jest to prawda dla wszystkich, ale mnie takie wyjazdy nauczyły, że większość ludzi jest z gruntu dobra. Jeżeli słuchamy swojej intuicji i wiemy kogo poprosić o pomoc. Jesteśmy rozsądni, czyli nie podejdziemy do Pana, który wyszedł z melanżu, jest nietrzeźwy i poprosimy go, żeby odwiózł nas do domu. Kiedy kierujemy się rozsądkiem to naprawdę znajdziemy zawsze kogoś kto nam pomoże w takich sytuacjach, jeżeli jest ciężko.

Karolina: To piękna puenta. Często boimy się tych ludzi na wyjazdach i to nas najbardziej blokuje. Jest to zawsze taki argument, który ja powtarzam np. mojej babci. Mi się może coś stać zawsze. Przecież ludzi, którzy potencjalnie mogą zrobić mi krzywdę znajdują się w każdym miejscu na świecie. Pamiętam, jak rozmawiałam parę lat temu w jednym z pierwszych odcinków podcastu z Kają z Globstory, która podróżowała po różnych najbardziej niesamowitych miejscach, zupełnie niepopularnych turystycznie. Przez długi czas w pojedynkę. Powiedziała, że jeśli my wychodzimy do tych ludzi z otwartością i zaufaniem to jest duża szansa, że oni odwzajemnią to w ten sam sposób. A kiedy my jesteśmy wobec nich tacy zblokowani, podejrzliwi, to wtedy mamy gwarancję, że oni też będą nieufni. To się po prostu wyczuwa. 

Natalia: Zgadzam się z tym w stu procentach. Absolutnie tak. 

Karolina: Zawsze warto jest zaufać w granicach rozsądku i otworzyć się, bo wtedy jest większa szansa, że to do nas wróci. Myślę, że każdy musi połączyć się ze swoim instynktem samozachowawczym i intuicją, bo my wiemy, kiedy czujemy jakiś niepokój. Po prostu tam nie wchodź. Kończąc takie żelazne zasady – nie chodzę sama po ciemku w dziwnych miejscach, gdzie nie ma ludzi. Biorę taksówkę, kiedy muszę wrócić do domu późną porą. Nawet jeżeli kosztuje ona dużo to uważam, że to są te momenty, kiedy ta inwestycja jest najważniejsza. W nasze bezpieczeństwo. 

Natalia: Ubezpieczanie.

Karolina: I pilnowanie dokumentów. Z drugiej strony to nie jest koniec świata. Są konsulatu i ludzie, którzy mogą nam pomóc nawet jeśli coś zgubimy. To nie jest tak, że utkniemy na najbliższe pół roku w Meksyku, tylko możemy dostać tymczasowy dowód czy paszport i wrócić do domu. Są systemy. Żyjemy w czasach, gdzie to działa, śmiga i nic tylko być za to wdzięcznym. Mimo pandemii dalej uważam, że możliwości w Europie i tak są dosyć duże. Nie wiem jak Ty, ale ja miałam w tym roku (zeszłym zresztą też) plany poza europejskie. Bardzo mnie to frustrowała na początku, a staram się akceptować okoliczności i za bardzo nie próbować iść pod prąd. Ostatnio rozbudziłam w sobie taką niesamowitą ciekawość Europą na nowo. Stwierdziłam, że Europa jest super. Że jej nie doceniamy i tego jak w Europie jest bezpiecznie. Ja po Stanach miałam takie poczucie, że w Europie naprawdę można poczuć się jak w domu. Mamy przywilej tego komfortu, że podobnie działają autobusy, podobnie działają restauracje, w podobny sposób komunikujemy się z ludźmi, jeśli chodzi o rzeczy kulturowe czy savoir-vivre. Podróż po Europie jest naprawdę łatwa. Europa ma wspaniałą historię, kulturę. Jest tak różnorodna, że jest w czym wybierać, więc nie zniechęcałabym się tak bardzo.

Natalia: Myślę, że Europa jest super. Myślę, że nie byliśmy w tylu miejscach. Byłam w Hiszpanii, ale w Barcelonie. Zostało mi jeszcze tyle do obejrzenia. Nawet jak się było w jakimś jednym regionie czy drugim, to jest jeszcze piętnaście innych miasteczek i piętnaście innych regionów. Nawet jeśli gdzieś już byliśmy, to teraz jesteśmy w innym miejscu w swoim życiu i inaczej będziemy to przetwarzać. To jest worek bez dna.

Karolina: Z wiekiem doceniłam powracanie do miejsc w których już byłam. Jako dziecko byłam mistrzem odhaczania. Zawsze chciałam, żeby moi rodzice zorganizowali nam tripa po wszystkich stolicach, żebym już wszędzie była. Teraz po pierwsze lubię wracać i lubię tak na spokojnie. Bardziej lokalnie.

Natalia: Żeby trochę poznać tego lokalnego życia. 

Karolina: To jest najbardziej fascynujące i myślę, że najłatwiejsze jak się jeździ solowo. Zawsze jak mamy jakąś ekipą czy drugą osobę, to stwarzamy sobie taką bańkę doświadczeniową. Kiedy gubimy się po ulicach w pojedynkę możemy posmakować tego lokalnego życia. Zawsze wyobrażam sobie jak byłoby tam mieszkać. Jak żyją Ci ludzie. 

Natalia: Na tym balkoniku, z tymi okiennicami. 

Karolina: Tu bym schodziła na dół, robiła zakupy. Zastanawiam się o której godzinie oni jedzą całą rodziną, czy wychodzą ze znajomymi. Strasznie mnie to fascynuje i myślę, że solowe wyjazdy są najlepsze, żeby poobserwować tych ludzi i pożyć ich życiem. Może jest to trochę creepy. Zawsze się śmiałam, że jakbym chciała przeżyć różne życia w różnych miejscach, to na dobrą sprawę mogę. Kto powiedział, że musimy mieszkać gdzieś 20 lat. Możemy pojechać gdzieś na rok, pół roku, dwa miesiące i trochę podkraść tych żyć innym.

Natalia: Fajne. Podoba mi się ten pomysł.

Karolina: Powiedz mi na koniec jakie jest Twoje największe solowe, podróżnicze marzenie. Czy jest takie miejsce, które na pewno chcesz odwiedzić sama?

Natalia: Tak. Chciałabym bardzo – jest to na szczycie mojej listy marzeń, którą posiadam w notesie…

Karolina: Czy to jest joga w Indiach?

Natalia: Tak. To jest joga w Indiach. Chciałabym bardzo pojechać na trzy miesiące do jakiejś wiochy w Indiach, gdzieś pod Himalaje. I tam siedzieć, wstawać sobie rano o 6.00 albo 5.30. Iść na tę jogę, jeść zdrowe śniadanko, pisać, czytać, iść znowu na jogę, na obiadek.

Karolina: I nie kupować karty do internetu. Zaskoczę wszystkich i Ciebie. Ja też mam taki pomysł. Ja ćwiczę jogę od lat, ale nie widzę siebie w roli instruktora, tylko robię to totalnie dla siebie. Nie wyobrażam sobie prowadzić zajęć, ale chciałabym się lepiej jej nauczyć. Niekoniecznie na kursie instruktorskim, tylko takim totalnie dla mnie.

Natalia: Myślę, że tam jest dużo więcej do nauki niż sama joga. Myślę, że jest dużo rzeczy, które można wprowadzić do życia.

Karolina: Nie mam jeszcze miejsca i pandemia nie zachęca teraz do wyjazdu do Indii. Mnie też ciekawi i interesuje Ajurweda. Połączyłabym to ze szkołą Ajurwedy. Znajoma polecała mi super koncept. Nazywa się to Szpital Ajurwedyjski i jedzie się tam na dwa tygodnie jako pacjent, co oznacza, że gotują Ci pod Ciebie jedzenie. Patrzą jakie masz swoje predyspozycje metaboliczne i Cię balansują poprzez jedzenie przez dwa tygodnie. Potem uczą Cię jak adaptować to do swojego życia i pomagać innym. Moim zdaniem to jest super, że można gotować dla innych ludzi i wiedzieć co dodać, żeby to zadziałało. To kolejna enigmatyczna rzecz, która moim zdaniem jest fascynująca. W takim razie życzę nam wyjazdu do Indii. Mam nadzieję, że wydarzy się to prędzej niż później. Powiedz jeszcze na koniec jakie podróże masz zaplanowane w tym roku, jeśli chcesz się podzielić?

Natalia: Nie planuję z wielkim wyprzedzeniem. Okres pandemii nauczył mnie, że nie ma co planować na więcej niż 2, 3 miesiące do przodu. Na razie mam w planie tę Hiszpanie o której już wspominałam. Chcę zjeździć ją w tę i we w tę. Zjeść tyle ile tylko się da. Może trochę popływać na desce i spędzić tam fajny, spokojny czas. Myślę, że będę na to potrzebować pewnie miesiąc i zobaczymy co dalej. Nie planuję jeszcze dalszych kroków. Indie siedzą mi cały czas w głowie i myślałam jeszcze kilka miesięcy temu, że może to się wydarzyć tej jesieni, ale teraz już tak nie myślę. Zobaczymy co czas przyniesie. Myślę, że chyba jednak Europa.

Karolina: Pracując z tym co jest dostępne. Czasami myślę, że te ograniczenia są nawet lepsze, bo wtedy nie mamy do wyboru całego świata i nie zastanawiamy się co by sobie z tego wziąć, tylko jest mniejszy wybór i wybieramy z tego co jest. Myślę, że fajny tip, który ja zaobserwowałam w ostatnim roku to to, że można kupować bilety z tygodniowym wyprzedzeniem i wcale nie kosztują dwa tysiące w jedną stronę. To jest super zmiana, która zaszła. Mam wrażenie, że ludzie planują wakacje pół roku albo rok wcześniej. Moi rodzice planowali tak zawsze, kiedy byłam dzieckiem. Natomiast teraz wszystko się tak dynamicznie zmienia, że ceny są naprawdę korzystne z bardzo krótkim wyprzedzeniem. 

Natalia: Z tego co widziałam, jeśli kupuje się bilety bezpośrednio na stornach linii lotniczych, to większość z nich wprowadziła za naprawdę niewielką opłatą to, że są to flex bilety i można to sobie zmieniać. Co kiedyś było naprawdę wielkim wydatkiem. 

Karolina: Nie wiem, czy to jest wciąż aktualne, więc polecam sprawdzić, ale na pewno jedna duża linia lotnicza miała taką opcję, że można było zmienić bilet bez powodu i wymienić go np. na voucher. Ja to zrobiłam, bo miałam zaplanowany pewien nie do końca przemyślany wyjazd.

Natalia: To się zdarza. Ja też miałam takie sytuacje. 

Karolina: Ja się śmieję, że reszta lotów jest za darmo. Już zapłacone, poczułam ten ból, więc teraz mam przed sobą darmowy wyjazd w tej cenie.

Natalia: Optymistka. 

Karolina: Mogłybyśmy o podróżach gadać godzinami, ale tutaj stawiamy wielokropek. Życzę Ci cudownego czasu w Hiszpanii i pięknego przewodnika roślinnego. Nie mogę się doczekać, bo gastroturystyka to jedyny sposób na życie. Wszystkiego dobrego i do usłyszenia.

Natalia: Dziękuję bardzo.