Setny odcinek podcastu, powtarzam to sobie i nie mogę w to uwierzyć! Jest to wyjątkowa okazja, dlatego postanowiłam zaprosić Waszego ulubionego gościa, kobietę, którą prywatnie uwielbiam i z którą stworzyłyśmy najpopularniejsze odcinki w historii programu. Dr Joanna Podgórska, biotechnolożka, neurobiochemiczka i dietetyczka. Wykładowczyni SWPS, fascynatka psychosomatyki i szalona naukowczyni tworząca własne suplementy.
Poznałyśmy się rok temu i w międzyczasie stworzyłyśmy dla Was sześć wyjątkowych odcinków, do których wysłuchania z całego serca Was zachęcam. Szczególnie polecam naszą serię DOBRZEWJEMY, czyli cykl rozmów o śnie i rytmie dobowym, stresie i kortyzolu, chorobie Alzheimera i neuroprzekaźnikach, czyli chemii w naszym mózgu.
Dzisiaj rozmawiamy bardziej w klimacie naszej pierwsze rozmowy, czyli odcinku o poście przerywanym, diecie ketogenicznej i jedzeniu wspierającym mózg. Poruszamy temat nauki i holistyki oraz tego jak dawne mądrości ludowe i tzw. alt med. zaczyna łączyć się z zachodnim szkiełkiem i twardymi danymi. Asia jako naukowiec opowiada o tym jakie informacje są dla niej wiarygodne, dlaczego zaczęła ograniczać mięso i co wniosła w jej życie medytacja. Porozmawiamy o dlaczego warto otwierać się na różne źródła wiedzy, jak akceptować przeciwności losu i w jaki sposób uciec od przebodźcowania.
Nasze poprzednie rozmowy:
IF, detoksy i dieta dla mózgu:
https://www.youtube.com/watch?v=JbAnrdVj1Hg
Stres:
https://www.youtube.com/watch?v=ZdLXzHGKg2Q
Sen i rytm dobowy:
https://www.youtube.com/watch?v=5GqKvFcPmnQ
Neuroprzekaźniki:
https://www.youtube.com/watch?v=3HRZHgc2XnI
Choroba Alzheimera:
https://www.youtube.com/watch?v=D9xxrts0uoQ
Suplementy:
https://www.youtube.com/watch?v=whJz_ZpaNgE
Instagram Asi:
https://www.instagram.com/joanpodgorska/
Blog Asi:
https://www.joanpodgorska.com/
Suplementy HealthLabs, -10% z kodem Karolina10
Mówimy o:
Daria Forma na życie
Alan Watts – Droga Zen
Philip Kapelau – 3 filary Zen
Robert Sapolsky – Dlaczego zebry nie mają wrzodów?
Rick Hanson – Szczęśliwy mózg
Rick Hanson i Forrest Hanson – Rezyliencja
Posłuchaj na YouTube:
Transkrypcja treści odcinka:
Odcinek 100
Karolina: Cześć Asiu!
Asia: Dzień dobry!
Karolina: Witam Cię po raz kolejny. Jestem bardzo przejęta, bo wiesz, że jest to dla mnie wyjątkowy odcinek, bo jest to odcinek numer sto.
Asia: Niesamowite! Gratuluję Karolka, bo to naprawdę imponująca liczba.
Karolina: Dzięki! Wiedziałam, że ten odcinek musi być wyjątkowy i pomyślałam, że zaproszę Ciebie – wazelina na start. [śmiech] W ogóle oprócz mnie jesteś najczęstszym gościem podcastu, bo to jest siódmy raz!
Asia: W ogóle nie wiem kiedy to się stało, ale rzeczywiście ostatnio to policzyłam.
Karolina: Bardzo fajnie jest jak wracasz.
Asia: Dziękuję! To znaczy, że może ktoś czasem chce nas posłuchać.
Karolina: Tak. Bardzo często dostawałam prośby żebyś wróciła, więc stwierdziłam, że będziesz moim setnym gościem. Myślę, że fajnie byłoby zacząć tak nostalgicznie. Poznałyśmy się rok temu, to był chyba maj lub czerwiec, nie pamiętam.
Asia: Tak to było lato. Okolice czerwca, lipca w Poznaniu.
Karolina: Pierwszy odcinek nagrałyśmy w Łodzi, w Poznaniu nagrałyśmy całą serię 'Dobrze wjemy’ i jeszcze dogrywałyśmy ją w Łodzi. Minął rok, a przez ten czas zrobiłyśmy tyle fajnych rzeczy i cieszę się, że przez ten rok udało się nam wyprodukować i poprodukować w internecie. Myślę, że ludzie nadal wracają do tych podcastów i dziękuję Ci, że byłaś ze mną i przekazałaś tyle wiedzy.
Asia: Ale mi się robi ciepło na serduszku! To przede wszystkim ja dziękuję. W ogóle będziemy sobie teraz dziękować przez godzinę. Niesamowite jest to, że jak spojrzałam ile wyświetleń miał nasz pierwszy podcast, to było to dla mnie coś cudownego i strasznie się cieszę, że treści, o których tam rozmawiałyśmy nie były wtedy dość oczywiste. Posty przerywane, wszystkie rzeczy związane z głodówką i z innymi kontrowersyjnymi tematami były dobrze odbierane przez ludzi, bo dostawałam sporo wiadomości na ten temat. Wydaje mi się, że zrobiła się jeszcze większa zajawka na to, żeby zgłębiać te tematy. Przez ten rok u mnie wydarzyło się bardzo dużo w kontekście tego, że popularyzacja nauki i to, co robię wydaje mi się, że naprawdę ma sens. Dostaję feedback i energię, że to się komuś przydaje, że może to coś zmienić w ludzkim życiu i to dla mnie najwspanialszy efekt naszych działań. Zrobiłyśmy coś, co komuś przyniosło fajne efekty zdrowotne.
Karolina: Nie patrzyłam na to w ten sposób, ale rzeczywiście coś w tym jest. Nie widziałam tego typu treści w polskim internecie, kiedy zaczynałyśmy mówić o poście przerywanym, trochę o ketozie.
Asia: Tak! Daria Łukowska, którą też poznałaś. Pozdrawiamy! Ona była taką pierwszą osobą, która mówiła dużo o postach i było to dla mnie super inspirujące. Od razu odsyłam do niej wszystkich słuchaczy, którzy chcieliby zgłębić temat. Ilość pytań, zainteresowanie, które się pojawiło pokazało, że jest to temat, w którym trzeba grzebać.
Karolina: To było rok temu i mówiłyśmy trochę o keto. Wydaje mi się, że obserwując Cię prywatnie trochę się u Ciebie zmieniło pod kątem podejścia do zdrowia i do diety. Możesz nam zdradzić czy nadal podpisałabyś się pod tym wszystkim? Jeżeli chodzi o to czy tak żyjesz.
Asia: W kontekście keto jak najbardziej uważam, że jest to cudowne rozwiązanie wspierające mózg, że ciała ketonowe robią cudowną robotę i taki rodzaj odżywiania czy nawet taki epizod w życiu w przypadku niektórych stanów chorobowych jest jak najbardziej spoko. Nie chcę się tutaj rozwodzić, więc odsyłam do naszych podcastów. Z tego typu sposobu odżywiania, czyli z diety wysokotłuszczowej jest mnóstwo benefitów. Dalej mówię i piszę sporo na ten temat. Sama byłam na diecie ketogenicznej, wysokotłuszczowej, z wysoką ilością mięsa. Potem miałam problemy zdrowotne i dziś jest tak, że dalej jestem na diecie ze zwiększoną ilością tłuszczu i białka, a z ograniczoną ilością węglowodanów. Natomiast spożywam zdecydowanie mniej mięsa, które jest nadal obecne w mojej diecie, ale nie w takiej ilości jak wcześniej. Jeżeli mówię o diecie wysokotłuszczowej, to dostaję sporo pytań. Czy keto musi się wyłącznie wiązać z mięsem? Absolutnie nie. Staram się też trochę więcej mówić i pisać na ten temat. Nadal podpisałabym się pod tym, że jest do dobre rozwiązanie w kontekście niektórych stanów.
Karolina: A co takiego się stało, że zaczęłaś myśleć o ograniczaniu mięsa?
Asia: Pewnie wiesz, że w trakcie swoich studiów z biologii dawno, dawno we Wrocławiu nie jadłam mięsa przez dwa lata. Była to kompletnie źle zbilansowana dieta. Wyrwałam się z domu od mamy i była tylko soja, pasztet sojowy.
Karolina: Myślałam, ze tylko ziemniaczki z surówką.
Asia: No może tak nie, chociaż byłoby to super dobre. W każdym razie bardzo źle prowadziłam tę dietę. Trochę podupadłam na zdrowiu, bo nie do końca było to tak, jak powinno być, więc kompletnie to rzuciłam i normalnie jadłam mięso. Teraz, ze względów etycznych, wiemy jak to wszystko wygląda. Nie chcę wchodzić w szczegóły. Kto wie ten wie, dlaczego ograniczanie mięsa jest ważne. Kiedy w moim codziennym życiu nie ma dużo mięsa, to po prostu dobrze się czuję na takiej diecie. Natomiast jest w niej sporo ryb, z których nie zrezygnuję. Wiem, że jest to też kontrowersyjny temat: dioksyny, rtęć, na ile jeść te ryby, a na ile nie. Dużo też o tym mówię w kontekście jak kwasy omega-3 i zdrowe tłuszcze ważne są dla mózgu, dlatego ryby są u mnie bardzo częstym elementem mojej diety. Ale tak jak mówię, zmniejszyłam ilość mięsa.
Karolina: Są osoby, które nie wiedzą, że masz różnego rodzaju dolegliwości zdrowotne i dlatego decydujesz się na pójście na taki kompromis, bo nie możesz jeść wielu produktów i po prostu czujesz się źle.
Asia: Mam problemy z jelitami po problemach, które miałam wcześniej z brzuchem, z operacjami, więc jelita są u mnie nie takie jakie do końca powinny być i muszę się pilnować. Moje podejście do diety na pewno się zmieniło. Znalazłam też jedzenie, po którym najlepiej się czuję. Aktywność fizyczna pozostała bez zmian. Nadal staram się być aktywna fizycznie, ale na pewno jest mniej treningu siłowego, który mnie mocno obciążał jeżeli chodzi o mój brzuch. Jest bieganie, lżejszy trening, wróciłam też do jogi.
Karolina: Czy zmiany, które u Ciebie zaszły są związane z buddyzmem? Nie jestem tutaj na bieżąco, ale wiem, że rok temu dołączyłaś tam ze swoim mężem.
Asia: Wcześniej. Myślę, że ponad rok temu. Buddyzm jest cały czas obecny w naszym życiu. Wiele zmienił i przewartościował mi w głowie. Pokazuję też na Instagramie sporo książek popularnonaukowych. Czasami wybieramy się do Szkoły Zen Kwan Um w Falenicy. Jest nam bliska i na pewno miała wpływ na spożywanie mięsa.
Karolina: Nazwałabyś siebie buddystką lub osobą przechodzącą na buddyzm? Czy po prostu czerpiecie z tych mądrości i tłumaczycie na swoje?
Asia: Chyba bym się nie nazwała.
Karolina: Pytam, bo wiele osób pewnie się teraz zastanawia czy zmieniłaś wiarę czy coś w tym stylu.
Asia: Mogę powiedzieć, że jakakolwiek wiara czy aspekty religijne, które teraz są mi bliskie to właśnie buddyzm. Natomiast nie chciałabym się zamykać w jakieś ramy i nazywać, bo możliwe, że nie wszystkie aspekty i elementy ktoś by powiedział: 'spełniam’ – jakkolwiek to brzmi. Natomiast w tej chwili jest mi to najbliższa ideologia i doktryna.
Karolina: Co z tego wynieśliście? Wiem, że nie uczestniczycie w rytuałach i warsztatach na bieżąco. Szczególnie teraz z uwagi na sytuację na świecie był przestój. Czy zostały z Wami takie nawyki, które wcieliliście w życie?
Asia: Na pewno staramy się medytować, chociaż teraz z psem ciężko jest znaleźć chwilę. Medytacja buddyzmu 'zen’, czyli tak zwany 'zazen’ różni się od zwykłej medytacji.
Karolina: Powiedz mi na czym polega.
Asia: Nie mamy mantry, w inny sposób siedzimy, w inny sposób oddychamy, mamy inne ułożenie ciała i chodzi o inne rzeczy, o afirmowanie w głowie. Zmienia się mindset i podejście do życia, do teraźniejszości, do odpuszczania pewnych rzeczy, do uświadamiania sobie zachowania czystego, pustego umysłu. To jest tak naprawdę temat rzeka i może kiedyś więcej o tym porozmawiamy. Bardzo zachęcam do przeczytania książki, która wiele zmieniła w moim życiu: „Trzy filary zen” Philipa Kapelau oraz „Droga zen” Alana Wattsa. Zachęcam też do posłuchania mądrości, które właśnie mówił pan Alan Watts. Staram się żeby towarzyszyło mi to w życiu, w codziennej gonitwie, frustracjach, które mnie spotykają, w walce z ego, że coś mi się nie udaje. Nie chcę żeby to brzmiało górnolotnie, bo jestem jeszcze na początku drogi, ale na pewno to, co już zaczerpnęłam sporo zmieniło w moim podejściu do siebie, do życia, do ludzi.
Karolina: Nawet mówiłyśmy na spotkaniu z 'Her impact’ w zeszłym tygodniu, że gdy uczysz się tych narzędzi i zgłębiasz różnego rodzaju filozofie, warto tu powiedzieć, że buddyzm często nazywany jest filozofią, a nie religią, bo nie ma tam elementu kultu, to im więcej masz narzędzi, to bardziej nam pomagają, ale to nie znaczy, że nasze problemy się kończą. Po prostu inaczej do tego podchodzimy, zmienia się nasza perspektywa. Zazwyczaj im dalej grzebiemy, to odkrywamy kolejne rzeczy do przerobienia i rodzą się nowe dylematy, ale jest to zupełnie inne doświadczenie. Ja mam tak, że im bardziej staram się pracować nad sobą i rozmawiać ze sobą, to bardziej mnie ciekawi zgłębianie tych tematów. Nie jest tak, że ilość tych problemów Cię przytłacza tylko dzięki tym narzędziom podchodzisz do tego z ciekawością.
Asia: W moim odczuciu pojawia się większe odpuszczanie, większa akceptacja nietrwałości. We mnie zbudowało to mocne poczucie nieprzywiązywania się do tego co się dzieje, do tego, co mnie spotyka. Oczywiście jestem bardzo wątłym emocjonalnie człowiekiem i dość wrażliwą osobą, więc przejmuję się rzeczami i jest to dalej niezmienne, bo myślę, że musiałoby upłynąć dużo wody, żeby tak nie było. Z drugiej strony nie wiem czy chciałabym, żeby tak było, bo jakaś emocjonalność musi być w człowieku. Pamiętam jak miałam fajną rozmowę z moim Maćkiem. Na ile buddyzm czy jakakolwiek inna filozofia czy sposób myślenia może nas wyjałowić z emocjonalności, z tego, że się nie przywiązuję, wszystko jest mi obojętne, jestem czystą kartką, nic mnie nie dotyka, bo też nie o to chodzi. Nie musi nas to oskubać z wrażliwości, z tego, że jestem artystą i działam w trakcie uniesień emocjonalnych, bo nie chodzi o to, żeby nie mieć emocji tylko duże przeświadczenie i poczucie o nietrwałości i to, że rzeczywiście skupiam się na teraźniejszości. Nie chcę żeby zabrzmiało to jak 'paulo-coelhizm’, ale skupiam się na teraźniejszości, nie staram się rozkminiać co zrobiłam, co mi nie wyszło. Jeżeli naprawdę skupimy się na tym, co jest teraz, to zawsze będzie cudownie. Jeżeli skupiamy się na tej chwili która jest teraz, to nie myślimy o tym, co może się za chwilę wydarzyć, co się stało, czym się martwię i wtedy zawsze wszystko jest okej, chyba, że palą mi się włosy czy coś się dzieje z moim ciałem. Zawsze staram się jak najdłużej w ciągu dnia utrzymywać moment skupienia się na tym co jest teraz, nie myśleć cały czas, nie rujnować, nie przeżuwać rzeczy, które już się przytrafiły i nie wizualizować sobie czegoś, co mnie czeka. Byłam takim człowiekiem, że wstawałam rano, piłam kawę i już miałam kaskadę, trzęsawkę tego, co dziś muszę, czego nie zrobiłam, co mi się przytrafi. W ogóle staram się o tym nie myśleć. Jak dzisiaj rozmawiałyśmy o takich spontanicznych wyjazdach, że kupuję bilet w jedną stronę i jadę, to mam nadzieję, że niedługo osiągnę taki stan i będę mogła to zrobić. Dla mnie jest to taka kwintesencja tego, żeby nie myśleć za dużo. Wbrew pozorom dużo mówię o tym, żeby utrzymywać poznawczość i mózg na wysokich obrotach i nie dawać neuronom zapomnieć, ale zarazem powinniśmy też odpuszczać to ciągłe myślenie, ciągłą narracje i ciągłe mielenie. To na pewno dał mi buddyzm, mowy Dharmy, wykłady, odosobnienia, medytacje. Co prawda na odosobnienia jeszcze nie udało mi się wybrać, bo cały czas coś, pandemia itd. Ale takie medytacje w ośrodku, kiedy rzeczywiście na kilka godzin się wyłączasz i czujesz jakby ktoś tchnął w Ciebie nowe życie.
Karolina: Na kilka godzin lub na kilka dni, bo vipassana trwa trwa dziesięć dni. Parę razy rozmawiałam o tym z moimi gośćmi i to jest coś, czego na pewno chciałabym doświadczyć. Ale nie jest tak, że chciałabym doświadczyć tego w przyszłym tygodniu. Wiem, że to do mnie przyjdzie, bo póki co mam wrażenie, że jeszcze nie jestem gotowa na taką ciszę. Czasami medytuję rano przez dziesięć minut i wydaje mi się, że trwa to wieczność, że muszę już wstać. Nie wiem czy też tak masz, ale im bardziej nie chce mi się medytować, im bardziej czuję, że już naprawdę powinnam wstać i zająć się czymś innym, tym bardziej wiem, że tego potrzebuję.
Asia: Właśnie o to chodzi, bo to jest walka z tą gonitwą myśli i z tym, że coś musisz. Jak wrzucałam screena książki Jona Kabat-Zinna lub pisałam coś o mindfulness, to ktoś pytał mnie: jak zacząć, jak zacząć te pół godziny, że w ogóle z takim podejściem to nie może się udać. Oczywiście życzę żeby się udało, ale w tym wszystkim chodzi o to, by nie narzucać sobie ramy czasowej. Wystarczy nawet usiąść na moment i wyłączyć myślenie. Przyznam szczerze, że medytowałam trzydzieści, czterdzieści minut w dobrych czasach, bo teraz jest trochę zmian w życiu. W przestrzeni do medytacji teraz przebywa mój pies i musimy sobie pozmieniać w mieszkaniu parę elementów. Wystarczy nawet chwila, kiedy na dziesięć minut usiądę, uda mi się wyłączyć myślenie i powiedzmy poczuję pustkę na ileś sekund, na ileś minut. Starajmy się wsłuchać w swój oddech, w to jak płynie krew. Możesz nawet poczuć jak pracują Twoje organy. Wiem, że teraz brzmi to kosmicznie, ale następuje wyciszenie, które pozwala Ci się wsłuchać w organizm. Miałam rozmowę z moją dobrą kumpelą Dorotką Tkaczyk. Zachęcam do słuchania jej podcastów – 'To tylko dieta’, gdzie Dorota mówi o fajnych rzeczach związanych z zaburzeniem odżywiania. Dorota była parę razy na vipassanie i kiedyś rozmawiałyśmy na ten temat jak zmienia się percepcja, jak świat staje się bardziej surowy. Adaptacja po tym wszystkim jest też trudna, bo mocno wchodzisz w mikroświat i kosmos, który masz. Ludzie różnie reagują. Sama jestem bardzo ciekawa co takie kompletne wyłączenie z bodźców, z relacji, z tego normalnego świata może zmienić w głowie. Myślę, że każdy odczuje to indywidualnie i dla każdego będzie to coś innego, ale strasznie chciałabym tego doświadczyć, bo wydaje mi się, że wszystko co kreuje nam rzeczywistość i dotyka nas z zewnątrz, to kwestia nie tego co nam się dzieje, ale jak my te rzeczy postrzegamy.
Karolina: I też projekcji, tego co nam się wydaje, że nas spotka. Rozmawiałam z Mają Sobczak o tym, że najgorsze w tym wszystkim jest to, że gdy się martwimy, przeżywamy scenariusze, to nasze ciało nie wie, że to się nie wydarza. Mamy w sobie traumy, przeżycia, emocje, ale tak jak mówił mój pradziadek czy prapradziadek: nie martw się na zapas – tak proste, a tak ważne. Nasze ciało jednak to przeżywa, więc po co przeżywać dwa razy.
Asia: Zdecydowanie. Na naszej 'Her impactowej’ łódce wspominałam, że też do mnie to coraz bardziej dociera. My jako zwierzęta, bo nie oszukujmy się łączy nas wiele chociażby z zebrami, ze zwierzętami, które uciekają przed drapieżnikiem, potrafimy stresem, rozmyślaniami, przeżywaniem pewnych rzeczy i zdarzeń generować taką reakcję stresową jakby działo się coś bardzo złego z naszym ciałem, a organizm nie wie, że nic się nie dzieje i utrzymuje nas w chronicznym stresie i w ciągłym wyrzucie neurohormonów. Dzieją się z nami takie rzeczy jakbyśmy rzeczywiście ciągle walczyli z jakimś niebezpieczeństwem. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach, to największy problem. Ludzie starają się odpuszczać, ale nie do końca potrafią. To też jest mój problem i dlatego każdy element, który w jakikolwiek sposób wyłącza ciągłe myślenie, mielenie, przeżywanie i rozkminianie daje mi ileś minut bez chronicznego stresu.
Karolina: Mówiłaś, że mieliście rozmowę, że obawiacie się wyjałowienia, odrętwienia. Nasze życie jest już tak skonstruowane, że jeżeli jesteśmy w społeczeństwie i cały czas mamy do czynienia z różnymi zdarzeniami i żyjemy, bo nie jesteśmy całe życie w odosobnieniu, nie jesteśmy mnichami, to złe czy dobre emocje i tak nam będą towarzyszyć. Nie ma opcji żeby się ich pozbyć. Myślę, że nawet nie ma się czego obawiać tylko tak, jak powiedziałaś, jak znajdziesz chwilę żeby ich rzeczywiście nie czuć, żeby sobie poegzystować, wręcz powegetować, to to zaplusuje i potem w lepszy sposób będziemy przyjmować złe rzeczy i jeszcze bardziej cieszyć się tym, co dobre.
Asia: Tak zwane projektowanie na dobro, czyli neuroplastyczność zależy od doświadczenia. Gdy bardziej wyostrzamy zmysły na to, co dobre i nie przejmujemy się złymi rzeczami, to jesteśmy w stanie funkcjonalnie zmienić nasze głowy, czyli spowodować, że ciało migdałowate – struktura w układzie limbicznym, czyli w największym epicentrum emocjonalności obok wyspy, będzie odbierać pewne zdarzenia w taki sposób, że to projektuje nasz mózg na to żeby tych zdarzeń widzieć więcej. Jesteś w stanie tak przeprogramować mózg, że coś co byłoby dla Ciebie obojętne lub nie wzbudziłoby większych emocji będzie widoczne i dostrzegalne. Co raz więcej jest tych pozytywnych bodźców i pozytywnej energii w Twoim życiu. Nie chcę żeby to zabrzmiało jak czary mary, ale tak jest. Mózg aktywuje te ośrodki, te pętle neuronalne, te sieci, których się wyucza. Jeżeli wyuczamy się reakcji pozytywnej, dobrego nastawienia do życia, dobrego mindsetu, to co raz mocniej utrwalają się i świecą te rejony mózgu. W ten sposób żyjemy, taką emanujemy energią, taką odbieramy rzeczywistość. Widzimy tego coraz więcej w badaniach naukowych. Z mojej miłości do psychosomatyki sporo sobie grzebię w takich rzeczach, w tym jak medytacja, zmiana mindsetu czy inne elementy bardziej działające na naszą psychikę, na umysł wpływają na mózg i zmiany strukturalne. Staram się sporo pisać i opowiadać na ten temat i myślę, że jest to temat, z którym będziemy się coraz częściej stykać.
Karolina: Po pierwsze, odsyłam wszystkich do naszego odcinka o stresie. Myślę, że jest tam mnóstwo Twojej wiedzy w pigułce i można sobie wszystko poukładać w głowie. Druga kwestia jest taka, że bardzo się cieszę, że użyłaś stwierdzenia: 'nie chcę brzmieć 'altmedowo’. Może nie siedzę jakoś specjalnie w środowisku naukowym związanym ze zdrowiem czy z psychologią, ale wydaje mi się, że od zawsze toczyła się walka Zachodu ze Wschodem. Oczywiście, medycyna zrobiła niesamowity postęp, ratuje ludziom życie, używane są niesamowite i nieocenione technologie i chylę czoła. Z drugiej strony mamy świat nazywany 'altmedowym’, czyli bardziej alternatywny, zielarski, niepotwierdzony naukowo i zawsze wydawało mi się, że to jest taka walka: albo, albo. A tu mamy panią doktor, która mówi o tych wszystkich płatach przedczołowych i innych chemiach w mózgu. Rzucasz różnymi fachowymi terminami, jesteś naukowcem, a mówisz o medytacji w kontekście neuroplastyczności mózgu, więc starasz się wpleść naukowe rzeczy. Czy może się okazać, że Wschód z Zachodem może sobie podać rękę? Mówię oczywiście Wschód z Zachodem tak skrótowo, ale chodzi mi o alternatywę i naukę.
Asia:Tak, zdecydowanie. Głównym punktem, który się dzieje i może nie zdajemy sobie z tego sprawy jaki jest wielki 'hype’ i to ile używamy adaptogenów, które są pięknie zapakowane w opakowania suplementów. Wydaje się nam, że jest to suplement, lek, a to są zioła. Czerpiemy z ajurwedy, z medycyny Wschodu i z medycyny chińskiej. W momencie gdyby były to zioła i mówilibyśmy, że są to zielarskie patenty, to byłoby to 'altmedowe’, ale teraz gdy są to pięknie nazwane adaptogeny sprzedawane przez firmy farmaceutyczne, to mamy do tego zupełnie inne podejście. To już jest dla mnie pierwszy sygnał, że rzeczywiście z tego czerpiemy. 'Pubmed’ trzeszczy i pęka w szwach. U siebie na blogu pisałam dość obszerny artykuł, gdzie chciałam opisać medytację i to jak sposób myślenia zmienia nam mózg. Przewertowałam sobie wtedy 'Pubmed’ pod kątem medytacji, mindfulness, treningu uważności, tego co zrobił Jon Kabat-Zinn chyba w latach osiemdziesiątych, który wychodząc z doktrynami buddyzmy na MIT zapoczątkował ruch mindfulness. Były to elementy buddyzmy tylko przetłumaczone na nasz współczesny język, żeby w ogóle dojść do naukowców. Teraz mówimy o tym dużo, co niesamowicie mnie cieszy. Nawet na SWPSie utworzono kierunek: psychosomatyka. Powstało też Polskie Towarzystwo Mindfulness, które robi coraz więcej działań i ludzi to interesuje, ale ludzi nie tylko i wyłącznie ze środowiska zielarskiego, alternatywnego, które jak najbardziej szanuję. W ogóle szanuję wszystkie środowiska. Uważam, że wszyscy mamy rację i super byłoby gdyby to połączyć. Widzę to na swoim przykładzie, bo jestem ewidentnie taką osobą, która jest 'evidence-based’, czyli uwielbiam wszystkie słupki, wykresy, cyferki i udokumentowania naukowe, bo medytacja i inne rzeczy są coraz bardziej badane. Wierzę też w to, że nie wiemy wielu rzeczy i niczego nie odrzucam. Nawet jeżeli z kimś rozmawiam na przykład z wielkim entuzjastą Jerzego Zięby, to zanim go wyśmieję czy uznam, że jest to kompletna bzdura, to najpierw to sprawdzę i dopiero uznam, że coś nie jest prawdą. Nie chcę patrzeć na to w ten sposób, że jeżeli coś jest alternatywne czy nienaukowe, to ja to odrzucam. Sama sobie to sprawdzę, przewertuję ileś publikacji czy źródeł na ten temat i staram się coś z tego wyciągnąć. Nie chcę tego kategoryzować na Wschód, Zachód czy cokolwiek, bo to jest jedność. Medycyna idzie do przodu, ale też coraz częściej czerpie z terapii poznawczo-behawioralnej, z mindfulness, z medytacji. Wiem, że nawet w niektórych szpitalach w Stanach lekarze i pielęgniarki mają w swojej pracy, w swojej rutynie treningi mindfulness.
Karolina: Tak, mają też oczyszczania energetyczne, więc mam wrażenie, że jest to inny świat. W Zeszłym roku miałam przyjemność uczestniczyć w kongresie medycyny integralnej, gdzie gościem, prelegentem był pan profesor z jakiegoś uniwersytetu w Utah, który zrobił wykład o 'mind, body, spirit, connection’, czyli ciało, umysł, duch. Zrobił go w oparciu o badania naukowe i powiedział dokładnie, że to czego teraz doświadczamy, to rzeczywiście zwiększone zainteresowanie tymi tematami nienaukowymi nawet wśród ludzi nauki. Ale dlaczego? Powiedział, że gdy miał dwadzieścia parę lat, a dziś ma może około siedemdziesięciu, i był studentem i zaczął się tym interesować, to uważany był za oszołoma. Nikt nie chciał go przyjąć na praktyki, a on o tym wszystkim już słyszał, czytał, ale nie było badań naukowych, które by to potwierdzały, więc przez kolejne lata robił badania na własną rękę. Dopiero kiedy mógł stworzyć bazę danych, czyli na przykład badania pokoleniowe, na przykład dwudziestoparoletnie, gdzie pokazał jak pozytywne myślenie wpłynęło na osoby, które przez dwadzieścia lat medytowały, pisały. Już nie pamiętam co to konkretnie było. Badania pokazały, że ich procent zachorowania na choroby układu krążenia był o wiele niższy. Powiedział, że dopiero wtedy gdy był seniorem, miał ten pakiet badań, to przyszedł do naukowców i powiedział: proszę, tu jest dowód, a oni odpowiedzieli: okej, teraz możemy rozmawiać. Rzeczy bardziej holistyczne, alternatywne, intuicyjne były z nami często od setek tysięcy lat, tak jak ajurweda, która chyba powstała pięć tysięcy lat temu, a dopiero teraz zaczyna się o tym mówić. Wiele z tych rzeczy, o których słyszymy, o których czytamy ma już potwierdzenie naukowe. Sama jako naukowiec powiedziałaś, że lepiej jest Ci przyswoić nową wiedzę, jeżeli wiesz, że już są badania.
Asia: Nawet pod tym kątem, że jeżeli chcę mówić czy coś zadziałało lub nie, to próba n=1 nie jest próbą. Ostatnio wyszło dużo metaanaliz odnośnie mindfulness, treningu uważności na powodzenie i wspieranie leczenia depresji czy zmiany, które dzieją się strukturalnie w mózgu – zwiększanie istoty szarej, zmniejszanie białka CRP czy stanów zapalnych, określonych interleukin, wyłączanie reaktywności ciała migdałowatego i mnóstwo innych rzeczy, które są twarde naukowo. Mamy na to skany mózgów MRI, więc jest to jakieś potwierdzenie, ale bardziej chodzi o to by móc wydać jakiś 'statement’, że to działa na większej grupie osób. To, że to działa na jedną, dwie, trzy osoby, to super i też mnie to w jakiś sposób przekonuje. Zanim w mojej głowie urodzi się sformułowanie, podsumowanie, że działa to na większą grupę osób i możemy to śmiało polecać, rekomendować, to zawsze fajnie jest zobaczyć te wyniki. Jeżeli powiemy komuś, że sposób myślenia spowoduje, że ten pan nie będzie chorował na choroby serca, nie będzie miał migotania przedsionków i nie będzie zapadał na choroby neurodegeneracyjne, to wydaje się to być czarną magią. Ale jeżeli już powiesz, że sposób myślenia, czyli ten pan nie będzie się tak denerwował, nie będzie miał przewlekłego kortyzolu, który nie spowoduje stanu zapalnego, nie zmieni mu się mikrobiota, nie spadnie mu białko ostrej fazy, to już przekonuje bardziej. Ostatnio też przytaczałam takie badania, że kiedyś powiedziano by nam, że sposób w jaki jemy, szybkość jedzenia, niestrawione resztki, które powodują nam stan zapalny w brzuchu psują nam mikrobiotę, mogą powodować zwiększenie otyłości trzewnej, stan metaboliczny i choroby neurodegeneracyjne. Kiedyś takie połączenie byłoby kosmosem. Jak w ogóle szybkość jedzenia czy to ile zjadamy w ciągu dnia może wpłynąć na choroby neurodegeneracyjne. Teraz wiemy, że choroby metaboliczne mocno wpływają na stan naszego serducha, na układ krążenia, że niesamowicie mocno predysponuje to do tego, że występują choroby neurodegeneracyjne czy jakieś zmiany w mózgu. Pamiętam jak byłam na dużym zjeździe 'Alzheimer disease and Parkinson disease’ – ogólnoświatowy zjazd ADPD w Nicei. Pamiętam do dziś i chyba zawsze będę to pamiętała, że był wykład na temat mikrobioty i stanu naszego przyzębia, chorób dziąseł, parodontozy, czyli tego co bytuje w naszej jamie ustnej na to, jak te bakterie przedostają się do mózgu i co tam się wydarza. Dla mnie wtedy była to czarna magia i myślałam co to jest za profesor, o czym on mówi? Potem myślimy sobie, że jest to jakieś czary-mary, a za chwilę mija ileś lat i powstaje mnóstwo badań na ten temat. Czasem status społeczny, niedbałość o higienę, mniejszy poziom wyedukowania ludzi powoduje, że nie dbają o siebie tak jak powinni i pewnie dlatego nie są do końca z dietą za pan brat. To wszystko jest połączone i wydaje mi się, że to kwestia wytłumaczenia ludziom pewnych rzeczy. Jeżeli rozbierzemy to na czynniki pierwsze, to nawet największym niedowiarkom jesteśmy w stanie wytłumaczyć, że sposób myślenia, sposób jedzenia, sposób łapczywości czy nawet powolnego jedzenia posiłków może mieć wpływ na to jak czujesz się w swoim ciele. Połączenie psyche-soma jest bardzo ważne i nie wiem czy istnieją ludzie, którzy jeszcze w to nie wierzą. Być może tak, ale mam nadzieję, że się to zmieni.
Karolina: Czy pomyślałabyś rok temu jak nagrywałyśmy pierwszy podcast, że będziesz zaczynała jako wykładowczyni i to na takim kierunku?
Asia: To jest w ogóle hit.
Karolina: Rekrutacja trwa czy już się zamknęła?
Asia: Na psychosomatyce i somatopsychologii chyba trwa. Chcę o tym powiedzieć w takim kontekście, że rzeczywiście jak się idzie za zajawką i za swoim serduchem, to potem fajnie mogą się różne rzeczy spełniać. Jak wiesz, zawsze fascynowałam się SWPSem i dlatego poszłam na te studia, a Ty chyba byłaś pierwszą osobą, do której zadzwoniłam. Zobaczyłam, że jest rekrutacja i powiedziałam: Karola, ja nie mam czasu, bo tyle rzeczy się dzieje, ale dobra, spróbuję. Ten kierunek mnie tak zafascynował, że miałam taką powiedzmy super przelotkę z wykładowcami, z prowadzącą, nadzorującą ten kierunek i udało się moją zajawkę przełożyć na to, że będę mogła prowadzić tam zajęcia. W kontekście studiów na psychosomatyce znamienne dla mnie było to, że wszystkie wykłady i zajęcia miałam z lekarzami, z psychiatrami, z neurobiologami, z psychologami, czyli wszystko było totalnie udokumentowane. Jeżeli poruszaliśmy temat połączenia mózg-ciało, oddziaływania umysłu na zdarzenia w ciele i na powodzenie leczenia pewnych chorób, to prowadzili to praktycy. Opowiadali sytuacje ze swojej praktyki, ze swojego życia, sytuacje oparte o prawdziwe historie. Co też było fajne na tych studiach, to dwie czy trzy super dziewczyny – lekarki, więc widziałam jak lekarze chcą się edukować w tym kontekście. Wydaje mi się, że to przyszłość hybrydy nauki. Zresztą są nawet bardzo prestiżowe czasopisma, mówię to do tych, którzy są miłośnikami 'Pubmed-u”, o wysokim 'impact-factorze’, czyli skali ważności w świecie naukowym, które porównujesz zazwyczaj do 'Nature’, do 'Science’ czy 'The Lancet’. Takie czasopisma publikują rzeczy związane z psychosomatyką, z oddziaływaniem głowy na ciało, więc wydaje mi się, że jest to coś, co powinno przekonywać.
Karolina: Wydaje mi się, że mamy trochę skłonności do tego, aby obwiniać zachodnich lekarzy, więc ja bym od tego odchodziła i bardziej pomyślała, że lekarze są szkoleni przez system i fajnie byłoby wprowadzić dodatkowe przedmioty, dodatkowe spojrzenie na medycynę, na leczenie i na studia medyczne. Wtedy lekarze będą takimi jak byśmy chcieli. Nie możemy więc oczekiwać, że lekarz wyszkolony w tradycyjnym systemie będzie proponował medytowanie. Nie denerwujmy się na nich. Wydaje mi się, że w takich chwilach warto sięgać do swoich źródeł i czerpać wiedzę od lekarzy, którzy może poszli bardziej w tę stronę. W nauce jest tak, że zawsze był ten świr, który coś wymyślił i musiał potem to udowodnić, więc jeżeli Wy jesteście tymi świrami lub udało się Wam coś zrobić, to inicjujcie te badania, dołączajcie do grup ludzi, którzy to testują, aby kolejne osoby, które są bardziej sceptyczne mogły później z tego czerpać. Wydaje mi się, że jest to mega ważne.
Asia: Super, że o tym mówisz, bo wczoraj miałam spotkanie z bardzo fajną koleżanką Olą Kołodziej z SWPS-u. Jakiś czas temu oglądałam jej webinar na temat depresji i zmian w mózgu . Super się zajarałam i napisałam do niej czy się spotkamy. Tli się nam w głowie taka myśl, taka inicjatywa, żeby działać w ramach fundacji popularyzującej neuronaukę. Neuronauka cały czas wydaje się być trudna. Neurobiologia w moim odczuciu jest czymś trudnym, bo dotyczy czegoś, co jest nierozwikłane, nieodgadnione, czyli mózgu – struktury, która steruje wszystkim, dosłownie wszystkim, bo wszystko zaczyna się i kończy w głowie. Jeżeli w głowie jest źle, to w ciele jest źle, dlatego chciałybyśmy mocno popularyzować tę naukę, robić eventy, wykłady, a także przekonywać ludzi jak mocna jest hybryda związana z umysłem, z ciałem i z funkcjonalną neuronauką. Wydaje mi się, że sporo się dzieje nawet w nauce w Polsce, bo mamy cudowne ośrodki, które zgłębiają te rzeczy. Wierzę, że jesteśmy na początku naukowej drogi, ale ilość badań, która do nas codziennie wycieka jest bardzo duża. Ten kto obserwuje mnie na Instagramie, to widzi, że codziennie wrzucam jakieś badanie, ale to totalny przypadek, bo ja w tym czasie pracuję, ale muszę to wrzucić, muszę pokazać ile mamy danych, faktów na temat połączenia mózgu, jelit, sposobu myślenia. Jesteśmy w dobrym czasie, żeby szerzyć tę wiedzę, aby więcej niedowiarków zrozumiało, że coś w tym jest, bo to nie są czary-mary.
Karolina: Powiedziałaś kilka razy o tym połączeniu i, że nie zawsze jest to jedna odpowiedź, bo mamy dużo czynników. Nie odnosisz wrażenia, że odchodzimy od myślenia: coś mi dolega i przyczyną jest to i to, tylko zaczynamy podchodzić do człowieka bardziej holistycznie? Trudno jest już dawać takie naukowe odpowiedzi: to, powoduje to. W tej chwili ciężko jest to osądzić.
Asia: Zdecydowanie tak. Nawet jak ktoś przychodzi do Ciebie z wynikami badań, to kiedyś bralibyśmy morfologię czy lipidogram, wyniki związane z glikemią, a dziś to już nie jest takie oczywiste. Zaczynają się pytania o to jak sypiasz, jaki masz rytm dobowy, czy się stresowałaś, jaką masz sytuację w domu. Zaczynamy szukać głębiej i jest to cudowne. Sama ostatnio byłam u pani ginekolog i rozmawiałyśmy o tym czy miałam stres, w jaki sposób jem, czy się nie przetrenowywuję. Dziś poruszamy aspekty, o które kiedyś żaden lekarz by nie zapytał. Coraz więcej mówi się o tym, że terapia poznawczo-behawioralna jest elementem leczenia depresji czy stanów związanych z zaburzeniami neurobiologicznymi, neurologicznymi. Przebyta trauma, to, co wydarzyło się w dzieciństwie może zmieniać profil naszego DNA, czyli poprzez epigenetykę może wpływać na metylację pewnych rejonów DNA i ostatecznie przekładać się na ekspresję genów, a geny ostatecznie dają nam białka. Białka to cząsteczki sygnałowe w naszym organizmie, czyli jakieś zdarzenie, które wydaje się być mało somatyczne, a bardziej psychiczne związane z postrzeganiem i z percepcją, z tym czego doświadczamy i to realnie odbija się na tym, jak zachowuje się nasze DNA. Kosmos! Nawet, gdy o tym mówię wydaje mi się to niewiarygodne, ale jest to super udokumentowane w Sapolskym – 'Dlaczego zebry nie mają wrzodów’. Istnieje takie super badanie dotyczące bliźniaków jednojajowych, kiedy jeden z chłopców za młodu był poddawany szykanowaniu, traumie i jego odpowiedź na stres w późniejszym życiu była zupełnie różna od jego brata, który miał łagodniejsze i lepsze dzieciństwo. Objawiało się to w kontekście wytwarzania kortyzolu w jego życiu. Są to pewne dane, a nie hipotezy. Mamy pewnik, że po prostu tak jest.
Karolina: Abstrahując od danych, to są w moim życiu rzeczy i poniekąd może są w Twoim, na których za bardzo nie ma danych. Mnie interesuje taki temat jak astrologia, ajurweda, która wyróżnia trzy metaboliczne typy ludzi i to, że jednym służy ciepłe innym zimne, innym rano drugim wieczorem, tym joga, a tym maraton – mówiąc w dużym skrócie. Za każdym razem, kiedy pojawia się u mnie temat trochę oderwany od rzeczywistości, niepotwierdzony badaniami, to pojawiają się głosy, że to pseudonauka i, że nie powinniśmy tego słuchać. Oczywiście mówię o bardzo małej grupie osób, bo większość moich słuchaczy czuje oba klimaty. Pojawia się taki głos, że skoro mówię o nauce, to czemu wrzucam coś o astrologii, czemu wrzucam coś o ajurwedzie, czemu mówię o duchowych sprawach, które brzmią jak wróżba z fusów. Jak Ty się na to zapatrujesz? Czy jest to indywidualna kwestia każdego i nasza wrażliwość? Czy rzeczywiście to może zrażać ludzi?
Asia: Uważam, że mówimy totalnie o Tobie, o tym jakie kwestie poruszasz u siebie w podcaście, jakich gości zapraszasz. Ja uważam, że to coś cudownego, bo pokazujesz całe spektrum i ludzie mogą ze wszystkiego coś zaczerpnąć. Nie wszystko jest dla wszystkich, nie będziemy przyjaciółmi każdego i nie wszystko musi do każdego trafiać. Sposób w jaki mówię, sposób w jaki przekazuję swoją wiedzę, to że rozmawiamy o buddyzmie dla kogoś może być super, a dla kogoś nie. To, że Ty poruszasz takie tematy wskazuje mocno, że to Cię interesuje i chcesz o tym powiedzieć, bo coś się dzieje i taki temat warto poruszyć bez względu na przywiązywanie się czy to jest dla Ciebie czy nie. Zaprosiłaś mnie do podcastu i to był nasz pierwszy podcast. Rozmawiałyśmy o diecie keto, która jest mięsna i nastawiona na spożywanie takiego rodzaju pokarmów, ale Ty chciałaś poznać te kwestie i chcieliśmy opowiedzieć o tym ludziom. Wydaje mi się, że ludzie powinni przestać patrzeć na to w taki sposób, że masz zamykać się na pewien krąg ludzi i poruszać tylko określone tematy. Coraz bardziej widzimy holistykę i to jak te wszystkie rzeczy są połączone. Kompletnie się na tym nie znam i przyznam, że astrologia to nie moja bajka. Być może pięć czy sześć lat temu jak zaczynałam doktorat i byłam totalnie sfokusowana na komórkach, buforach, na odmierzaniu ph, to ajurweda i to, co związane jest z jogą i medytacją nie byłoby dla mnie takie przekonywujące jak jest teraz. Super jest to, że przychodzą do Ciebie tak różnorodni ludzie i chcą mówić o swoich konikach, o swoich tematach. Życzę wszystkim, żeby mieli otwartą głowę. Możemy się z czymś nie zgadzać i ja też nie zgadzam się z wieloma rzeczami, chociaż mówiłam, że zanim powiem, że coś jest dla mnie naukowym statementem, to przeważnie sama muszę w tym pogrzebać, ale chętnie o tym wszystkim słucham. Myślę, że muszę sobie odpalić Twoje podcasty o astrologii, bo nie mam na ten temat pojęcia i chętnie się dowiem jakie ludzie mają do tego podejście. Miejmy otwarte głowy, dziwmy się tymi wszystkimi rzeczami, bo to jest super!
Karolina: Właśnie nie chciałabym żeby takie treści nas odstraszały. Mogę powiedzieć też coś z własnego doświadczenia – dajmy na to zbieranie kamieni. Nie ma dowodów naukowych, że jak kupisz sobie różowy kwarc i postawisz koło łóżka, to coś Ci to da. Natomiast w świecie wellnesu zaczęło się to robić bardzo popularne już parę lat temu. Ja spokojnie od dwóch lat wiedziałam, że ludzie to zbierają. Myślałam sobie – fajne, ale w ogóle nie czuję klimatu. Nie uznałam tych ludzi za jakichś szamanów, tylko pomyślałam sobie: spoko sprawa, może kiedyś to zgłębię. Albo kwestia aromaterapii. Akurat na jej temat jest dużo badań naukowych, które potwierdzają działanie olejków eterycznych oczywiście tej wysokiej klasy, prawdziwych, czystych. Na początku nie dowierzałam, że gdy potrę sobie kropelkę olejku i codziennie będę go wąchać, to rozwiążą się moje problemy z trawieniem. Był to znowu jakiś 'altmed’. Dopiero dwa lata temu czy półtora roku temu stwierdziłam, że zgłębię ten temat. Będąc w Stanach dostałam kamień, który towarzyszył mi przy bardzo ważnym doświadczeniu w moim życiu w związku z czym ma dla mnie wartość sentymentalną. Nie wierzę w to, że ten kamień jest magiczny, ale jest dla mnie talizmanem i po prostu sprawia, że czuję się lepiej. Myślę, że u Ciebie jest taka kwestia, że jesteś naukowcem i mówisz trochę w imieniu środowiska naukowego, dlatego sprawdzasz te badania i zanim coś powiesz, to na pewno to przewertujesz. Na mnie coś zadziałało, a jeżeli zadziała dla Ciebie, to fajnie i jako zwykli śmiertelnicy możemy się tym wymieniać.
Asia: Jest na to prosty mechanizm niezależnie od tego czy jesteś naukowcem czy nie. Masz coś z czym dobrze to kojarzysz. Na przykład ta świeczka będzie mi się kojarzyła z tym, że jestem dziś u Ciebie i super. Gdy odpalę sobie taką świeczkę w domu, to nic się nie musi zadziać. Może zadzieje się to tylko u mnie, bo skojarzy mi się to z czymś dobrym, czyli w tym momencie odpuści mój stres, dobrze się poczuję, zacznę się dziwić i uśmiechać do mojego psa, który wcześniej ciągnął mnie za nogawkę i wychodziłam z siebie, ale już tak mocno nie zareaguje i odbiorę to mniej stresująco. W moim ciele zadzieje się coś biochemicznego, że się aż tak nie zestresuję. Tak może być. Tak też działało placebo. Ludzie dostawali draże, wodę, która była czterdziestym piątym rozcieńczeniem glukozy, czyli coś, co kompletnie nie działa. Nie chcę tutaj w chodzić w homeopatię, ale to też jest dla mnie temat, który nie do końca musi mieć udokumentowane działanie. Bardziej chodzi o to jak postrzegają to ludzie i w co wierzą. Była taka sytuacja na studiach z psychosomatyki, nie pamiętam detali, ale chodziło o to, że pojawił się jakiś nowy lek na raka i do badania zgłosił się jeden pacjent, który był w bardzo ciężkim stadium. Bardzo uwierzył, że ten lek ma cudowne działanie i może mu pomóc. Rzeczywiście choroba bardzo mocno się cofnęła i to do takiego stadium, kiedy można byłoby nazwać go wyleczonym. Później przeczytał gdzieś w gazecie, że jednak ten lek nie działa, bo pomylono jakieś mechanizmy i może być wręcz szkodliwy. Wróciły wszystkie objawy, zaczęły pojawiać się złe rzeczy w jego ciele i nowotwór powrócił. Ostatecznie wszystko znowu się cofnęło, ale pacjent zmarł. Zobacz jak mocno to, co mamy w głowie, to jak wierzymy, że coś działa realnie odbywa się w ciele. Placebo to jest absolutnie coś przebadanego. Tak samo jak nocebo, czyli jak wkręcimy sobie, że coś jest dla nas szkodliwe. Ten kamień, o którym mówisz można odebrać na dwa sposoby: czary-mary, 'altmed’, energia, wkręciłaś sobie coś. Jeżeli jest to coś, co dobrze Ci się kojarzy, wzbudza w Tobie mechanizmy, które obniżą Twój stres, spowodują, że poczujesz się dobrze, to rzeczywiście Twoje ciało może się dobrze poczuć i na przykład przestanie boleć Cię brzuch. Pamiętam, że jak tak miałam z termoforkiem od mojej mamy. Kiedy miałam bolesne miesiączki w trakcie studiów, to kładłam sobie ten termoforek na brzuch i nigdy nie zapomnę jak w ten dzień kiedy go nie zagrzałam, nie wlałam do niego wody i poprosiłam kumpelę, żeby położyła mi go na brzuch i przestał mnie boleć. Był to termoforek od mamy, skojarzyłam go z czymś ciepłym, przytulnym, z domem, a potem się skapnęłam, że tam nawet nie było ciepłej wody, więc nic mnie nie grzało.
Karolina: Przyszedł mi do głowy taki przykład z jakimiś zajawkami czy zainteresowaniami. Jeżeli powiem, że dla mnie najlepszym sposobem na odstresowanie jest gotowanie i polecam je wszystkim, bo jest super, będzie Wam po nim lepiej, będziecie mieć czystą głowę, będziecie kreatywni. Ale przyjdzie Asia i powie, że nie lubi gotować.
Asia: Tak, bo ja nienawidzę gotować i mnie by to frustrowało.
Karolina: Jeżeli stwierdziłabyś, że się przemożesz, zaczniesz gotować i będzie Ci lepiej, to nic z tego nie wyjdzie, bo dla Twojej osobowości, Twoich preferencji gotowanie nie brzmi dobrze i w tym czasie wolisz sobie iść na rower albo na spacer do lasu.
Asia: A dla kogoś pójście na rower będzie czymś kosmicznie nieprzyjaznym. Kiedyś rozmawiałyśmy o tym, że nie mam problemu z postępującym wiekiem, bo czas jest dla mnie pojęciem względnym. Nie wiem ile będę żyła i żyję w tym, co jest teraz. Czuję się super, czuję się bardziej świadoma swoich wyborów, tego co jest dla mnie dobre, a co nie jest, bo przetestowałam 'x’ rzeczy. To pięknie mówi o tym, że coś co jest dla Ciebie dobre nie musi być dobre dla mnie, ale tylko w momencie kiedy to sprawdzę i zobaczę czy to jest dla mnie dobre, a nie dlatego, że Instagram czy koleżanka mówi, że trzeba robić crossfit, biegać, że Karolinie ten kwarc pomógł, a mnie nie. Trzeba znaleźć sobie to, co lubię, co mnie relaksuje, luzuje, co powoduje, że odcinam się umysłem. Warto też otaczać się ludźmi, którzy są dla mnie super. Jeżeli Twoja kumpela jest Twoją najlepszą kumpelą, to wcale nie musi być spoko dla mnie, bo ja zupełnie inaczej z nią rezonuję. Powinniśmy szukać swojego i odpuszczać, bo to nie musi wcale działać, ale też mieć otwartą głowę, bo wcale nie musi tak być, że to nie działa, że jest 'altmed’ i czary-mary. Wydaje mi się, że im bardziej będziemy mieli otwarte głowy, tym będziemy szczęśliwsi pod każdym względem, bo tak naprawdę ze wszystkiego można coś zaczerpnąć i przełożyć na siebie. Dokładnie tak, jak zaczynałyśmy rozmowę w kontekście buddyzmu. Nie chcę nazywać się buddystką, nie jestem mniszką, nie praktykuję też tak, że co tydzień jestem w szkole i robię medytacje w grupie. Chodzi o to, co mam w głowie, co mi to daje. Jeżeli czuję, że daje mi to bardzo dużo i wiele zmieniło w moim podejściu do życia to super, nawet jeżeli będzie to jedna z dziesięciu doktryn czy zasad. Wydaje mi się, że przyszło mi to z wiekiem.
Karolina: Myślę, że patrząc na Ciebie wiele osób może uwierzyć, że czas nie istnieje, bo pomiędzy nami jest dziesięć lat różnicy.
Asia: To jest w ogóle kosmos.
Karolina: To znaczy dziewięć z hakiem, ale jeszcze nie miałam urodzin, więc dziesięć. Jest to idealny przykład na to, że możesz rozmawiać ze swoim rówieśnikiem i czuć totalną przepaść, a możesz rozmawiać z małym dzieciakiem i mieć wrażenie, że to Twój największy nauczyciel i tak samo możesz mieć kumpelę, która jest od Ciebie dziesięć, dwadzieścia czy nawet trzydzieści lat starsza, bo każdy z nas jest na swojej, zupełnie innej drodze. Mam wrażenie, że przez to w jakim tempie przyswajamy wiedzę, ale też życie, to naprawdę możemy dojrzeć w rok tak jakbyśmy przeżyli dwadzieścia lat.
Asia: Zdecydowanie. Nawet rozmawiałyśmy dziś o podróżach i uważam, że nie ma szkoły, tytułu, profesury i niczego, co tak kształtuje nas jako człowieka jak podróżowanie i mam nadzieję, że w końcu mi się to spełni, że na parę lat będę mogła sobie zrobić te najważniejsze studia ever. Czym dla mnie są podróże? Doświadczaniem ludzi, bodźców, miejsc, smakowaniem tego wszystkiego i układanie sobie w głowie. Uważam, że to jest coś, co kształtuje nas jako ludzi pod każdym względem i wydaje mi się, że to przyspieszone postrzeganie świata, ale w nie w takim kontekście, że czas ucieka i się starzejemy. Taka znacząca podróż czy wyjazd na rok lub na kilka miesięcy, kiedy poznamy ludzi, którzy będą mieli na nas zły wpływ bardziej nas ukształtuje, niż jakieś studia czy codzienna rutyna naszego życia. Dlatego moim zdaniem czas po prostu nie istnieje.
Karolina: W pełni się zgadzam jeżeli chodzi o podróże i zawsze traktuję moje przygody z mieszkaniem w różnych miejscach jako inne życie. Mam wrażenie, że byłam inną osobą, inaczej mówiłam, inaczej się zachowywałam, inaczej się czułam. Tak jak powiedziałaś, to jest coś na co nie należy patrzeć ze smutkiem, że czas nam upływa. Ja często patrzyłam w ten sposób na mój czas spędzony w Madrycie – mieście, które obie kochamy, że to już nie wróci, że to było takie beztroskie i jest mi przykro, a z drugiej strony myślę sobie, że już w młodym życiu mogłam doświadczyć takiego rozdziału, który brzmi jak historia jednej książki, a ile jeszcze może być przede mną. Cieszę się, że każdego dnia wybieram to, żeby tę swoją książkę pisać.
Asia: W ogóle jak ładnie powiedziałaś, chyba ta woda wpłynęła na ten liryzm. Zdecydowanie tak. Uważam, że teraz w świecie dzieje się tak dużo rzeczy, wszystko szybko płynie. Do tego pandemia, koronawirus, który trwa i przez to w mojej głowie to się pożegnało.
Karolina: Potwierdź, że nic tam nie zniknęło.
Asia: Nic nie zniknęło, nadal jesteśmy w ciemnym miejscu, że tak powiem, żeby nie nazwać tego inaczej. Mam wrażenie, że wiele rzeczy zmieniło się w głowach. Nie wiem czy na lepsze czy na gorsze. W moim życiu wiele się przewartościowało. Zatrzymaliśmy się i uświadomiliśmy sobie, że to wszystko jest niewiele warte w sytuacji kiedy mamy zetknięcie i styczność ze zdrowiem, z życiem, z tym, co może się wydarzyć. Wszystkie plany, wielkie snucie scenariuszy na następne miesiące tak naprawdę może zniknąć w jednej sekundzie. I co to pokazuje? Pokazuje to teraźniejszość.
Karolina: Już parę razy o tym mówiłam, ale na samym początku pandemii rozmawiałyśmy o tym, że my jako ludzie XXI wieku żyliśmy w takim przekonaniu, że mamy panowanie nad swoim życiem. Na początku pandemii strasznie mnie to rozłożyło i chciało mi się śmiać z tego, że żyjesz myślą, że po pracy zrobisz to, że w weekend pojedziesz gdzieś tam, że na wakacje zaplanowałeś sobie wyjazd, potem sobie zrobisz jakiś kurs i nagle przychodzi pandemia i zdajesz sobie sprawę, że kurcze, to nigdy nie było zaplanowane, tego planu nie było, to było tylko w Twojej głowie, żyłeś znowu tą projekcją. Pewności nie było nigdy. Niezależnie od tego czy jest pandemia czy nie nigdy nie wiesz co stanie się w drodze do domu. Nie mówię tutaj o katastroficznych rzeczach, ale o zmianie planów, odwołanym locie, potkniesz się i nie będziesz mógł surfować czy coś w tym stylu. Zawsze tak było. Nie potrzebowaliśmy pandemii żeby żyć w ten sposób, ale potrzebowaliśmy jej po to, żeby uświadomić sobie, że tylko to, co jest w tej sekundzie jest obszarem, ułamkiem czasu, nad którym mamy władzę. To jest przerażające, ale jednocześnie uwalniające.
Asia: Tak, zdecydowanie. Ważna jest też akceptacja, że może Ci się wszystko przydarzyć. Szczęśliwie nie spotkała mnie jeszcze żadna tragedia, nic nie zdarzyło się bliskiej mi osobie, nie mam krachu w życiu zawodowym, nie zdarzyło się nic, co mogłoby spowodować, że byłoby mi przykro czy źle, więc nie chcę mówić o rzeczach, które mi się nie przytrafiły. Natomiast to nad czym mocno pracuję to akceptacja. Pandemia pokazała nam, że różne rzeczy mogą się wydarzyć, więc zaakceptuj to. Zdarzenia się dzieją i wszystko jest kwestią tego jak to interpretujemy i jak do tego podchodzimy. Moje wyjazdy się odwołały, bardzo dużo zmieniło się w moim życiu zawodowym, bo konferencje, wykłady i inne rzeczy edukacyjne, w które byłam zaangażowana stanęły. Tłumaczyłam sobie, że trzeba to zaakceptować i nie mam na to wpływu, a jeżeli nie masz na to wpływu, to odpuść i będziesz szczęśliwym i wolnym człowiekiem.
Karolina: Nie wiem czy chcesz o tym mówić, ale zadam Ci spontaniczne pytanie. Mówisz o akceptacji, a jak czujesz się mając tyle… nie chcę tutaj dramatyzować, ale od jakiegoś czasu borykasz się ze swoim zdrowiem, masz dużą wiedzę na ten temat, a mija rok i nadal te rzeczy nie są rozwiązane. W jaki sposób odnajdujesz akceptację względem swojego zdrowia mimo że 'znasz’ rozwiązania, wiesz gdzie się zbadać, wiesz jak to zinterpretować, wiesz jak zhakować życie, mózg i tak dalej, ale problemy nadal są. Jak sobie z tym radzisz?
Asia: Rok temu przydarzyła mi się niefortunna diagnoza, sepsa, pobyt w szpitalu, wycinanie, grzebanie w brzuchu oraz coś z czym cały czas się borykam czyli problemy jelitowe. Są wokół mnie mądrzy ludzie, od których czerpię, ale nie do końca da się to wszystko wyrównać, więc musiałam to zaakceptować mimo, że mam wiedzę. Trochę jest tak, że szewc bez butów chodzi.
Karolina: A tak nie powinno być.
Asia: Nie zawsze jest idealnie i tak jak być powinno. Akceptuję to i mam nadzieję, że to w końcu minie. Rzeczywiście mam wiedzę na ten temat, ale może to pokazać, że nasze życia nie są idealne. Ja też borykam się z rzeczami zdrowotnymi. Paradoksalnie pracuję głową, a non-stop mam urazy głowy i doskonale o tym wiesz. Miałam już trzy wstrząśnienia mózgu, jakiś uraz, miałam tomografię, wypadek na rowerze, więc cały czas coś się dzieje z mózgiem i mam nadzieję, że pewnego dnia nie przestanie działać. Sporo osób pisało też do mnie z zapytaniem jak się chronię przeciw kleszczom, bo często jeżdżę do lasu czy na biwaki z Maćkiem. Przytrafiła mi się głupia akcja, że na polance złapałam kleszcza i borykam się z boreliozą, więc akceptuję to. Karola znasz mnie i widzisz, że nie chodzę zdołowana, życie toczy się dalej, leczę się i mam nadzieję, że to minie.
Karolina: Bierzesz antybiotyk, bo nie masz wyjścia, a z drugiej strony masz ogromną wiedzę o mikrobiomie. Jak bym chyba oszalała.
Asia: Boli mnie to strasznie. Staram się wykaraskać teraz z tej boreliozy i pokonam tego kleszcza, nie dam mu się. A z drugiej strony mam wiedzę jak bardzo ważna jest mikroflora, więc staram się mądrze do tego podchodzić, suplementuję się, stosuję probiotyki i masę innych rzeczy, bo rzeczywiście mam wiedzę i korzystam z bliskich, mądrych w tym temacie osób, więc tym bardziej mnie to boli. Ale co mogę zrobić? Akceptuję to kompletnie i jedyne, co mogę powiedzieć to, że jak dobrze ułożę to sobie w głowie, to łatwiej będzie mi przez to przejść. Moje problemy zdrowotne z brzuchem, niefortunna diagnoza, kiedy przez przypadek wycięto mi wyrostek i to jeszcze źle – borykam się z tym cały czas. Wiem jednak, że gdybym miała taki mindset, że byłabym zła na lekarzy, zaklinała ich i wytaczała sprawy, bo takie miałam sugestie, to myślę, że byłoby jeszcze gorzej. Ja to po prostu odpuściłam. Trudno, zdarzyło się. Staram się teraz z tego wyjść. Może byłoby dużo fajniej, może mogłabym znowu być bardziej aktywną osobą.
Karolina: Ale dzięki temu przestałaś cisnąć na siłowni, spojrzałaś inaczej na odżywianie, zgłębiłaś tematy, na które może nie miałaś czasu, bo zaszła zmiana. Ze wszystkiego można wynieść coś dla siebie.
Asia: Myślę, że moja zajawka, przygoda z jogą, która zaczęła się rok temu wydarzyła się tylko i wyłącznie dlatego, że miałam poharatany brzuch, nie mogłam robić martwych ciągów i chodzić na siłownię, więc poszłam na delikatne rozciąganie, na jogę i kompletnie się w tym zakochałam. Nie wiem czy zdarzyłoby się to w tym czasie, więc chcę z tego czerpać profity i pozytywy. Natomiast to o co się modlę, to żeby już więcej nie uderzać się w głowę.
Karolina: Życzymy Ci tego Asiu. Mądra osoba, to chyba była pani Katarzyna Miller powiedziała, że wyzwania, które dostajemy od losu są odpowiednio proporcjonalne do tego, co jesteśmy w stanie znieść. Może dobrze, że trafiło na Ciebie z tymi problemami, oczywiście nie życzę Ci tych rzeczy, bo wiesz co Ci jest, masz wokół siebie ludzi, którzy mogą stać na straży tego jak jesteś leczona i możesz to regulować swoją głową. Inna osoba mogłaby wpaść w kompletną depresję, załamanie i wcale się nie dziwię, daję pełne przyzwolenie, bo są to straszne rzeczy.
Asia: Każdy wszystko odbiera inaczej.
Karolina: Jeżeli ktoś wycina Ci wyrostek, co w ogóle nie jest Twoim problemem, to jest jakiś absurd.
Asia: Wycięcie wyrostka to jest nic. Chodzi o to, co tam się później działo w kontekście sepsy i tych wszystkich rzeczy, które zdarzyły mi się tydzień przed moim ślubem chociaż był najlepszą imprezą mojego życia. W każdym razie mogło być inaczej, ale odpuściłam stres, który wtedy miałam i ułożyłam wszystko w głowie. Nie przytrafiły mi się jakieś tragedie, bo ludzie naprawdę mają poważne tragedie. W moim odczuciu borykam się z mikroproblemami.
Karolina: Pamiętaj też, że innych nie masz, więc masz prawo je przeżywać.
Asia: Tak, ale chodzi o to, że odpuszczenie i świadomość tego, że jeżeli mamy dobre podejście w głowie i dobry mindset, to jesteśmy w stanie wspomóc terapię nowotworową czy terapię, kiedy leczymy się z depresji czy innych bardzo ciężkich chorób. Jesteśmy w stanie ją wspomóc o 70%-80%, chociaż nie chcę tutaj rzucać liczbami, czyli tak mocno, że jest to trudne do wyobrażenia. Wiem, że gdy miałam ten moment odpuszczenia i nie był to dla mnie stresujący czas, to dużo lepiej czułam się z brzuchem. Potem pojawiły się jakieś inne elementy w moim życiu: przeprowadzki, zmiany, koronawirus, który też jakoś mnie dotknął i znowu pojawiły się problemy z moim brzuchem. Emilia Cesarek, która u Ciebie była, czyli nasz ekspert od jelit mówi jak głowa i podejście do tego wszystkiego wpływa na jelita. Mocno to odczuwam, więc znowu koło psychosomatyki pięknie się zamyka.
Karolina: Ja pozdrawiam mój piękny rytm dobowy, cykliczność w czasach pandemii, piękną cerę i teraz przyjazd do Warszawy i powrót tych samych problemów, a wiem skąd dokładnie się to wzięło. Akceptuję to. Wystarczy, że odpuścimy i zaczyna nam wszystko ładnie pracować, a potem wracamy do starych nawyków i wszystko wraca. Warto powiedzieć, że to też jest okej, bo żyjemy w tym fizycznym świecie.
Agnieszka: Jesteśmy cykliczni, wszystko jest cykliczne, każdy narząd jest cykliczny, tydzień ma siedem dni, miesiąc trzydzieści – wszystko jest jakimś cyklem. Akceptujmy to, ale jeżeli coś się 'wykrzacza’, coś na moment się zatrzyma, coś nie idzie tak jak powinno, to… nie chcę tutaj brzmieć jak mędrzec, ale zaakceptujmy, że jest zwrot akcji, stop, trzeba się zatrzymać, coś się przytrafiło zdrowotnie albo coś nie wyszło. W moim życiu zmiana duchowa daje mi tą akceptację.
Karolina: Moja koleżanka Ola, którą poznałam na Seszelach powiedziała, że jej przyjaciółka zawsze jak przytrafi się jej coś pozornie złego, to mówi: to nawet lepiej. Bardzo mi się to spodobało i stwierdziłam, że ja też zawsze byłam taką osobą tylko nie miałam takiego pięknego powiedzenia. Mam taką naturę, że jak coś złego mi się przytrafi, to staram się wyciągnąć z tego jakąś lekcję. W kontekście Twojego ślubu pomyślałam sobie, że przez to, że do końca nie wiedziałaś czy się odbędzie, to nie byłaś tym zestresowana. Nie byłaś zestresowana tym jak będziesz wyglądać, co też jest spoko, czy co tam innego może nie pójść tylko myślałaś sobie: czy będę w ogóle w stanie się ruszać.
Asia: Dokładnie tak było. Pamiętam jak pytałam lekarza czy w ogóle mam płacić za jedzenie, nie miałam żadnej makijażystki, nikogo od fryzury, wszystko zrobiłam sobie sama i cieszyłam się tym, że w ogóle ten ślub może się odbyć. Wydaje mi się, że rzeczywiście jest tak jak mówisz, czyli stresowałabym się bardziej i robiłabym z tego w mojej głowie większy cyrk. Mega dużo wyniosłam z tych wszystkich zdrowotnych perypetii. Mam nadzieję, że to minie, bo już swoje odczułam. Moja decyzja o pójściu na studia, na psychosomatykę też była podyktowana tym jak się wtedy czułam i zobaczyłam jak głowa mocno tym wszystkim zarządza.
Karolina: Powiedziałaś, że podczas spaceru czy leżenia sobie na polanie ugryzł Cię kleszcz. Lubicie sobie biwakować, chodzić do lasu.
Asia: Wszyscy zawsze mnie pytali jak strzegę się przed kleszczami.
Karolina: Powiedz co Ci to daje? Bo wiem, że masz do tego naukowe podejście.
Asia: To daje mi życie. Teraz jest Manu – nasz piesek, więc też go zabieramy. Bardzo uwielbiam kiedy zostajemy sobie na noc, Maciek mnie tego nauczył. Śpimy w lesie nawet jak jest zimno. Mamy nasz ekwipunek, ale raz zdarzyło się nam spać bez namiotu – musiałam udowodnić mojemu mężowi, że to zrobię. Śpiworek, mrok, noc, nic nie widzisz, czyli totalny kontakt z lasem. Albo nawet w śpiworze na gołej ziemi zimą.
Karolina: Po pierwsze chciałam powiedzieć: zimą? w lesie?
Asia: Mieliśmy ciepłe śpiworki.
Karolina: A zwierzęta?
Asia: W ogóle o tym wtedy nie myślałam, ale na drugi dzień uświadomiłam sobie, że trochę się bałam. Maciek mi później powiedział, że tam były wilki.
Karolina: Słuchajcie, wycinamy ten fragment. [śmiech]
Asia: Karolka, to daje mi bardzo duży dystans do tego codziennego kieratu, do życia w Warszawie, chaosu, codziennej pracy, tego wszystkiego co dzieje się z social mediami, bodźców. Uwielbiam ten rytuał zrobienia sobie kawki, zjedzenia ziemniaczka z ogniska. Cudowne jest to, że tak się spiknęliśmy z moim mężem i oboje to uwielbialiśmy jeszcze zanim się poznaliśmy. Teraz mamy takie kombo i robimy to razem. Jest to absolutnie nieodzowny element naszego życia.
Karolina: Ale się dopasowaliście! Pomyśl sobie, że jest jedna osoba, która lubi luksusowe warunki w hotelach, a druga chce biwak na dziko, to pewnie nie do końca by kliknęło, chociaż może, kto wie. Powiedz nam o leśnych kąpielach, bo jest to fajne.
Asia: Widzę, że coraz więcej się o tym mówi. Pamiętam, że Maciek chyba dwa lata temu pokazał mi książkę hiszpańskich autorów o japońskiej technice nazywanej górnolotnie kąpielami leśnymi. Chodzi o przebywanie pośród zielonego, w lesie, doświadczanie natury, doświadczanie zapachów lasu. Nie mówię o przytulaniu się do drzew i chodzeniu boso, co jest super, ale bardziej chodzi o to, żeby być w lesie, być wśród zielonego koloru, który nas bardzo luzuje, zmniejsza nam poziom kortyzolu. Zachęcam do tej książki – ’Shinrin-yoku’ , taka biała z zielonymi drzewkami. Nie pamiętam dokładnie autorów. W każdym razie jest tam dużo badań dla miłośników 'evidence-based’, które pokazują jak mocno spadają nam parametry stresu, jak bardzo dobrze wpływa to na mózg. Znowu zataczamy koło, wracamy do korzeni. Badania na japońskich pracownikach dużych korporacji wykazują, że nawet posiadanie roślinki w biurze czy patrzenie sobie na ptaszka, który siedzi gdzieś na drzewie pomaga.
Karolina: Chyba tak powstały te pionowe ogrody?
Asia: Tak. Dzieje się tam wiele badań w kontekście wpływu kąpieli leśnych i przebywania wśród natury na to jak pracownicy są wydajniejsi w pracy. W sumie to takie błędne koło, bo: idźmy do lasu i bądźmy bardziej wydajni w pracy. Chodzi o to jak ogólnie zmieniać dobrostan. Po takim jednym dniu czy noclegu w lesie, wracam tak 'zchillowana’ jakbym była tydzień na wakacjach. Polecam! W kontekście mojego ataku kleszcza, to absolutnie używałam Muggi i innych środków przeciwkleszczowych i nigdy żaden mnie nie dopadł, a właśnie wtedy, kiedy się nie popryskałam to się wydarzyło. Mitem jest, że kleszcze spadają z drzew. Oglądajmy nogi, łydki, czyli te niższe piętra, bo właśnie tam czyhają te łobuzy. Taka moja przestroga.
Karolina: Słyszałam taką mądrość ludową, ale nie wiem na ile jest potwierdzona, że jeżeli chodzimy po lesie czy polance z telefonem, to przyciąga to kleszcze.
Asia: Nie wiedziałam o tym, ale sprawdzę. Kleszcze mają coś z odbiorem pola elektromagnetycznego i wiem, że są jakieś patenty, które można stosować i zaburzają im percepcję, ale o tym nie wiedziałam.
Karolina: Powiedz mi jeszcze na koniec czy jeżeli chodzi o adaptogeny, to czy są już badania potwierdzające ich działanie?
Asia: Karolka… miliard badań. Śmieję się, że ashwagandha jest już jak rutinoscorbin czy witamina C. Jest właśnie ashwagandha, rhodiola czy bacopa monnieri. Wiesz, że kocham adaptogeny i cały czas siedzę i szukam na ten temat. Produkty mózgowe, które teraz robię z 'Health Labs’ bardzo mocno bazują na adaptogenach, na grzybach, na lion’s mane, na reishi, na cordycepsie. Dziś nie są to już żadne czary-mary.
Karolina: Kiedyś były to ludowe mieszanki, a w tym momencie mamy już badania i środowisko naukowe jest tym zafascynowane.
Asia: Chociażby nasza rodzima czaga z brzozy, z tak zwanej czeczoty brzozowej, czyli taka narośl na brzozie była już od dawien dawna stosowana w polskiej medycynie ludowej. Zalewano ją spirytusem, robiono nalewki czy dodatki do codziennej rutyny. To środek prowitalny, obniżający odpowiedź układu odpornościowego, w tym dobrym kontekście, w kontekście autoimmunologii, zwiększający regenerację. Jeżeli wpiszemy sobie w 'Pubmed’ czy w 'Neuro Expert’ czy 'examine.com’ nazwy tych adaptogenów, to wychodzi mnóstwo badań. Może kiedyś więcej pogadamy na ten temat, bo to temat rzeka.
Karolina: Jak już będziesz miała swój arsenał.
Asia: Mam nadzieję, że już niedługo razem z Michałem zrobimy coś dobrego w strefie neuro w Polsce, bo staraliśmy się tak połączyć te wszystkie związki, żeby miało to sens. Chcemy także wytłumaczyć ludziom, że adaptogeny są super, ale nie brane wszystkie naraz i nie brane bez sensu, ładu i składu, bo każdy może działać trochę inaczej. Jak bierzemy coś na wspomaganie poziomu dopaminy, to już wtedy nie bierzemy czegoś, co ma nas totalnie 'wychillować’ i działać jak CDB. Ważne jest to, żeby robić to z głową i otwierać się na to. Ja uwielbiam ziołową suplementację, tak jak rozmawiałyśmy już w kontekście Etas.
Karolina: Zapraszamy do naszego podcast o suplach.
Asia: Roślinna suplementacja szczególnie adaptogeny, które mają nas zaadoptować do tego, żeby sprostać codziennym stresom i nie do końca dobrym bodźcom, które do nas docierają. One mają po prostu zwiększyć rezerwy naszego organizmu, czyli trochę taki roślinny 'upgrade’.
Karolina: 'Upgrade’ roślinny w ogóle brzmi pięknie. Asiu, jeżeli ktoś lubi Cię słuchać, to gdzie może Cię znaleźć?
Asia: Miał być mój podcast. Pamiętasz, kiedyś o tym rozmawiałyśmy. Ale przewartościowałam sobie ilość rzeczy, które teraz są w moim życiu i chce mieć też czas dla mojego psa, męża, pojeździć na longboardzie i porobić cokolwiek, więc nie mam czasu na wszystkie inne rzeczy. Zatem na razie mój podcast zostaje na jakiś czas anulowany.
Karolina: Zawsze jesteś mile widziana u mnie.
Asia: Na pewno dużo działam na Instagramie – to jest bez zmian. Mam też swojego bloga, działam w stowarzyszeniu 'Psyche Soma Polis’ dla osób chorych onkologicznie. Jestem tam wykładowcą, edukatorem. Są transmisje on-line na Facebooku, więc można obejrzeć. Udzielam się na różnych portalach i w różnych miejscach, ale nawet nie pamiętam na jakich, bo jak ktoś mnie zaprasza, to po prostu jestem. Jestem też ekspertką razem z Tobą w 'Her impact’. Mamy fajne plany, żeby poedukować, przekazać wartościowe treści. Może niedługo coś napiszę, ale nie chcę dawać szczegółów, bo nie jest to pewne, ale mocno się do tego zbieram.
Karolina: Ale jak wrzucasz artykuły, to po prost informujesz o tym na Instagramie i to jest u Ciebie, na Twoim blogu?
Asia: Tak, na moim blogu.
Karolina: Jest tam też baza takich dłuższych form, bo myślę, że fajnie jest mówić o nauce w pigułce, ale jednak pewne rzeczy trzeba nieco bardziej zgłębić.
Asia: Na Instagramie staram się komunikować takim szybkim shotem, bo jak ktoś jedzie w komunikacji, to może czegoś się dowiedzieć. Natomiast na blogu zawsze można jakiś temat rozkminić szerzej i głębiej. Zachęcam, zapraszam. Może znajdzie się tam dla kogoś coś ciekawego.
Karolina: Asiu, dziękuję, że byłaś moim gościem.
Asia: W setnym odcinku!
Karolina: W setnym odcinku i po raz siódmy. Mam nadzieję, że tych odcinków będzie coraz więcej, bo zawsze jest dużo pytań i ludzie do mnie piszą. Przez to, że obie siedzimy w tym świecie, to te tematy się cały czas rodzą i z takiej jednej rozmowy można by zrobić wiele kolejnych. Jedne będą takie bardziej naukowe, czyli fakty, a inne nieco bardziej lifestylowe. Wydaje mi się właśnie, że potrzebujemy tego i tego, żeby jedno było dopełnieniem drugiego. Jesteś wspaniałym przykładem Pani naukowiec, która ma otwartą głowę i cały czas poszerza swoją wiedzę. Jestem po prostu zaszczycona, że mogę Cię gościć.
Asia: Dziękuję bardzo! I dziękuję Ci za ten pierwszy podcast, że mogłam sobie trochę poopowiadać.
Karolina: Pani crossfit, keto rozmawiała sobie z Karoliną i proszę co się urodziło.
Asia: I to było super i też się cieszę! Na koniec muszę Ci powiedzieć, że mega gratuluję Ci tego setnego podcastu i tego, że nie boisz się zapraszać różnych ludzi. Każdy ma trochę inny flow, inny przekaz, inne zajawki i fajnie zajawki. Fajnie, bo możesz pokazać ludziom w Polsce i mam nadzieję, że wkrótce za granicą i to się u Ciebie urodzi, że wyjdziesz poza, jak dużo fajnych rzeczy się dzieje, jak dużo różnych ludzi ma swoje zajawki, które można połączyć w jedno i wyciągnąć z coś dobrego.
Karolina: Dziękuję! Jestem bardzo rozczulona i uważam, że jesteśmy świetnym teamem i jak ktoś się nie zgadza, to trudno, bo my to wiemy. Do usłyszenia, hejka!
Asia: Do usłyszenia!