PODCAST #101: czytamy etykiety, czyli jak rozumieć składy kosmetyków i wybierać produkty w drogerii?

PODCAST #101: czytamy etykiety, czyli jak rozumieć składy kosmetyków i wybierać produkty w drogerii?

Półki sklepowe uginają się od produktów kosmetycznych, jedne są droższe, drugie tańsze, te naturalne, tamte luksusowe. Jak się w tym wszystkim nie pogubić i wybrać odpowiedni produkt? Jak nie ulegać sztuczkom marketingowców? O tym porozmawiamy w dzisiejszym odcinku.

Moim gościem jest Agnieszka Pocztarska, założycielka serwisu Czytamy Etykiety, na którym wraz z ekspertami od lat pomaga czytelnikom analizować składy i wybierać zdrowe produkty spożywcze i kosmetyczne. Dziś skupimy się na kosmetykach i dowiemy się jak nauczyć się rozumieć to, co napisane na opakowaniu produktu. Ponadto Agnieszka wyjaśni nam, dlaczego jej zdaniem warto zwracać uwagę na to z czego zrobiony jest kosmetyk i poznamy składniki, których należy się wystrzegać oraz takie, za które podziękuje nam nasza skóra.

Zapraszam do wysłuchania!

Baza wiedzy Czytamy Etykiety:

https://czytamyetykiety.pl/

Składniki:

https://czytamyetykiety.pl/baza-skladnikow/

Facebook:

https://www.facebook.com/czytamyetykiety/

Instagram:

https://www.instagram.com/czytamyetykiety/

 

Transkrypcja treści odcinka:

Odcinek 101 

Karolina: Agnieszko, cześć! Witam Cię serdecznie i na sam początek dziękuję, że przyjęłaś moje zaproszenie. 

Agnieszka: Przyjemność po mojej stronie.

Karolina: Jest mi niezmiernie miło. Wiadomo o czym będziemy dziś rozmawiać, choć jest to temat rzeka, a to czym się zajmujesz to wielka dziedzina. Chciałam zacząć od tego, że jak to się stało, że zaczęłaś czytać etykiety, bo wierzę, że każdy pomysł, każdy biznes, każda nowa idea rodzi się z jakiejś potrzeby, z jakiegoś dylematu . 

Agnieszka: I właśnie tak to u mnie było – to była potrzeba. Kiedy zaszłam w ciążę poczułam, że chcę mieć pewność. Całe życie starałam się zdrowo odżywiać, pielęgnować i używać naturalnych kosmetyków z w miarę dobrym składem. W momencie, kiedy zaszłam w ciążę chciałam mieć pewność, że to, co sama będę jadła podczas ciąży, to jak się będę pielęgnować, to, co później będę dawała jeść moim dzieciom będzie czymś, co jest dla nich najlepsze. Zauważyłam także, że moi znajomi, którzy byli na takim samym etapie życia jak ja również mają takie wątpliwości i nie ma takiego miejsca, które pomagałoby nam w takich wyborach i decyzjach. Wtedy pojawił się pomysł, że może stworzyć takie miejsce, które pomoże Polakom czytać etykiety i dokonywać tych codziennych wyborów, ponieważ każdego dnia chodzimy na zakupy spożywcze czy kosmetyczne i musimy podjąć decyzję czy kupić produkt A czy kupić produkt B. Nie musimy tego wiedzieć, bo znamy się zupełnie na czymś innym, jesteśmy ekspertami w innych dziedzinach. Natomiast jeżeli chcemy się zdrowo odżywiać i wybierać świadomie, to pomyślałam, że fajnie byłoby stworzyć miejsce, które ułatwiałoby nam takie decyzje, czyli podpowiadało produkty z dobrym składem. Tak powstał serwis 'Czytamy etykiety’. Na początku zajmowaliśmy się tylko produktami spożywczymi, natomiast trzy lata temu podjęłam decyzję, że rozszerzamy swoją działalność o kosmetyki, bo to też jest duża branża, która prawdę powiedziawszy, jest trudniejsza jeżeli chodzi o czytanie etykiet produktów. Przy produktach spożywczych to wszystko jest napisane po polsku i szybciej czy później się tego nauczysz, a przy kosmetykach jest to o wiele trudniejsze, dlatego weszliśmy też w tematykę kosmetyków i „Czytamy etykiety” dotyczy dziś zarówno produktów kosmetycznych jak i spożywczych. 

Karolina: Dziś chciałabym skupić się na kosmetykach. Tak jak rozmawiałyśmy przed nagraniem – wierzę w produkty spożywcze bez składu i tak jak powiedziałaś, zazwyczaj można rozszyfrować o co tam chodzi, a szczególnie w przypadku osób, które są bardziej uważne i interesuje ich zdrowszy styl życia. Takie składy łatwiej jest opanować – widzę to u siebie z autopsji. Natomiast jeżeli chodzi o kosmetyki, to przyznam szczerze, że dla mnie jest to czarna magia i sądzę, że dla wielu naszych słuchaczy również. Co ciekawe, jestem w świecie zdrowego stylu życia, naturalnych oraz ekologicznych rozwiązań i często dostaję pytania jak wybierać kosmetyki i przyznam się szczerze, że odpowiadam: nie wiem. Mam swoje źródła informacji, swoich prywatnych ekspertów, znajomych, którzy się na tym znają czy zaprzyjaźnione firmy i ufam im, ale sama tego składu rozszyfrować nie umiem. Wiem, że jest wiele osób, które chciałyby posiąść taką wiedzę, żeby móc pójść do drogerii i wybrać w odpowiedzialny sposób, ale tak, żeby nie zajęło nam to iluś godzin i wymagało od nas researchu, bo tak jak mówię, nie każdy ma swojego prywatnego eksperta. Z drugiej strony, gdy myślę o tym, że miałabym sama wejść do sklepu, to nawet z moją małą wiedzą pewnie stałabym tam godzinami, bo te chemiczne nazwy nic mi nie mówią i wydają się być maksymalnie przytłaczające. Może na pocieszenie powiedz czy da się posiąść tę wiedzę jako laik na tyle, żeby pójść do drogerii i wiedzieć, co wybrać. 

Agnieszka: To ja przez lata byłam takim laikiem i powiem o swoich doświadczeniach, bo prawda jest taka, że czytanie składów kosmetyków jest trudne. Bardzo rzadko mamy polskie nazwy, częściej mamy łacińskie nazwy, które są bardzo długie i mało zrozumiałe. Prawda jest taka, że żeby zacząć, to trzeba po prostu zacząć. 

Karolina: Uwielbiam to powiedzenie: Jak zacząć? Po prostu zacznij!

Agnieszka: Tak, trzeba zacząć. Powiem w ten sposób: trzeba zacząć komuś ufać, ponieważ te początki są trudne. Czytanie etykiet kosmetyków jest jak nauka języka obcego. 

Karolina: Bo etykieta jest trochę jak język obcy. 

Agnieszka: Tak, to prawda. Początki są trudne, ale w momencie, kiedy zaczniesz, to zaczniesz robić notatki, bo zwrócisz uwagę na jakieś składniki, będziesz chciała je zapamiętać. Ufasz jakimś blogerom, ekspertom, podpatrujesz wybory innych, patrzysz na kosmetyki, które są polecane i początkowo zaczynasz kopiować ich wybory. To jest pierwszy krok, czyli zaczynamy czytać etykiety i zwracać uwagę, co w ogóle na nich jest. Obecnie półki w sklepach drogeryjnych są pełne, a my stoimy i często nie mamy zielonego pojęcia, co wybrać, ale wiemy jedno: chcemy mieć efekt tu i teraz. Nie chcemy czekać na efekty, na to, żeby skóra była rozjaśniona, żeby nie mieć zmarszczek, usunąć wypryski i niedoskonałości. Wykorzystują to producenci, którzy dobierają do składu kosmetyków składniki mające dać nam ten efekt już, teraz, za dwa, trzy dni. Jeżeli mamy kosmetyki przeciw starzeniu się skóry, to bardzo często producenci wybierają różnego rodzaju silikony, dodają je do kosmetyków i dzięki temu za trzy dni wstajemy, patrzymy w lustro i myślimy sobie: no ładnie, działa, jest dobrze. Albo jak mamy rozczochrane, nieukładające się włosy, to producenci dodają do odżywek różnego rodzaju składniki, które powodują, że po umyciu włosy przepięknie leżą, dobrze się układają. 

Karolina: Lśnią.

Agnieszka: I wyglądają na zdrowe. Natomiast to wszystko jest bardzo krótkotrwałe. Ja i cały nasz serwis jesteśmy za tym, żeby wybierać kosmetykę i pielęgnację bardzo odpowiedzialną, ale ona niestety trwa. Jest to związane też z tym, że złuszczenie naskórka trwa między dwa tygodnie, a miesiąc, czyli naturalny rytm naszego ciała powoduje to, że ten kosmetyk nie ma prawa zadziałać w ciągu trzech dni. On oczywiście zadziała, ale za miesiąc będziemy mieli problemy skórne takie jak: podrażnienia, alergie skórne, wypryski, bo organizm będzie odrzucał chemiczne składniki. To, co moim zdaniem jest najważniejsze, to trzeba dać sobie czas na to, żeby kosmetyk, który wybierzemy zaczął działać. Nie możemy oczekiwać od naszej pielęgnacji rezultatów tu i teraz. Jest to bardzo trudne, bo jeśli coś się dzieje na naszej twarzy, to chcemy to zmienić już tu i teraz. Pierwsza moja rada dla wszystkich to, jeśli chcemy podejść do tego bardzo odpowiedzialnie i długoterminowo, to powinniśmy dać czas pielęgnacji na zadziałanie. Drugą rzeczą jest to, że musimy wsłuchać się w potrzeby naszej skóry i potrzeby naszego ciała. Tak samo jest przy zdrowym odżywianiu. Jeżeli jemy odpowiedni i zdrowo, to widzimy reakcję organizmu – lepiej wyglądamy, lepiej się czujemy, mamy więcej energii. Tak samo jest przy pielęgnacji – jeśli dobrze pielęgnujemy skórę, to ona się nam odwdzięczy pięknym i promienistym wyglądem. Ale to znowu jest czas, który musimy poświęcić na to, aby wsłuchać się w potrzeby naszej skóry i zobaczyć czy lubi oleje, bo może wcale nie lubi. Oleje są modne, więc myślimy, że musimy używać oleju arganowego, bo przecież wszystkie blogerki mówią, że trzeba go używać. Nie, bo może akurat Twoja skóra bardziej lubi masła, a nie jakiś tam olejek, na przykład arganowy. Potrzeby Twojej skóry, to druga ważna rzecz w pielęgnacji. Trzecia rzecz, która także jest ciężka, to, że nie wybierzemy kremu na całe życie. Po pierwsze, mamy sezonowość. Mamy wiosnę, mamy lato, mamy jesień, zimę. Na wiosnę/lato wybieramy lżejsze kosmetyki, na jesień/zimę wybieramy cięższe, mocniejsze, tłustsze i z bogatszą konsystencją. Ale to też jest tak, że jesteśmy w różnym wieku, mamy różną aktywność czy fizyczną czy zawodową i wszystko zależy od tego, czego potrzebujemy. Mam czterdzieści lat, więc nie będę używała kosmetyków, które polecają dwudziestoletnie blogerki, bo one mają zupełnie inną skórę, zupełnie w innym momencie, a ja już niestety muszę zacząć walczyć ze zmarszczkami. Ważne jest zatem słuchanie potrzeb swojej skóry, patrzenie na moment w życiu, w którym jesteśmy i na to, czego Twoja skóra potrzebuje tu i teraz. Dwa lata temu sprawdzał Ci się jakiś krem, ale dzisiaj ten krem może już nie przynosić takich efektów ani innych. To są rzeczy będące poza taką stricte etykietą, o której mówiłyśmy. 

Karolina: Mam wrażenie, że może więcej jest tych typów, ale teraz przychodzi mi do głowy, że mogą być dwa typy osób: takie, które chcą mieć jeden krem na całe życie i to będę ja, bo jestem totalną minimalistką w łazience i chciałabym mieć bazę sprawdzonych rzeczy i takie, które kochają nowości, testowanie i chciałyby w kółko zmieniać produkty, co zakładam też może mieć średnie skutki dlatego, że nasza twarz czy nasza skóra nie zdąży się przyzwyczaić i w sumie nie wiemy co zadziałało, a co nie. Powiedziałaś o potrzebach, etapie rozwoju, etapie życia czy części roku, w jakiej się znajdujemy i tutaj zapala mi się taka lampka. Załóżmy, że wiemy jaką mamy potrzebę. Mamy młoda skórę, jest lato i mamy problemy z niedoskonałościami. Wchodzimy do drogerii i widzimy lekki krem na dzień dla skóry problematycznej albo wygładzający krem na przebarwienia dla cery dojrzałej. Czyli nawet jak zidentyfikujemy te potrzeby, to czy w momencie wejścia do sklepu znajdziemy odpowiedź na etykiecie, ale właśnie z przodu?

Agnieszka: Po części tak. Obowiązkiem producenta jest wypisanie wszystkich składników, które znajdują się w danym produkcie. To co jest haczykiem, to to, że żaden producent kosmetyczny nie musi wypisywać procentu stężenia danego składnika, bo jest to tajemnica danego produktu. W produktach spożywczych mamy tabelę wartości odżywczych i tutaj wiesz ile gram danego składnika jest w danym produkcie. W kosmetyce tego nie ma i jest to wielkie utrudnienie jeżeli chodzi o analizę składu. Natomiast zawsze musimy pamiętać, że kolejność jest malejąca. Składniki, które są na samym początku jest ich najwięcej, a tych, które są później jest mniej. Jest też tutaj parę wyjątków, ale są to dalsze kroki analizy składników. Po pierwsze patrzymy na te składniki, których jest najwięcej, bo ich jest najwięcej w danym kosmetyku. Jeżeli mamy niedoskonałości, to świetnym składnikiem jest cynk, a później nagietek i rumianek, które uspokajają różnego rodzaju niedoskonałości na twarzy. Jeśli masz potrzebę i znasz tę potrzebę, to bardzo ułatwiłoby gdybyś zrobiła research, wpisała składniki, które pomogą Ci w eliminacji tego problemu i szukała na etykiecie danego składnika. Jest to możliwe i nie ma z tym żadnego problemu. W związku, że nie jestem jeszcze aż tak biegła mimo tego, że siedzę w tej tematyce już trzy lata, nie jestem ekspertem, nie mam skończonych studiów, to nie ukrywam, że bardzo często słucham ekspertów – tak jak Ty. Moja redakcja jest wyspecjalizowana w tej tematyce i tak też tworzymy nasz serwis. Podpowiadamy konkretne wybory, pokazujemy konkretny produkt, analizujemy skład tego produktu zwracając uwagę na najważniejsze składniki, które mają wyeliminować albo realizować daną potrzebę. Podpowiadamy konkretny wybór mówiąc, że to jest kosmetyk, który pomoże takiej i takiej skórze, w takim i takim wieku, z takimi i takimi potrzebami, problemami itd. Jeżeli chcesz zrobić to sama, to musisz poświęcić temu czas, więc jest to możliwe. Uważam, że trzeba próbować zacząć czytać składy tych kosmetyków, które już mamy w łazience zwracając uwagę na to, czy mają dobry skład. Jeżeli mają dobry skład, to patrzeć jak po użyciu tych kosmetyków reaguje nasza twarz. Należy zwrócić także uwagę na podstawowe składniki w tych kosmetykach. Jest tutaj potrzebna chociażby podstawowa wiedza. Jeżeli poczytamy jakie składniki najbardziej działają w danym kosmetyku, to później możemy iść podobną drogą i co najważniejsze – nie zrażać się wyborami. W związku z sezonowością, wiekiem, potrzebą kosmetyk, który wydawał nam się świetny pół roku temu, dzisiaj może się nie sprawdzać. Mamy do siebie pretensje czemu poświęciłam czas, znalazłam go, wydawało mi się, że będzie super, a on nie zadziałał. Zdarza się. Nie możemy się zrażać i mówić: dobra, ojeju już rzucam to i idę wybierać bardzo mocno reklamowany w kolorowych magazynach krem albo balsam tylko dalej próbować. 

Karolina: Czy wystarczy nam etykieta na opakowaniu, która mówi jak działa dany produkt żeby mu zaufać? Zakładam, że tutaj odpowiedź brzmi – nie zawsze. Natomiast kiedy słuchamy eksperta czy wchodzimy na Wasz serwis, to tam już ktoś zrobił za nas tę analizę i wtedy można to uprościć do stwierdzenia: dla cery problematycznej, dla cery starzejącej się. Zakładam, że to, co jest na przodzie opakowania w sklepie, to może być jakaś przyjemna zachęta, a to, co jest w składzie, to już jest zupełnie inna rozmowa. Jeżeli już postanowimy, że chcemy podjąć się analizy składu, to jakie są Twoim zdaniem najważniejsze zasady, porady? Powiedziałaś żeby robić notatki i sobie to wypisywać. Nadal brzmi to dla mnie bardzo mistycznie. Czy są jakieś składniki czy inne narzędzia, które mogą nam pomóc lepiej zweryfikować ten skład? 

Agnieszka: Powiem szczerze, że na pewno powinniśmy zwracać uwagę na certyfikaty. Jeżeli komuś zależy na kosmetykach wegańskich, nie chce używać produktów, które mają w swoim składzie cokolwiek odzwierzęcego, to wtedy jeśli kosmetyk na swoim opakowaniu ma certyfikat 'Vegan’, to możemy być pewni, że ten kosmetyk spełni naszą potrzebę. Natomiast jeśli chodzi o inne certyfikaty, to jestem tutaj bardzo mocno uważna. Po pierwsze, musimy pamiętać o tym, że certyfikaty są płatne, czyli żeby certyfikat pojawił się na kosmetyku firma musi za to zapłacić. Oczywiście duże marki mogą sobie na to pozwolić. W Polsce, oczywiście wspieramy polski biznes i polskich producentów, tworzy się wiele rodzinnych, fajnych firmy produkujących kosmetyki z dobrym, naturalnym składem, ale one bardzo często nie będą miały budżetu na to, żeby zafundować sobie certyfikat potwierdzający teoretycznie ich skład. Nie ukrywam, że to bardzo boli. Muszę się pochwalić, że parę tygodni temu zaczęłam projekt: 'Czytamy etykiety poleca’. Będę proponowała ten projekt każdej firmie, która będzie miała ochotę i spełni nasze oczekiwania, czyli my będziemy sprawdzać składy produktów i za darmo będziemy dawali taki znaczek. 

Karolina: Super! 

Agnieszka: Nikt nie będzie musiał nam za to płacić dlatego, że chcę, aby każdy z nas miał możliwość kupowania produktów z dobrym składem. Ja zrobię swoją pracę, mój zespół sprawdzi nie tylko składy produktu, ale też opakowania np. z jakiego są plastiku  i czy ten plastik jest dobrze recyklingowany. Oczywiście jeżeli będzie w szkle, to już w ogóle będzie genialnie. Jest to misja „Czytamy etykiety” i zależy mi na tym żebyśmy się zdrowo odżywiali i używali dobrych kosmetyków. Tak jak mamy powiedzenie: „Jesteś tym, co jesz”, to ja bym jeszcze rozwinęła to powiedzenie o: „I tym, co w siebie wklepujesz”, bo wiem, że z zbiegiem czasu nasze ciało  podziękuje nam za to, że o nie dbamy. Czy to zdrową dietą czy naturalną pielęgnacją. 

Karolina: To jest piękne, bo skóra jest naszym największym organem, a my o tym nie myślimy. Od dziecka miałam tendencję do uczuleń na kosmetyki i zawsze kupowałam jakieś apteczne, bo miałam różnego rodzaju reakcje alergiczne. Potem o tym zupełnie zapomniałam i sądziłam, że może całkowicie pozbyłam się tej alergii, z tym, że stosuję kosmetyki głównie naturalne i takie, które uważam za dobre. Teraz kiedy byłam na wyjeździe, położyłam się spać i swędziało mnie całe ciało. Nie wiedziałam co mi jest i przypomniałam sobie, że użyłam mydła, które było w apartamencie i w środku nocy poszłam się wykąpać. Umyłam ciało moim żelem do twarzy, który jest przeze mnie zatwierdzony i nic więcej mi nie było. Także mój największy organ, moja skóra od razu powiedziała: hej, trujesz mnie! Dlatego do jedzenia też dorzuciłabym tę chemię i pielęgnację. 

Agnieszka: Mój syn też ma bardzo delikatną skórę i jak jeździmy na wyjazdy do różnych hoteli, to bardzo często pierwsza noc jest tragiczna, bo jak przykrywa się kołdrą, to rano budzi się z zaczerwienieniami i z podrażnioną skórą. Jedną noc może wytrzymasz, ale jak mamy spędzić w takim miejscu dłuższy czas, to nie ukrywam, że zabieram ze sobą środki piorące i po prostu piorę te  rzeczy, bo wiem, że on nie jest w stanie w tym wytrzymać. Nasz organizm daje nam mnóstwo informacji o tym czy robimy dobrze czy robimy źle. Moja mama zrobiła mi straszną krzywdę, oczywiście w cudzysłowie. 

Karolina: Pozdrawiamy mamę! 

Agnieszka: Tak, pozdrawiamy! Zawsze miałam problematyczną cerę z wypryskami i moja mama powtarzała mi: kochanie, jak urodzisz dzieci to się to zmieni. Mam dwoje dzieci, czterdzieści lat i nic się nie zmieniło. 

Karolina: Masz bardzo ładną cerę.

Agnieszka: Ale znalazłam super kosmetyki. Później Ci polecę. Nasza skóra daje nam znać, gdy na przykład coś jest nie tak w jedzeniu albo w kosmetykach. Niektóre kosmetyki mają pewne składniki dodane przez producentów żeby szybciej dać efekt i rzeczywiście go dają po dwóch, trzech dniach, natomiast po miesiącu zobaczymy negatywne efekty. Przekonałam się o tym na własnej skórze i dzisiaj o tym wiem po swoich doświadczeniach, bo wszystkie kosmetyki, które my polecamy staram się testować również na sobie. Czasami dostajemy różnego rodzaju przesyłki, patrzymy na skład, gdzie jest napisane 95% naturalne i zaczynamy wklepywać to w twarz. Później okazuje się, że w składzie, gdzieś na końcu jest składnik, który wcale nie jest naturalny, bardzo negatywnie wpływa na naszą skórę i kończy się to źle. 

Karolina: Zaraz przejdziemy do tych składników, których powinniśmy się wystrzegać. Jednak wszyscy jesteśmy ofiarami dwudziestego pierwszego wieku i chcielibyśmy mieć pakiet tych złych rzeczy, ale też wiem, że nie chodzi o to by szukać aż tak uproszczonych rozwiązań. Jednak podczas pierwszych kroków możemy zaakceptować taką strategię, że jednak chcemy sobie uprościć te zasady. Chciałabym na chwileczkę wrócić do Twojej inicjatywy, bo uważam, że jest wspaniała. Przykre, że wiele firm jest poniekąd dyskryminowanych przez to, że nie ma certyfikatów. Trudno się dziwić, bo jeżeli słyszymy o certyfikacie, który jest prestiżowy i sama mogę powiedzieć, że gdy biorę jakiś produkt i widzę, że nie ma tam żadnego z certyfikatów, to moja pierwsza reakcja jest taka, że zakładam, że coś jest nie tak i to produkt gorszej jakości. Trzeba powiedzieć, że często firmy, które idą w jakość mają wysokiej jakości dobre składniki i nie mają na to budżetu. Mam takie trochę polityczne pytanie. Czemu jest tak, że kosmetyki powszechne i dostępne, mające duże budżety mają tragiczne składy i nadal uchodzi im to płazem? Wszystko co najbardziej popularne: dezodoranty, mydła, żele, szampony są czymś, co strasznie nam szkodzi. Ja osobiście, jako idealista myślę sobie, że jak ktoś to tworzy, to ma w tym jakiś cel i zakładam, że nie wszystkim chodzi o to, żeby było najtaniej. Można chyba znaleźć jakiś kompromis? Żeby jednocześnie cena była okej i żeby nie były to trucizny.

Agnieszka: Powiem Ci strasznie brutalną rzecz. Zawsze chodzi o pieniądze i o to, że niestety cały świat, bo nie mówimy tylko o Polsce, kupuje te produkty ze złym składem. Tak samo jest przy produktach spożywczych. Ciągle obserwujemy kampanie mówiące o tym, że to i to jest niezdrowe, a produktów z danym składnikiem i z danymi składami jest na rynku mnóstwo. Na przykład z olejem palmowym. Tak samo jest w kosmetyce. Prawda jest taka, że wierzymy w to, co się nam pokazuje. Jeśli w gazetach, w telewizji, w radio non-stop słyszymy to, że dany kosmetyk jest super, dana gwiazda używa takiego kosmetyku, że przeszedł on jakieś badania albo widzimy olbrzymi napis: dziewięćdziesiąt pięć procent składników naturalnych, to wtedy myślimy – super! Później okazuje się, że w danym kosmetyku, nawet z dziewięćdziesięcio pięcio procentowym naturalnym składem mamy złe składy. Moim zdaniem firmy się nie zmienią dopóki my – konsumenci będziemy kupować ich produkty. Tak jest przy produktach spożywczych i kosmetycznych. Wiem, że może jest to moje ideologiczne podejście do tego, ale jeżeli jednostkowo nie zmienimy decyzji zakupowych, to firmy tego nie zauważą. Z jednej strony jest to moja idea, a z drugiej strony jest to też rozmowa z partnerami, z którymi my współpracujemy jako serwis. Zazwyczaj bardzo długo współpracuję z danymi markami i widzę jak one się zmieniają pod wpływem komentarzy.

Karolina: I nacisku konsumenta. 

Agnieszka: Tak i to jest niesamowite, że takie firmy istnieją. Natomiast jest też gro olbrzymich, globalnych marek, które się nie zmienią, bo nie muszą, bo i tak wyrabiają swoje budżety. 

Karolina: Zastanawia mnie też kwestia regulacji unijnych. Uważam, że w Europie i tak mamy super sytuację i nie chcę tutaj być zupełnie anty unijna, bo nie o to chodzi, bo wiem jak jest w Stanach, gdzie nie ma żadnych regulacji i ludzie sami muszą myśleć, a zazwyczaj tego nie robią, w związku z czym trują się na potęgę. W Europie mamy całkiem wygodną sytuację, ale nadal w naszych kremach i żelach pod prysznic mogą być pochodne ropy naftowej, jako drugi składnik i jest napisane, mówiąc kolokwialnie, jak krowie na granicy, a my sobie nakładamy to na twarz. I to jest legalne. 

Agnieszka: Jest to legalne i ja też tego nie rozumiem, ale właśnie po to trzeba poszerzać własną wiedzę. Bez wiedzy, bez naszego ruchu konsumenckiego niestety nie zmienimy nic. Dla tych firm najtaniej jest wytworzyć dany kosmetyk z takimi składnikami, bo są one po prostu bardzo tanie. Firmy dodają tego rodzaju składniki żeby wytworzyć kolorowy, pachnący, pieniący się kosmetyk, ale bardzo tani. Miliony ludzi je kupuje, więc oni wyrabiają swoje cele. Niestety nie możemy oczekiwać odpowiedzialności od tych globalnych, olbrzymich marek. Życie biznesowe jest brutalne. One mają swoje cele i muszą je wyrobić. Produkty pieniące się są bardzo ciekawym przykładem, bo dziewięćdziesiąt procent ludzi oczekuje, żeby żele pod prysznic, szampony i pasty do zębów się pieniły, bo jak się pieni, to znaczy, że działa. 

Karolina: Chodzi też o przyzwyczajenie, bo coś jest nie tak jak się nie pieni. 

Agnieszka: Moje dzieci dostały pasty ze świetnym składem, które się nie pieniły i mój mąż powiedział, że coś jest nie tak z tą pastą, bo się nie pieni, a ja mówię: nie kochanie, ona ma po prostu dobry skład. Nie ma składników, które powodują, że w buzi robi się nie wiadomo jaka piana. Ona po prostu myje zęby. Mamy przyzwyczajenia, nawyki i wydaje się nam, że jeżeli tego składnika nie będzie, to coś z tym produktem jest nie tak. Do tego potrzebna jest edukacja oraz potrzeba mówienia o tym wszystkim non-stop, nawet milion razy dziennie, bo przez całe życie jesteśmy…

Karolina: …programowani.

Agnieszka: Tak! Bardzo dobrze powiedziane. Dlatego trzeba nas rozprogramować, ale my musimy to zrobić, bo olbrzymie firmy tego nie zrobią. 

Karolina: Powiedziałaś o taniości składników. Rozumiem, bo jest to biznes. Nie mam więcej pytań i nie mam zamiaru tego podważać. Rozumiem to, że ludzie chcą kupić mydło, dezodorant czy szampon w niskiej cenie, popularnej, zaufanej marki, ale są też produkty bardziej luksusowe, nie chcę powiedzieć celebryckie, ale marek premium np. z branży aptecznej, które są droższe niż marki drogeryjne. Pojawia się pytanie czy one są rzeczywiście lepsze i czy takie kosmetyki są droższe w wyprodukowaniu? Kontrast jest ogromy: trzy złote kontra trzysta złotych. Czy w produkcji też jest taka przepaść czy to bardziej marketing? 

Agnieszka: Moim zdaniem w dużej mierze marketing. W Polsce jest mnóstwo bardzo dobrych firm, które mają bardzo tanie kosmetyki. Mówię bardzo tanie w takim znaczeniu, że krem kosztuje dwadzieścia-trzydzieści złotych i są to kosmetyki z bezbłędnym składem. Natomiast bardzo często zdarza się tak, że kosmetyki za trzysta-czterysta złotych mają neutralny albo nawet negatywny skład. Wrócę znowu do tego, że każdy ma inne potrzeby. Niektórzy mają potrzebę tego żeby mieć w swojej łazience krem, który trochę nobilituje, jest bardziej ekskluzywny. Da się znaleźć firmy, które produkują droższe kosmetyki z dobrym składem. Nie możemy myśleć tylko o tym, że dany kosmetyk jest tani, więc jest zły, jest drogi, więc jest zły. Trzeba patrzeć na skład albo rekomendacje. To wszystko zależy od idei firmy, od tego jaką pracę wykonuje i jaki dana firma ma cel przy tworzeniu kosmetyków. Znam kosmetyki, które kosztują trzydzieści złotych, których używam i uwielbiam, są kosmetyki, które kosztują trzysta, czterysta, pięćset złotych i kiedyś ich używałam, bo wydawało mi się, że jeśli kosmetyk jest drogi, to ta firma na pewno wykonuje odpowiednią pracę i dostarcza produkt najwyższej jakości, a okazuje się, że nie. Bardziej zależy im na budżecie, niż na tym, żeby dany kosmetyk przynosił długoterminowe rezultaty w pielęgnacji. Każdy taki wątek kończy się tym, że po prostu należy zwracać uwagę na skład. To jest rzeczywiście bardzo trudny temat i z własnego doświadczenia uważam, że trzeba kogoś posłuchać, kupić pierwsze dwa kosmetyki i później na bazie kosmetyków, które mamy u siebie w domu zacząć 'rozkminiać’ co nam dobrze robi na twarz czy skórę całego ciała i szukać danych składników w innych kosmetykach. Ja jestem bardzo lojalna i lubię długo używać dane kosmetyki. Natomiast tak jak rozmawiałyśmy wcześniej jest różna sezonowość, mamy różne potrzeby. Sama zauważam, że parę miesięcy temu używałam kremu pod oczy z dobrym składem, ale dzisiaj jak jest ciepło wolę, żeby był w konsystencji żelowej, niż kremowej, więc muszę go zmienić i szukam kolejnego. Szukam rekomendacji, bo nie czuję się jeszcze na tyle biegła w czytaniu etykiet, dlatego słucham mojej redakcji i każdego dnia śledzę to, co publikujemy i wyciągam z tego to, co jest mi potrzebne. Mam dzieci, więc zwracam uwagę na kosmetyki dla dzieci, zwracam uwagę na to jakie ja mam potrzeby i szukam kosmetyków dla siebie w danej chwili i dla męża też szukam czegoś dobrego, a co, niech ma! Jest jeszcze jedna ważna rzecz – nie wyrzucam kosmetyków. Tego uczymy i staramy się to przekazywać naszej społeczności, bo jeśli krem nie sprawdza mi się na twarzy i nie trafiłam z zakupem, to go nie wyrzucam i stosuję do rąk albo do stóp. 

Karolina: Ja też tak robię. 

Agnieszka: Albo oddaję komuś. Nie ukrywam, że dostaję bardzo dużo kosmetyków. Niektóre do testów, niektóre od partnerów i zalałoby mnie to. Przekazuje je albo znajomym albo mojej redakcji, bo pracują każdego dnia, więc moje dziewczyny też testują te kosmetyki i później piszemy o wspólnych doświadczeniach z używania danego kosmetyku. Nie lubię marnować rzeczy, niczego nie lubię marnować, a tym bardziej kosmetyków, które już zostały wytworzone i wykorzystuję je do czegoś innego. 

Karolina: Uważam, że jest to wspaniałą rada, bo to, co się nie sprawdzi na twarzy, to nasze ręce, nasze kolana, nasze nogi i stopy podziękują nam. Albo nawet jak przychodzą do nas goście, to koło mydła postawmy ten krem, ale to też nie znaczy, że jeżeli coś nam się nie sprawdza, to mamy dać znajomym. [śmiech]

Agnieszka: Mi się może nie sprawdzić, ale mojej mamie może się sprawdzić.

Karolina: Jak robię tak często z moją mamą. 

Agnieszka: Jesteśmy na różnych etapach, mamy różne potrzeby. Możemy też oddać kosmetyki sąsiadce, koleżance – komukolwiek. Oczywiście pytam czy masz taką potrzebę, czy lubisz taki kosmetyk. Naprawdę nie wyrzucajmy takich rzeczy. 

Karolina: To raz, a dwa – słuchajmy ekspertów i trzy – jeżeli chcemy pobuszować w sklepie, to przejdźmy teraz do tych najbardziej szkodliwych składników. Wymieńmy chociaż kilka takich, które powinny być dla nas sygnałem ostrzegawczym: nie, to nie powinno być w moim produkcie. 

Agnieszka: Silikony, parabeny, PEG-i. PEG jest łatwo znaleźć, bo PEG zawsze jest napisane. To jest temat rzeka, żeby mówić o tym jakie składniki powinny być w kosmetykach, a jakie nie. Napisałyśmy e-book, który ma chyba trzydzieści stron wypisanych składników podzielonych na kategorie produktów.

Karolina: Zainteresowanych zapraszamy. 

Agnieszka: Tak, bo jest to bardzo trudny temat. Najważniejszymi składnikami, przed którymi bym się broniła są silikony, parabeny, PEG-i. Mam też radę, która częściowo będzie odpowiedzią na to pytanie. Czytamy całokształt składu i gdy znajduje się w nim składnik, który jest omawiany przez innych ekspertów jako nie niebezpieczny, ale kontrowersyjny i na przykład dany krem na nas działa, to musimy się zastanowić czy odrzucimy ten kosmetyk czy będziemy go używać. W przypadku hardcorowych składników, tych ropopochodnych, o których przed chwilą powiedziałam mamy od razu anty nastawienie i mówimy nie! Jest parę kontrowersyjnych składników, które my jako serwis oceniamy bardzo negatywnie, bo analizując na przykład produkty dla dzieci czy dla kobiet w ciąży staramy się podejść do tego zerojedynkowo. Nie ma żadnego dawania neutralnej oceny, bo może jednak ten kosmetyk się sprawdzi. Przy takich kosmetykach, które oceniamy dla dzieci i dla kobiet w ciąży jesteśmy bardzo krytyczni i mówimy nie wszelkim mocnym detergentom albo alkoholom, które mogą podrażnić skórę tak wrażliwą, jak skóra malutkiego dziecka lub kobiety w ciąży. Niektóre jednostki certyfikujące pozwalają takim składnikom być w kosmetykach, które są certyfikowane mimo tego, że jest to negatywny składnik. Mimo tego, że jest on negatywny pojawia się często w kosmetykach certyfikowanych, ale również może być na końcowych miejscach i pozycjach w ogólnym składzie. Prawdę powiedziawszy jest to ułamek procenta całego składu, który nie wpłynie aż tak bardzo negatywnie na cały skład kosmetyku. Wtedy sami musimy sobie odpowiedzieć na pytanie czy jest to kosmetyk, który odłożymy na półkę i nie ma u nas szans czy jeżeli realizuje naszą potrzebę, to mimo wszystko go wybierzemy. Decyzja o tym czy składnik jest na tak czy na nie ma wiele poziomów oceny. Łatwiej jest mówić o tym, co dane kosmetyki powinny mieć, niż czego nie powinny mieć. 

Karolina: To zaraz Cię o to zapytam tylko jeszcze mam jedno pytanie. Mówi się, że silikony i parabeny są złe, ale w zasadzie sama nie wiem dlaczego. Przyjęło się, że coś jest bez silikonów, bez parabenów, bez konserwantów. Chociaż w przypadku kosmetyków byłoby dziwne gdyby były bez konserwantów, bo musielibyśmy trzymać wszystkie w lodówce. W sumie jest to taki slogan, a ja jako konsument nie wiem czemu mi to szkodzi. Odnoście tego, że powiedziałaś, że jest to nasza decyzja ktoś może powiedzieć: no dobra, jeżeli ma silikony i działa, to dlaczego odradzacie? Wszystko zatem sprowadza się do naszych priorytetów i tego, czego oczekujemy od tego kosmetyku. 

Agnieszka: Jest to związane z tym, o czym mówiłam na samym początku. Silikony i parabeny są składnikami, które dadzą efekt tu i teraz. Bardzo często występują w kosmetykach, ponieważ do kosmetyków 'anti-ageingowych’, które działają przeciw starzeniu się skóry producenci dodają silikony, ponieważ one przepięknie wygładzają skórę. Jest to efekt tu i teraz, jesteś zachwycona, ale za miesiąc skóra odpowie Ci na to, że coś jest nie tak. Pojawią się alergie, wypryski i zatkane pory. Ja miałam tak, że zaczęłam używać bardzo dobrych kosmetyków. Nasza redaktorka powiedziała: Agnieszka, one powinny być dobre, co prawda mają 'coś’, ale w ogólnym zarysie są na plus. Po miesiącu napisałam do niej: Justyna, jest masakra na mojej twarzy. Mam zapchane pory, totalne wypryski, co się dzieje? A ona mówi: okazuje się, że Twoja skóra zareagowała na te składniki tak, a nie inaczej i trzeba je odstawić. To bardzo ważny i ciekawy temat. Nawet woda może nas uczulać. 

Karolina: No co Ty?

Agnieszka: Tak. Każdy reaguje inaczej. Podam Ci przykład sprzed dwóch czy trzech tygodni. Pierwsze kosmetyki, które właśnie dostały rekomendację 'Czytamy etykiety poleca’ mają idealny skład dla dzieci z atopowym zapaleniem skóry i przepiękny malinowy zapach. Jestem na wakacjach z moim bratem, pokazuję mu i mówię: zobacz jakie piękne, jestem taka dumna. Jego syn ma bardzo delikatną skórę i akurat zeszliśmy ze słońca, widzę, że ma podrażnioną skórę i mówię: weź ten kosmetyk i posmaruj go. Chłopak rzeczywiście się zachwycał: delikatny zapach, idealnie się rozkłada – rewelacja! Po pięciu minutach dostaję zdjęcie chłopaka, który ma mnóstwo czerwonych plam na twarzy. 

Karolina: To ja jako dziecko używając niby naturalnych kosmetyków. 

Agnieszka: Od razu odezwałam się do naszego partnera kosmetycznego z zapytaniem co to może być? W odpowiedzi usłyszałam, że może być to nawet woda. Mogło to być słońce, poprzedni kosmetyk, który miał na sobie i go nie zmył. Było to działanie w międzyczasie: schodziliśmy z plaży, coś go swędziało, więc powiedziałam: użyj tego kremu. Prawda jest taka, że musimy obserwować naszą skórę. Byłam załamana, ale potem zaczęłam używać tego kremu na moim synu, który ma atopowe zapalenie skóry i jest to jedyny krem o delikatnej, mięciutkiej konsystencji, który go nie parzy i jest zachwycony. Wszystko zależy od nas samych, od naszej skóry, od etapów naszego życia, od tego jak zareagujemy. Dlatego tak trudno jest napisać ściągę czego wszyscy nie powinniśmy używać. Tak jak mówię, są to na pewno parafiny, wszystkie oleje naftowe. To pewniki, ale tych składników są tysiące. Jakby ktoś stworzył encyklopedię wszystkich składników kosmetycznych, to byłaby to encyklopedia sprzed trzydziestu lat, która ma siedemset-osiemset stron. 

Karolina: Niestety jest to kolejna branża, w której niestety: im dalej w las, tym gorzej. Trochę się dokształcimy i wydaje się nam, że mamy rozwiązanie, ale okazuje się, że pojawiają się kolejne  pytania. Przejdźmy z takiego negatywnego tonu o złych kosmetykach do tych dobrych. Czego warto szukać? Bo zakładam, że tego, co jest dobre powinno być dużo, czyli na początku naszego składu powinny być same przyjemne rzeczy. 

Agnieszka: Tak, to na pewno. Ale pamiętajmy o tym, że patrzymy na potrzeby i reakcje naszej skóry. Moim zdaniem bardzo ważne są trzy rzeczy w naszej codziennej pielęgnacji. Powinniśmy używać olei i naturalnych maseł, które bardzo łatwo odnaleźć w składzie, bo mamy napisane 'butter’ albo 'oil’ – i to są naturalne składniki, które mają na celu wzmocnić naszą skórę. Im więcej tych składników, tym lepiej. Natomiast musimy zauważyć po reakcjach naszej skóry czy jesteśmy bardziej masłowi czy olejowi. Ja na przykład uwielbiam olejową konsystencję i codziennie wieczorem nakładam różnego rodzaju oleiste serum na twarz, ale znam ludzi, którzy totalnie nie wchodzą w ten temat i wolą bogatą konsystencję, ale kremową, masłową. Czyli po pierwsze jest to wzmacnianie naszej skóry przy użyciu maseł lub olei. Druga rzecz to nawilżanie. Mamy tutaj najpopularniejszą glicerynę i tego szukamy w składnikach. Daje nam nawilżenie, którego każdy potrzebuje. Kolejna rzecz, która nie tylko dotyczy starszych osób, ale po dwudziestym roku życia też należałoby na to zwrócić uwagę, to wszystkie kosmetyki mające składniki antyoksydacyjne, czyli zapobiegają starzeniu się skóry. Są to ekstrakty roślinne i witamina C, która jest bardzo dobra. Przy ekstraktach roślinnych szukamy 'flower’ – one zazwyczaj są tak oznaczane i dość łatwo można je rozpoznać, witamina C jest oczywiście witaminą C lub 'cedric’ coś tam, coś tam. Są to proste wskazówki, które pozwolą wybrać te kosmetyki, które powinny nam przynosić jak najwięcej pozytywnych efektów. Natomiast tak jak przy produktach spożywczych jedną z podstawowych zasad jest wybieranie produktów z  najkrótszym składem, jak najmniej przetworzonych. Zauważmy, że są przyprawy, które mają mnóstwo przypraw i wtedy mają dłuższe składy i tak samo jest przy produktach kosmetycznych. Na początek proponuję wybierać kosmetyki, które mają jak najkrótszy skład, bo wtedy łatwo jest rozpoznać składniki pozytywne i negatywne. 

Karolina: I mamy mniej roboty.

Agnieszka: Dokładnie. Jest dużo produktów kosmetycznych z bogatym, roślinnym składem, które same w sobie mają tych składników bardzo dużo, ale to kolejny etap wchodzenia w edukację dotyczącą czytania etykiet kosmetyków. 

Karolina: Dobrze, że o tym mówisz, bo to sprawia, że nie będziemy się czuć odstraszeni przez długi skład. Nie musi to oznaczać, że coś jest nie tak, tylko może tam być dużo wartościowych wyciągów z roślin. Powiedziałaś, że są marki z tak zwanej średniej półki, bo nie są to najtańsze kosmetyki, ale też nie są to produkty wysokiej klasy, apteczne czy luksusowe. Wymieniłaś kosmetyki polskie, więc na koniec naszej rozmowy możemy zrobić taką, mam nadzieję, rekomendację 'Czytamy etykiety’. Czy masz takie firmy, którym ufasz? Albo żeby nie stawiać ostatniego słowa dlatego, że firmy się zmieniają i nie możemy zagwarantować, że teraz kiedy rozmawiamy jest dobrze, a na przykład zaraz jakaś firma nie pójdzie w złą stronę. Czy masz na ten moment marki, które polecasz, a które nie mają certyfikatów, są mniej znane lub dla niektórych są zbyt tanie i nie mogą być dobre? 

Agnieszka: Tych marek jest mnóstwo.

Karolina: To dobrze! 

Agnieszka: Tak, jest bardzo dużo, ale zaraz się będę czuła, że o jakiejś firmie zapomniałam.

Karolina: Na pewno też podlinkuję Waszą listę żeby nie było wątpliwości. 

Agnieszka: Firmy, które polecam to na pewno Sylveco. Marka Sylveco ma swoje produkty, ale ma także swoje marki: Vianek, Duetus. Ponadto super są produkty chemii domowej – Zielko. Polecam, jest świetne! Yope, Clochee, Onlybio, Make me bio i Naturativ, ale to już troszeczkę droższa marka. To polskie marki, które mają świetne składy i które polecam z sercem na dłoni. Tych marek jest coraz więcej. W zależności od tego czy poszukujemy marek dziecięcych, dla nas czy dla mężczyzn, to te marki są tylko trzeba ich poszukać, bo nie mają tak silnego marketingu jak te olbrzymie korporacyjne światowe giganty. Po ponad pięciu latach bycia w branży kosmetycznej i spożywczej widzę tę zmianę i wiem, że moje dzieci będą żyły w czasie, kiedy będzie mniej produktów ze złym składem, a więcej tych z dobrym. Uważam, że od samego początku trzeba edukować. Moje dzieci jak mają ochotę na coś słodkiego, to jak szukają batonów, to słyszę: Mamo, tu jest cukier, nie bierzemy tego.

Karolina: Jakie to piękne! 

Agnieszka: Naprawdę tak jest, chociaż wszystko jest dla ludzi i jak najbardziej są wyjątki. Polskim marek kosmetycznych z dobrym składem jest bardzo dużo i naprawdę nie są drogie. 

Karolina: Dużą zmianę można zaobserwować w drogeriach, gdzie pojawiają się specjalne sekcje poświęcone naturalnym produktom, także ewidentnie jest potrzeba i nam konsumentom jest łatwiej poruszać się po sklepie, bo wiemy, gdzie możemy to odnaleźć, więc bardzo się cieszę. Sama miałam takie przekonanie, że kosmetyki muszą być droższe żeby być dobre. Moje ulubione polskie marki np. Purite czy Resibo są super, ale jestem świadoma, że są to drogie produkty. Bardzo pocieszające jest to, że wchodząc do zwykłej drogerii, bo kluczowe jest to żeby produkty były dostępne, można powąchać, sprawdzić, zobaczyć jak produkt wygląda czy opakowanie jest wygodne itd. Kiedy idziemy do drogerii i mamy duży wybór, to jest to znak, że może nadchodzą lepsze czasy. 

Agnieszka: Dokładnie tak. Bardzo często pojawiają się u nas zapytania żeby podać marki dostępne w takich drogeriach, których w Polsce jest tysiące, a nie tylko w Internecie, bo chcemy dotknąć, powąchać. Myślę, że drogerie robią dużą pracę i ściągają do siebie polskie oraz zagraniczne kosmetyki w dobrej cenie, z dobrym składem. 

Karolina: Powiedz nam na koniec jakiego rodzaju wiedzy możemy doświadczyć na Waszym portalu, bo wiem, że na pewno wielu osobom zrodziły się pytania w głowie i wiele z nas ma inne potrzeby: są kobiety w ciąży, osoby z małymi dziećmi, osoby, które mają alergie. Jakiego rodzaju informacje znajdziemy u Was? Na pewno jest tam wiele konkretów, bo sama to wiem. 

Agnieszka: Na 'Czytamy etykiety’ znajdziemy chyba każdą tematykę, bo staramy się w każdym tygodniu publikować jedno zestawienie kosmetyków, które analizuje składy kosmetyków w danej kategorii np. kremy do rąk, kremy do twarzy, filtry do ciała, flirty powyżej pięćdziesięciu, filtry dla dzieci. Samych zestawień kosmetycznych mamy pewnie ponad sto czy dwieście, bo mamy też zestawienia produktów spożywczych. Oprócz tego, że mamy zestawienia pokazujące dany produkt i analizę składu danego produktu z naszą buźką – pozytywną, neutralną lub negatywną, czyli wydajemy opinie na temat tego produktu, to analizujemy jeszcze składy produktów przesłanych przez naszych czytelników. Mamy też mini analizy całych serii produktów, które znajdują się na rynku, ponieważ co raz więcej firm decyduje się na serie produktów np. eko seria danej marki, która wcześniej w ogóle w takie tematyki nie wchodziła. 

Karolina: I to zawsze jest podejrzane. 

Agnieszka: Na 'Czytamy etykiety’ dla nas najważniejsza jest wiarygodność i zawsze stawiamy kluczowe kryteria ponad to czy coś jest popularne, drogie, tanie – dla nas nie ma to znaczenia. Dla nas ważny jest skład i to jak może wpłynąć na nasze ciało. Jesteśmy w tej ocenie bardzo surowi i przez to jesteśmy często krytykowani, ale dla mnie nie ma to znaczenia. Dla mnie ważne jest to, że wychodząc z naszego serwisu i mając produkt na bazie naszej oceny, ja jako Agnieszka mogę wziąć odpowiedzialność za to, że ten kosmetyk nie zrobi Ci krzywdy. Mając tak olbrzymią społeczność to olbrzymia odpowiedzialność. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z krytyką, że coś poleciliśmy, a coś się nie sprawdziło. Wręcz odwrotnie – ktoś odnajduje dzięki nam kosmetyki albo marki, o których wcześniej nie słyszał. Jestem za tym żeby wspierać polskie marki, małych producentów, którzy nie mają pieniędzy na reklamę w gazetach, w telewizji czy na certyfikat. My je odnajdujemy, bo mają dobre składy i pokazujemy je naszej społeczności. 

Karolina: To, co mówisz tylko świadczy o Waszej wiarygodności. Uważam, że jest to ogromna odpowiedzialność, ale wykonujecie kawał dobrej roboty. Ogromne gratulacje! Uważam, że jest to bardzo potrzebne i na pewno ułatwiacie życie tysiącom Polaków i oby jak najwięcej osób wiedziało, że jest takie źródło informacji, które może uprościć nam proces decyzji i sprawić, że będziemy dokonywać zdrowszych i świadomych wyborów na co dzień. Dziękuję Ci bardzo za tę rozmowę i trzymam kciuki za dalszy rozwój i Wasz cudowny certyfikat. 

Agnieszka: Dzięki wielkie! Do usłyszenia! 

Karolina: Do usłyszenia!