PODCAST #104: naturalne kosmetyki & pielęgnacja cery z problemami

PODCAST #104: naturalne kosmetyki & pielęgnacja cery z problemami

Dbanie o naszą skórę to nie lada wyzwanie dla wielu z nas. Szukamy porad i rozwiązań, a nasza cera i tak płata nam filgle. Trądzik, przebarwienia, przesuszenia – problemów jest mnóstwo, czasem pojawiają się wszystkie na raz. Czy można poradzić sobie z nimi używając naturalnych kosmetyków? Dzisiaj dowiemy się, że tak!

Choć naturalne produkty mają reputację domowych i mniej skutecznych, sprawdzają się często lepiej niż te apteczne czy luksusowe. Moim dzisiejszym gościem jest założyciel marki Purite – Szymon Kaźmierczak, kosmetolog i zielarz oraz pasjonat naturalnej pielęgnacji. Porozmawiamy o tym, że jego zdaniem każda skóra jest normalna oraz dlaczego używanie naturalnych produktów wymaga cierpliwości.

Dowiemy się jakie są podstawy odpowiedniego dbania o skórę, dlaczego możemy myć twarz mydłem oraz co jest złego w produktach zapachowych. Niesamowita baza wiedzy, zapraszam serdecznie do wysłuchania!

Sklep Purite:

https://www.shop.purite.pl/

 

Putite na Instagramie:

https://www.instagram.com/purite_natural_cosmetics

 

Transkrypcja treści odcinka:

Karolina: Cześć Szymon!

Szymon: Dzień dobry! Witaj Karolino! 

Karolina: Bardzo mi miło gościć Cię w podcaście, chociaż nie jest to pierwszy raz, bo poznaliśmy się na kongresie medycyny integralnej, gdzie mieliśmy przyjemność zamienić kilka słów. Nawet jest taki mikro odcinek z Tobą sprzed tego kongresu, a było to półtora roku temu. Dzisiaj na pewno pogadamy sobie dłużej.

Szymon: I troszkę spokojniej. 

Karolina: Pogadamy na temat, który jest Twoim nie chcę użyć słowa konikiem, ale jest to na pewno Twoja pasja. Chodzi o kosmetyki naturalne i pielęgnację cery. Wydaje mi się, że jest takie przekonanie, daj znać czy jest inaczej i czy spotykasz się z takim podejściem, że naturalne kosmetyki uważane są za domowe, kiedy na twarz kładziemy sobie owsiankę. 

Szymon: Ogórki, torebki po herbacie. 

Karolina: Albo jogurt i nie wiem co jeszcze można wymyślić. Nie chcę tutaj strzelić jakiejś gafy. Jeżeli mamy jakiś problem z cerą, jakieś szczególne potrzeby, to raczej w pierwszej chwili nie mówimy: sięgnę po naturalny kosmetyk, a raczej: sięgnę po kosmetyk apteczny albo jakiś kosmetyk luksusowy. Czy rzeczywiście ludzie tak myślą? I czy Twoim zdaniem mają rację? 

Szymon: Powiem tak: tutaj chyba nie ma prostej, jednoznacznej definicji. Każda skóra, która jest dobrze pielęgnowana odwdzięcza się nam tym samym. Wygląda świetliście, jest elastyczna, jest jędrna, przyjemnie się na nią patrzy i przyjemnie patrzysz wtedy na siebie w lustrze. Każdy błąd pielęgnacji, żywienia, brak odpowiedniego nawodnienia – wszystko to powoduje, że homostaza skóry, czyli dbanie o odpowiedni poziom zapewniający jej zdrowy wygląd umyka i powstaje problem. Oczywiście dochodzimy do różnych etapów: pojawiają się małe niedoskonałości, suche miejsca, miejsca, które są tłuste. Kluczem jest aby nie wpaść w błędne koło ratowania jednego przed drugim. Chodzi o to żeby przede wszystkim zachować spokój i zdrowy rozsądek jeżeli coś zaczyna się dziać. Wspomniałaś o naturalnych kosmetykach. W mojej ocenie są najlepsze. Nie przynoszą efektów z dnia na dzień, nie ma w nich czegoś, co studiując kosmetologię nazywaliśmy palcem bożym, czyli, że klientka staje, od razu widzi efekt i jest fenomenalnie. Tutaj trzeba odrobinę popracować nad tym efektem, dać skórze czas, przyzwyczaić ją do danego produktu i doprowadzić do tak zwanego normalnego stanu, żeby skóra zachowywała się normalnie. W tym momencie kosmetyki naturalne spisują się najlepiej. Oczywiście tak jak powiedziałaś są kosmetyki apteczne, profesjonalne, są nawet leki dedykowane do danego typu cery. Nie możemy powiedzieć, że te produkty są złe. Są osoby, którym tylko ten rodzaj może w danej chwili pomóc. Trzeba do tego podchodzić bardzo racjonalnie, bo jeżeli ktoś piętnaście, dwadzieścia lat zmaga się z trądzikiem i mimo zmiany diety, zmiany pielęgnacji nie może sobie z nim poradzić, to coś jest nie tak i trzeba zastosować już diametralne zmiany czy substancje, które przywrócą tę skórę do normalności. Oczywiście nie będziemy tutaj mówić o skrajnych przypadkach, bo wtedy należy udać się po poradę lekarską, skonsultować i być odpowiednio poprowadzonym. Mówimy o naszych domowych problemach pod tytułem: pojawia się trądzik w określonym czasie, pojawia się trądzik w określonej porze roku, pojawiają się przebarwienia słoneczne i jak sobie z tym dawać radę? Kluczem jest doprowadzenie stanu skóry do skóry normalnej, ponieważ jest to skóra, którą najlepiej się opiekuje i najlepiej traktuje. Jeżeli pojawia się trądzik nie działajmy od razu bardzo silnymi preparatami szczególnie tymi aptecznymi, ponieważ one spowodują wysuszanie pozostałej części skóry, która w momencie kiedy nawet zaczniemy ją później nawilżać będzie z nami walczyła przez pewien moment. Jeżeli będziemy wysuszać twarz tonikiem na bazie alkoholu, to ona momentalnie zacznie produkować sebum, bo będzie się bronić. Skóra w tym momencie nie dba o to jak wygląda. 

Karolina: Tylko walczy o przetrwanie. 

Szymon: Tak, dokładnie. Walczy o przetrwanie i będzie produkowała sebum żeby ochronić i zapobiec dostaniu się drobnoustrojów do głębszych warstw skóry żeby znowu nie wywoływać efektu trądzikowego. Chodzi tutaj przede wszystkim o zachowanie umiaru i spokoju, dlatego rekomenduję naturalną pielęgnację. Ma ona za zadanie spokojnie, systematycznie oraz sprawnie doprowadzić do cery normalnej. 

Karolina: Bardzo mi się podoba to, że powiedziałeś: wystarczy odpowiednia pielęgnacja i nasze ciało odpowie nam tym samym. Wiesz, dla wielu osób to jest czarna magia.

Szymon: I teraz pewnie bardzo mocno mnie przeklinają, bo większość osób wychodzi z założenia, że normalnie dba, pielęgnuje, a jednak pojawiają się kłopoty.

Karolina: Czym dla Ciebie jest naturalna pielęgnacja? 

Szymon: To przede wszystkim unikanie gwałtownego działania. Jeżeli jest ono miejscowe, to połowa szczęścia, ale jeżeli pojawia się nam strefa T, która jest mocniej świecąca, a my w tym momencie zaczynamy stosować na całą skórę preparaty wysuszające, matujące, to już gorzej. 

Karolina: Na przykład pastę do zębów. Koleżanka mi to poleciła jak byłam w gimnazjum, bo to podobno najlepszy sposób na wypryski. 

Szymon: To może inaczej. Jeżeli masz jutro bardzo ważny dzień i rzeczywiście pojawi Ci się taka niespodzianka w widocznym miejscu gdzieś na czole, wtedy możesz ją punktowo przez parę sekund przesuszyć, bo nie masz paru dni żeby dać skórze się oczyścić, odetkać i zareagować tak, jak powinna na taką zmianę. Pasta, maść cynkowa – jest mnóstwo sposobów. Ja nawet powiem Ci z czasów swojej młodości, bo też dość mocno walczyłem z trądzikiem, że była taka seria, taki preparat w mikropędzeleczku do stosowania punktowego. Doprowadziłem do perfekcji stosowanie tego produktu na całą twarz, aż któregoś dnia zaprzyjaźniona kosmetyczka powiedziała mi: brawo, masz twarz jak żywe siodło. Oznaczało to, że mam wysuszoną i zniszczoną skórę. Mimo, że była to młoda skóra, to nie dawała tak głośno znać, że coś jest nie tak. Doprowadzenie jej do stanu normalnej skóry zajęło długo i była to długa walka, ale z sukcesami. 

Karolina: Czy to nie było tak, że Twoje własne problemy ze skórą zapoczątkowały zainteresowanie światem kosmetyków i radzenia sobie z niedoskonałościami?

Szymon: Wiesz co, chyba nie do końca. Ten okres trądzikowy jakoś przeszedłem, on minął i ten temat jakoś mnie nie porwał. To się dopiero zaczęło później, w momencie kiedy zacząłem myśleć o spektakularnej zmianie swojego życia i o tym co tak naprawdę by mnie interesowało. Zawsze interesowały mnie zapachy, zawsze interesowały mnie składy kosmetyczne. Nigdy nie widziałem w tym swojego kierunku w życiu, ale w pewnym momencie postanowiłem, że jeżeli nie podoba mi się to, co robię do tej pory, to może zacznę robić to, co mi się podoba i będę próbował to przekuć na codzienną pracę. 

Karolina: Powiedziałeś, że chcemy doprowadzić skórę do normalnego stanu. Czy pokusiłbyś się o takie stwierdzenie, że każda skóra jest w stanie wyglądać normalnie? 

Szymon: Oczywiście!

Karolina: Bo to jest mega ciekawy temat. Ja chyba nawet kiedyś słyszałam, że Ty masz takie podejście, że każda skóra może być normalna. Nawet jak rozmawialiśmy przed nagraniem, to powiedziałam Ci, że dzisiejszy stan moje cery, to jest najlepsze co może być, to jest jej normalność, ona nie będzie lepsza, bo ona po prostu taka jest. Lubimy sobie mówić, że moja skóra jest  tłusta, trądzikowa, przesuszona, a często jest to pomieszanie z poplątaniem i ona może być normalna.

Szymon: Może być, ona wręcz powinna być normalna. Umówmy się, nie rozmawiamy o przypadkach z każdej strony ekstremum. Mówimy o średniej, przeciętnej, normalnej osobie, która w jakiś określony sposób dba o siebie i musi mieć normalną skórę. Natomiast każdy błąd podczas pielęgnacji, odżywiania powoduje, że ta skóra odbiega od normalności. Zaczęliśmy rozmawiać o Tobie, ale nie wiem czy mogę podać ten przykład. 

Karolina: Jasne, jasne. 

Szymon: Mówiłaś, że pojawiają się u Ciebie jakieś problemy trądzikowe i rzeczywiście skóra Twojej twarzy taka jest. Zadałem jedno pytanie: czy na reszcie ciała masz takie same problemy? Powiedziałaś, że absolutnie nie, więc drogą dedukcji doszliśmy do pewnych wniosków, że jest po drodze kłopot z pielęgnacją, z czymś, co jest nie do końca robione tak, jak powinno być. Może nie będziemy teraz razem ze wszystkimi tego szukali, ale na pewno wspólnie znajdziemy rozwiązanie żeby doprowadzić tę skórę do normalności. Umówmy się, że nikt z nas nie chce walczyć ze skórą naczynkową, ze skórą trądzikową, z przesuszoną, z przetłuszczającą się.

Karolina: Ja mam wrażenie, że ja mam te wszystkie trzy rzeczy. Moja skóra jest trądzikowa, naczynkowa, przesusza się, ale też jest tłusta w niektórych miejscach. 

Szymon: Na kilka rzeczy mamy wpływ. Ja na przykład jestem encyklopedycznym przypadkiem skóry naczynkowej. 

Karolina: Nawet tego nie zauważyłam. 

Szymon: Na pewno będzie widać, kiedy odrobinę się zdenerwuję czy kiedy padnie jakieś trudne pytanie. Wtedy momentalnie ta skóra jest bardzo reaktywna. Natomiast nad pozostałymi rzeczami możemy pracować. Skóra normalna powinna być przede wszystkim dobrze natłuszczona i odpowiednio nawilżona – to jest klucz do sukcesu. Oczywiście inaczej dbamy o nią latem, kiedy na dworze jest stosunkowo sucho, ale ciepło, a inaczej zimą, gdzie jest więcej bardziej przenikającej wilgoci i jest zimniej. W przypadku wychodzenia z pomieszczeń mamy ciepło-zimno, nasza skóra momentalnie jest pierwszą barierą, która nas chroni. Mamy rękawiczki, czapkę, szalik, ale nasza skóra twarzy musi być pierwszą tarczą, która nas chroni. Tutaj należy zastosować inną pielęgnację żeby ona później mogła powiedzieć: dziękuję, proszę bardzo nie będziesz miał czerwonych pąsików czy czerwonego nosa tylko wszystko będzie normalne, tak jak powinno być. 

Karolina: Powiedziałeś, że wystarczy jeden nasz błąd, nasza skóra wychodzi z równowagi i mogą się za to posypać różne konsekwencje. Jak nie popełniać tych błędów i jak się nauczyć swojej skóry?

Szymon: Kluczem jest zdrowy rozsądek i przede wszystkim obserwowanie skóry oraz reagowanie na to, co się dzieje. Wiem, że jako młode pokolenia jesteśmy przyzwyczajeni do reklam, gdzie każdy produkt do mycia musi się szalenie pienić. Umówmy się – świetne produkty myjące wcale nie muszą się spektakularnie pienić. Rozmawialiśmy o mydle, ale nie wiem czy to teraz dobry temat.

Karolina: Nowy Rok zaczynamy od oczyszczania, więc czemu by nie powiedzieć o mydle. 

Szymon: Mydło, to podstawa, ale jest wiele kontrowersji. Wciąż powtarzam, że rozmawiamy o przeciętnym użytkowniku, a nie o osobie chorej, a o zdrowej z małymi mankamentami – tak można to określić. Rozmawialiśmy na temat żeli, płynów do mycia i kontrowersji, które wzbudza mydło. Rzeczywiście mydło jest produktem zasadowym, ale mówimy też o dobrym jakościowo mydle, które jest mydłem sodowym. Nie jest to mydło, które jest sztucznie utwardzonym detergentem, tylko prawdziwe mydło, które podlega procesowi zmydlania. Tak naprawdę mydłem możemy nazywać produkt, w którym zachodzi odpowiednia reakcja chemiczna, zbiór tłuszczy traktujemy odpowiednio mocną zasadą – w zależności od tego jakie mydło chcemy uzyskać. Jeżeli chcemy mydło w płynie, to zasadą potasową, a jeżeli chcemy uzyskać mydło twarde, to wodorotlenkiem sodu, czyli zasadą sodową i wtedy następuje proces zmydlania i tworzy się mydło, które potem się pieni i powoduje zmywanie. W związku z tym, że dodajemy bardzo silny środek żrący, który zmienia mydło. Od razu uprzedzając dalsze pytanie, spotkałem się z informacjami i nawet nasze klientki mówiły, że tak naprawdę mamy bardzo szkodliwą substancję dodawaną do mydeł. Rzeczywiście sam wodorotlenek sodu jest bardzo szkodliwą substancją, ale ulega on zmydleniu. Jest neutralizowany poprzez reakcję zmydlania i dzięki temu powstaje substancja, którą możemy używać do mycia. Rozmawialiśmy też o tym jak ocenić czy dany żel mi służy czy nie i nawiązaliśmy do naszych dziadków, rodziców, którzy całe życie używali mydła i mieli świetną cerę.

Karolina: Nikt na zdjęciach spośród dorosłych nie miał trądziku.

Szymon: Chyba, że był jakiś dobry retusz starych zdjęć, ale o tym lepiej nie mówimy. Mówimy o zwykłym, normalnym zdjęciu. Tak, rzeczywiście nie było tego. Co lepsze – Twoja mama, może nawet babcia też myły włosy mydłem i zawsze te włosy były świecące, błyszczące, elastyczne i sprężyste. Chodzi tylko o jeden mały kruczek. Trzeba przywrócić naturalne ph skórze czy też włosom. Chodzi tutaj przede wszystkim o zakwaszenie. Po to używamy toniku po zastosowaniu mydła żeby przywrócić naturalne ph skórze. Naturalnym ph jest 5,5 – to jest idealne ph zdrowej skóry. Taką skórę ma każdy z nas w dniu narodzin i to ostatni moment, kiedy mamy taką skórę do pierwszego mycia, ponieważ każdy środek jaki został zastosowany ma albo niższe albo wyższe ph. Po umyciu mydłem jeżeli stosujemy tonik czy po umyciu włosów mydłem najczęściej były to płukanki octowe, woda z cytryną. Wtedy ph zostało zmieniane, neutralizowało się i dzięki temu skóra bardzo łatwo mogła przyjmować kolejne kosmetyki i dobrze z nimi współpracować. Jeżeli skóra jest podrażniona odczynem zasadowym, to daje efekt nieprzyjemnego ściągnięcia, powoduje, że wszelkie pozostałe kosmetyki nie chcą się ładnie układać na twarzy, a makijaż może nie wychodzić. 

Karolina: W takim razie czemu mamy tylu przeciwników mydła? Na przykład spotkałam się z takimi komentarzami, że mydło zapycha. Nie wiem co to znaczy i co ta osoba miała na myśli, ale z jakiegoś powodu widzę takie dwa obozy. Właśnie taki antymydlany obóz. 

Szymon: Nie umiem tego ocenić, ponieważ przez całe swoje dotychczasowe życie mam dostęp do mydeł dobrej jakości, dobrze zrobionych. Kluczem jest odpowiednia ilość substancji natłuszczających w mydle, którą możemy sobie swobodnie regulować. 

Karolina: Umówmy się, nie chodzi o mydło Dove. Nim raczej nie myjemy twarzy. 

Szymon: I tutaj pojawia się kolejna rzecz. Są opinie, że jest to produkt, który rzeczywiście nadaje się do mycia i jest to mydło.

Karolina: To mnie teraz zagiąłeś. 

Szymon: Są osoby, które z niego korzystają, ale są tam bardzo ściśle określone wskazania co do użycia. Jest to tak naprawdę kostka myjąca, chociaż istnieje tam część procesu, w którym zachodzi zmydlanie i są osoby, który może to służyć. Natomiast ja bardziej mówię o żelach, w których są sławne SLS-y i pochodne tych SLS-ów. Wśród form kosmetycznych jest teraz tendencja do pisania: nie zawiera SLS-ów. Umówmy się, że SLS to jest jedynie jeden z wielu rodzajów tych substancji mocno myjących.

Karolina: Więc używają innych, tak?

Szymon: Pochodnych tego. 

Karolina: Ekstra! 

Szymon: SLS jest najgorzej działającą, szkodliwą substancją, bo rzeczywiście jest bardzo drażniący. Są pochodne na bazie magnezu, na bazie innych substancji, które są ciut delikatniejsze, ale to wciąż ten sam klucz. Pisanie, że nie używamy SLS-ów skoro używamy jego pochodnej jest okej od strony prawnej, ale czy jest fair wobec klienta? Niekoniecznie. Kupując produkt bez SLS-ów oczekujesz, że on nie będzie zawierał żadnych substancji drażniących. Większość produktów, które znam, jeżeli poczytasz sobie ich skład, szczególnie te z tym sławnym, mitycznym SLS-em, to na kolejnych miejscach są substancje, które mają łagodzić podrażnienia po jego stosowaniu. Tak naprawdę jeżeli będziesz myła ręce, to jest to mocno żrąca i wysuszająca substancja, a jeżeli dodamy tam wyciąg z aloesu i odrobinę gliceryny, to ma to załagodzić ten proces i w danej chwili nie będziesz czuła tego efektu uszkodzenia skóry.

Karolina: To w takim razie ja już nie wiem czemu ludzie są tak bardzo uprzedzeni do tego mydła. 

Szymon: Powiem tak, nie chciałbym snuć tutaj jakichś teorii spiskowych, natomiast wielu producentów wycofuje się z produkcji mydła ponieważ jest ona bardzo skomplikowana i czasochłonna.

Karolina: Czyli nieopłacalna?

Szymon: Tak, nieopłacalna. 

Karolina: Jak nie wiadomo o co chodzi, to…

Szymon: Chodzi o pieniądze. Kto mógłby spodziewać się innej odpowiedzi. Opowiadaliśmy sobie o jednej ze słynnych polskich firm, którą znamy od wielu lat, która słynęła z bardzo porządnego, szarego mydła. Tak naprawdę ta firma nie produkuje teraz mydła, a kostki myjące.

Karolina: Pod tą samą nazwą i logo. 

Szymon: Pod tą samą nazwą i logo i co lepsze – rozszerzyła swoją ofertę o produkty, które są genialnie esencją SLS-ów i ich encyklopedycznym przykładem. Ta firma, jadąc na swoje opinii dalej sprzedaje klientom, w mojej ocenie, niezbyt fair produkty – jeżeli odniesiemy się do historii marki, do wartości jakie niosła za sobą jakiś czas temu. 

Karolina: Wracając do oczyszczania, powiedziałeś, że warto poobserwować swoją skórę i zdecydować czy mydło jest dla nas lepsze czy substancja w żelu, tak?

Szymon: W ogóle mamy mnóstwo sposobów na mycie skóry. Możemy myć olejem, mleczkiem, mydłem. Były nawet czasy kiedy można było myć samym tonikiem. Wówczas toniki zawierały bardzo dużo alkoholu i można było sobie narobić więcej szkody, niż pożytku. Jeżeli komuś nie odpowiada samo mydło, to musiałby też ocenić, bo nawet tak prosta i banalna rzecz jak woda w kranie może nie odpowiadać dotychczas źle pielęgnowanej skórze twarzy i dlatego nie możemy jej doprowadzić do normalnego stanu. Możemy zastosować też pielęgnację olejową. Oczyszczanie olejowe wystarczy delikatnie zmyć i nie musimy koniecznie używać mydła. Dochodzimy tutaj do tematu, o którym już rozmawialiśmy, czyli bardzo głębokie domywanie twarzy na przykład szczoteczkami itd. Mam świadomość tego, że jestem osobą, która niekoniecznie na co dzień występuje w makijażu, a wiem, że makijaż pewnych firm bardzo ciężko jest zmyć i wiele osób pomaga sobie szczoteczką soniczną. Jakiś czas temu miałem przyjemność rozmawiać z jedną z naszych klientek i ustaliliśmy, że był problem z pielęgnacją. Powiedziała, że praktycznie trzy razy dziennie robi sobie bardzo długie sesje mycia szczoteczką soniczną ponieważ czuje, że skóra jest brudna i niedomyta. Poprosiliśmy ją o jakąkolwiek formę testu, o domycie tej skóry i przetarcie wacikiem by zobaczyć czy jest konieczność. Okazało się, że powstała mała nerwica natręctw. Pani się zagalopowała i uszkadzała skórę myjąc ją tak często i tak dokładnie. W tym przypadku odpowiednia zmiana pielęgnacji doprowadziła do poprawienia się skóry. 

Karolina: Ja używałam takiej gąbki, która nazywa się 'konjak’. Wielokrotnie o niej mówiłam, bo wydawało mi się to takie rewolucyjne, że rzeczywiście nie muszę używać żadnych dodatkowych wacików. Potem jak sobie uświadomiłam ile zostawiam brudu na tej gąbce, której nie jestem w stanie domyć, bo wszystko przez nią przenika, to przestałam ją rekomendować. 

Szymon: Nie chcę Cię straszyć, ale wyobraź sobie, że jeżeli nie zadbasz o nią odpowiednio, nie wyparzysz, nie wypłuczesz…

Karolina: Nie zrobiłam tego. 

Szymon: Pomyśl, że w tej gąbce brud się namnaża. To jest równoległy świat, to są kolonie, które mają swoje adresy, kody pocztowe, nie jest to absolutnie nic, co sprzyja Twojej twarzy, a Ty systematycznie to nakładasz i wymieniasz trochę brudu w tą stronę, trochę w tą. Osoby, które mają skórę szczególnie wrażliwą powinny o nią szczególnie dbać. Przede wszystkim powinny umyć dłonie przed myciem twarzy. Jeżeli to okres kiedy nasza skóra jest mocno reaktywna, to używać ręczników papierowych, jednorazowych czy wyprać sobie i wygotować małe ręczniczki, którymi myjemy twarz tylko jeden raz. Jeżeli skóra nie będzie infekowana żadnymi drobnoustrojami z zewnątrz, to da sobie radę. Ten organ jest właśnie po to żeby chronić nas przed takimi atakami z zewnątrz. Jeżeli pozwolimy skórze uspokoić się, damy jej czas na to, żeby doszła do siebie, to skóra zacznie wracać do pełni zdrowia. Podpowiadam od razu, że nie będzie to trwało dwa dni. Może być to tydzień, półtora, a nawet dwa tygodnie. 

Karolina: Jak jesteśmy przy oczyszczaniu, to wspomniałeś o makijażu. Czy w ogóle da się stosować makijaż i mieć ładną cerę podczas gdy ma się cerę problematyczną? Mam wrażenie, że podczas lockdownu prawie w ogóle się nie malowałam. Doszłam do wniosku, że przez to, że się nie maluję nie mam możliwości niedomywania twarzy, i że prawdopodobnie mój demakijaż był jakiś wrażliwy, bo cera była w lepszej kondycji. Z drugiej strony myślę sobie, że wbrew pozorom w mojej sytuacji, za którą jestem wdzięczna, byłam o wiele bardziej zrelaksowana podczas pandemii, podczas zamknięcia. Byłam bardziej spokojna, mniej zestresowana, miałam bardziej rytmiczny styl życia. Wydaje mi się, że właśnie to wszystko złożyło się na to, że moja cera mi podziękowała, ale w pierwszej chwili stwierdziłam, że to ewidentnie makijaż mnie brudził. 

Szymon: Musielibyśmy sobie naprawdę poszukać sedna sprawy. Czy był to źle zmywany makijaż czy być może Twój pędzel był takim sąsiadującym państwem? 

Karolina: Nie rozmawiajmy o moich pędzlach. [śmiech] 

Szymon: To było sąsiadujące państwo Twojej gąbki do mycia twarzy? [śmiech] To mogła być druga subkultura, która sobie tam mieszkała. Jeżeli pytasz o makijaż, to na pewno da się go przygotować w taki sposób żeby cera nie cierpiała. Jeżeli pędzel spadł raz czy drugi na podłogę,  skóra jest dość delikatna i wrażliwa, a Ty z uporem będziesz nakładała kolejne warstwy produktów mieszając je z kulturami bakterii, z których prędzej mogłabyś wyhodować penicylinę, niż cokolwiek innego, to rzeczywiście może być ta droga.

Karolina: Czyli pędzle trzeba regularnie myć i to jest chyba oczywista sprawa. 

Szymon: I mówi to mężczyzna. [śmiech]

Karolina: Idąc tym tropem, takie rzeczy jak poszewki poduszek, nasz telefon – czy to też nasi mali wrogowie? Czy mówiąc kolokwialnie mogą 'zasyfiać’ naszą twarz? 

Szymon: Mogą. Natomiast jeżeli telefon nie ma porowatości, jest na nim gładka powierzchnia, to nic się nie będzie na nim działo. Poszewkę pewnie każdy z nas systematycznie wymienia, więc to też nie jest czas, który pozwoliłby na rozwój kolejnego, trzeciego już państwa w naszym domu. Jeżeli przechodzimy przez jakiś okres kłopotliwy dla skóry, to fajnie nawet okładać poduszkę codziennie świeżym ręcznikiem lub codziennie wymieniać poszewkę. To nie będzie znowu proces długotrwały. Chodzi tylko o to by pomóc skórze przebrnąć przez ten pierwszy krok. Jeżeli miałaś wrażenie niedomywania twarzy, to czy kiedykolwiek po Twoim regularnym myciu przetarłaś skórę wacikiem z tonikiem i pomyślałaś: kurcze, faktycznie zostawiam tam mnóstwo brudu? 

Karolina: Kiedyś tak miałam, że tego nie sprawdzałam tego i jak zaczęłam sprawdzać, to powiedziałam: okej, po demakijażu muszę jeszcze raz umyć twarz. Wtedy stosowałam dalsze kroki pielęgnacji jakby nie było tego demakijażu i myłam twarz jeszcze raz żelem lub mydłem. 

Szymon: Umówmy się też, że na co dzień nie łapiesz twarzą klamek, nie otwierasz drzwi, więc twarz jest mniej narażona na bezpośrednie zanieczyszczenia. Oczywiście dużo syfu, który jest wokół nas w powietrzu osadza się na twarzy. Natomiast nie ma konieczności mocnego wymywania chyba, że rzeczywiście mamy makijaż. Makijaż, który sam w sobie jest substancją tłustą ciężko będzie wymyć czymś innym, niż bardzo mocny detergent. Tutaj przechodzimy do etapu, o którym mówiliśmy, że może warto jako pierwszą próbę demakijażu zastosować demakijaż olejowy. Jeżeli bazą makijażu są tłuszcze, masła, oleje, to najprościej byłoby to rozpuścić olejem, którym usuwamy tą pierwszą warstwę, którą jest najtrudniej zmyć, a później wystarczy 'delikatnie przepłukanie wodą z mydłem’. Całość usuniesz już tym pierwszym demakijażem, ale nie usuniesz tej bariery ochronnej skóry. 

Karolina: Ja przez długi czas bałam się usuwania demakijażu olejem, bo wyobrażałam sobie, że zalepi mi twarz i pewnie tak by było gdybym go zostawiła i nie przemyła mydłem. 

Szymon: Jest to kwestia spróbowania. Tak jak rozmawialiśmy o mojej przyjaciółce, która kiedyś demonstrowała mi ten demakijaż, to byłem pod wrażeniem, że ona wymywa tym rzęsy, oko i się nie boi. Na pewno parę razy każdemu z nas krem dostał się do oka lub coś tłustego i nie jest to nic przyjemnego. Chodzi tu o film, który tworzy się na powierzchni oka i jest bardzo nieprzyjemny. Preparaty do demakijażu oczu, zwłaszcza te olejowe, są skomponowane na bazie takich olejów, które nie powodują powstawania takiego filmu. Jeżeli mamy solidnie zrobiony makijaż, to warto spróbować ten demakijaż na jakiejś części twarzy i zobaczyć jak uda się nam go zmyć, a resztę spróbować zmyć normalnie, klasycznie. Wtedy będziesz wiedziała, że jedna część Twojej twarzy jest wymyta bardzo dokładnie, bo tam zastosowałaś olej i usunęłaś makijaż, a później zwyczajnie umyłaś to wodą z mydłem i ztonizowałaś, a reszta twarzy nie jest dokładnie umyta, bo mydło nie daje rady rozpuścić tego całego tłuszczu, z którego zrobiony jest makijaż. 

Karolina: Ktoś może zadać pytanie: jakie mydło? Jaki olej? Przecież zmywa się płynem micelarnym. 

Szymon: Ja absolutnie nie jestem wrogiem płynu micelarnego. 

Karolina: Jako idei. 

Szymon: Tak, jako idei. Wiem, że pojawią się głosy, że on super ułatwia życie, że wystarczy przyłożyć wacik i można zmyć naprawdę wszystko z powierzchni twarzy.

Karolina: Łącznie z rdzą. [śmiech]

Szymon: Tak, łącznie z rdzą i nawet buty można wyczyścić. A nie przepraszam, my tutaj o pielęgnacji twarzy. [śmiech] Płyn micelarny jest rzeczywiście efektowny i efektywny w działaniu. Natomiast patrząc na jego skład i na to jak działa, to tak naprawdę stosujemy preparat olejowy i detergent, które są zamknięte w jednej miceli, który sprytnie sobie działa. Ten preparat rzeczywiście wymyje wszystko. 

Karolina: Powiedziałeś 'detergent’, więc niech to wybrzmi! 

Szymon: Jest to silna substancja myjąca zamknięta w tłuszczowej otoczce – bardzo upraszczając, która ma zareagować z naszym makijażem, z sebum, z tłuszczem, który mamy na twarzy, ma zacząć to rozpuszczać. Potem do akcji wchodzi detergent, który ma to wymyć i usunąć. W zależności od tego jak często będziemy go używali i jak dokładnie będziemy wymywali, tak bardzo możemy zrobić sobie krzywdę. Jeżeli jesteśmy na wyjeździe, jest długa kolacja, bankiet się przeciągnął i wracamy, to zalecałbym zmywanie makijażu codziennie.

Karolina: Nawet ja bym tak powiedziała.[śmiech]

Szymon: Brawo, brawo. Pędzle ominęliśmy, gąbkę ominęliśmy, a tutaj się zgadzamy. [śmiech] Więc na wyjazdach można śmiało zastosować płyn micelarny. Niech on nam pomoże, pozwoli się wyspać, bo sen też jest ważny dla wyglądu, ale nie róbmy tego codziennie. Jeżeli mamy więcej czasu, to poświęćmy go skórze, bądźmy dla niej przyjaciółką i zróbmy dla niej coś miłego żeby mogła się nam odwdzięczyć. Jeżeli będziemy traktować ją źle, katować i codziennie systematycznie myć płynem micelarnym chyba, że mamy świetne geny, to na pewno coś się gdzieś po drodze zacznie psuć. Wcześniej lub później. 

Karolina: Z założenia mówimy o cerze problematycznej. Może nas słuchać grono osób, które nie mają problemów z cerą i mogą z nią nic nie robić, a ona nadal jest świetna. Znam takich ludzi, zazdroszczę im z całego serca, bo jest to cudowne. Wiem, że nie jestem taką osobą, ale jak sam wcześniej powiedziałeś jaką cerę mają ludzie wokół Ciebie, to większość ludzi, których znam boryka się z jakiegoś rodzaju problemami dlatego myślę, że warto zastosować takie triki. 

Szymon: Jest olbrzymie grono osób, z którymi siedzisz, rozmawiasz, próbujesz złapać bliski kontakt i opowiadasz o trądziku, a one nie wiedzą o czym mówisz, bo u nich nigdy nic złego się nie działo.

Karolina: Moja koleżanka ma dwadzieścia pięć lat i zapytała się mnie czy nie powinna zacząć używać kremu. A ja wtedy myślę sobie: wow, ale Twoje życie jest super!

Szymon: Tak, rzeczywiście tego należy pogratulować. Ale ewidentnym faktem, który przemawia tutaj sam za siebie jest to, że ona prawdopodobnie nigdy niczym nie zrobiła krzywdy swojej skórze i do dwudziestego piątego roku życia nie musiała się zastanawiać czy potrzebuje ją czymś naprawić. Zatem nieskromnie powiem, że ta logika ma tutaj odrobinę sensu.  

Karolina: Wytłumaczmy jeszcze jakie mogą być konsekwencje. Mówimy, że jeżeli używamy szczoteczki sonicznej cztery razy dziennie, to możemy zrobić sobie krzywdę, jeżeli używamy płynu micelarnego codziennie, to możemy sobie zrobić krzywdę. Co to znaczy? Co wtedy robimy z  cerą? Przesuszamy?

Szymon: Usuwamy warstwę lipidową, która stanowi płaszcz ochronny skóry. Na naszej skórze są bakterie, jest ich mnóstwo i są dobre. W momencie kiedy mają odpowiednie ph, odpowiednie środowisko, w którym żyją, jeżeli nie traktujemy ich non-stop mydłem, które będzie wysuszało skórę i zabijało całą mikroflorę bytującą na skórze, to nie zadzieje się nic złego, a dopiero w momencie kiedy przechodzimy na drastyczne działania. Na przykład systematyczne wymywanie chemiczne mocnym żelem, płynem micelarnym lub mechaniczne szczoteczką to pierwszy błąd jaki zaczynamy robić. Zaczynamy wyskrobywać dziurkę, pod którą zacznie robić się kłopocik. 

Karolina: I potem nie nakładamy toniku i to jest już drugi błąd. Trzeba nakładać tonik? 

Szymon: Tonik jest substancją, która ma zapewnić przywrócenie naturalnego ph. Zazwyczaj ma lekko kwaśny odczyn, ponieważ większość produktów myjących ma odczyn zasadowy. Chodzi tutaj o zachowanie balansu. Wiadomo, że nigdy nie wycelujemy tak żeby trafić w wymarzone ph 5,5, dlatego toniki mają trochę niższe ph, a produkty myjące trochę wyższe ph. Połączenie jednego z drugim świetnie działa. Tylko to musi być tonik –  substancja, która będzie nawilżała, która będzie obniżała ph. 

Karolina: Czy woda różana to jest tonik? 

Szymon: Nie chcę żeby to źle zabrzmiało, ale będzie działała jak woda z kranu. Oczywiście wodą różaną przywrócisz naturalne ph i wodą z kranu również możesz. Przelewając jej odpowiednią ilość usuniesz ze skóry zasadowy odczyn. Tylko czy masz tyle czasu żeby zrobić to kilkukrotnie, zadbać o to żeby zostało to odpowiednio nałożone? Najprostszym rozwiązaniem jest tonik, który zawiera jakiś rodzaj delikatnego kwasu zmieniającego ph. Może być to kwas migdałowy czy pochodne octu. W jednym z naszych produktów jest pochodna octu, która ma zmieniać ph. Oczywiście całymi dniami możemy bazować na pojedynczych substancjach kosmetycznych czy składnikach kosmetycznych, które są teraz bardzo popularne czy na hydrolatach. Wychodzę z założenia, że ani Ty, ani ja nie jesteśmy Kleopatrą, nie mamy trzydziestu osób, które będą co dziesięć minut przygotowywały kolejny etap pielęgnacji. 

Karolina: Na przykład kąpiel w kozim mleku. 

Szymon: Dokładnie. I dwadzieścia osób pracuje cały dzień, abyś Ty mogła się dwadzieścia minut potaplać. 

Karolina: Może kiedyś. 

Szymon: Wiadomo, że w danym momencie poświęcasz skórze trzy, cztery minuty. 

Karolina: A masz jakieś dane ile jesteśmy w stanie poświęcić naszej skórze? 

Szymon: To jest w ogóle kosmos. Robiłem teraz kurs masażu kobido i rozmawiałem z prowadzącym, który jest mega ekspertem na temat tego, co warto byłoby robić codziennie. Powiedział, że niewiele i warto, żebyś codziennie poświęcił trzy-cztery minuty swojej skórze.

Karolina: Brzmi realistycznie. 

Szymon: Po trzech-czterech minutach przeznaczonych na masaż rano w łazience  gwarantuję Ci, że przedramię, biceps – wszystko zaczyna Cię boleć. Okazuje się, że na początku to strasznie dużo czasu. Nawet zwykłe mycie zębów. Nie wiem czy używasz zwykłej szczoteczki czy szczoteczki z timerem? 

Karolina: Wiem, że te dwie przysłowiowe minuty, to jest wieczność! 

Szymon: Dokładnie. A pomyśl, że trzy razy więcej czasu masz poświęcić na przemasowanie. Tak naprawdę pielęgnacji cery poświęcamy bardzo mało czasu. Dyskutowaliśmy jeszcze o substratach kosmetycznych, które są teraz popularne. Możesz używać jednego dnia oleju migdałowego, drugiego dnia oleju arganowego, trzeciego dnia takiego czy innego. Natomiast chodzi o to, że przez cały tydzień stosowania nie zapewnisz skórze kompleksowego, jednorazowego podejścia. Tak jak mówię, mamy trzy minuty na przygotowanie twarzy i w tym czasie powinniśmy dać skórze jak najwięcej tego, co możemy. Dochodzimy do słynnej wody różanej. Bardzo wierzę w jej moc, bo jest w niej dużo fitohormonów, witamin i jest to świetny produkt do systematycznego używania jako mgiełka, odświeżacz do twarzy. 

Karolina: Uważam, że jest to bardziej doświadczenie sensoryczne niż lecznicze. To jest po prostu miłe. Jeżeli jestem w trakcie dnia, nie po pielęgnacji, tylko robię coś, jestem narażona na zanieczyszczenia i odświeżam sobie twarz tą wodą, to nie robię sobie krzywdy? 

Szymon: Nie, to jest genialne. Oczywiście jeżeli jest to dobrej jakości woda różana, a nie woda o zapachu róży czy produkt różanopochodny. Woda różana jest resztką, odpadem z produkcji olejku eterycznego. Olbrzymią ilość płatków róż zamyka się w zbiorniku ciśnieniowym, przez który przepuszcza się gorącą parę i tak następuje destylacja liści parą wodną. To wszystko ulatnia się z parą do ujścia tego pojemnika, następnie para jest chłodzona, zachodzi proces skraplania i wlewa się do kolby, w której zbiera się woda. Wówczas na samej górze wytrąca się olejek eteryczny. Ten olejek eteryczny jest bardzo drogą substancją. W ramach ciekawostki mogę Ci powiedzieć, że dobry olejek eteryczny kosztuje w granicach tysiąca trzystu, tysiąca czterystu złotych za pięć mililitrów. 

Karolina: Dziękuję. Też jako ciekawostkę powiem, że największym producentem jest chyba Bułgaria. 

Szymon: Tak. 

Karolina: Na studiach miałam koleżankę z Bułgarii, która robiła całą prezentację o tym, że produkują olejek najwyższej klasy i słyszałam, że jest to produkt mega premium. 

Szymon: Tak to mega premium produkt. Podobnie jak z historią o oliwie z oliwek. Później to zaczyna być chrzczone po drodze, przepraszam za kolokwializm. Rzeczywiście ten pierwszy produkt niczym nie skażony jest bardzo drogą substancją. Od firmy, z którą współpracujemy, która dystrybuuje taki olejek wiemy, że aby przygotować kilogram takiego olejku, czyli litrową butelkę potrzeba czterech ton płatków róż. Nie wiem czy cztery tony zmieściłyby się w pomieszczeniu, w którym jesteśmy, ponieważ jest to olbrzymia ilość i stąd jego cena. 

Karolina: Mam też dygresję poniekąd związaną z tematem naszej rozmowy. Bardo popularne są teraz dyfuzory olejków eterycznych i jest to temat, o którym warto rozmawiać. To wielki trend, a ludzie nie zdają sobie sprawy, że wkraplając kilka kropli tak naprawdę narażamy się na działanie składników aktywnych z hektarów róż i możemy się zatruć. 

Szymon: Tak. Możemy się zatruć, ale jeżeli będzie to systematyczne. Jako społeczeństwo, jak wspomniałem na początku rozmowy jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że dobry produkt myjący musi się spektakularnie pienić i każda rzecz musi pachnieć tak, że w kącikach oczu pojawiają się nam łzy. Nie. Zupełnie nie. Chodzi o to, że jeżeli do takiego dyfuzora wykorzystamy kropelkę, to już jest wystarczająca ilość do działania aromaterapeutycznego. Jeżeli damy drugą kropelkę to gwarantuję, że jeżeli chodzi o zapach to wystarczy. Oczywiście są osoby, które lubią bardzo intensywne zapachy i leją tego za dużo, a to już jest niewskazane. 

Karolina: Wydaje mi się, że to też kwestia przyzwyczajenia. Jeżeli cały czas psikamy się perfumami, wchodzimy do centrów handlowych, to tych bodźców sensorycznych jest tak dużo, że taka jedna kropelka może wydawać się nam mało intensywna. Dla mnie Wasze kosmetyki pachną niesamowicie! Poza tym ja w ogóle jestem dziwna, bo lubię najbardziej ziemiste, torfowe i ziołowe zapachy. Ktoś powie, że to pachnie jak maść, a dla mnie rozmarynowy krem jest jak terapia. 

Szymon: Dochodzimy tutaj do kolejnego etapu naszej rozmowy dotyczącego składników używanych przez producentów kosmetyków, którzy twierdzą, że produkują rzeczy naturalne. Większość osób, która kupuje produkty do pielęgnacji ciała np. mydła, masła, balsamy mówi, że kupiły sobie taki super naturalny balsam do ciała o zapachu melona. Niestety nie ma naturalnego zapachu melona. Ty już teraz wiesz jak powstają olejki eteryczne, więc wyobraźmy sobie, że gotujesz tonę melonów i one nie będą pachniały zapachem melona. 

Karolina: Wyjdzie z tego woda. [śmiech]

Szymon: Albo zupa melonowa. [śmiech] Podobnie z zapachem arbuza, rabarbaru, ogórka. 

Karolina: Zapach arbuza to jest jakiś dramat. W ogóle zapach arbuza nie pachnie arbuzem. Tak samo jak banan. Na przykład jak masz bananowego batona, to moim zdaniem jest ohydny i nie wiem, co ma wspólnego z bananem. 

Szymon: Jest tam po prostu jakaś substancja syntetyczna, którą ktoś kiedyś uznał, że tak będzie pachniał banan i tak nam się teraz kojarzy. 

Karolina: Albo arbuzowa guma do żucia. Wszyscy myślą, że jest ona o smaku arbuza, a dla mnie jest ohydna. 

Szymon: Nie ma tam nawet kawałka arbuza, to nigdy arbuza nie widziało i nawet nie wie co to arbuz. 

Karolina: Jest to bardzo powszechny trik. Ludzi kuszą takie zapachy, a jeszcze jak jest w nazwie, że to owocowe lub warzywne, to tym bardziej nam się wydaje: Super! Owoc, warzywo, coś zdrowego, coś eko, coś naturalnego. Czy twoim zdaniem jest to dobry trop przy wyborze? 

Szymon: Absolutnie nie oczekuję od żadnej osoby, która będzie wąchała produkt na przykład morelowy balsam do ciała, że od razu będzie wiedziała, że jeżeli poddamy każdą morelę destylacji parą wodną, to ten zapach będzie zupełnie inny. 

Karolina: Też nikt nie ma na to czasu, bo mamy przecież trzy-cztery minuty na pielęgnację, więc tym bardziej nie będziemy tego analizować. 

Szymon: Mówimy o tym dlatego żeby podpowiedzieć, że nie będzie to tak pachniało. Jest określona ilość olejków eterycznych i jest to liczba skończona. Potem powstają wszelkie syntetyczne zapachy, które pojawiają się w perfumach i stosowane są w tańszych wersjach, w kosmetykach. Jeżeli weźmiesz syntetyczny zapach melona z firmy X i firmy Y, to będą to dwa różne zapachy. Produkują je dwie różne firmy i nos jednej firmy uznał, że tak będzie pachniał nasz melon, a w drugiej uznał, że inaczej. Gwarantuję Ci, że żaden z nich nie brał do powąchania kawałka prawdziwego melona.

Karolina: Tutaj pojawia się pytanie: co w tym złego, że jest to sztuczny zapach? 

Szymon: Absolutnie nic. Tylko od Ciebie i od Twojego podejścia do pielęgnacji zależy czy będziesz chciała to stosować. Jest to substancja syntetyczna, prawie w większości ropopochodna. To jest dodatkowa substancja, której Twoja skóra nie zna, bo nie musi znać i będzie musiała jakoś sobie z nią poradzić. Jeżeli preparat dający zapach jest dodany do kosmetyku, to on nie znika z powierzchni skóry tylko zostanie wtarty, skóra musi go przemetabolizować w jakiś sposób, musi coś z nim zrobić. Tak naprawdę nie wiemy co jest w składnikach zapachu na przykład truskaweczki. Skóra nie za bardzo będzie wiedziała co z tym zrobić i to jest tylko Twoja decyzja czy będziesz chciała tego używać. Rozumiem gdy podoba Ci się zapach truskawki i chcesz mieć go w mydle, które rzeczywiście jest super zrobionym sodowym mydłem, bo są firmy, które robią takie rzeczy i to jest Twój wybór. Natomiast my dbamy o to, że jeżeli przyjdzie osoba, która nie ma wiedzy na temat kosmetyków, nie musi się znać, nie musi być ekspertem, żeby nie obarczać jej wyborem. Jeżeli ja deklaruję, że jest to produkt naturalny, to on ma być naturalny. Wierzę, że są zapachy ogórka, rabarbaru, które są akceptowane przez IFR-ę, czyli przez organizację odpowiadającą za bezpieczeństwo oraz jakość produktów pachnących i mają nawet certyfikat. Nie musi być to od razu szkodliwy produkt. Wokół nas jest tyle bombardujących z zewnątrz czynników będących mało przyjaznych naszemu organizmowi, że jeżeli nie będziesz sama chciała ich eliminować tylko będziesz ich dokładała, to na jakimś etapie Twój organizm powie: nie podoba mi się to. Pojawią się zmiany skórne albo gorsze powikłania. 

Karolina: Pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest to kolejny stresor dla naszego organizmu. Ostatnio rozmawiałam z panią doktor, biotechnolog właśnie o substancjach endokrynnie czynnych w naszym otoczeniu, które mówiąc prosto stresują nasz organizm i sprawiają, że nasz organizm traktuje je jak hormony i w związku z tym totalnie wyrywa nas z homeostazy. Czyli wracamy znowu do punktu wyjścia: nie ułatwia nam sprawy jeżeli chodzi o zapanowanie nad balansem nawet na naszej skórze. 

Szymon: Nasz organizm jest jedną wielką chemiczną fabryką. Żebyśmy mogli sobie tutaj siedzieć i rozmawiać, to wszystko musi być w idealnym porządku, w idealnych proporcjach i podane w idealnym czasie. Jeżeli zaczniemy dodawać sobie substancji, które podszywają się pod nasze hormony, to organizm zacznie źle to odczytywać i zacznie wykonywać ruchy korygujące. Powstanie kolejna grupa hormonów czy substancji, które mają je neutralizować. Tym sposobem wpadniemy w błędne koło, w którym zupełnie nie chcemy wylądować. 

Karolina: Skąd konsument ma wiedzieć, że dany olejek jest dobry, naturalny, a nie jakiś za sześć złotych ze sklepu obok? 

Szymon: Myślę, że po prostu musisz zaufać firmie, którą będziesz znała i będziesz musiała ocenić. Powinniśmy unikać kompulsywnych zakupów, które powodują: O melonik! Ale ślicznie pachnie! Kupię sobie dwa. Szczególnie, że na przykład trzeci dostaję w prezencie. Powinniśmy świadomie, systematycznie i spokojnie podejmować decyzje oraz brnąć z daną firmą w jednym kierunku. Jeżeli masz firmę, której ufasz w konkretny sposób, widzisz jakie wyznaje wartości, to sprawdzaj.

Karolina: Nie ufaj w ciemno. 

Szymon: Nie ufaj w ciemno, pytaj. Jeżeli na produkcji jest narysowany zielony listek i jest wielki napis: eko, to powinna się w Twojej głowie zaświecić pierwsza żarówka. Jeżeli ktoś jest eko, to ma przyjemność mówienia o tym, ale nie musi manifestować tego na każdym kroku. 

Karolina: W sumie jak patrzysz na Wasz produkt, to nigdzie na opakowaniu nie jest napisane: Twój eko wybór. Dostałam kiedyś taki krem pod oczy, który nazywał się: 'eco friendly’. 

Szymon: Ale on jest tylko przyjazny dla różnych rzeczy, które są eko. On sam nie musi być eko, on jest tylko: 'eco friendly’. 

Karolina: Jest sympatykiem eko. [śmiech]

Szymon: Siadacie sobie razem przed telewizorem i oglądacie program National Geographic czy inny. 

Karolina: Myślę, że coś w tym jest. Im bardziej te rzeczy krzyczą, tym bardziej chcą zatuszować, że coś tam może do końca nie grać. 

Szymon: Na szczęście dla nas wszystkich konsumentów są jakieś regulacje prawne, które oczekują od każdego producenta tego samego. Producent kosmetyków naturalnych musi spełnić dokładnie te same wymagania, co na przykład ogromna korporacja produkująca miliony różnych produktów, w tym produkty kosmetyczne. Przynajmniej tak jest na terenie Unii Europejskiej. Te same warunki obowiązują zarówno mikrofirmy, jak i duże firmy. Jeżeli będziesz miała możliwość zweryfikowania wiedzy w jakiś sposób, skonsultowania się, to super. My też chętnie prowadzimy dialog z naszymi klientami. Jak wiesz nie jesteśmy zbyt dużą firmą, więc większość zapytań, które jakimkolwiek kanałem wpadają do naszej manufaktury trafia do mnie. Czerpię olbrzymią przyjemność z tego żeby dyskutować czy komuś podpowiadać, bo sam nie znając się na czymś chciałbym być tak potraktowany. Dla mnie ważne byłoby żeby ktoś udzielił mi rzetelnej odpowiedzi, wytłumaczył mi dlaczego to ma działać tak, a nie inaczej, dlatego to dziala tak, a nie inaczej i jakie będą efekty – co może być z tego dobrego, a co złego. W ramach takiej szybkiej anegdoty mogę opowiedzieć Ci o słynnych parabenach, które są używane w kosmetykach. Nie wiem czy zwróciłaś uwagę, ale jakiś czas temu większość firm pisała: 'paraben free’.

Karolina: No tak, nie ma SLS-ów i parabenów. 

Szymon: Jest to kluczowe dla firm, ponieważ jeżeli firma chciałaby Cię oszukiwać, to może. Chociaż nie wiem czy wypada o tym mówić. Dodanie parabemu poniżej jednego procenta, a są to bardzo silne składniki konserwujące powoduje, że nie musimy umieszczać go w liście składników. Jest to zagranie absolutnie poniżej pasa. 

Karolina: I może wtedy być napisane 'bez parabenów’?

Szymon: Tak. Chyba tak. Prawo chyba w ogóle nie pozwala napisać na produkcie, że jest bez parabenów, ponieważ parabeny są produktami normalnie, legalnie dopuszczonymi do użytkowania. Nie ma informacji i bezpośrednich badań pokazujących, że są one szkodliwe. Możemy je tylko podejrzewać, podobnie jak substancje endokrynnie czynne, że dają jakieś niepożądane efekty. Zmierzam to tego, że nagle producenci parabenów, bo czytałem olbrzymią analizę rynku, nie to, że zostali bez pracy, ale okazało się, że zmieniła się ich grupa docelowa. Wszyscy producenci podrapali się po głowach i powiedzieli: okej, możemy tak zrobić, bo kosmetyk nie musi stać trzydzieści lat na półce, może stać krócej, nie musimy go pakować parabenem tak, że będzie się wylewało uszami i możemy w ogóle sobie te parabeny odpuścić. Nagle pojawiła się nowa grupa, która bardzo mocno ucieszyła się z parabenów – firmy zajmujące się przetwórstwem mięsa. Okazało się, że cała półtusza zanurzona w parabenie może sobie leżeć tyle ile chce i nie ma prawa się zepsuć z żadnej strony. Co lepsze, producent wędliny, mięsa, przetworów nie musi o tym w ogóle pisać. 

Karolina: Czy jest to w ogóle dopuszczalne w Polsce? 

Szymon: Tak, jest to dopuszczalne na całym świecie. 

Karolina: Super. Ta anegdota jest świetna. Będę ją teraz wszędzie opowiadać. 

Szymon: Jeżeli zmierzamy do tego, że chyba najlepszym rozwiązaniem dla nas i dla planety jest eliminacja mięsa, przynajmniej z hodowli przemysłowych, to warto przekazać tę informację. Każdemu producentowi zależy żeby jego produkt był jak najdłużej dostępny, więc jeżeli nagle mój produkt pod tytułem 'szyneczka X’ czy 'szyneczka Y’ nie będzie mógł siedem dni leżeć na półce sklepowej, ale półtora miesiąca, to już jestem o ileś bogatszy, bo nie muszę tak często wymieniać towaru na półce. 

Karolina: Martwiące. 

Szymon: Na studiach mieliśmy długi wykład na temat parabenów w przemyśle spożywczym i nie jest to nic fajnego jako ludzkość oszukiwać siebie nawzajem i robić sobie niefajne psikusy. 

Karolina: Tak. Wydawało się, że Europa jest w o wiele lepszej sytuacji niż Stany, bo w Stanach  jest już ekstremum jeżeli chodzi o to, co oni mają w pożywieniu i w kosmetykach, a my jednak ich gonimy. 

Szymon: Tak, gonimy, ale wciąż należy podziękować tym unijnym wytycznym ponieważ one jednak nakładają na wszystko dość mocne kagańce. Nawet w przypadku kosmetyków okazuje się, że w Stanach Zjednoczonych lista oficjalnie zakazanych substancji do użycia w kosmetykach liczy około tysiąca-tysiąca pięciuset składników. Nie jestem pewny, bo to się na bieżąco zmienia, a ja interesowałem się tym tematem kilka lat temu. W Europie tych składników jest tego naście tysięcy i są bardzo precyzyjnie wyszczególnione. Stąd też większość amerykańskich kosmetyków pięknie pachnie, pięknie się pieni, świetnie aplikuje na skórę i klucz do sprawy: może leżeć na półce trzydzieści lat. 

Karolina: I powodują raka. 

Szymon: Nawet słynna firma zajmująca się kosmetykami dla dzieci ma to udowodnione i trwają w tej sprawie procesy, bo rzeczywiście okazało się, że pewien rodzaj zasypek dla niemowląt był kancerogenny. 

Karolina: Będąc w Stanach w zeszłym roku byłam w szoku, że wchodząc do klatki schodowej na nowo wybudowanym osiedlu, zresztą bardzo ładnym, była wielka tabliczka z napisem, że ten budynek został wybudowany z materiałów, które powodują choroby nowotworowe i wchodzisz na własną odpowiedzialność. Ja myślałam, że to jakieś jaja, więc zapytałam gospodarza mojego mieszkania o co chodzi z tym napisem i powiedział, że prawie wszędzie w Stanach tak jest, bo takich substancji używa się do wykańczania mieszkania. Było to dość przerażające. Apropo nietoksycznych substancji, ekologii, co Wy robicie, że jesteście eko-firmą? Wiem, że macie dużo takich zakulisowych praktyk, ale to też kwestia kosmetyków. 

Szymon: Chciałoby się teraz najprościej powiedzieć: wszystko, ale jest to słowo banał, które nic nie znaczy. Robimy absolutnie wszystko co jest w naszej mocy, aby zadbać o planetę i o nas samych, bo kluczem w tym wszystkim jesteśmy my – ludzie. Czytałem ostatnio genialny artykuł, taką publikację mówiącą o tym, że w Polsce przetwarza się, recyklinguje sześć procent śmieci. Jak sama rozumiesz, to jest kropla. 

Karolina: To jest nic. 

Szymon: Tak naprawdę, jako państwo nie bardzo jesteśmy w stanie to przetwarzać. Oczywiście ma na to wpływ segregacja śmieci i każdy gest, który wykonujesz Ty jako pojedynczy człowiek. Im więcej my jesteśmy w stanie zrobić jako firma, im więcej nasi klienci są w stanie zrobić, tym więcej z tych sześciu procent jest nasze, o tyle więcej możemy wnieść do ochrony środowiska. Robimy banalne rzeczy. Zbieramy szklane opakowania, ale niestety nie możemy ich myć i używać ponownie, bo do tego wymagany jest odpowiedni sprzęt, który kosztuje olbrzymie pieniądze i w tej chwili jeszcze nas na niego nie stać. 

Karolina: Ale jest do czego dążyć. 

Szymon: Tak, jest to oczywiście jakiś cel dla firmy. Natomiast możemy zadbać, żeby te słoiki jako stłuczka trafiły w odpowiednie miejsce, żeby mogły zostać odpowiednio przetworzone na szklany surowiec. Niestety pewnie nie takiej jakości jak nasze słoiki, ale możemy go wykorzystać. Wodę różaną, o której wspominaliśmy oraz wszelkie hydrolaty wytwarzaliśmy jeszcze do niedawna sami, a teraz mamy zaprzyjaźnione gospodarstwo ekologiczne, które dla nas robi. Były to mięta, lawenda i rozmaryn. Następuje tam proces chłodzenia i chłodzi się to zwykłą wodą – kranówą, trwa to bardzo długo i przepływ wody, jej zużycie jest na poziomie dwustu, trzystu litrów. Umówiliśmy się ze wspólnotą mieszkaniową, która opiekuje się nasza nieruchomością, tam gdzie mieści się nasze laboratorium, że pomogą zapewnić nam baniaki, do których będziemy zbierać tę wodę. Jest to zupełnie czysta woda, niemająca kontaktu z żadną substancją i przy jej wykorzystaniu myte są klatki schodowe, podlewane są trawniki – proste, banalne rzeczy. Umówmy się, że nie są to też gigantyczne oszczędności jeżeli chodzi o pieniądze, bo nie idzie to w setki tysięcy tylko jest to parę groszy. Ale tak naprawdę wspólnota nie musi wydać tych paru groszy, a my musimy je wydać tak czy siak, więc dlaczego nie zrobić z tego wspólnego interesu i wykorzystać tę wodę dalej, dzięki której można zaoszczędzić, bo pani która będzie myła klatki nie musi lać godzinami wody żeby doprowadzić całe osiedle do stanu oglądalności tylko może wziąć wodę z baniaków, która jest za darmo. Jako firma używamy samochodu elektrycznego. Idea 'car sharingu’ jest nam coraz bliższa, bo jak wiadomo jesteśmy z Wrocławia, a pracujemy w Warszawie, więc mamy jeden samochód tak zwany rodzinny, spalinowy, którego używa każdy członek naszego zespołu w momencie kiedy jest potrzeba i dzięki temu nie mają swoich samochodów spalinowych. Dzięki temu następuje redukcja kosztów, bo płacisz jedno ubezpieczenie, płacisz za jeden komplet opon, a jeżeli samochód stoi teraz pod blokiem, to może być wykorzystywany przez kogoś innego. Drugie rozwiązanie  to samochód elektryczny. Dzięki temu, że oddaliśmy wodę wspólnocie, wspólnota wyraziła zgodę żebyśmy w miejscu, w którym nie powinniśmy, postawili urządzenie do ładowania  samochodu. Na początku powiedzieli, że fizycznie nie ma takiej możliwości, ale dzięki wsparciu i pomocy mieszkańców osiedla udało się nam to przeforsować i widzimy, że pojawiają się kolejne samochody elektryczne. Zasialiśmy dobre ziarno i pokazaliśmy, że można. 

Karolina: To właśnie pokazuje, że ta zmiana zaczyna się lokalnie. 

Szymon: I od nas – od tego co mamy w głowie, od tego co możemy zrobić, co nam się chce. 

Karolina: To jeszcze zadam Ci kontrowersyjne pytanie chyba, że chciałeś powiedzieć mi o jeszcze innych praktykach ekologicznych.

Szymon: Nie, na tę chwilę nie. 

Karolina: Zatem postawimy kropkę i zadam pytanie, które myślę, że jest powszechne. Ktoś przychodzi do Was do butiku i mówi: krem do rąk za czterdzieści-parę złotych? Mogę kupić sobie krem za siedem złotych z Ziaji, który pachnie i kojarzy mi się z naturą. Cena często zraża. Ludzie może i są chętni do tego, żeby zapłacić więcej za produkt, ale czy są gotowi by tyle zapłacić za produkt naturalny? Co stoi za tą ceną? 

Szymon: Za tą ceną stoi bardzo wiele rzeczy: mała firma, która nie kupuje produktów w tonach, w tysiącach opakowań. Może zwróciłaś uwagę, ale od niedawna mamy swoje tubki do kremu do rąk. Był to olbrzymi kamień milowy, ponieważ jak rozmawialiśmy z jakąkolwiek firmą produkującą takie tubki, to na dzień dobry trzeba było zamówić setki tysięcy sztuk żeby w ogóle doszło to do skutku. Dzięki uprzejmości jednej z firm udało się nam to zrobić w mniejszym nakładzie. Oczywiście przez to produkt staje się droższy, bo taka tubka nie kosztuje trzy grosze, a półtora złotego, ale udało się i był to dla nas pierwszy sukces. Olbrzymi producenci opakowań już zaczynają patrzeć na mniejsze firmy ciut przychylniejszym okiem i dostosowują się, ponieważ małych firm, takich jak nasza, robi się na rynku coraz więcej. Klient wspiera lokalną firmę, która rozlicza się w Polsce i w Polsce płaci podatki. Ponadto ma pewność, że wszystkie składniki, które są uznane za szkodliwe nie są użyte, ponieważ jesteśmy mega transparentni. W najgorszym wypadku są to certyfikaty 'fair trade’ i dla nas ważne jest także żeby wszyscy byli odpowiednio wynagradzani za swoją pracę. 

Karolina: Na każdym etapie?

Szymon: Tak, na każdym etapie. Jeżeli są certyfikaty informujące o tym, że dane gospodarstwo, które coś wytworzyło jest ekologiczne, to super, bo jest to dla nas ważne kryterium, które także wpływa na cenę. Idąc dalej, jeżeli poczytasz sobie składy większości kremów, to na pierwszym miejscu jest woda, na drugim jest substancja lekko tłusta i odrobina emulgatora – wszystko połączone, a później tych substancji jest bardzo mało, co czujesz w produkcie. W naszym produkcie nawet nie ma wody, bo stosowany jest mityczny hydrolat lub woda różana. Teraz wiesz, że do wytworzenia trzech litrów czy pięciu litrów tej esencji, która jest bogata w witaminy, w minerały, w fitohormony i we wszystko, co wpływa na kondycję skóry, trzeba użyć ponad dwustu litrów wody. To jest energia elektryczna, praca i słynna woda, która jest w tym wszystkim najmniejszą wartością. Poza tym, u nas wszystko jest robione ręcznie. Nie mamy maszyny, gdzie naciskam guzik, idę na obiad, idę pooglądać filmy, przychodzę i mam przygotowane piętnaście tysięcy kremów. Każdy krem osobiście napełniam, ręcznie zamykam – wszystko jest robione ręcznie od początku do końca. Oczywiście ktoś może powiedzieć czemu nie zainwestujemy w maszynę? Chętnie, ale dopiero jak dojdziemy do etapu, gdzie będziemy mogli zainwestować w zakręcarkę do kremów. Taka była zresztą misja firmy. Od samego początku manifestujemy, że wszystko robimy ręcznie. Jak kupujesz przetworzoną żywność, którą ktoś przygotowywał w wielkiej fabryce, to nie wiem jak u Ciebie, ale ja mam poczucie, że ma mniej wartości odżywczych.

Karolina: Ja staram się w ogóle takiej nie kupować, więc rozumiemy się. 

Szymon: Jedynie ta, która została przygotowana specjalnie dla Ciebie w jakiejś określonej partii jest produktem, w który warto zainwestować i stąd bierze się cena. Nie mówię już o składnikach, które są użyte. Mamy w sprzedaży krem, który rzeczywiście w składnikach ma tę różę za tysiąc złotych za pięć mililitrów, ale z tych pięciu mililitrów nie zrobimy dziesięciu tysięcy produktów, więc cena musi być rozłożona na zdecydowanie mniejszą ilość. Jeżeli to wszystko przeskalujemy dostaniemy finalną cenę produktów. 

Karolina: Ma to sens i myślę, że to kwestia do przewartościowania przez konsumenta, czego on oczekuje od produktu i tego jak z niego korzysta. Wiem, że Wasze produkty są mega wydajne, bo dezodorant miałam chyba pół roku. Ktoś może powiedzieć, że dezodorant powinien kosztować trzy złote – tak, ale zmieniasz go po dwóch tygodniach. 

Szymon: Jeżeli kupujesz zwykły dezodorant w spreju za dwanaście złotych, to starcza na określoną ilość czasu. Gdy to przemnożysz, to wychodzi dokładnie tyle samo, co nasz dezodorant. Oczywiście, to wydatek jednorazowy, czyli większa inwestycja i większy nakład. 

Karolina: Zatem zataczając koło i tworząc klamrę kompozycyjną – w kwestii pielęgnacji zatrzymaliśmy się na toniku, więc chciałbym przejść do kolejnego niezbędnego kroku i zakładam, że będzie to krem. 

Szymon: Rozmawiamy tutaj o najprostszej i najbardziej podstawowej pielęgnacji, bo oczywiście słyszeliśmy o siedmiu krokach pielęgnacji koreańskiej.

Karolina: Tak, też tam byłam. 

Szymon: Kleopatra mogła spędzić na tym pół dnia, więc miała chyba milion kroków. [śmiech] Dochodzimy już do takiego etapu wykańczającego. Już trochę przebrnęliśmy przez ten temat mówiąc o pojedynczych surowcach – u nas tego nie ma, bo wierzymy, że masz trzy minuty na pielęgnację i powinnaś je mądrze wykorzystać. Potrzebny jest do tego produkt kompleksowy, który odpowiednio nawilży, ochroni, odżywi i zapewni kompleksową dbałość o skórę. Ten jeden produkt musi te wszystkie rzeczy spełnić i musi być poprawny w aplikacji. My nie używamy silikonów i innych rzecz, które poprawiają przyjemność aplikowania, ale nasze kremy nie są nie przyjemne do nakładania. Są to po prostu zwykłe kremy zapewniające Ci te wszystkie elementy i nie używasz poszczególnych składników, które wykonują jedynie część jego pracy. 

Karolina: Czyli jest to absolutnie minimum, ale jeżeli ktoś chce używać serum czy olejku, to jest to wskazane? Jak się tym bawić? 

Szymon: Genialne jest słowo, którego użyłaś – powinniśmy się tym po prostu bawić! Nie mówię, że przed ważnym wyjściem z domu, przed ważnym spotkaniem próbować sobie pierwszy raz ile kropli olejku mogę dodać do kremu, żeby wzmocnić jego działanie, bo możemy się świecić podczas całego spotkania. Teraz był idealny czas, odrobina zamknięcia w domu i można było sobie eksperymentować. Warto sobie wzmocnić krem na noc. Genialnym pomysłem jest to jeżeli ktoś ma swój genialny, ulubiony krem i stosuje go przez całe lato, to może stosować go także zimą dokładając kropelkę serum czy czegoś innego, co jeszcze bardziej zabezpieczy skórę chyba, że masz krem dedykowany. Jest to tylko kwestia zabawy. Chodzi o to żeby nie skrzywdzić swojej skóry, ale dać jej spróbować różnych rzeczy, a ona momentalnie odpowie, co należy robić. 

Karolina: Najpierw nakładamy serum czy krem?

Szymon: Różne firmy mają różne protokoły nakładania. My staramy się komponować nasze składniki tak żeby można było je ze sobą łączyć. Są różne teorie na ten temat. Na przykład, że jeżeli najpierw nałożysz tłuste serum, to krem nie będzie chciał się wchłaniać, jeżeli najpierw nałożysz krem, to serum nie będzie się chciało wchłaniać. Tak naprawdę krem zawiera substancję, tak zwany emulgator, który zawsze pozwoli na dołączenie serum. Jeżeli widzisz, że coś nie tak dzieje się na skórze, że nie reaguje poprawnie, że te substancje się nie łączą, bo być może są dwóch różnych firm i jest to inaczej przemyślane to momentalnie poczujesz, że to się nie trzyma i nie spina na skórze.

Karolina: Myślisz, że będę czuła? 

Szymon: Tak, na pewno będziesz. Teoretyzując, po nałożeniu serum, kremu i trzech maźnięciach pędzlem do pudru okazuje się, że wszystko Ci się kulkuje to znaczy, że był błąd. 

Karolina: A jeżeli robię to na przykład na noc? Mam taki rytuał, że czasami na przykład nakładam sobie olejek.

Szymon: Ale olejek czy kompozycję olejów? Czy jeden poszczególny?

Karolina: To jest w ogóle hit, bo to jest produkt, który dostałam w paczce w zeszłym roku i nazywa się 'every day oil’. Nie ma tam marki, ale było to rozdane na spotkaniu firmy, którą bardzo lubię, w sensie osoby, która stworzyła zestaw różnych swoich ulubionych produktów. Mówię tak jakbym była teraz na spotkaniu jakiejś sekty, ale wiadomo o co chodzi. Ufam tej osobie, to jest świetny produkt i wiem, że ta osoba ma niesamowitą etykę pod tym względem. Nakładam ten olejek po to, żeby porolować sobie twarz popularnym dziś takim cudem. 

Szymon: Jadeitem. 

Karolina: A potem nakładam sobie krem. 

Szymon: Przepraszam, bo chciałem poruszyć kolejny temat.

Karolina: Ale myję ten jadeit. 

Szymon: Nie, spokojnie. Na jadeicie nic się tak łatwo nie namnaża. [śmiech] Troszeczkę Cię spiąłem tą opowieścią o higienie, ale zaraz sobie dojdziemy to tego rollera. Powiem Ci tak: byłoby fajnie gdybyś wiedziała co jest w tym olejku, bo daje Ci to dużo wiedzy czy łączysz go z substancjami zbliżonymi czy zupełnie przeciwnymi. Jeżeli nie zachowuje się w jakiś nieoczekiwany sposób na twarzy, jeżeli się nie oddziela, nie rozwarstwia, to można go stosować. W momencie, kiedy pojawia się jakikolwiek odczyn, to absolutnie rezygnujemy. Tutaj chciałem Ci jeszcze podokuczać, że jako orędowniczka takich roztropnych i rozsądnych decyzji używasz olejku, na którym nie jest nic napisane, ale potem na szczęście dodałaś od kogo on jest. 

Karolina: Wyznaję zasadę, że słucham ludzi, którzy wiedzą lepiej niż ja i bardzo lubię podążać za tą radą. Bardzo lubię znaleźć firmę, która wiem, że jest spoko, powiem jaki mam problem, kupię to, co chcę i czuję się bezpieczna, więc wolę jak ktoś za mnie go rozwiąże dlatego lubię o tym rozmawiać. Może rzeczywiście używanie oleju o składzie 'X’ jest nieco szalone. 

Szymon: Ale jeżeli to rzeczywiście było dedykowane i ta osoba też pewnie Ci powiedziała jak go stosować, co można z nim robić, więc jest to jak najbardziej poprawne i jestem absolutnie za. Podejrzewam, że jeżeli nie powiedziała Ci: nie używaj z tym, nie używaj z tamtym, nie rób tak czy tak, to tak naprawdę możesz go dodawać do każdego z kosmetyków. 

Karolina: Trzymajmy za to kciuki. Natomiast co z tym rollerem? 

Szymon: Rollery rzeczywiście doszły nam do pielęgnacji i jest to coś ciekawego. A czy myślałaś kiedyś żeby przy użyciu własnych dłoni spróbować wykonać jakiś lekki masaż twarzy? Pamiętam, że jako młody adept szkoły kosmetologicznej byłem uczony, żeby bardzo delikatnie wklepywać krem. Jest to mit. Jeżeli przemasujemy tę skórę zdecydowanym, konkretnym ruchem, ale wciąż mówimy o skórze zdrowej, a nie o ekstremalnych przypadkach, to tej skórze bardzo się to przyda. Jeżeli chodzisz na masaż całego ciała czujesz się lepiej?

Karolina: Pewnie. 

Szymon: Chodzi o przepływ chłonki i wszystkich substancji odżywczych, które są w skórze. Będziemy robili z tego mikro-szkolenia. 

Karolina: Warsztaty. 

Szymon: Może nie warsztaty, tylko będziemy nagrywać filmy demonstracyjne i pokazywać jak masować okolice oczu.

Karolina: Tutoriale. 

Szymon: Tak, tutoriale! Jak masować czoło, jak rozmasować poszczególne zmarszczki. Wspomniałem Ci wcześniej, że jestem adeptem sztuki masowania japońskiego kobido. Ten masaż sam z siebie nosi nazwę bankietowego. Przychodzisz i bezpośrednio po wykonaniu zabiegu widzisz jak skóra jest uniesiona. 

Karolina: I prosto na czerwony dywan. 

Szymon: Tak, prosto na czerwony dywan. To bardzo popularna metoda wszędzie za granicą, nie wspominając o zabiegach medycyny estetycznej, ale jest to właśnie taki strzał przed samym wyjściem żeby poprawić skórę, żeby ją odżywić, bo ona momentalnie nabiera blasku, koloru, podnoszą się miejsca, które myśleliśmy, że już zupełnie nie jesteśmy w stanie ich podnieść. Możemy zmienić cały owal twarzy. Ten masaż jest zbliżony do masażu tensegracyjnego, czyli mamy masować twarz, a zaczynamy od pleców, potem całą głowę i olbrzymie mięśnie, które tak naprawdę wszystko trzymają, ale tę tajemnicę zdradzimy w najbliższym czasie. 

Karolina: Pytałeś o to czy przeszło mi to przez myśl: tak, ale wybrałam opcję leniwą, bo skoro może to za mnie robić roller, to nie muszę się zastanawiać. 

Szymon: Ale on też tego nie robi. Bo to nie jest tak, że leżysz…

Karolina: No tak, rzeczywiście muszę wykonać jakiś ruch. Natomiast słyszałam sporo o jodze twarzy i różnych ćwiczeniach i powiem Ci trochę dygresyjnie, że nie mam potrzeby jogowania twarzy, ale moja mama zaczęła się tym interesować. Poznałam też super dziewczynę, która zajmuje się tym od lat i jest wizytówką tej praktyki. Zastanawiam się, że skoro jest to powszechna wiedza, to nie rozumiem ludzi, którzy korzystają z medycyny estetycznej. Jest to naturalne, nie zostawia żadnych śladów, efekt jest wspaniały i nie tworzymy na naszej twarzy niczego sztucznego, bo jest to nasze nabyte piękno. 

Szymon: Mogę Ci powiedzieć dlaczego ludzie tego nie robią. 

Karolina: Bo im się nie chce? 

Szymon: Brawo! Przy jodze twarzy czy przy ćwiczeniach, o których rozmawiamy wymagana jest systematyka. 

Karolina: Minimum dziesięć minut dziennie przy jodze twarzy, a to już jest mega dużo. 

Szymon: Tak, to jest rzeczywiście mega dużo, ale przy jodze twarzy jesteśmy w stanie naciągnąć  i poprawić każdy mięsień. Joga jest bardzo zbliżona do kobido i osoby, które cierpią na bruksizm, czyli w sposób niekontrolowany zgrzytają zębami, osiągają świetne efekty. Pomaga zwykłe rozmasowanie żwacza. 

Karolina: Tak, bo to są napięcia.

Szymon: Polecam Twoim słuchaczom żeby sobie zerknęli jak to robić, bo przynosi to spektakularne efekty. A Tobie gratuluję, że w ogóle zaczynasz od rollera.

Karolina: To jest takie fajne jak jest zimne. 

Szymon: Tak, przede wszystkim ta temperatura, która ochładza jest super. Przyznasz też, że zostaliśmy trochę oduczeni dotykania własnego ciała. Wszelkie zabiegi manualne na twarzy ograniczamy do przetarcia twarzy kremem, trzy sekundy i już kończymy. Słynna sprawa naszego dezodorantu – wiele osób mówiło: Ale jak? Mam palcem nakładać pod pachę? To bardzo kontrowersyjne szczególnie dla pań, które przyzwyczajone są prawdopodobnie do nakładania dezodorantu w spraju czy w kulce. Dopiero jak zwrócisz im uwagę, że codziennie robią dla siebie wspaniałą rzecz – sprawdzają węzły chłonne, co jest ważne we współczesnej dobie raka i tym sposobem codziennie kontrolujemy newralgiczne miejsca – naszych strażników organizmu. 

Karolina: Czyli uważasz, że roller jest okej, ale fajniej byłoby to robić palcami? 

Szymon: Inaczej. Dojdziesz do tego etapu, że roller będzie fajnym dodatkiem do pewnych zabiegów. Rollerem nie jesteś w stanie wymasować drobnych zakamarków czy drobnych przyczepów mięśni na całej twarzy. Jesteś w stanie wymasować duże, płaskie powierzchnie. Jeżeli rzeczywiście zainteresujesz się tematem, to wtedy będziesz rollerem wykonywała część funkcji, a resztę palcami, bo palec jest w stanie dać jeden, konkretny nacisk w miejscu, które należy wykorzystać w określony sposób.

Karolina: Uważasz, że taki masaż powinno się wykonywać codziennie czy nie jest to konieczne? 

Szymon: Jeżeli będziesz mogła poświęcić na to może niekoniecznie dziesięć minut, bo to szaleństwo w dzisiejszych czasach, ale wystarczy przy codziennej aplikacji kremu podzielić twarz na kilka elementów: czoło, na którym widać upływ czasu, okolice oczu, szyję, boczne strony twarzy, czyli elementy żuchwy. Jeżeli odpowiednio przemasujesz skórę, to wówczas przesunie to o kilka lat moment, w którym będziesz mniej zadowolona ze swojego wyglądu i to bez żadnych intensywnych zabiegów. 

Karolina: Jeżeli mam problemy z wypryskami, jestem zagubiona, wysłuchałam naszą rozmowę, widzę nadzieję, ale nadal nie wiem co mam robić. Co powiedziałbyś takiej osobie? Od czego po prostu zacząć? Co zrobić?

Szymon: Osobo, bądź spokojna. Na pewno da się z Twoją skórą dojść do porządku. Szukaj pomocy, ale konkretnej. Zweryfikuj sobie dwie osoby, które podpowiedzą Ci jak przejść przez cały proces od początku do końca. Tak jak wspomniałem – zapraszamy do kontaktu. Od początku podpowiemy co zrobić przy konkretnym problemie skórnym. Jeżeli dana osoba będzie miała jakieś wątpliwości może to skonsultować z kimś innym i jeśli okaże się, że warto nam zaufać, to z przyjemnością pomożemy. Najważniejszy jest spokój i niewykonywanie ruchów, które nam nie pomogą. Pamiętajmy o trzech podstawowych krokach pielęgnacji, o których wspominaliśmy oraz dołożyłbym odrobinę pielęgnacji na noc. 

Karolina: Podsumowując – jest nadzieja. 

Szymon: Jest nadzieja, będzie dobrze! 

Karolina: Bardzo dziękuję Ci za rozmowę i za ogrom wiedzy, którą się podzieliłeś. Oczywiście zachęcam wszystkich, żeby sprawdzili Wasze produkty, bo ja je uwielbiam i chyba nie muszę tego mówić. Trzymam kciuki za Wasz rozwój, za te wszystkie rzeczy, o których jeszcze nie mówimy. Wierzę, że z taką misją ludzie będą chcieli z tego korzystać i wszystko będzie się pięknie rozwijało. 

Szymon: Ja również serdecznie dziękuję za zaproszenie. Była to sama przyjemność. Mam nadzieję, że wzbudzimy zainteresowanie u Twoich słuchaczy i słuchaczek, że być może będą pytania i pozwolą nam się spotkać jeszcze raz oraz szerzej omówić pewne aspekty. 

Karolina: Dzięki! Do usłyszenia!

Szymon: Dzięki! Kłaniam się!