Boom na rośliny trwa od lat, ale w ostatnich miesiącach stały się one szczególnie popularnym zakupem. Spędzamy obecnie znacznie więcej czasu w naszych domach, więc warto dowiedzieć się, dlaczego posiadanie roślin w swoim otoczeniu może być dobre dla naszego zdrowi ai samopoczucia.
Dzisiejszy odcinek to baza wiedzy dla początkujących ogrodników, a moją ekspertką jest Dagmara Malaca, założycielka marki FOR.REST – połączenia kwiaciarni ze sklepem z ceramiką. Zapytam Dagmarę o to jak najlepiej przygotować się do posiadania roślin w domu, o co należy zadbać i od jakich gatunków zacząć. Poznamy tricki związane z podlewaniem i pielęgnacją roślinek, ale przede wszystkim przekonamy się, że absolutnie każdy jest w stanie utrzymać je przy życiu 😉
Wesprzyj mój podcast – kup moje produkty elektroniczne:
holistyczne pozdrowienia, czyli mój ebook o zdrowym stylu życia:
http://karolinasobanska.com/holi
foodbook, czyli mój ebook z przepisami
http://karolinasobanska.com/foodbook
więcej produktów, w tym audiobook i pakiet ebooków:
Zapraszam Was przy okazji do naszego pierwszego wspólnego odcinka, poświęconego budowaniu własnego biznesu, numer #16.
https://www.youtube.com/watch?v=Sqb_Bf_zl9o
Sklep FOR.REST:
Instagram FOR.REST:
https://www.instagram.com/forrestdesign/
Posłuchaj na YouTube:
Transkrypcja odcinka:
Karolina: Cześć Daga.
Dagmara: Cześć.
K: Strasznie mi miło jest Cię gościć. Po długiej przerwie jesteś u mnie po raz drugi. Spotkałyśmy się ponad dwa lata temu, a odcinek, który wtedy nagrałyśmy jest bardzo lubiany i wszystkich do niego odsyłam. Znasz tę historię, ale dodam, że ostatnio stałam się posiadaczką całkiem niezłej kolekcji roślin. Zaadoptowałam je i szukałam ekspertów w tym temacie. Nagle miałam jednak moment oświecenia, że przecież znam już eksperta! Wtedy napisałam do Ciebie i na szczęście udało nam się pięknie zgrać. Dzisiaj opowiesz nam co nieco jak te domowe rośliny ogarnąć. Zacznę jednak od początku. Dlaczego warto mieć w domu rośliny? Nie ulega bowiem wątpliwości, że ostatnio jest na nie niezły boom. Jak to wygląda z Twojego doświadczenia ostatnich miesięcy, bo myślę, że to co się działo miało duży wpływ na ten zwiększony popyt? Czy rzeczywiście ludzie bardziej polubili rośliny?
D: Ja też bardzo się cieszę, że znowu się spotykamy. Od tego czasu rzeczywiście wiele się zmieniło. Firma się troszeczkę rozrosła. Wcześniej rozmawiałyśmy głównie o porcelanie. Teraz będziemy rozmawiać o roślinach. Jest to idealny dowód na to, że coś jeszcze zaczęło się u nas dziać. I tak, mam wrażenie, że ostatnie pół roku to przełomowy moment dla nas wszystkich. Odkąd zmagamy się z pandemią, więc od końca marca, nasze życie odwróciło się do góry nogami. Zamknięto nas w domach, w momencie, kiedy rozpoczynała się kalendarzowa wiosna. Byliśmy więc spragnieni zieleni. Wszystko budziło się do życia, a my musieliśmy siedzieć w mieszkaniach.
K: W betonie.
D: Tak. Pragnęliśmy soczystej, świeżej trawy i pięknych nowych liści. Zauważyłam, że faktycznie zainteresowanie roślinami zwiększyło się. Rośliny zaczęły też coraz częściej pojawiać się w internecie. Pragnęliśmy po prostu zieleni. W zasadzie jest to normalna sprawa. Jak tak sobie pomyślę, gdzie najlepiej człowiek się relaksuje, to właśnie w lesie, na łonie natury, na łące, gdzieś nad jeziorami.
K: Ewentualnie pod palmami. [śmiech]
D: Jeśli mamy takie możliwości to jak najbardziej. Chcieliśmy po prostu zazielenić swoje mieszkania. To nam bardzo pomogło. Rośliny dają też poczucie relaksu. Lepiej odnajdujemy się w takiej przestrzeni, lepiej się nam pracuje. Powietrze jest całkiem inaczej filtrowane. Chociaż z tym bym uważała, bo naprawdę musimy mieć sporo roślin w pomieszczeniu, żeby zauważyć zmianę komfortu powietrza. Samo poczucie, że jest zieleń, że coś żyje (bo to jest oczywiście żywy organizm) jest kapitalną sprawą.
K: Wydaje mi się, że tutaj wchodzi taki czynnik, z którym się spotkałam, że my lubimy mieć coś czym się opiekujemy. Jeżeli np. nie mamy zwierzaka albo nie chcemy mieć zwierzaka to często roślinka staje się takim naszym dzieckiem. Dlatego sama powiedziałam, że stałam się „przybraną mamą” roślin. Zupełnie nieświadomie użyłam tego stwierdzenia. To, że, jesteśmy potrzebni daje nam poczucie, że zrobiliśmy coś dobrego. Może nie dla kogoś, ale dla innego żyjątka. Mam wrażenie, że tworzy to piękną relację. Nie znam się na tym zbyt dobrze, bo nie mam doświadczenia, ale czy Ty czujesz relację z roślinami? Masz swoje domowe rośliny, które mają imiona, przez co traktujesz je bardziej emocjonalnie?
D: Ja swoich roślin nie nazywam, ale spotkałam się wielokrotnie z tym, że klienci tak robią. Jest to przeurocze. I tak, jest tak jak mówisz. Opiekujemy się kimś. Widzimy nowe listki, widzimy, że coś im dolega. Mają za dużo światła, za dużo wody. Jest jakaś reakcja. To jest super sprawa. Czasami wprawia nas to w zakłopotanie, bo nie wiemy, czy coś jest nie tak. Widzimy np. że końcówki liści stają się suche, jakiś liść odpada. Choć niekiedy nas to stresuje, to pojawia się jednak czynnik opieki i jest to super sprawa.
K: To jest śmieszne, bo presja jest tutaj mniejsza. Przy dzieciach lub zwierzakach na szali jest jednak więcej. Chociaż oczywiście jest nam przykro, kiedy posypie się nam kwiatek. Myślę jednak, że jest to dobry pierwszy krok, żeby sprawdzić, czy jesteśmy w stanie zadbać o coś innego niż my sami. Oczywiście trochę się śmieję, ale czy myślisz, że są jakieś przeciwwskazania, dla osób które chciałyby mieć rośliny? Czy każdy może zacząć swoją przygodę z roślinami?
D: Myślę, że tak. Nie ma się co zrażać, jeżeli za pierwszym, drugim, trzecim razem…
K: Umrze nam kaktus. [śmiech]
D: Dokładnie. Nawet najlepsi ogrodnicy mają na swoim koncie niepowodzenia. To jest normalne. Nie warto się zrażać. Jedyne czego potrzebujmy to światła (bo od tego bardzo dużo zależy) oraz naszej determinacji i zaangażowania. Tego, ile jesteśmy w stanie dać tej roślinie od siebie. I tutaj trzeba być ze sobą w zupełności szczerym. Nie ma co podchodzić do tego zbyt ambitnie albo wręcz przeciwnie- olać.
K: Jest modne to sobie kupię i będzie stać.
D: Dokładnie. Trzeba zapytać siebie samego, ile czasu jesteśmy w stanie poświęcić tej roślinie. Czy możemy podlać ją raz w tygodniu czy dwa. Każda z tych odpowiedzi jest okej. W żaden sposób tutaj nie oceniam. Najczęściej jest tak, że na samym początku jesteśmy ogarnięci ekscytacją. Przynosimy do domu nową roślinę i chcielibyśmy podlewać ją co drugi dzień. Doglądać, patrzeć, czy wszystko jest okej. Jesteśmy wręcz nadgorliwi i jest to naturalne. Musimy sobie wtedy szczerze odpowiedzieć na pytanie, ile jesteśmy w stanie dać roślinie? Powinniśmy to skonfrontować z ilością światła, którą mamy w mieszkaniu. Ważne jest, żeby na samym początku zastanowić się na jaką stronę świata skierowane jest pomieszczenie. Dobrze by było gdybyśmy wiedzieli, gdzie docelowo roślina ma stać. Czy to będzie na parapecie? Czy miejsce oddalone od niego o metr, dwa? Może jakiś ciemny kąt? Warto mieć to na uwadze.
K: I wtedy różne gatunki będą potrzebowały być bliżej światła, a inne dalej? Mamy decydować, jaki kwiat tutaj stanie np. przez pryzmat tego, że w danym miejscu jest więcej cienia? Więc fajnie, gdyby był to np. wcześniej wspomniany kaktus? Nie wiem, strzelam. [śmiech]
D: Tak, dokładnie. Musimy mieć to na uwadze. Akurat kaktus w cieniu nie bardzo, ale jest mnóstwo innych roślin, które sobie w cieniu poradzą. Mogę tutaj rzucać nazwami…
K: Rzucaj przykładami, pewnie.
D: Np. Aspidistra, Scindapsus (on jest wiszący, więc jeśli wolimy pnącza to będzie fajnym rozwiązaniem). Asplenium, zielistki (które zazwyczaj rosły u naszych babć). Fikusy lubią też rozproszone światło, ale tutaj musimy uważać. Nie możemy postawić ich w cieniu lub półcieniu. Na pewno Sansevieria, jest to jedyna roślina (oczywiście występuje w różnych odmianach) która potrafi się dostosować do warunków jakie jej zapewnimy.
K: Wspaniała!
D: Świetnie rośnie w mocno nasłonecznionym mieszkaniu. Poradzi sobie zarówno ze światłem rozproszonym, jak i z półcieniem. Rewelacja, naprawdę. Tylko niewielu osobom się podoba, bo jest charakterystyczna. Ma długie, wysokie szpady zamiast liści. Potrafi rosnąć nawet do 1,5 metra.
K: Czyli to jest taka dobra roślina na start?
D: Tak, jak najbardziej.
K: Są jeszcze inne takie mało wymagające, które byś polecała dla początkujących?
D: Skupiłabym się głównie na roślinach, które są wiszące albo pnące, bo takie rośliny rosną szybko. Widzimy więc postęp, każdy nowy listek. Rośliny te są również komunikatywne. Np. wcześniej wspomniany Scindapsus, gdy ma za mało wody to liście zwijają mu się do środka. Od razu więc widzimy, że należy mu się szklaneczka wody. Albo Epipremnum! Z wiszących na pewno Ceropegia, oryginalna, ale często widywana roślina. Ma długie żyłki z malutkimi liśćmi w kształcie serca. Jest to sukulent, więc lubi mocniejsze światło, ale za to rzadko go podlewamy. Może się więc okazać dla nas odpowiednim rozwiązaniem. Ważne, żeby skupić się na tych dwóch rzeczach. Najpierw jakie mamy światło, czym dysponujemy. Druga sprawa to, ile możemy dać od siebie roślinie. Może się zdarzyć tak, że dla kogoś na początek lepsze będą kaktusy, które są mało wymagające (rzadko podlewamy, lubią dużo wody). Inni jednak chcą się tą rośliną opiekować. Chcą ją podlewać co drugi, trzeci dzień.
K: Takie oziębłe są te kaktusy w komunikacji [śmiech].
D: Bardzo wolno też rosną. Komuś może się wydawać, że to nie kaktus, a rzeźba, która sobie stoi. Tutaj trzeba zapytać siebie. W jakim kierunku chcemy podążać. Wtedy z taką wiedzą albo sami szukamy roślin w internecie (który teraz jest nimi przepełniony) albo w kwiaciarniach lub w większych sklepach budowlanych. Warto wówczas zastanowić się czy mamy już jakąś wiedzę. Czy możemy sami szukać konkretnej rośliny, czy bardziej wolimy iść do mniejszej kwiaciarni i liczyć na to, że sprzedawca nam doradzi coś konkretnego. Tutaj polecam też te sklepy budowlane, bo w nich niejednokrotnie można znaleźć fajne rośliny w lepszych cenach. Uważajmy jednak na ziemię. Sprawdźmy czy nic w niej nie lata.
Możemy bowiem przynieść do domu insekty i zakazić inne rośliny.
K: To cenne, że o tym mówisz, bo nie przyszłoby mi do głowy, żeby to sprawdzić. Uśmiecham się, bo jest to dla mnie bardzo ciekawe. Ostatnio zaczęłam czytać, a właściwie słuchać książki Sekretne życie drzew. Kiedy powiedziałaś, że rośliny są komunikatywne to pomyślałam, że to jest właśnie coś, o czym teraz się dowiaduję. Rzeczywiście łatwiej jest nam funkcjonować z rośliną, która mówi nam czego potrzebuje, a nie z taką przy której trzeba zgadywać. Zakładam jednak, że jest to też do zrobienia. Wystarczy sprawdzić, jak należy o tę roślinę dbać.
D: Tak. Myślę, że to wszystko jest kwestią doświadczenia. Oczywiście są stałe symptomy, o których coś świadczy. Gdy końcówki liści są suche to najprawdopodobniej jest zbyt suche powietrze. Jeśli liście są w całości żółte to prawdopodobnie przelaliśmy tę roślinę. Tutaj taki mały offtop. Lepiej przesuszyć roślinę niż ją przelać. Kiedy przelejemy roślinę, bardzo rzadko można ją odratować. Trzeba wtedy wymienić ziemię i sprawdzić w jakiej kondycji są korzenie. Natomiast kiedy przesuszyliśmy tę roślinę, to podlejemy ją (liście rzeczywiście nie będą już takie atrakcyjne) ale ona sama zaraz odżyje. Więc [symptomy to] suche końcówki, żółte liście. Tak rozglądam się dookoła…
K: Tak, po tym arsenale.
D: [śmiech] Myślałam, że coś innego przyjdzie mi jeszcze do głowy, ale teraz akurat nie. Oczywiście te symptomy można sprawdzać w internecie, książkach i na różnych forach internetowych. Polecam wszystkie grupy na Facebooku. Ludzie, którzy mają rośliny w domach…
K: Zajawkowicze.
D: To są tak fantastyczni ludzie. Tacy otwarci. Potrafią w kółko wałkować jeden i ten sam temat. Powtarzać co należy zrobić z daną rośliną. Więc nie bójmy się wchodzić na takie grupy i pytać.
K: Super, że społeczność jest taka pomocna. Kojarzy mi się to trochę z gotowaniem. Tam jest tak samo. Dostajemy pytanie: „Jak przygotowałaś to danie? Skąd wiedziałaś, ile wody? Ile doprawić?”. To jest doświadczenie. Już po jakimś czasie Pani lub Pan, który piecze ciasto, wie jaka konsystencja będzie odpowiednia. Ja co prawda nie doszłam jeszcze do tego etapu w pieczeniu ciast [śmiech]. Myślę, że tak samo jest z roślinami. Patrzymy na ziemię i wiemy, że jest zbyt wilgotna. Ja nie umiałabym stwierdzić, czy listki są zbyt suche. Jednak po takiej dłuższej obserwacji i przebywaniu z roślinką, wszystko jest do wypracowania. Wróciłabym jeszcze na chwilę do podstaw. Podlewanie. Czy są jakieś ogólne zasady podlewania? Czy jest to może absolutnie indywidualna kwestia każdej rośliny?
D: Na początku trzeba się zaznajomić jaką mamy roślinę i jak często należy ją podlewać. Kaktusy oczywiście dużo rzadziej. Zazwyczaj rośliny podlewamy raz w tygodniu, ale to też trzeba zaobserwować. My w kwiaciarni mamy przeróżne rośliny. Takie które potrzebują podlewania częściej i takie które dużo rzadziej. Sprawdza się nam jeden super sposób. Potrzebne są do niego osłonki, nie doniczki. Nie mówię tego dlatego, że sprzedajemy też osłonki [śmiech] ale po prostu widzę z doświadczenia, że super się one sprawdzają. Osłonka od doniczki różni się tym, że doniczka ma dziurkę od spodu, odpływ i najczęściej podstawkę. Natomiast osłonka to taka dekoracyjna woda, którą tam wlejemy i pozostaje.
K: Taka misa.
D: Dokładnie. Ten sposób polega na tym, że podnosimy roślinę w plastikowej osłonce (w której najczęściej kupujemy rośliny). Wlewamy wodę do środka, do osłonki. Później, wkładamy roślinę z powrotem i tak zostawiamy ją na całą noc. Rano wylewamy nadmiar. W ten sposób roślina od korzeni pije tyle wody, ile potrzebuje. Nie za dużo, nie za mało. Dzięki temu widzimy potem, czy coś zostało, czy wręcz przeciwnie wypiła wszystko. Uczymy się więc, ile wody potrzebuje ta roślina. Takie rytuały powinniśmy powtarzać raz w tygodniu. Trzeba jednak też obserwować. Powinno się wkładać palucha (dosłownie całego palucha) do ziemi i sprawdzać, czy jest ona wilgotna czy też nie.
K: Po podlaniu powinna być wilgotna?
D: Dokładnie. Następnym razem podlewamy w momencie, kiedy ziemia jest rzeczywiście sucha. Kiedy jest mokra, zostawiamy. Dajmy jej czas, nie bądźmy tak nadgorliwi.
K: Powiem Ci, że nie miałam o tym pojęcia. Z tego co widzę też mam tutaj różne doniczki. Czy wtedy [roślina] pochłania całą wodę i nie dajemy jej zdecydować, czy to wystarczy? Ona ciągnie tak długo aż woda zostanie całkowicie wchłonięta? Co może się przez to stać? Jeśli będzie za mokro to ona zgnije?
D: Trochę tak. Roślina sobie pije tyle ile da radę. Oczywiście przez tydzień woda nie będzie stała, bo wyparuje. Zwłaszcza jeśli mamy włączone grzejniki. Chodzi o to, że część wody może być wchłonięta przez materiał z jakiego wykonana jest doniczka np. terakota czy też beton. Jeśli jest to plastik to woda rzeczywiście stoi i czeka aż roślina ją wchłonie. Kiedy mamy osłonkę, mamy nad tym większą kontrolę.
K: Ekstra patent. Słyszałam, o czymś takim jak psikanie roślin. Czy trzeba tak robić? Mam taki ubaw z moich pytam, bo jestem tak zielona w temacie. Zadaję Ci jednak takie pytania, które autentycznie mnie nurtują. Niejednokrotnie widziałam, jak ludzie psikają rośliny. Czy jest to taki codzienny zabieg kosmetyczny, podlewanie? A może jakaś dodatkowa czynność?
D: Nie ma głupich pytań, jeśli chodzi o rośliny. W ogóle nie ma głupich pytań. Zdarza się, że należy zraszać rośliny. Ważne natomiast jest, żeby zraszać je takim spryskiwaczem, który niekoniecznie jest przeznaczony do prasowania ubrań. Ważne, żeby był on przeznaczony stricte do roślin. Chmurka jest wtedy dużo drobniejsza, a same krople mniejsze.
K: Czyli taka mgiełka.
D: Tak, dokładnie. Rośliny powinno się zraszać, gdy wilgotność powietrza w pomieszczeniu spada poniżej 40%. Możemy to sprawdzać za pomocą urządzeń do pomiaru wilgoci. Wskazują nam one jaka jest procentowa zawartość wilgotności w powietrzu, w danym pomieszczeniu. Nie spryskujemy wszystkich roślin. Na pewno nie spryskujemy kaktusów i sukulentów. One absolutnie tego nie lubią. Nie spryskujemy tez roślin, które mają delikatny meszek na liściach lub jakieś włoski, bo woda najczęściej osiada właśnie na nich. Sprzyja to rozwojowi grzybów, a tego nie chcemy. Zazwyczaj nie robimy tego w kamienicach, ponieważ tam jest dużo większa wilgotność powietrza. Natomiast w blokach trzeba często zraszać rośliny, ale to nie jest reguła. Ważne, żeby sobie to sprawdzić. Myślę jednak, że jest to kolejny etap. Na samym początku wystarczy samo podlewanie i dobre stanowisko.
K: Nie wiem, czy to jest kolejny etap, ale słyszałam o tym, że odkurzamy i przecieramy nasze rośliny. Czy trzeba robić to regularnie?
D: Trzeba to robić w momencie, kiedy widzimy, że jest na nich kurz.
K: Ma to sens.
D: Jedyni robią to częściej inni rzadziej. Jedni mieszkają w centrum miasta, inni mieszkają gdzieś, gdzie więcej się kurzy, a jeszcze inni na wsi pod miastem i wtedy problem nie jest tak duży. Najczęściej powinniśmy myć liście wodą z delikatnym mydłem (może być to zwykłe szare mydło) albo kropelką płynu do naczyń. To w zupełności wystarcza. Niektóre można też nabłyszczać skórką od banana.
K: Rozumiem, że tą wewnętrzną stroną.
D: Tak, dokładnie. Ona delikatnie nabłyszcza.
K: Czad. Taka pasta.
D: Tak. Fajnie działa.
K: Nie wiem czy mam jeszcze jakieś inne nurtujące pytania kosmetyczne, ale jest rzecz, która zawsze mnie zastanawiała. Jestem jedną z tych osób, która zabiła kaktusy. Albo raczej zignorowała kwestię pielęgnowania ich. Teraz wiem co poszło nie tak. Nie postawiłam ich przy oknie więc po prostu uschły. Były smutne. W każdym razie pamiętam, że czytałam kiedyś o tym, że należy je przesadzać na wiosnę. Wiosny całego mojego życia mijały, a ja nigdy ich nie przesadziłam. Więc jak to jest z tym przesadzaniem roślin? Czy trzeba odświeżać im glebę? I jak często?
D: Jeśli przesadzamy roślinę to głównie na wiosnę. Na pewno nie robimy tego teraz, w okresie jesienno-zimowym. Teraz rośliny przechodzą w stan wegetacji. Idą sobie spać. To zupełnie normalne, że przestają rosnąć. Należy dać je wówczas bardziej do słońca i odsunąć od kaloryferów. Natomiast jeśli chodzi o przesadzanie to ważne, żeby dobrać odpowiednią ziemię. Czyli do kaktusów i sukulentów albo do roślin zielonych, palm. Nie ma co się rozdrabniać. Oczywiście są specjalistyczne ziemie np. do strelicji jest ziemia śródziemnomorska. Można się więc w to bawić i dobrać idealną. Chodzi jednak głównie o składniki odżywcze i przepuszczalność tej ziemi. Kaktusy i sukulenty nie lubią zbitej ziemi. Wolą, gdy woda sobie spłynie i znowu mają względnie sucho. Musimy na to zwracać uwagę. Ważne, żeby przesadzać rośliny w okolicach marca, kwietnia, maja.
K: Mamy dużo czasu na przygotowanie ☺
D: [śmiech] Tak, spokojnie. Jeśli przesadzamy do doniczki czy do osłonki… Chociaż nie jestem zwolenniczką przesadzania do osłonek. Wolałabym, żeby rośliny pozostawały jednak w swoich plastikowych [osłonkach] i wtedy do dekoracyjnej. Są oczywiście takie gadżety jak keramzyt, który wysypujemy na spód doniczki i pochłania on wtedy nadmiar wody. Korzenie nie stoją wówczas w wodzie, bo woda jest w keramzycie. Jest też coś takiego jak perlit, który rozluźnia glebę. Warto to mieć. Ważne jest, żeby zawsze umyć osłonkę lub doniczkę, po to, aby nie zagnieździły się żadne insekty ani pleśń. I to chyba tyle.
K: Czy przesadzamy do tej samej doniczki? Czy wraz ze wzrostem naszego kwiatka kupujemy nowe, większe?
D: Zazwyczaj przesadzamy do większej, jeśli roślinka nam rośnie. Natomiast nie możemy z tym przesadzać. Zazwyczaj przesadzamy rośliny do osłony większej o 2cm, jeśli chodzi o średnicę. To jest tak optymalnie. Jeśli przesadzimy do zbyt dużej (bo stwierdzimy, że nie chcemy jej przesadzać przez najbliższe 5 lat) to może ona wtedy się zestresować i przestać rosnąć. Będzie czuła, że ma zbyt dużo wolnej przestrzeni i nie będzie tym samym wiedziała co się dzieje. Musimy z tym uważać.
K: To jest fascynujące. A czy staramy się bardziej użyźnić glebę? Czy warto dodawać jakieś dodatkowe substancje?
D: Są oczywiście nawozy do roślin i warto je stosować. Najczęściej stosujemy je w okresie wiosenno-letnim. Teraz przestajemy już nawozić rośliny. Nawozy są przeróżne. Są biohumusy, bardziej organiczne.
K: To nazwa to jest hit. Spotkałam się z nią parę tygodni temu. I teraz dygresja. Pytam: „Mamo czemu to jest humus?” Mama mówi: „Słuchaj. Jak ja byłam dzieckiem to moja mama (czyli moja babcia) kupowała humus do roślin. Nie było humusu z falafelem, tylko był humus użyźniacz”.
D: Dokładnie. Sama natura i jest to znane od dawien dawna. Polecam takie naturalne nawozy. Są także różne florowity, również bardzo polecane. Je już najczęściej rozrzedzamy, bo są koncentratami.
K: Przeszłabym teraz do takich praktycznych rzeczy, a raczej rzeczy, których robić NIE warto. Czy są takie rośliny, które wzajemnie się wykluczają? Czy są takie podstawowe zasady, np. że nie stawiamy tej [rośliny] obok drugiej? Albo w pokoju, w którym śpimy nie możemy mieć danej rośliny?
D: Jeśli chodzi o stawianie roślin obok siebie to nie. One nie zabierają sobie energii czy też powietrza (same produkują powietrze). Natomiast faktycznie są rośliny, które produkują tlen w nocy. Zapytałaś o sypialnię więc od razu o nich pomyślałam. Są to Sansevierie, zielistki, skrzydłokwiaty. Wiem, że miałaś skrzydłokwiata.
K: Nadal mam. Żyje. [śmiech] Nie ma go tutaj. Jest w Łodzi, ale przeżył ostatnie miesiące więc jest dobrze.
D: Brawo. Bardzo dobrze ☺ Rośliny takie charakteryzują się odwróconą fotosyntezą. To jest ta ich magiczna moc. Faktycznie warto je mieć w sypialni, bo wtedy [w nocy] najczęściej tam przebywamy. Ale czy jest to jakoś zauważalne? Niekoniecznie. Myślę, że to bardziej taki chwyt marketingowy. Fajnie jednak o tym wiedzieć.
K: Czy są takie rośliny, których nie powinno się mieć w sypialni z jakiegoś powodu?
D: Hoja jest taką rośliną, która, gdy kwitnie pachnie intensywnie (szczególnie nocą). Niektórym może to przeszkadzać. Czy jakieś inne? Nic mi nie przychodzi do głowy. Na pewno powinniśmy zwrócić uwagę na to, że niektóre rośliny są kłujące. Powinniśmy o tym pamiętać mając w domu zwierzaki lub małe dzieci. Jednak wiele w takiej sytuacji zależy od naszego czworonoga i tego czy interesuje się on nowymi nabytkami czy też nie. Trzeba to po prostu zaobserwować. Roślinami bezpiecznymi dla zwierząt są Maranty, które pięknie i szybko rosną. Mają też fajną cechę. Składają swoje liście do wnętrza na noc i rozkładają na dzień. Na Instagramie są filmiki jak tak fajnie falują.
K: Właśnie miałam powiedzieć, że można by nagrać takiego timelaps’a.
D: Bezpieczne są jeszcze Ceropegie oraz przepiękne Calathee (jedyne z moich ulubionych roślin). Mają one wiele odmian i każda z nich jest wyjątkowa. Wyglądają jak malowane. Niektóre z nich mają charakterystyczne meszki na liściach. Jeśli ktoś ma taką możliwość to warto wpisać sobie w internet „Calathea” i zobaczyć mnogość tych odmian. Tak jak wspomniałam, są one bezpieczne dla zwierzaków.
K: Wspomniałaś o moim skrzydłokwiecie. Spotkałam się z takim komentarzem, że może być on szkodliwy dla mojego psa.
D: Skrzydłokwiaty rzeczywiście nie są do końca polecane, gdy ma się zwierzaki czy też małe dzieci. Nie do końca pamiętam co jest tam szkodliwego. Często jednak jest tak, że rośliny (wydaje mi się, że nie skrzydłokwiaty) wypuszczają sok na końcu liści. Mają tak np. alokazje. Gdy zmienia się pogoda i zbliża się deszcz to z liści, na końcówkach kapią trujące soki. Trzeba na to uważać. Tak samo Dieffenbachie. Mają przepiękne liście, ale są silnie trujące.
K: Najbezpieczniej jest zatem wszystko po prostu sprawdzać.
D: Dokładnie.
K: Ze skrzydłokwiatem jest tak, że kupiłam go dlatego, że słyszałam, że jest prosty w obsłudze ☺ Choć miałam z nim różne momenty, kiedy np. nie było mnie w domu i przez miesiąc nikt go nie podlewał. Wtedy bardzo smętnie opadł. Ale powstał, więc super sprawa. Polecam. Mówi się też, że oczyszczają one powietrze. Jak to działa? Które rośliny warto mieć, żeby oczyszczać powietrze? Czy wszystkie rośliny to robią? Czy są takie które filtrują je bardziej?
D: To też jest głośny temat.
K: Dlatego pytam, bo wiem, że zdania są podzielone.
D: Same gorące „topiki”. Temat roślin oczyszczających powietrze pojawił się wtedy, gdy głośny był temat smogu. Rzeczywiście jest tak, że rośliny produkują nam tlen. Jednak czy oczyszczają powietrze? W minimalnym stopniu tak. Natomiast musimy mieć ich w domu naprawdę sporo żebyśmy to w jakikolwiek sposób odczuli. Są rośliny, które produkują troszeczkę więcej tlenu niż pozostałe. Nie oczyszczą nam one jednak powietrza ze smogu. Tym bardziej, że są to zbyt duże drobinki, aby [rośliny] mogły to oczyścić. Są też takie rośliny, które były badane przez NASA (z tego co pamiętam). Było to około 3 lata temu. Faktycznie pobierały one jakieś drobinki. Jedne mniej, inne bardziej. Była to m.in Dracaena, bluszcz, skrzydłokwiat, Sansevieria, Ficus benjamina, zielistka. Są też inne rośliny, które produkują tlen. Myślę, że nie należy skupiać się tylko na jednych. Fajnie jest mieć w mieszkaniu jakiekolwiek rośliny, bo super one na nas wpływają.
K: Powiedz mi jakie są Twoje ulubione rośliny?
D: Nie robi się Karolina takich rzeczy. Nie zadaje się takich pytań. [śmiech] Nie potrafię wskazać. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć dużą roślinę w mieszkaniu. Drzewo. Gdy zamknięto nas w domach powiedziałam, że to już czas i chcę mieć dużą roślinę. Kupiłam dwumetrowego Ficusa elastica. Ma ciemne liście (to ta odmiana w szarej doniczce).
K: Niestety tego nie widzicie.
D: Na innych podcastach obiektyw był w drugą stronę, więc można sobie zerknąć.
K: Jest to roślina śródziemnomorska. Rośnie w Hiszpanii np. w formie drzewa. Skradła moje serce. W ogóle bardzo lubię rośliny o ciemnych liściach np. Polyscias. Ma on okrągłe, ciemne liście. Rośnie na grubym pniu, troszkę w formie Bonsai ale jest dużo mniej wymagający. Polecam. Albo np. Philodendron Rojo Congo. On z kolei rośnie bardzo wolno. Mam z nim przeprawy. Na Instagramie pokazuję na bieżąco jak wychodzi kolejny liść. Jest to na tyle powolna roślina, że można to śledzić. Można więc powiedzieć, że lubię rośliny o ciemnych liściach.
K: A tak z drugiej strony. Czy masz rośliny, których nie lubisz albo takie, które są bardzo niewdzięczne w opiece?
D: Też mi nic nie przychodzi do głowy tak na szybko. Ale zastanowiłam się chwilę i już wiem! Wszystkie „paprotko podobne”.
K: Wiedziałam, że to powiesz. Nie wiem czemu, ale pomyślałam o paprotkach. To jest denna roślinna.
D: Nie w moim klimacie. Mają co prawda piękny pokrój. Są okazałe, szczególnie te wielkie okazy. Klasyczne paprotki są jeszcze okej. Natomiast wszystkie inne te „paprotko podobne” są niewdzięczne. Z jednej strony lubią bardzo dużą wilgotność powietrza. Z drugiej natomiast, często mają włoski (o których wcześniej wspomniałyśmy) niekoniecznie, więc lubią zraszanie. Oczywiście można kombinować np. stawiać je na mokrych kamykach. Woda paruje i powinno być dobrze. Dobrze sobie radzą także w słojach i akwariach. Ja natomiast nie jestem miłośniczką takich rozwiązań.
K: Czemu?
D: Nie podobają mi się wizualnie. To nie moja estetyka. Być może dlatego nie potrafię się z nimi polubić.
K: A jakie są teraz trendy w roślinach? Mam wrażenie, że ostatnie lata upłynęły pod hasłem – Monstera. Temat ten był wałkowany aż do znudzenia. Właśnie, zatrzymajmy się na chwilę. Jaki jest fenomen Monstera? Jest łatwa w obsłudze?
D: Tak. Miała ona swój renesans. Była to roślina z PRL-u. Była wszędzie. Jest mało wymagająca, ma okazałe liście. Myślę, że chodziło głownie o to. Ostatnimi czasy odchodzi już jednak na bok. Teraz modne są rośliny, które mają różowe liście i różowe łodygi. Albo te które mają białe plamy. Są to tzw. odmiany variegata. Jest Monstera variegata, jak też różne inne. Teraz jest to kwestia koloru.
K: A czy trzyma się kwiaty w doniczkach? Mam wrażenie, że to jest takie „babciowe”. Moja babcia miała np. na balkonie pelargonie.
D: Pytasz o kwiaty cięte czy o rośliny, które kwitną?
K: O rośliny, które kwitną. Cięte to wiadomo, są zawsze mile widziane. Niewiele tam można zdziałać. Mają ograniczony żywot.
D: Cięte też bardzo lubię. Jednak wymienia się je co jakiś czas i nie każdy ma na to fundusz. Natomiast wprowadzają one element świeżości, koloru. Super sprawa. Wracając do roślin, które kwitną… Jakie było Twoje pytanie?
K: Czy wciąż jest to powszechne, żeby mieć w domach kwiaty w doniczkach?
D: Jest to kwestia indywidualna, czy ktoś lubi czy nie. Ja osobiście nie lubię roślin, które kwitną. Chyba, że na balkonie. Ale tutaj też jestem dość wybredna. Bardzo lubię kwiaty w ogrodach. Jeżówki, werbeny. Powiedziałabym, że takie wiejskie rośliny, które były modne w małych ogródkach na wsi. Je uwielbiam. Natomiast roślin kwitnących, tak nie do końca.
K: Chciałabym w takim razie na koniec zebrać tę wiedzę. Zakładając, że wśród słuchaczy jest więcej takich Karolin ☺ Jeżeli chciałabym mieć roślinę to jaką warto kupić i co muszę jej zapewnić na start?
D: Jak chcesz kupić roślinę to najpierw zastanawiasz się, gdzie ją postawisz. Później obserwujesz jakie będzie miała światło. Czy będzie mocno nasłonecznione, jasne, ale rozproszone czy bardziej półcieniste. Następnie zastanawiasz się jak często będziesz się nią opiekować. Mając taką wiedzę idziesz albo do kwiaciarni albo odpalasz internet i szukasz takiej, która Cię zachwyci. Jest tyle sklepów internetowych, które mają możliwość filtrowania rośliny. Wybierasz sobie np. „stanowisko nasłonecznione” i masz całą listę roślin, które świetnie się nadają.
K: Ekstra!
D: Są też filtry np. „mam zwierzaka” więc kolejne rośliny odpadają albo dochodzą. I w ten sposób sobie szukasz. Możesz też oczywiście iść do sklepu budowlanego lub kwiaciarni i tam zdajesz się na pomoc sprzedawców. Mając taką roślinkę, działasz! Nie chcę teraz mówić o konkretnych nazwach roślin, bo jest to kwestia indywidualna.
K: Ich jest masa.
D: Tak. Natomiast powiedzmy sprzedawcy czy zależy nam na szybkim wzroście tej rośliny, czy też niekoniecznie. Czy chcemy ją postawić, patrzeć się na nią i nie zajmować sobie zbyt dużo czasu. Bądźmy szczerzy i na pewno uda się dobrać coś fajnego.
K: To bardzo pokrzepiające. Dostosowując roślinę do swoich potrzeb i nie zrażając się, możemy dobrać sobie coś, na co będziemy mieć wystarczająco czasu i na co pozwoli nam nasze mieszkanie. W najgorszym wypadku…
D: Uśmiercimy ją i też nic takiego się nie stanie.
K: Trzeba się z tym skonfrontować, że to się może zdarzyć [śmiech].
D: Tak. Nie bójmy się tego. Może się zdarzyć tak, że coś się przypałęta. Otworzyliśmy okno, coś wleciało i zostało z nami na dłużej. To nie musi być nasza wina i nie zrażajmy się. Następnym razem będzie lepiej. Ważne jest też to, żeby obserwować swoje rośliny. Chociażby poprzez podlewanie. Rano, gdy wylewamy wodę, zwróćmy uwagę czy jest co wylewać, czy roślina wypiła wszystko. Zastanówmy się również czy chcemy większą roślinę. To też jest ciekawostka! Są przepiękne Peperomie, która polecam szczególnie na biurko. Są małe w pokroju, a mają ładne liście. Natomiast ważne jest, żeby podlewać je od korzeni, bo kiedy podlewamy je od góry to gniją.
K: Zapomniałam Cię o to zapytać. Które od dołu, a które od góry?
D: Polecałabym wszystkie od dołu.
K: Czyli odwrotnie niż robiłam do tej pory. [śmiech]
D: Chodzi o to, że wszystkie rośliny, których liście są blisko ziemi (najczęściej są to drobne liście) np. sukulenty lub eszewerie, które wyglądają trochę jak różyczki. Zajmują one całą osłonkę i nie widzisz, gdzie jest ziemia. Kiedy nalejesz wody do środka rośliny, będzie gniła, bo ma już nadmiar wody, którą magazynuje w liściach. Potrzebuje ona za to wody od korzeni. Polecam więc taki sposób podlewania. Jest to najprostsza metoda. Jeżeli masz zwykłego fikusa, monstere czy cokolwiek innego to oczywiście możesz podlewać od góry. Wtedy widzisz tę ziemię i lejesz po niej, a nie po liściach. Jednak, żeby mieć problem z głowy, na samym początku zdecydowanie polecam [podlewanie] od korzeni. Co ważne, im większa roślina i bryła korzeniowa, tym ciężej uśmiercić roślinę. Ma ona bowiem wytworzony swój system obronny i nawet jeśli zapomnimy ją podlać, poradzi sobie. Oczywiście o ile nie postawimy jej w ciemnym kącie w momencie, kiedy potrzebuje dużo światła. Albo nie postawimy jej na tzw. patelni południowej, wówczas, gdy potrzebuje światła rozproszonego. Nie bójmy się więc dużych roślin.
K: To jest ciekawe. Paradoksalnie myślimy sobie: „Zaczynam. Kupię małą roślinkę”, a ta większa może nam przysporzyć mniej trudu i będzie bardziej wyrozumiała.
D: Tak. Wtedy ważne jest stanowisko. Oczywiście są one też droższe.
K: Co to znaczy, że ważne jest stanowisko? Miejsce względem okna itd.?
D: Tak. Dokładnie. Stanowisko nasłonecznienia.
K: Ważne więc by w okresie zimowym nie stawiać roślin przy kaloryferach, ale przy oknach. Przy jak największej ilości światła. Często może być to jednak problematyczne.
D: Dokładnie. Dlatego najczęściej uśmiercamy rośliny jesienią i zimą. Luty to najgorszy miesiąc dla roślin.
K: Taka ostatnia prosta, a jednak kilku zawodników odpada.
D: Już wiać światełko w tunelu. Już prawie wiosna, ptaszki wróciły, ale no niestety czasem jest tak, że rośliny nie wytrwają. Trudno, nic się nie dzieje.
K: Nie zrażajmy się ☺ Przetrwamy tę zimę wszyscy razem. Powiedz na sam koniec co tam słychać w FOR.REST? Co się wydarzyło przez ostatnie dwa lata i co teraz możemy u Was znaleźć?
D: Dzieje się dużo. Jakiś czas temu miałyśmy kawiarnię, w której byłaś niejednokrotnie.
K: Uwielbiam nadal.
D: [śmiech] Pamiętasz jeszcze ten smak kawy i ciast? Niestety musiałyśmy zamknąć kawiarnię w lutym. Z różnych przyczyn, nie chcę się teraz [nad tym] rozwodzić. Bardzo nad tym ubolewamy. Później pod koniec marca wszyscy musieliśmy zamknąć firmy. Albo większość z nas. Wtedy stwierdziłyśmy, że stawiamy na rośliny. Zaczęłyśmy wysyłać je na całą Polskę i było to dla nas światełkiem w tunelu. Tęsknimy jednak za kawą, tęsknimy za ludźmi, za rozmowami i mamy nadzieję, że kawiarnia wróci. Prognozy mówią o tym, że będzie to w marcu. W przyszłym roku. Teraz głównie rośliny, porcelana i na tym się skupiamy. Daje nam to motywację i chęci do działania.
K: Czy można do Was przyjść po radę?
D: Zawsze, oczywiście! Nie tylko przyjść, ale też napisać maila lub na Instagramie. Zachęcamy jednak, żeby przyjść, bo najfajniejszy jest kontakt face to face. Najłatwiej wtedy doradzić, jaką roślinę warto zakupić. Jeśli coś się z nią dzieje i nie do końca wiecie co, śmiało piszcie.
K: Jak sama powiedziałaś ludzie ze świata roślin są mili więc to tylko potwierdza tę teorię. Dziękuję Ci Dagmara, że podzieliłaś się taką ilością wiedzy. Dla mnie to było dużo nowości. Mam nadzieję, że osoby, które chcą rozpocząć swoją przygodę z roślinkami będą wiedziały, gdzie pójść dalej i np. zajrzą do Was na Instagrama. Macie tam dużo fajnych porad, dobrze więc poczytać sobie trochę zanim uderzy się z pytaniem. Wszystko podlinkuję. Życzę Wam wszystkiego dobrego! Po pierwsze, żebyście dalej rośli. Po drugie, żeby wróciła kawa i żebym mogła w kolejne lato sobie ją posmakować tutaj w Warszawie na Mokotowie. Właśnie, trzeba to powiedzieć! To jest na [ulicy] Nabielaka, tak?
D: Tak. Nabielaka 8/10 przy Łazienkach Królewskich i Parku Morskie Oko. Zapraszam wszystkich spacerowiczów ☺ To ja dziękuję za to spotkanie. Było mi szalenie miło. Mam nadzieję, że ktoś wyciągnął coś z naszej rozmowy. I zapraszamy do nas. Mam nadzieję, że niebawem również na kawę.
K: Dzięki Daga. Do usłyszenia.
D: Do usłyszenia.