Seks jest polsce tematem tabu, edukacja seksualna praktycznie nie istnieje, nadal nie potrafimy rozmawiać o seksie w domach czy w szkołach. Duży wpływ na naszą swiadomość, a raczej jej brak, mają pornografia czy Kościół. Coraz więcej za to mówi się o potencjalnej seksualizacji dzieci, a prawdą jest , że seksualizacja rzeczywiście ma miejsce, tyle, że głównie za sprawą mediów, a jej ofiarą jesteśmy my i nasza relacja z naszymi ciałami.
Na szczęście są wśród nas edukatorzy i aktywiści, tacy jak moja dzisiejsza gościni, czyli Paulina Klepacz, feministka i pisarka. Jest redaktorką naczelną feministyczno-erotycznego magazynu G’rls ROOM oraz współautorką książek: „#girlstalk. Dziewczyny, rozmowy, życie” , „CIPKOnotesu” i “Sexy zaczyna się w głowie”.
Porozmawiamy o tym czym różni się edukacja seksualna od seksualizacji, poruszymy temat samomiłości, czyli akceptacji naszego ciała i naszej seksualności. Dowiemy się jak rozmawiać z naszymi dziećmi o seksie, skąd czerpać wiedzę, czym jest seks konsensualny i dlaczego komunikacja, w tym ta se sobą samą, to podstawa. Zapraszam do wysłuchania!
Instagram Pauliny:
https://www.instagram.com/paulina_klepacz/?hl=pl
Książki Pauliny:
https://www.empik.com/szukaj/produkt?author=klepacz+paulina
Magazyn G’rls Room
Posłuchaj na YouTube:
Transkrypcja podcastu:
Karolina: Cześć Paula.
Paulina: Cześć Karolina.
Karolina: Jest mi bardzo miło gościć Cię w podcaście.Dziękuję, że przyjęłaś moje zaproszenie. Nasz dzisiejszy temat jest bardzo ważny i aktualny, szczególnie w naszym kraju (choć nie chcę wchodzić za bardzo w tematy polityczne). Czy uważasz, że seks w Polsce jest tematem tabu?
Paulina: Zaczęło się to trochę zmieniać. Mówię to jednak z perspektywy mojej, warszawskiej bańki i bańki dziewczyn(seksuolożek i aktywistek), które o seksie gadają dużo. Tu zauważam wzmożenie. Do osób, które wymieniłam przychodzi dużo młodych dziewczyn, które potrzebują wiedzy, a nie otrzymują jej ani w szkole, ani w domu. Niemogą też porozmawiać o tym z koleżankami, bo wstydzą się i nie mają wiedzy. Istnieje jednak potrzeba, żeby się dowiedzieć, wymienić doświadczeniami i dopytać – czy to, co dzieje się w mojej sferze łóżkowej jest normalne. Super więc, że pytają i szukają wiedzy u specjalistów. Generalnie w Polscewciąż z seksem nie jest dobrze. Edukacji seksualnej nie ma i jest to ogromny problem, ponieważ dzieciaki są zdane same na siebie. Pierwsze co robią to zaglądają do sieci, a tamnajłatwiej znaleźć jest produkcję porno. Uważam, że w samym porno nie ma niczego złego. Z drugiej strony, jeśli jest to Twoje pierwsze źródło wiedzy o seksualności – kiedy nie masz bladego pojęcia jak to wygląda w rzeczywistości to kreujesz sobie w głowie nieprawdziwy obraz. Widzisz, że narządy płciowe wyglądają idealnie, są poprawione specjalnymi operacjami lub retuszowane, żeby w filmach wyglądały spektakularnie. Są tam również spektakularnewytryski, a w prawdziwym życiu tak to nie wygląda. Często, przedstawione są tam stosunki, które dla osób początkującychi dopiero zaczynających swoją przygodę seksualną będą nie do zrealizowania. Osoby, które po obejrzeniu takiej produkcji będą chciały uprawiać seks, nie będą wiedziały, jak zrobić to bezpiecznie lub jak zapytać drugą osobę o zgodę. Będą natomiast próbowały sprostać wyzwaniu i zrobić to, co widziały na ekranie. Możliwa jest wtedy frustracja ipojawienie się negatywnego nastawienia do seksu. Takie osoby mogą również wymuszać na sobie i innych,zachowania, które wcale nie będą sprawiać przyjemności i będą niechciane. Uważam, że o seksie można mówić już od najmłodszych lat, bo jesteśmy osobami seksualnymi. Jak mówią standardy WHO – do każdego wieku można dostosować odpowiedni przekaz. Byłoby świetnie, gdyby rodzice w Polskich domach potrafili rozmawiać z dziećmi na ten temat. Wiemy, że ciągnie się to z pokolenia na pokolenie. Jeśli rodzice naszych rodziców nie mówili im, że seks jest w porządku, tylko straszyli: „nie przyjdź z brzuchem” lub „nie zrób komuś dziecka”, to te młody osoby były zdane same na siebie i seks w ich głowach będzie czymś, o czym raczej się nie rozmawia. Uważam, że rola (seks)komunikacji jest ogromna, a rozmawianie o seksie jest bardzo ważną częścią życia seksualnego. To właśnie tej rozmowy, powinny uczyć zajęcia edukacji seksualnej. Zamiast tego, mamy ewentualnienieobowiązkowe wychowanie do życia w rodzinie. Samanazwa tych zajęć pokazuje, że mówimy tylko o ściśle określonej rodzinie. O kobiecie oraz mężczyźnie, czyliosobach, które są po ślubie i uprawiają seks po to, aby mieć dziecko. Jest to przesycone katolickim spojrzeniem, a jak wiemy każda osoba ma na swoje życie inną wizję. Nie każdemu pasuje jeden, sztywny schemat. Oczywiście, czasem realizując go żyje się łatwiej, ale to nie jest dla wszystkich.Sama jestem singielką z wyboru i uważam, że to jest okej. Wiem jednak, że moje koleżanki, które z różnych powodów żyją w pojedynkę, nie radzą sobie z tym, jak społeczeństwo odbiera ich styl życia. Dawanie dobrych rad, użalanie się nad nimi, pytania rodziny – „dlaczego jeszcze nikogo nie masz?”.Jest duża presja na bycie w związku i wzięcie ślubu (najlepiejkościelnego).
Karolina: Poruszyłaś bardzo wiele ważnych kwestii. Chciałabym po kolei zacząć je zgłębiać. W jaki sposób twoim zdaniem wiara ukształtowała naszą relację z seksualnością i samo podejście do seksu?
Paulina: Myślę, że żyjemy w kraju (ale też kulturze zachodniej) gdzie idee chrześcijańskie czy też katolickie są mocno zakorzenione. Mówi się, że grzechem jest uprawianie seksu przed ślubem lub z kimś innym niż mąż czy żona. Istnieje też coś takiego jak podwójny standard. Na kobiecą seksualność jest kładziony nacisk, aby kobiety pozostawały czyste, nienadgryzione…
Karolina: Właśnie. Nic się nie mówi o czystości mężczyzn.
Paulina: Dokładnie. Nawet w kulturze katolickiej uważa się, że mężczyźni powinni spróbować i zdobyć doświadczenie zanim zwiążą się z kobietą, bo to właśnie oni mają wprowadzać kobiety w arkany życia miłosnego.
Karolina: Tak, przecież to mężczyzna pokazuje kobiecie jak wygląda świat. [śmiech]
Paulina: Tak, mężczyźni tłumaczą nam świat J Powinni mieć też władzę nad naszą seksualnością. W takim paradygmacie uprawianie seksu to obowiązek żony – nie ma znaczenia czy ona tego chce, czy nie. Niezależnie w jakiej jesteśmy relacji, każda ze stron powinna dobrowolnie, jawnie i świadomie wyrazić zgodę na to, czy chce uprawiać seks lub podjąć inną czynność seksualną. Przez to, że kobieca seksualność była uznawana za grzeczną, mężczyźni musieli nad nimi panować. Uważano, że były rozwiązłe, słabsze na ciele i umyśle, przez co łatwiej było przekonać je do złego. Tak jest od wieków. Od procesów o czary, gdzie to właśnie kobiety były oskarżane i posądzane o stosunki z diabłem. Uważano, że im były starsze tym bardziej lubieżne, nienasycone i skore do występków. Właśnie przez to, płonęły na stosach. Było to regularne ludobójstwo. Nikt za to nie odpowiedział. Kolejna rzecz towycinanie nam łechtaczek…
Karolina: Co dalej się dzieje.
Paulina: Działo się też w oświeconej Europie np. na dworach królewskich. Ówcześni lekarze uważali, że kiedy kobiety się masturbują i dotykają swoich łechtaczek – robią to ze szkodą dla mężczyzn. Sądzono, że prawidłowy stosunek seksualny to stosunek penetracyjny, kobiety i mężczyzny. W związku z tym kobieta z łechtaczką, która sama może sprawić sobieprzyjemność to coś nieprawidłowego. Religia próbuje narzucić nam spojrzenie, że seks jest dobry tylko wtedy, jeśli chcemy go uprawiać, żeby mieć potomstwo. A przecież wiele par nie może mieć dzieci. Nie tylko to jest fajne w seksie. On po prostu jest przyjemny (jeśli wszystko jest za zgodą i realizujemy swoje potrzeby). Jeśli będziemy uprawiać seks tylko w wyznaczone momenty np. w dni płodne, to będzie to trochę odarcie nas z tego, co mogą nam zapewnić nasze ciała, odarcie z rozkoszy. Najgorsze, że często mówią nam to księża, którzy teoretycznie nie prowadzą życia seksualnego.
Karolina: Mówiłam Ci to już przed nagraniem, ale chętniepodzielę się tym również ze słuchaczami. Moja pierwsza styczność z edukacją seksualną miała miejsce podczas lekcji religii, kiedy siostra zakonna tłumaczyła nam przykazania. Gdy musiała wytłumaczyć przykazanie „Nie cudzołóż”, narysowała na tablicy dwa łóżka i powiedziała, że jedno jest Pani, a drugie Pana i jeżeli Pan pójdzie do tego drugiego łóżka to jest grzech. Nie zapamiętałam wiele lekcji ze swojego życia, ale tę tak. Zupełnie nie wiedziałam o co tej Pani chodziło. Zaczęłam też podważać swoje codzienne wybory, bo przecież jeżeli szłam na sleepover do koleżanki to spałam w nie swoim łóżku. Nie rozumiałam tego, bo była to moja pierwsza styczność z jakąkolwiek edukacją związaną z seksem. Dziś przeraża mnie, że była to lekcja religii. Co więcej, na religii w liceum (choć ja na nią nie chodziłam) mieliśmy zajęcia z kalendarzyka małżeńskiego. Dlaczego to stało się miejscem rozmowy o naszej cielesności? Chociaż tam nie ma nawet dyskusji – tylko przedstawienie, że tak się robi i już. Z jednej strony nie ma zajęć z antykoncepcji, bo z założenia jest ona zła. Z drugiej, kalendarzyk małżeński jest formą antykoncepcji, więc zaprzecza trochę wartościom religijnym.
Paulina: Metody naturalne są tak mało skuteczne, że nie można ich nazwać metodami antykoncepcji. Może bardziej próbą antykoncepcji. W wydaniu katolickim jest to z kolei nauka – jak znaleźć dni płodne, aby począć dziecko. Tam nie mówimy o seksie na co dzień. Nie dajemy czystej wiedzy na temat tego jak funkcjonuje nasze ciało. Nie mówimy, że nie chodzi o samo ciało, ale też emocje. Nie zachęcamy do odkrywania naszych ciało, a przecież odkrywanie sfer seksualnych to nie jest tylko uprawianie seksu, ale też zdrowotna czujność. Sprawdzamy wtedy czy z naszymi narządami płciowymi wszystko jest w porządku, czy nie mamy jakichś infekcji, chorób. W katolickiej wizji – nie oglądajmy się, nie masturbujmy się, bo to grzech. Stosunek tylko z mężem. Powiedziałaś o siostrze zakonnej, która nie miała języka…
Karolina: I była bardzo zestresowana.
Paulina: Pewnie była też bez doświadczenia. Nie miała języka, żeby mówić o seksualności i mogła przez to wpędzić te młode osób w jakieś kompleksy. Według mnie jest to kuriozalne i nie powinno to tak wyglądać. Dlatego uważam, że fajną robotę robią wszystkie aktywistki i aktywiści, którzy starają się mówić o seksualności. Często widzimy też zakusy rządu, który wpuszcza pod obrady projekty różnych organizacji pozarządowych, dla których przekazywanie zobiektywizowanej wiedzy czy edukacji seksualnej zgodnej ze standardami WHO jest seksualizacją i ideologizacją. Mimo tomłode osoby chcą uprawiać seks i będą go uprawiały. Tylko będą robić to w nieprzyjaznych i niekorzystnych warunkach – nie wiedząc jak się zabezpieczać i jak to zrobić, żeby było jak najprzyjemniej. Zakazywanie i brak dostępu do wiedzy wcale nie powstrzyma młodych osób. Jeśli już, może to zrobić nauka tego, że mogą powiedzieć „nie”, że presja na uprawianie seksu jest niepotrzebna i każdy ma czas, żeby zacząć. Inicjacja seksualna może odbyć się, kiedy jesteśmy nastolatkami, ale też, kiedy mamy 20–30 parę lat i później. To są indywidulane różnice, na które składa się wiele czynników. Do wszystkiego potrzebna jest dobrze przekazana, obiektywna wiedza.
Karolina: Kończąc temat religii chciałabym zaznaczyć, że taka postawa może często wyrządzać dzieciom dużą krzywdę. Kiedy się masturbują i uprawiają seks, żyją w ciągłym poczuciu grzechu i winy, że robią coś nie tak. I tak będą to robić, więc edukowanie zdjęłoby z ich barków duży ciężartego, że robią coś zakazanego. Jest to bowiem normalna,fizjologiczna czynność, która stała się wielkim tematem tabu i zakazanym owocem. Na szczęście to się powoli zmienia. Moim zdaniem aktywiści robią tutaj świetną robotę, a ich działania są bardzo świeże. Kiedy ja byłam nastolatką i zaczęłam interesować się tematem (załóżmy 10 lat temu) to nie było w ogóle takich źródeł. Choć pamiętam, że parę razy miałam warsztaty dla dziewczyn o kobiecych sprawach. Powiedzmy więc, że temat seksualności był tam w minimalnym stopniu poruszany. Mam nadzieję, że takie programy dalej istnieją i mają dostęp do polskich szkół. Jak wygląda rozmowa o seksie w polskich domach? Czy jest to indywidualna kwestia każdej rodziny? Czy zaczyna się cośzmieniać i rodzice stają się bardziej otwarci? W jaki sposób uświadamiają swoje dzieci? Czy wciąż jest coś takiego jak „uświadamianie” czy może zanim rodzic do tego dojdzie to dziecko i tak obejrzało już pornografię? Uśmiecham się, ale pornografia stała się tak ważnym elementem popkultury. Być może to ja żyłam w zupełnie innym świecie, ale wydaje mi się, że gdy byłam mała, to nie mówiło się o pornografii. Pierwszy raz usłyszałam o niej może w gimnazjum. Myślę, że obecnie, dzieciaki mają z nią styczność wcześniej.
Paulina: Pornografia jest łatwo dostępna w sieci. Kiedy wpiszesz w wyszukiwarkę coś o seksie, to bardzo możliwe, że wyskoczy Ci jakiś film związany z tym hasłem. Klikasz w to, bo forma wideo jest dziś najlepiej przyswajana przez młodzież. Wolą coś obejrzeć niż przeczytać. Uważam, że z dziećmi powinno rozmawiać się na ten temat od najmłodszych lat. Oczywiście w formie dostosowanej do wieku. Kiedy kilkuletnie dziecko pyta Cię w sklepie, wskazując na prezerwatywy, co to jest, to wytłumacz w jakiś przyjazny, przystępny i przystosowany do wieku dziecka sposób. Tak samo, kiedy pyta skąd się biorą dzieci. Nie trzeba szczegółów, nie trzeba otwierać atlasu czy encyklopedii o seksie i tłumaczyć. Takie małe dziecko zadowoli się nawet kilkoma słowami. Pójdzie dalej poznawać świat, inne obiekty oraz tematy. Rodzice bardzo często reagują paniką. Wydaje mi się, że to powoli się zmienia, ale być może to tylko perspektywa mojej bańki. Młode mamy mają już książki takie jak np.Wielka księga cipek. Wiedzą, że są narzędzia i treści, które pomagają rodzicom uporządkować swoją wiedzę i dają możliwość obejrzenia lub przeczytania czegoś z dzieciakami. Jest świetna książka Agnieszki Stein – Nowe wychowanie seksualne. Jest to książka, którą czytałam z wielkim zaangażowaniem, ponieważ pozwoliła mi samej (pomimo, że dużo czytam i interesuję się seksualnością) uporządkować różne kwestie z tego obszaru. Uważam, że Agnieszka odwaliłakawał świetnej roboty, ponieważ tłumaczy rodzicom, jak ich podejście do seksualności wpływa na to co mówią i w jaki sposób kształtują swoje dzieciaki. Autorka podpowiada, jak rozmawiać z dziećmi, jak oswajać je z ich cielesnością i seksualnością. Polecam tę książkę wszystkim rodzicom, którzy chcą jako pierwsi porozmawiać ze swoimi dziećmi.Kiedy rodzice rozpoczną tę rozmowę to dzieci będą wiedziały, że nie ma u nich w domu tematów tabu. Będą wiedziały, żemożna przyjść, zapytać z każdym problemem i pytaniem. Natomiast widząc, że rodzic się czerwieni i reaguje w dziwny, negatywny sposób na około seksualne sprawy, dziecko samo zaczyna uważać temat seksu za tabu i nie będzie już przychodziło do rodziców. Pamiętam to z mojego domu. Miałam może trochę dziwnych rodziców jak na standardy polskie, ale oni mieli przekonanie, że seks jest czymś dobrym, naturalnym i tak też mnie wychowywali. Miałam encyklopedie o seksie dla dzieci. Była cała półka z książkami o seksualności i aktami. Jako kilkulatka mogłam wszystko z niej ściągać, wertować i oglądać.
Karolina: Czy Twoi rodzice byli związani z tym tematem zawodowo? Czy były to bardziej ich hobbystyczne materiały domowe?
Paulina: Nie, absolutnie. To były hobbystyczne materiały domowe. Być może to po dziadku, mój tato miał takie podejście, że warto się kształcić i zdobywać wiedzę na różne tematy. Kiedy jakiś czas temu próbowałam rozmawiać z rodzicami, skąd w nich taka seks pozytywna postawa to okazało się, że po prostu uznali, że seks jest fajny, dobry, sprawia przyjemność – chcieli więc wychować mnie w takim duchu. Chcieli mi pokazać, że nagość jest naturalna, seks nie jest tematem tabu i możemy o nim rozmawiać, jeśli tylko mamy taką potrzebę. Zabierali mnie również na nagie plaże. Sądzili, że dobrze, jeśli od dziecka będę miała dostęp doźródeł dostosowanych do wieku w tym obszarze. Ja myślałam, że tak jest w każdym domu. Aż w końcu, na początku podstawówki zaprosiłam koleżanki które, gdy zobaczyły tę półkę (na górze Pan Tadeusz, Ogniem i Mieczem, a pod spodem półka z różnymi erotycznymi pozycjami) – były w ciężkim szoku. Wtedy zrozumiałam, że to u mnie w domu jest coś nie tak, że w innych domach tak nie jest. W szkole też nie było edukacji seksualnej. Było za to Bravo, które czytało sięna ławce pod blokiem.
Karolina: To też ciekawy temat. Rozmawiając z Tobą przypominam sobie moje pierwsze zainteresowanie tematem, które było takie po kryjomu. Tak jak Ty poczułaś się dziwnie, bo normą było niemówienie o tym, tak ja pamiętam kupowanie Bravo Girl i zastanawianie się co będzie w dziale, którego nie powiem nikomu, że przeczytałam. Byłam strasznie podekscytowana, że mogę w Niemczech kupić sobieich Bravo i zobaczyć co w nim jest. Czułam jednak, że robię coś złego.
Paulina: W społeczeństwie i większości polskich domów była taka aura, że o seksie się nie rozmawia. Ewentualnie rozmowata pojawiała się w momencie, kiedy trzeba było uświadomić dziecko – zwykle, kiedy nastolatek czy nastolatka wychodziławieczorami na randki. Sprowadzało się to do mówienia(zazwyczaj do dziewczyny) – „Nie wróć z brzuchem”. Myślę, że w niektórych domach wciąż się tak mówi. Oczywiście zazwyczaj to wina dziewczyny i nieważne, że to dwie osoby uprawiają seks.
Karolina: Z drugiej strony myślę, że współcześni rodzice mają do zrobienia podwójną robotę. Mają przed sobą bycie opiekunami i uświadamiaczami. Sami jednak nie dostali tej wiedzy, więc najpierw muszą się nauczyć, a potem przekazaćto dzieciom. Uważam, że już sam fakt, że próbują i sięgają do tych narzędzi jest super. To, że czegoś nie wiemy jako rodzice też jest okej.
Paulina: Tak. To nie jest wina naszych rodziców, że nie było edukacji seksualnej. Nie przekazali nam tego, bo sami tej wiedzy nie mieli. Ciągnie się to z pokolenia na pokolenie, choć na szczęście obecnie się powoli zmienia. Dzisiaj mamy różnego rodzaju źródła. Jeśli nie potrafimy wytłumaczyć czegoś dziecku, możemy pójść z nim do seksuologa lub ginekologa. Jeśli dziecko zaczyna pytać to niech specjalista czy specjalistka mu wytłumaczy. Przy okazji powie samym rodzicom jak podejmować ten temat.
Karolina: Użyłaś takiego stwierdzenia, że to nie jest seksualizacja. Ciekawi mnie więc czym różni się edukacja seksualna od seksualizacji? Dlaczego te terminy są często mylone i dlaczego edukacja seksualna traktowana jest jako coś złego?
Paulina: Ostatnio w naszym kraju zaczęło się mówić, że edukacja seksualna to seksualizacja. Uważa się, że jeśli będziemy mówić dzieciom o seksie to one zaczną gouprawiać, a my przyspieszymy ten proces. Natomiast badania i praktyka pokazują, że jest na odwrót. Im więcej wiedzy przekazujemy dzieciom, tym są one bardziej świadome i wcale się do tego nie spieszą.
Karolina: To taki zakazany owoc jak np. przy legalizacji marihuany. Najpierw jest boom i wszyscy palą. Potem ludzie przestają się tym ekscytować, bo jest to już coś legalnego i nikogo tak to nie interesuje.
Paulina: Myślę, że można to porównać. Seksualizacja to coś całkiem innego. O seksualizacji możemy mówić, kiedy traktujemy przedmiotowo zwłaszcza kobiece ciało. Dobrym przykładem będzie to, że rozebrana kobieta reklamuje blachodachówkę. To, że sprowadza się ją do roli obiektu i ubiera się ją tak jak mainstreamowo uważa się za seksowne. Czasem można też ubierać tak małe dzieci i mówić o małych dziewczynkach, że są lolitkami. Edukacji seksualna, aseksualizacja to dwie różne sprawy. Nawet jeśli byłoby to namawianie do seksu to i tak nie będzie to seksualizacja.Seksualizacja to przedstawianie kogoś jako obiektu seksualnego.
Karolina: Paradoks jest taki, że nie mamy edukacji seksualnej, ale za to zdecydowanie mamy seksualizację.
Paulina: Mamy i rozlewa się ona po ludziach. Śmieszne jest to, że bardzo trudno rozmawia się nam o seksie (nawet jeśli jesteśmy w relacji). Nawet kiedy nie mówimy o własnych doświadczeniach, tylko rozmawiamy z koleżanką czy kolegą o seksie ot tak – po prostu. Jest to spowodowane tym, że nie wiemy czy możemy, czy wypada, a to przecież jest to naturalna sprawa. Natomiast seks z popkultury, bilbordów,gdzie ciała naprawdę są w różnych seksualnych pozach – jest dla nas akceptowany. W ten sposób reklamowana jest blachodachówka, ale też perfumy i inne produkty luksusowe. Obecnie nawet nie wyobrażamy sobie, że mogłoby towyglądać inaczej. Jesteśmy przyzwyczajeni do osób w pozach, które uznajemy za seksowane i zmysłowe. Więc z jednej strony żyjemy w świecie zalanym mocno „rozseksualizowanymi” obrazami, a z drugiej przez usta nie przechodzą nam takie słowa jak np. cipka. Niektórzy trigująteż słowo seks. Bywa różnie, różne są doświadczenia. Na poziomie obiektywnym problem jest duży.
Karolina: Widzę to nawet po sobie. Jako dorosła kobieta zaczęłam się ośmielać, jeśli chodzi o terminologię. Nie używałam tych słów wcześniej, pomimo że uważam się za osobę przykładającą uwagę do tego, aby się rozwijać i rozmawiać na ważne tematy. Było to coś, co musiałam wypracować i z czym musiałam się oswoić. A proposseksualizacji to jest ona często wykorzystywana do celów marketingowych – to jej rola. Skutkiem jednak nie jest tylko to, że chcemy kupić jakiś produkt. Ma to też straszne konsekwencje na nasze relacje z innymi i samym sobą. Wierzę, że ma to wpływ zarówno na mężczyzn jak i na kobiety. Jesteśmy ofiarami tej samej machiny. Skupiając się na nas – babkach, do czego prowadzi seksualizacja? Z jednej strony jesteśmy pruderyjnymi, grzecznymi dziewczynkami, które muszą zastanawiać się nad swoim zachowaniem i tym, żeby zbytnio nie afiszować się swoim wyglądem. Z drugiej strony słyszymy o tym, że kobiece ciało to obiekt seksualny. Jak się w tym odnaleźć i co się wówczas dzieje z nasza głową?
Paulina: Wydaje mi się, że od najmłodszych lat jako dziewczynki, a potem kobiety dorastamy w poczuciu, że powinnyśmy być seksowane. Nasza uroda to nasza karta przetargowa. To działo się od wieków, kiedy nie miałyśmy prawa do majątków, głosowania, a władza mężczyzn była nad nami realna w wielu aspektach życia. Kobiety się wtedy poświęcały. Wycinały sobie żebra, malowały się toksycznymi maziami. Kanony urody się zmieniały, ale zawsze warto było się w nie wpisywać. Dzisiaj w XXI wieku, kiedy jako kobiety mamy niby więcej wolności, obsesja piękna zbiera jeszcze większe żniwo. Wiąże się ona z mitem urody o którym pisała Naomi Wolf oraz z tym, że trendy kreuje machina modowa i beauty. Powinnyśmy mieć jak najszczuplejsze uda – bez cellulitu i bez rozstępów. Wmawia się nam, że mamy niedoskonałości, żebyśmy chciały kupić sobie świetny specyfik, który pomoże nam je zlikwidować (a zanim zlikwiduje to taki który je zatuszuje). Nasiąkamy tym od najmłodszych lat, bo słyszymy jak nasze mamy mówią o swoim ciele, o swoim wyglądzie i o tym czy siebie akceptują. Nawet jeśli mówią nam, że wyglądamy super i że jesteśmy wartościowymi, wspaniałymi osobami to my je obserwujemy i bierzemy z nich przykład. Jeśli ciągle się odchudzają inarzekają na swój wygląd to zaczynamy się doszukiwać tych wad także u siebie. Potem konsumujemy coraz więcej kultury popularnej. W reklamach oraz filmach widzimy, że to właśnie pięknym i młodym osobom wszystko się udaje. To one zdobywają wymarzonych mężczyzn i pracę. Widzimy, że za wszystkim stoi konkretna uroda. Żeby być pożądaną trzeba mieć określony rozmiar biustu, wąską talię i długie nogi. Jest to ogromna pułapka. Zamiast od małego uczyć się samoakceptacji i samomiłości, to my uczymy się tego jak nie lubić swojego ciało, jak doszukiwać się w nim wad, jak z nim walczyć, jak je ulepszać i udoskonalać. Pamiętajmy, że zawsze możemy coś ulepszyć i zawsze możemy znaleźć jakąśwadę. Wszystko to rodzi ogromne problemy. Kobiety świetnie sobie radzące i wykształcone, zamiast myśleć o tym co mająpowiedzieć na jakimś ważnym wystąpieniu, myślą o tym czy nie zostaną ocenione przez pryzmat wyglądu. Inna sprawa, żejako kobiety i mężczyźni bardzo oceniamy inne osoby przez pryzmat wyglądu. Można to zauważać w komentarzach w mediach społecznościowych. Na przykład pisze się o jakieśważnej sprawie i dodatkowo zamieszcza zdjęcie polityczki. Ludzie w ogóle nie odnoszą się do tej sprawy tylko komentują to, jak ta osoba wyglądała. Czy dobrze się ubrała, czy była ubrano wyzywająco czy może za skromnie, czy wygląda jak mężczyzna, a może jest zbyt kobieca? Kobiecego wyglądu można się zawsze czepić. Zawsze może być coś nie tak. Za młoda, za stara, za seksowna, zbyt mało seksowna.
Karolina: Fenomenem jest to, że nie komentujemy w ten sposób wyglądu mężczyzn i nie mamy wobec nich zbyt dużych wymagań. Chcemy, żeby był w miarę szczupły, wysoki, czysty i jest okej. Nie umniejszam jednak temu, że na pewno wielu mężczyzn ma również mnóstwo kompleksów.Mówi się o nich jeszcze rzadziej niż o kompleksach kobiet. Męska słabość to też temat tabu i jest to osobny temat. Powiedziałaś, że uczymy się nie lubić swojego ciała. To straszne i przykre. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jaki prezent dostałam od mojej mamy. Zastanawiałam się z czego wynika moja duża samoakceptacja, a raczej nieprzywiązywanie zbyt dużej uwagi wyglądu. Na początku myślałam, że to dlatego, że rodzice mnie komplementowali i opisywali różnymi epitetami (co oczywiście też jest bardzo ważne). Teraz wiem, że najcenniejsze jest to, jak oni traktują siebie samych. Ostatnio czytałam o tym w jakiejś książce.Jeśli chcesz zbudować swojemu dziecku fundament poczucia własnej wartości, to zastanów się nad tym jak traktujesz samą siebie i jak do siebie mówisz. Dzisiaj, kiedy rozmawiałyśmy przypomniałam sobie, że moja mama w ogóle nie mówiła o swoim wyglądzie. Była z nim totalnie pogodzona. Nie zaniedbywała się, ale też nie spędzała godzin na pielęgnowaniu swojego wyglądu. To był dla mnie największy prezent. Dzięki temu wiedziałam, że mój wygląd jest mój i jest jakiś. Czasem coś podobało mi się bardziej, a czasem mniej. Wiedziałam jednak, że nie jest to moja największa wartość. Edukując się w tym temacie widzę, że dla ogromnej części społeczeństwa, to jak oceniamy siebie przez pryzmat wyglądu, jest wręcz blokadą do rozwoju. Tak jak powiedziałaś, nie myślimy o merytorycznej wartości naszego wystąpienia, tylko o tym jak inni odbiorą nas przez to, co na siebie nałożyliśmy. Czy to jest w naszych głowach czy działa tak już całe społeczeństwo?
Paulina: Myślę, że jest to zarówno w naszym głowach jak i w społeczeństwie, bo nasiąkamy tymi społecznymi schematami. Często mamy w głowie autocenzurę i zanim wyjdziemy z domu to krytycznie się oglądamy, oceniamy. Autocenzuradziała też wtedy, gdy mamy ochotę się masturbować. Nikogo nie ma w domu, ale zastanawiamy się czy pozwolenie sobie na taką przyjemność nie jest grzechem, czy jest prawidłowe i właściwe. Wracając do wyglądu problem jest duży. Jakospołeczeństwo przywiązujemy do niego ogromną wagę. Trzeba pamiętać, że wygląd jest ważny, ale nie najważniejszy. Nie może być główną składową naszego poczucia własnej wartości. Kolejny paradoks to fakt, że to zwłaszcza kobietom społeczeństwo mówi, że nasz wygląd jest bardzo ważny, że musimy dbać o siebie pod różnymi względami np. golić nogi. Dzisiaj powinnyśmy mieć i mamy w zasadzie wolny wybór co do tego jak mamy wyglądać i co robić ze swoim ciałem. Wydaje się nam jednak, że tego wyboru nie mamy. Czujemywewnętrzną presję wykonywania konkretnych zabiegów.Presję tego, że nie możemy wyjść bez makijażu. Oceniamy się przed lustrem i myślimy co mogą pomyśleć o nas inne osoby.Co ciekawe, zwykle osoby te, nie przywiązują aż tak dużejwagi do naszego wyglądu jak nam się wydaje. Bywa jednak czasem tak, że wyjdziemy bez makijażu, a ktoś się pyta czy coś jest nie tak, czy jesteś chora…
Karolina: To jest klasyk mojej babci. Teraz rzadko chodzę w makijażu więc wszyscy się już przyzwyczaili do tego jak wyglądam.
Paulina: Jest to kwestia przyzwyczajenia i pewnej zmiany. Najpierw mówi się nam, kobietom, że wygląd jest ważny. Potem jednak, kiedy narzekamy na niego bardziej publicznie to słyszymy, że jesteśmy próżne, bo przecież wygląd nie jest najważniejszy. Paradoks. W obsesji piękna najgorsze jestdrenowanie naszych kieszeni z pieniędzy. Wydajemy na różnekosmetyki i stroje, a nie zawsze jest nam to potrzebne. Zajmuje to naszą głowę, czas, pochłania energię. Można by tę energię przeznaczyć na zupełnie inne rzeczy. Miałyśmy być wolne, a w zasadzie pojawił się u nas syndrom sztokholmski. Wciąż się pilnujemy. To pewien rodzaj władzy nad kobietami. Posiadają ją wielkie koncerny kreujące nasze konsumenckie potrzeby. Bardzo ciężko się z tego wyzwolić. Sama coraz rzadziej golę nogi i się maluję, ale wciąż często zastanawiam się czy mogę tak wyjść. Ale mogę, jeśli tylko chcę! Raz, drugi, trzeci i jest okej. Fajne jest to, że golę nogi od wielkiego dzwonu, bo wtedy mam tę przyjemność. Jednak, kiedy miałabym robić to codziennie to zajmowałoby mi to zbyt dużo czasu, miałabym wrastające włoski itd. Trzeba zrobić sobie drzewko decyzyjne i postawić na szali zyski i straty. Warto podchodzić krytycznie do rzeczy, które wydaje się nam, że są od nas wymagane. Myślę, że z części można zrezygnować i zająć się bardziej przyjemnymi sprawami.
Karolina: Uważam, że sprowadza się to do tego, dlaczego to robimy. Jeśli mamy super humor z ogolonymi, gładkimi nogami to możemy je golić codziennie i to jest świetne.Problem pojawia się, kiedy myślimy, że golenie nóg jest ważne, bo nas definiuje.
Paulina: Tak. Świat się nie zawali, jeśli nie ogolimy tych nóg.
Karolina: Jestem osobą, która publikuje swój wizerunek przed dużym gronem odbiorców. Robiąc takie rzeczy muszę liczyć się z komentarzami. Jest to kwestia uodpornienia. Kiedy ugruntujemy w sobie pewne rzeczy i będziemy robić je z przekonaniem, to komentarze w internecie czy wśród naszych bliskich zaczną po nas spływać.
Paulina: Od tego zaczyna się zmiana. Kiedy robimy zmiany jednostkowo, po czasie jednostek jest coraz więcej i wpływa to na zmianę społeczną.
Karolina: Twoja działalność jest oparta o edukacje, rozmawianie o niechęci do siebie i zwiększanie świadomościtego, jak często nasze myśli i poglądy tak naprawdę nie są nasze. W jaki sposób można wypracować nowy obraz siebie i polubić swoje ciało?
Paulina: Jest to na pewno długa droga i praca na całe życie. Nasze ciało się zmienia, my się zmieniamy. Fajne jest już to,kiedy dojdziemy do tego, że chcemy zejść z wojennej ścieżkiz naszym ciałem. Przy okazji nie możemy się za to winić i wpaść w myślenie: „Straciłam tyle lat, ciągle tylko się krytykowałam, a mogłam cieszyć się życiem”. Nie. To jest coś, co przychodzi do nas z zewnątrz. To nie nasza wina, żeurodziliśmy się w takim, a nie innym społeczeństwie. Społeczeństwie, gdzie warunki były niesprzyjające i sprawiły, że teraz musimy się odgruzowywać z negatywnych przekonań. Najlepsza jest metoda małych kroków. W jedendzień nie zmienimy siebie i świata. Dla mnie dużą wartościąbyło zdanie sobie sprawy, że nasze ciało jest genialnym mechanizmem. Często mamy problem z tym, że ciało wydaje dźwięki, zapachy. Zabijamy to makijażem, perfumami – próbujemy zatuszować naszą fizjologię. Jest mnóstwociekawych książek o jelitach, oddychaniu, trawieniu, pracy układu hormonalnego. Poczytanie ich może nam uświadomić,że nasz organizm i ciało, od którego wciąż wymagamy, robi kawał dobrej roboty. Każdego dnia pozwala nam wyjść z domu i robić rzeczy. Kiedy uprawiamy jakiś sport to zwykle z poczuciem, żeby ciało było lepsze, wyglądało w konkretny sposób i miało określoną sprawność. Zaczęłam uprawiaćsport, żeby mojemu ciału było dobrze – żeby ciało i głowa zaczęły współpracować, żeby się zregenerować. Nie dążę do konkretnych efektów tylko do tego, żeby było mi przyjemnie i dobrze, żeby ciało nie bolało. Wybieram takie formy ruchu,które będą formą wdzięczności dla mojego ciała, będą je rozluźniały. Spoglądam nie na to jak ciało wygląda, ale na to co może. Nie traktujmy go mechanicznie jako narzędzia, tylko uzmysłówmy sobie, że bez niego by nas nie było. Nie moglibyśmy dotknąć drugiej osoby, zjeść pysznego ciastka i odczuwać wszystkich innych zmysłowych doznań przez nasze kubki smakowe. Randki z samym sobą są fajne. Mogą być traktowane z intencją erotyczną, ale niekoniecznie. Możemy zacząć od długiej kąpieli lub ciepłego prysznica. Zacznijmy dotykać ciało. Zobaczmy, jak się czuje, jakie są w nim spięcia, jak reaguje na nasz dotyk. Czy woli dotyk zdecydowany czy bardziej głaskanie. Można wyszczotkować ciało na sucho, wybalsamować, ubrać w przyjemne rzeczy albo po prostu chodzić nago po domu i oswoić się z tym, że nagie ciało to naturalny stan. Patrzeć na nie bez emocji i codziennejnienawiści. Spojrzeć i powiedzieć: „Okej to jest moje ciało” i iść dalej. Zjeść coś dobrego w skupieniu. Z każdym kęsemjedzenia zwracać uwagę na jego temperaturę, fakturę w naszych ustach, jaki wydaje dźwięk, czy chrupie, a może wydaje jakieś inne odgłosy. Można włączyć sobie ulubiony serial, muzykę, potańczyć i wprawić ciało w jakiś przyjemny ruch. Najpierw można zacząć dotykać ciało w oddaleniu od genitaliów i zobaczyć, jak reaguje, gdzie i kiedy się budzi w nas pożądanie. Podczas takiej sesji (randki) można obejrzeć swoje genitalia, zobaczyć, jak one wyglądają, jaki mają kolor, czy wszystko jest z nimi w porządku. Oglądanie ich raz na jakiś czas sprawia, że wiemy, jak wyglądają i dzięki temu możemy wyłapać choroby. To ważny aspekt, o którym wciąż się nie mówi, dlatego go podkreślam. Są jeszcze inne ważne rzeczy, które możemy robić. Możemy wypisać sobie kartkę za co jesteśmy ciału wdzięczne, co nam ono daje. Niech będą to pozytywne strony ciała, ale nie związane z wyglądem, tylko bardziej ze sprawczością. Jeśli jest nam trudno, bo wciąż jesteśmy w złych stosunkach z samym sobą, to możemy poprosić o te bliskie nam osoby. Niech napiszą lub powiedzą o naszym ciele, ale też o nas samych coś dobrego. Możemy sobie to zgromadzić, czytać i analizować.
Karolina: Opowiedziałaś o tym wszystkim w tak piękny i zmysłowy sposób, że nie wiem kto nie pójdzie na taką randkę ze sobą. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że to jakrzeczywiście wyglądamy, ma niewiele wspólnego z tym, jakczujemy się w swoim ciele. Oglądałam taki film (bardzo komercyjna produkcja) nazywa się Jestem taka piękna! To film z Amy Schumer, która sporo mówi o kwestiach akceptacji swojego wyglądu i bycia nie do końca w kanonie piękna (a jednak w Hollywood, co też jest ciekawą kwestią). W dużym skrócie jest to film o dziewczynie, którą gra AmySchumer. Możemy sobie wyguglować to jak wygląda, każdy będzie miał inną ocenę. Powiedzmy, że nie jest to modelka z wybiegu. Owa dziewczyna nie lubi siebie i swojego ciała – jest zakompleksiona. Ulega jednak wypadkowi i po tym zdarzeniu wydaje się jej, że jest najpiękniejszą osobą na świecie. Ma błędne pojęcie o swoim wyglądzie, przez co całkowicie zmienia się sposób w jaki się zachowuje, jak traktuje innych, jaka jest przy mężczyznach czy też w pracy. Finalnie zakochuje się w niej bardzo fajny gość, przy którym jest pewną siebie kobietą na szczycie. Kiedy dowiaduje się, że zmiana zaszła tylko w jej głowie, nie może w to uwierzyć. Jej ciało się zupełnie nie zmieniło, a uważała, że była najatrakcyjniejszą dziewczyną na świecie. Wydawało się jej, że szczęście wynika z innego wyglądu. Mam wrażenie, że to jest nasze błędne przekonanie. Wydaje się nam, że nasza relacja z ciałem się poprawi, jeśli osiągniemy dany cel wyglądu.
Paulina: Często nasze ciało tyje i wygląda źle, bo z naszą psychiką jest coś nie tak. Ono próbuje w ten sposób dać nam znać, że nasz lifestyle jest nieprawidłowy i że sami sobie szkodzimy. To jest to hasło, które promuje Karolina Cwalinaczyli „Sexy zaczyna się w głowie”. Nasze nastawienie bardzo wpływa na to, jaką emanujemy energią, jak się zachowujemy i jaka jest nasza pewność siebie. Niekoniecznie musimy zmieniać ciało, a bardziej nastawienie do niego. Istotną kwestią związaną z seksualnością jest też to, że wydaje się nam, że kiedy nasze ciało będzie bliskie ideałom piękna (które są promowane w popkulturze) to inne osoby będą chciały iść z nami do łóżka i będą nas pożądały. Pytanie brzmi, czy chcemy iść do łóżka z osobami, którym zależy tylko na naszym wyglądzie? Nieważne jak wygląda nasze ciało – zawsze jest wystarczająco dobre. Każde ciało jest ciałem seksualnym.Dzięki niemu możemy spotkać się z drugim człowiekiem włóżku. Możemy dać mu przyjemność i zyskać ją też dla siebie. Byłoby więc dobrze, gdyby wygląd zszedł na boczny tor. Oczywiście może to nie być łatwe, bo często kompleksy cielesne hamują nas w sferze seksualnej. Warto wtedy zgasićświatło, zostać w ubraniu – zrobić coś, co sprawi, że będzie nam komfortowo i nie będziemy się martwić tym jak wyglądamy. Jest to długi proces i często potrzebne jest wsparcie terapeuty. Nierzadko sami nie poradzimy sobie z tą nieakceptacją.
Karolina: Wydaje mi się, że jest to związek przyczynowo-skutkowy. Kiedy czujemy się ze sobą źle, ale dokonamy jakichś zmian w naszej percepcji to zaczynamy dostrzegać, żeto ciało jest jednak super. Może to też nas zmotywować do tego, aby o siebie zadbać. Szczęśliwe osoby, które dobrze się ze sobą czują chcą, żeby ich ciało było sprawne i zadbane.Wtedy automatycznie zaczynają wyglądać i czuć się tak,jakby chciały. Wygląd może być motorem do zmiany albo do tego, żeby stwierdzić ze nic nie trzeba zmieniać, bo już jest super. Kluczowe jest to, żeby skupić się na wdzięczności do ciała. Przypomnieć sobie, ile nam ono daje. Zawsze sobie mówiłam, że nie mam za bardzo wpływu na rzeczy, na które narzekam. Mam zatem dwie opcje – albo to zaakceptuję albo będę zatruwać sobie życie przez najbliższe kilkadziesiąt lat. W ten sposób wyleczyłam się ze swoich drobnych kompleksów związanych z wyglądem. Pogodziłam się z tym, że jest to np. kwestia genetyczna i nie obetnę sobie kości. Chociaż teraz kto wie, są różne szlifierki [śmiech]. Jak można wycinać sobieżebra, to można też zwęzić ramiona lub biodra. Niby się śmiejemy, ale dopiero się okaże co pokażą nam nowinki medycyny estetycznej. Przed nagraniem mówiłyśmy, że pojawiła się medycyna estetyczna narządów płciowych. Skąd się to wzięło i czy jest to powszechne też w Polsce?
Paulina: Tak, jest powszechne w Polsce. Niedawno robiłam wywiad z lekarką, która specjalizuje się w estetycznej poprawie genitaliów.
Karolina: Zakładam, że ma to miejsce głównie u kobiet?
Paulina: Tak.
Karolina: Z medycyny estetycznej zazwyczaj korzystają Panie. Co sobie poprawiają i czemu?
Paulina: Z jednej strony ten rodzaj medycyny estetycznejnaprawdę pomaga. Istnieje coś takiego jak przyrost warg sromowych – utrudnia to uprawianie sportów czy nawet codzienne siedzenie. Jest więc to zabieg leczniczy lub podnoszący komfort naszego życia. Z drugiej strony, mamy mainstremowe porno w którym cipki są równiutkie i różowiutkie. Kreuje to pewien trend na to, że wszystko powinno wyglądać jak z atlasu anatomicznego. Trzeba pamiętać, że każda cipka jest przynajmniej odrobinę inna i różni się np. kolorem. Zwykle wargi sromowe wewnętrzne i zewnętrzne są asymetryczne, jedna jest dłuższa, druga krótsza.Jesteśmy różne i ja uważam, że w tym tkwi piękno. Dzięki takiej cipce możemy być przez kochanka czy kochankę zapamiętane. Niestety kobiety mają kompleksy, także na punkcie swoich narządów intymnych. Nie dziwi mnie to biorąc pod uwagę jak ogromna jest presja na nasz wygląd ogólnie – musiało dotknąć to też sfery intymne. Pojawia się przekaz medialny, który mówi, że Twoje życie seksualne będzie lepsze, jeśli poprawisz wygląd swoich genitaliów. Wstrzykniesz sobie kwas hialuronowy i będziesz mieć pełniejsze i równe wargi sromowe.
Karolina: Nasi słuchacze nie widzą mojej miny, ale o tym to jeszcze nie słyszałam J
Paulina: Trzeba pamiętać, że wszystko jest dla ludzi. Jeśli jest to duży kompleks, to możemy to poprawiać. Z drugiej strony,trzeba sobie zawsze odpowiedzieć na pytanie, czy to tu tkwi sedno moich problemów. Czy jeśli zmienię swój wygląd (czy też wygląd miejsc intymnych lub jakiegokolwiek innego obszaru na moim ciele) to czy rozwiążą się moje problemy? A może te problemy mają inne podłoże. To, że w reklamach lub filmach piękni, młodzi i szczupli ludzie wiodą bajkowe życia to pewna iluzja, która jest nam sprzedawana. W prawdziwym życiu jest trochę inaczej.
Karolina: Czy analizując to wszystko powstał CIPKOnotes?
Paulina: CIPKOnotes powstał dlatego, że nie ma edukacji seksualnej i my, dziewczyny wstydzimy się naszych narządówpłciowych. Nie wiemy, jak wyglądają i nie będziemy sobie zaglądać w majtki, bo na pewno są brzydkie i źle pachną. Nie chcemy, żeby inne osoby oglądały nasze cipki i dawały nam przyjemność np. oralną. W G’rls ROOM bardzo chciałyśmy stworzyć notatnik, książkę, która byłaby mała, intymna i zapewniała pigułkę podstawowej wiedzy. Pokazywałaby, że nasza seksualność jest świetna i możemy sobie same, na własną rękę zapewnić orgazm. Dla mnie to było bardzo ciałopozytywne doświadczenie. Zadanie sobie pytania, jakmogę gniewać się na moje ciało, jeśli daje mi rozkosz?Chciałyśmy przekazać dziewczynom, że są dobre. Chciałyśmy, aby zobaczyły, że wagina oczyszcza się sama inie trzeba używać specjalnych specyfików, myć, szorować – wystarczy letnia woda. Pokazać, że wargi sromowe mogą być asymetryczne, że warto wziąć lusterko i się obejrzeć, a potem zacząć eksplorować erotycznie. Zobaczyć jakie doznanie może dać nam ciało. Dzięki wiedzy jakie są nasze potrzeby, co nasze ciało lubi, jaki dotyk mu odpowiada, możemy w spotkaniu z drugą osobą powiedzieć czego chcemy, co lubimy, możemy się skomunikować, bo mamy do tego podstawy i wiedzę. W CIPKOnotesie zawarłyśmy też pytania, które są podstawowe, ale których sobie nie zadajemy. Po pierwsze nie robimy tego przez codzienny pęd, a po drugie dlatego, że nie ma kultury rozmawiania o seksie i seksualności. Chodziło nam o to, żeby poznać jak najlepiej swoje potrzeby, zastanowić się w jakich warunkach jest nam najlepiej uprawiać seks, jak najłatwiej nam osiągnąć orgazm, jakie są nasze fantazje seksualne. Jest cała masa rzeczy, które możemy zrealizować, ale też wiele rzeczy możemy przeżyć tylko w naszej głowie i to też jest świetne. To pokazuje jak nasze ciało jest genialne – bez dotykania, samymi fantazjami możemy doprowadzić się na szczyt. Z mojej perspektywy to jest naprawdę coś. Pamiętałyśmy również o kwestii profilaktyki. Napisałyśmy na jakie choroby warto zwracać uwagę, jak się badać i gdzie badać. Ważne jest kontrolowanie stanu piersi co miesiąc na własną rękę, ale też chodzenie raz do roku na USG. Wydaje się nam, że dopiero po 50 roku życia powinnyśmyrobić mammografie, a wcale nie, bo rak piersi wcześnie wykryty jest przy dzisiejszym stanie medycyny wyleczalny. Pomimo to, zbiera swoje żniwo, bo niema profilaktyki i wczesnego wykrywania guzków. Kolejna sprawa to rak szyjki macicy. Świadomość na temat wirusa HPV, który wywołujewiększość chorób. Testowanie się pod kontem HIV czy HCV. To powinna być dobra praktyka, kiedy chcemy z kimśrozpocząć współżycie. Wziąć się za rękę, pójść i przebadać.
Karolina: Dużą ignorancją jest zabranianie ludziom korzystania z antykoncepcji w przypadku, kiedy może tonarażać nas na choroby – często śmiertelne lub nieuleczalne. Nie zawsze chodzi tylko o kwestię prokreacji. Jest to teżbardzo związane z naszym zdrowiem, kwestią profilaktyki i samobadania. My przez to, że to nasze ciało jest takie grzeszne…
Paulina: Z jednej strony grzeszne, a z drugiej nie lubimy swojego ciała więc nie chcemy być z nim w bliższym kontakcie i go oglądać.
Karolina: To może prowadzić do okropnych konsekwencji.Myślę, że droga do otwierania się i rozmawiania o seksie iciele dla wielu osób jest wciąż długa. Dla mnie początkowo też było to tematem tabu i na pewno jako nastolatka czułam się mocno skrępowana. Czynnik zdrowotny może być dobrym impulsem do zgłębienia tematu, biorąc pod uwagę, że może być to dłuższy proces. Więc nawet jeśli czujesz, że nie dajesz sobie przyzwolenia, żeby zrobić dla przyjemności, to zrób to dla zdrowia. Powiedziałaś o tym, że sami nie znamy siebie więc mamy problem podczas kontaktu z drugą osobą. Przerażające jest to, że stali partnerzy seksualni w ogóle nie rozmawiają ze sobą o swoich preferencjach, obawach i o tym co im przeszkadza. Podstawą jest umowa czy to robimy czy nie. O co chodzi z tą zgodą i co to jest stosunek konsensualny?
Paulina: Jest to stosunek, na który wszystkie zaangażowane strony dają jasną, świadomą i dobrowolną zgodę. To znaczy, że te osoby są w stanie świadomie myśleć i mówić (nawet jeśli są pod wpływem alkoholu). Jeśli osoba bełkocze, traci przytomność to nie jest w stanie wyrazić świadomej zgody.
Karolina: Czyli tutaj powinniśmy od razu uznać, że nie.
Paulina: Tak. Jeśli nie ma w jakiś sposób wyrażonego TAK (nie musi być to słowo, może być sposób pozawerbalny) to uznajemy, że zgody nie ma. Często jest w nas presja, że jeśli się nie zgodzę na stosunek to stracę ten związek albo pracę, bo proponuje mi to np. szef. Kiedy jest presja to ciężko wtedy mówić, że ta zgoda jest taka, jaka powinna być. Presja może też być taka, że ja mowie NIE, ale Ty uważasz, że moje nie to jakaś gra.
Karolina: Często się o tym mówi. Mówię nie, ale tak naprawdę mam na myśli tak.
Paulina: Kino mainstreamowe wtłoczyło nam do głowy taki schemat. Doskonale pamiętam z dzieciństwa powtarzające się sceny, że ona mówi NIE, on na nią napiera, w końcu ona już nic nie mówi i lądują w łóżku. Jeszcze jest orgazm równoczesny po dwóch ruchach J Kolejny mit z kina i popkultury, że następuje orgazm równoczesny podczas stosunku i seksu penetracyjnego.
Karolina: Jeszcze za pierwszym razem jak widzisz tę osobę [śmiech].
Paulina: Dokładnie. Nie znaczy nie i to trzeba przyjąć. Nie ma co naciskać, namawiać. Może być to nie, które mówi o uprawianiu seksu albo o tym, że ja proponuję jakąś nową aktywność seksualną, ale ta osoba nie ma na nią ochoty teraz. To nie znaczy, że kiedyś w przyszłości się nie zastanowi, nie dowie i nie zmieni zdania. Myślę, że nic nie musimy, a wszystko możemy. To ważny slogan. Nawet jeśli jesteśmy na randce z Tindera i ktoś nas zaprasza do domu – to wcale nie znaczy, że będziemy uprawiać seks. Podczas drogi do domu, albo samego spotkania mogą wydarzyć się rzeczy, które sprawią, że osoba, która przyszła na randkę nie ma ochoty uprawiać tego seksu. W trakcie samego seksu też może się wydarzyć coś i wtedy warto przestać. Znajomość swoich granic i dbanie o swoje granice jest ważne. Warto komunikować drugiej osobie, że coś jest nie tak w sposób empatyczny. Może to wynikać z różnych rzeczy. Na przykład coś nas trigeruje, bo przypomina się nam jakiś zły dotyk z przeszłości albo po prostu nie jest to ta technika. My często bierzemy do siebie, kiedy ktoś nam coś powie, ale to jest po prostu prawo tej osoby. Wtedy należy ten seks od razyprzerwać. Warto patrzeć na reakcje drugiej osoby. Może się towydawać dość dziwne, bo musze zapytać o zgodę.Wyciągnijmy najlepiej kartkę i spiszmy umowę. Nie. Może się nam to wydawać trudne, bo tego nie praktykujemy i nikt nas tego nie nauczył. Nie pokazują nam tego w filmach. Chociaż w drugim sezonie Sex Education się to już zaczęło i to jest fajny przykład, ale jeden z niewielu.
Karolina: Kocham ten serial.
Paulina: Pytanie o zgodę może być elementem seksualnej gryi flirtu. Pytanie czułym językiem czy chciałabyś spróbowaćtego czy tego, czy możemy zrobić to i to. Być może ktośodpowie Ci nie, ale jednocześnie wspomni, że chce zrobić coś innego. Pole do popisu jest szerokie. Wystarczy tylko uruchomić wyobraźnie. Na pewno lepiej jest uprawiać seks chciany i czerpać z tego przyjemność, a nie być z kimś kto boi się nam odmówić, bo nie wie jakie będą konsekwencje.
Karolina: To bardzo ciekawe. Jeśli obawiamy się odmówić z obawy, że ta osoba źle zareaguje, to pytanie czy chcemy się w ogóle z nią umawiać. Zawsze warto spojrzeć na sytuację z boku. Albo zapytać siebie „co byś doradziła koleżance, która zrobiła coś wbrew sobie i przespała się z kimś dlatego, że była się, że gość będzie dla niej niemiły?”. Wydaje mi się, żeistotne jest to, by ludzie spotykający się na randki np. z Tindera ustalały od razu, kto ma jaki cel. Jedna osoba może mieć intencje czysto fizyczne, a druga szukać miłości. Taka sytuacja może prowadzić do nieporozumień. Znów wracamy do punkty wyjścia – komunikacja. Spotkałam się z sytuacją, że dziewczyna wróciła z gościem z Tindera do jego mieszkania i tam powiedziała mu, że ma okres. On z wściekłością wyprosił ją z domu, pytając po co tu w ogóleprzyszła i dlaczego nie powiedziała mu wcześniej. Przez toona, poczuła się jakby popełniła straszny grzech i zrobiła cośnie tak. Nie przyszło jej to do głowy, bo ją gość naprawdę zainteresował, a w jego przypadku to miało być czysto fizyczne. Obie strony tutaj cierpią, ale fakt, że ten gość potraktował ją w taki sposób jest zatrważające. Kwestia randkowania nie tylko przez aplikacje, ale w ogóle w XXIwieku, stwarza wiele nowych pól do nieporozumienia. Jeżeli nie będziemy się komunikować, to możemy sami sobie zrobić krzywdę.
Paulina: Ciężko się obwiniać, że nie powiedziałyśmy, że coś nam nie pasuje, bo nie jesteśmy tego nauczone. Jesteśmy wychowane, że mamy zaciskać zęby, być grzeczne, uległe i miłe. Od dziecka jest tak, że to my jesteśmy winne, jeśli chłopcy np. strzelają nam ze staników czy chwytają nas za włosy.
Karolina: I to my jesteśmy w ciąży. [śmiech]
Paulina: Nam się tłumaczy, że ubrałyśmy się wyzywająco albo że są to końskie zaloty. Jeśli czujemy, że ktoś przekracza nasze granice mamy prawo tupnąć nogą i powiedzieć stop. Małe dziewczynki powinny być uczone, że mogą powiedzieć nie. Chłopcy z kolei, że nie mają prawa do ciał dziewczynek i nie mogą robić wszystkiego co chcą.
Karolina: Nie chcę demonizować Polski, ale uważam, że jest dosyć mocno zacofana, jeżeli chodzi o otwartość w naszej cielesności i seksualności. Zmierzam do tego, że co, jeżeli ja mówię mojemu chłopakowi albo mężowi NIE? Czy w Polsce nadal jest coś takiego jak obowiązek żony?
Paulina: Wydaje mi się, że może być. Zwłaszcza w starszych małżeństwach, w których seks odbywa się tylko po imieninach i alkoholu. Wierzę jednak w to, że dziewczyny z naszego pokolenia wiedzą już, że mają prawo powiedzieć nie. Niezależnie od tego, czy jest to seks na jedną noc, romans,małżeństwo, czy związek partnerski. Wierzę też, że faceci sącoraz bardziej świadomi i zaczynają rozumieć, że nie znaczy nie. Nie będę chcieli uprawiać seksu na siłę, bo czy to jest przyjemne? To pozostawia po sobie złe wspomnienia. Warto postawić się w pozycji drugiej osoby. Nie należy wywieraćpresji albo rządach jakiejś odpowiedzi. Możemy oczywiście powiedzieć o co chodzi, ale nie musimy tłumaczyć, dlaczego nie chcemy. To jest nasza sprawa. Seks powinien być konsensualny. Małżeństwo i bycie w związku nie sąodgórnym daniem zgody ani przyzwoleniem na to, żemożemy uprawiać seks. Obie strony powinny mieć ochotę. Podwójne standardy seksualne powinny odejść do lamusa – standardy, że to my, kobiety powinnyśmy podporządkowywaćsię męskiemu pożądaniu.
Karolina: Mam wrażenie, że istnieje takie przeświadczenie, że jeśli obie strony się kochają to, każda strona powinna mieć ochotę na seks. Nadal sprowadzamy go do czystej cielesności. Zapominamy, że seks to coś więcej niż sama penetracja.
Paulina: Droga do seksu jest bardzo ciekawa. Dużo rzeczy składa się na naszą ochotę na seks. Zależy to od tego, jaki mamy aktualnie stan zdrowia, u kobiet od dnia cyklu, co się działo w pracy, co dzieje się w związku na co dzień, czy jest czułość, czy się nie pokłóciliśmy przy obiedzie. Może być pożądanie spontaniczne, ale też to porządnie, które potrzebuje dłuższego rozbiegu. Nie idziemy do łóżka konkretnie po orgazm, ale po przyjemność i po to, żeby poczuć bliskość,więź. Jeśli w związku coś się nie układa i nie ma dobrej relacji na co dzień, to nie oczekujemy, że nie przełoży się to na seks.Przełoży się negatywnie.
Karolina: Rozmawiajmy. Tylko żeby móc porozmawiać z partnerem, trzeba najpierw porozmawiać ze sobą. Powiedz,gdzie można Cię znaleźć i posłuchać? Odsyłam po bazęwiedzy do Ciebie.
Paulina: Myślę, że warto zacząć od podcastu samoMIŁOŚĆ, w którym mówię o pozytywnym podejściu do swojego ciała i seksualności. Zwłaszcza w pierwszym sezonie znajduje się dużo informacji, jak zaprzyjaźnić się ze sobą i jak przeszkadza nam w tym nasza kultura. Jest w nim również dużo afirmacji ciała i seksualność. Piszę również dla glamour.pl i G’rlsROOM.
Karolina: A gdzie można kupić CIPKOnotes?
Paulina: CIPKOnotes można kupić w Empiku i na stronie sensus.pl.
Karolina: Jest piękny. Cieszę się, że można znaleźć takie publikacje na polskich półkach. Dziękuje Ci z całego serca za tę rozmowę.
Paulina: To ja dziękuję bardzo.
Karolina: Niesamowite, że są takie osoby jak Ty. Kibicuję z całego serca i wierzę, że idziemy w dobra stronę edukacji i rozplątywania kobiecych zawisłości.
Paulina: Przed nami dużo przyjemności i myślę, że dlatego warto eksplorować te tematy i zacząć o nich rozmawiać.Otworzy się wtedy przed nami wspaniały seksualny świat.
Karolina: Super, że o tym powiedziałaś. Nie wchodzimy do piwnicy, żeby zobaczyć co się tam dzieje, tylko zaczynamy nowy etap. Dzięki temu nasze życie wskoczy na wyższy poziom. Dzięki wielkie i do usłyszenia!
Paulina: Dziękuję bardzo.