PODCAST #120 psycholog Małgorzata Pióro: jak być wsparciem dla samego siebie w czasach niepewności?

PODCAST #120 psycholog Małgorzata Pióro: jak być wsparciem dla samego siebie w czasach niepewności?

Zbliża się koniec roku, czas podsumowań i planów. Ale jak podsumować rok pełen zmian i rozczarowań oraz zaplanować kolejny przepełniony niepewnością? To odcinek dla wszystkich, którzy chcą odnaleźć się w nowej rzeczywistości i nauczyć się być swoim największym wsparciem.

Moją gościnią jest Małgorzata Pióro, fotografka, pedagożka, socjolożka i arteterapeutka. Wykłada w Karkowskiej Szkole Filmowej, od lat realizuje autorski projekt FOTOcoachingu, jest też trenerką Metody Biegun Fundacji Marka Kamińskiego.

Z tej rozmowy dowiecie się jak korzystać z życia w świecie bez podróży, imprez czy zawodowych osiągnięć, zredefiniujemy pojęcie sukcesu i celu oraz spojrzymy na świat z perspektywy ciekawości i zachwytu.  Porozmawiamy jak znaleźć w sobie motywację do działania, jak wyznaczać sobie cele raz dlaczego tak ważne we wcielaniu ich w życie są pasja i zaangażowanie  Poznamy Metodę Biegun, która pomoże nam wcielać je w życie. Zapraszam do wysłuchania:

Strona Małgorzaty Pióro:

http://www.fotopioro.pl

Metoda Biegun:

https://marekkaminski.com/metoda-biegun/

Aplikacja Walk4Change:

https://walk4change.pl

Obserwuj Fundację Marka Kamińskiego:

https://www.facebook.com/FundacjaMarkaKaminskiego

https://www.instagram.com/fundacja_marka_kaminskiego/

 

Posłuchaj na YouTube:

 

Transkrypcja odcinka:

 

Karolina: Cześć Małgosiu.

Małgorzata: Witam Karolino.

Karolina: Bardzo się cieszę, że udało się nam spotkać. Szczególnie, że przyjechałaś do mnie z Krakowa. Bardzo mi miło! Spotykamy się pod koniec roku (odcinek jest emitowany w grudniu), kiedy dużo osób podsumowuje sobie rok i przygotowuje się na kolejny. Ja sama, spisuję swoje osiągnięcia i wyznaczam cele na kolejny rok. Jednak mamy 2020, który dla wielu osób jest ciężki i specyficzny. Mam wrażenie, że jeśli chodzi o cele i osiągnięcia w sferach zawodowych i podróżniczych – niewiele mogło się zadziać. Spora część z nas odczuwa rozczarowanie. Mam wręcz taką refleksję, że traktujemy czas pandemii jako okres wyjęty z życia – że to się nie liczy, to się przeczeka, to taka pauza. Czy Twoim zdaniem mamy podstawy do tego, żeby się tak czuć? Czy to jest okej, że czujemy zrezygnowanie?

Małgorzata: Myślę, że przeżywanie każdej emocji jest okej, jeśli trwa chwilę. Zarówno tej przyjemną jak i nieprzyjemnej. Chodzi o to, żeby panować nam emocjami, rozwijać się i dojrzewać. Miałam zaplanowane na ten rok duże plany podróżnicze, zawodowe, dużo wyjazdowych projektów. Miałam też polecieć na zdjęcia do Ekwadoru. To moje największe marzenie, które przełożyło się na następny rok. Zobaczymy jak z tym będzie. Powiem szczerze, że w tym roku odkryłam coś bardzo mojego, co pomogło mi wzrosnąć i rozwinąć się. Zawsze wiosną, kiedy wszystko kwitnie – ja byłam w projektach, ciągle coś tworzyłam, robiłam zdjęcia, prowadziłam wyprawy rozwojowe (oczywiście w pięknych miejscach) i gubiłam gdzieś zwyczajną codzienność. To, że można pójść do parku, pobiegać, pojeździć na rowerze, iść na spacer, zachwycać się i chłonąć wiosnę wszystkimi zmysłami. Przyznaję, że z racji tego, iż jestem fotografem, zajmuję się patrzeniem, chłonięciem chwili i utrwalaniem jej na fotografii. Później w pracy rozwojowej – nie tylko z młodzieżą, ale i dorosłymi – wykorzystuję te zdjęcia. W tym roku doświadczyłam tego, że umiałam bardziej chłonąć to, co jest blisko mnie. Na przykład codzienne spacery do parku. To było super, bo spacery to takie „niespieszne” chłonięcie. Było to dla mnie czymś wyjątkowym. Śniadanie (mam bardzo ładny widok z balkonu) o wschodzie słońca, kiedy człowiek nie odbiera telefonów, nie pakuje się non stop, nie rozpakowuje – dało mi poczucie bycia tu i teraz. Zauważenie chwili oraz tego, że jest ważna, piękna i może mi coś pokazać. Patrząc na fakty i to co się dzieje, był to trudny rok. Każdemu z nas nie odbyły się ważne rzeczy, zatrzymały się różne projekty. Myślę jednak, że był to czas (przynajmniej mogę mówić o sobie) odkrywania siebie. Zawsze się śmiałam, że uwielbiam podróżować, ale chyba najwspanialsza i najbardziej wartościowa jest podróż w głąb siebie. Zaczęła się ona już wcześniej w życiu, ale przez czas, który był i przez to, że było go więcej, weszłam w to głębiej. Mogliśmy zastanowić się, które z wyznaczonych celów i zadań są ważne. Bo co to znaczy cel? Co to znaczy marzenie? Co to znaczy, że marzysz – tak jak np. ja o podróży do Ekwadoru? Była ona już zaplanowana, ale się nie odbyła. I co? Czy mam rozpaczać, załamać się? Czy może mogę w tej chwili, tu i teraz znaleźć siebie inaczej? Zrobić to poprzez spacery, zmianę trybu życia, zdrowsze odżywianie, ruch. Wbrew pozorom spotkanie ze sobą to też spotkanie z innymi. Wiem, że była kwarantanna, ale na różny sposób można było pobyć z domownikami i innymi ważnymi dla nas osobami. Wszyscy mówią, że ten rok był zły. Ja jednak przeżyłam go bardzo w sobie i myślę, że pokazał on każdemu z nas, jakim typem człowieka jesteśmy. Czy jesteśmy człowiekiem w sobie, czy bardziej takim na zewnątrz. Moje wnioski z tego roku są takie, że jeśli jestem w sobie i mam zaczątek spokoju we mnie, to cokolwiek będzie się działo na zewnątrz, nie zburzy mojego spokoju. Pamiętam, że jak byłam dużo młodsza to lubiłam „zaliczać” kraje. 

Karolina: Miałam to samo. Odhaczałam je.

Małgorzata: Tak, odhaczanie. Wiedza i doświadczenie zmieniają to spojrzenie. Pandemia pokazała każdemu z nas czy jesteśmy bardziej w sobie, czy jesteśmy bardziej na zewnątrz. Nie oceniam tego i nie mówię co jest lepsze. Jednak z mojego doświadczenia i pracy z ludźmi wynika, że łatwiej było przejść przez ten czas osobom, które są w sobie, znają swoją drogę, siebie i swoje potrzeby, mają spokój – niż osobom, które budują siebie na zewnętrznych rzeczach, czyli podróżach, celach, wyjazdach, zaliczaniu i odhaczaniu. Myślę, że dla nich rok pandemii był trudniejszy. Nikt z nas nie osiągnął celi z pierwszego stycznia. Cenną cechą jest elastyczności. Nieważne co dzieje się na zewnątrz, możesz przedefiniować cele i je zmienić. Twoim celem może być picie herbaty lub kawy w pięknym miejscu. Patrzysz się w jeden punkt i czujesz, że żyjesz. Słuchasz śpiewu ptaków, jest słońce – po prostu jesteś. Myślę, że spokój wewnętrzny bardzo w tym pomaga. Kiedyś sobie powiedziałam, że w życiu są dwie drogi. Droga miłości i strachu. Czuję, że jestem cały czas na drodze miłości. Potrafię zachwycać się różnymi rzeczami, cieszyć się tym co mam, łapać swoją perspektywę spojrzenia bez względu na to, co dzieje się na zewnątrz. Jeśli ciągle miota kimś strach to myślę, że dla niego czas pandemii jest bardzo trudny. Jeśli nie możesz osiągać celów to żyjesz w strachu o wszystko. Ja wybrałam sobie drogę miłości i bardzo lubię nią iść, bo jest pełna różnych niespodzianek i zamiany słów. Nie używam słowa problem tylko przygoda. Jak padnie mi samochód lub zdarzy się cokolwiek innego, to myślę wtedy, że jest to przygoda, którą zaraz rozwiążę. Używam innego rozumienia słów i wtedy wszystkie rzeczy stają się łatwiejsze. Potrzebna jest tylko odpowiednia perspektywa patrzenia, która pozwala mieć dobre i fajne życie. W fotografii jest cytat „Patrz sercem, kadruj okiem, rysuj światłem”. Jak patrzysz sercem, czyli jesteś tu i teraz, to codzienność jest łatwiejsza i ciekawsza. Nie przejmujesz się, że nie osiągasz celów, które założyłeś sobie pierwszego stycznia, bo wiesz, że możesz zmienić je już drugiego. Każdego dnia możesz mieć jakiś mini cel, mini przyjemność. 

Karolina: Powiedziałaś tyle pięknych i mądrych rzeczy, że chyba zapiszę tę odpowiedź i będę ją sobie puszczać. 

Małgorzata: Miło mi to słyszeć.

Karolina: Jako osoba, która bardzo dużo podróżuje, sama zaczęłam odkrywać to, jak pięknie jest wokół mnie – chodząc z moją mamą na spacery do parku, obok którego mieszkałam przez lata. Zauważyłam, że są w nim piękne drzewa. Byłam w zeszłym roku w Kalifornii, gdzie zachwycałam się sekwojami, które były wysokie i bardzo piękne. Ale nasze drzewa też są super, naprawdę. Wcześniej nie myślałam, że będę spacerować, patrzeć w górę i dostrzegać piękno. Była to dla mnie duża nowość i oczywiście lekcja. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że początkowy okres pandemii – czyli właśnie wiosna – to czas, kiedy wielu z nas stwierdziło, że to coś nowego, inna sytuacja (mówię o osobach, które miały na tyle komfortową sytuację, że mogły myśleć w ten sposób), dodatkowy czas dla mnie i wykorzystam go na autorefleksję. Ja tak do tego podeszłam – z pełną akceptacją. W momencie, kiedy lato upłynęło nam trochę przyjaźniej, znowu wracamy do tego punktu i teraz wiele osób nie chce już drugiego lockdownu. Na zasadzie okej, to się wydarzyło, była to przygoda, coś nowego – ale teraz, ile to będzie trwało? Wchodzimy w taką retorykę strachu. Ja jako osoba, która zazwyczaj ma duże pokłady motywacji, też miałam niedawno (kiedy pogorszyła się pogoda) taki moment, kiedy stwierdziłam, że może potrwać to bardzo długo, a spędziłam już dużo czasu na podróży w głąb siebie. W jaki sposób znaleźć w sobie chęć do działania, mimo, że jest tak mało możliwości, bo wszystkie różne atrakcje towarzyskie, wyjazdowe, czy nawet pójście do kawiarni przestały istnieć? Jak odnaleźć się w tej rzeczywistości i jak nauczyć się znajdować sobie małe cele i małe przyjemności w zasięgu naszego podwórka? Pomyślałam wtedy, że może fakt, że cały świat jest poza naszą kontrolą, nie pozostawia nam nic innego, jak skupienie się na naszym własnym, prywatnym „światku”. 

Małgorzata: Myślę, że pytanie jak długo to jeszcze potrwa budzi od razu dużo wątpliwości i strachu. Potrwa miesiąc, trzy, może rok. Wszystkie zarazy i epidemie w historii świata trwały dwa lata. Minął już rok, więc zostaje rok. Jak rozmawiam ze znajomymi czy też studentami na zajęciach, to każdy zadaje sobie to pytanie. A gdyby tak nie zadawać pytania jak długo to potrwa, tylko co zrobić z tym czasem? Nie lubię słowa rutyna, ale ważne jest wprowadzenie w miarę możliwości codziennych rytuałów. Wiadomo, jedni chodzą do pracy, inni pracują online, różnie to teraz jest. Myślę, że takie rytuały przyjemności, czyli np. poranna kawa lub herbata z dobrą muzyką, dają (przynajmniej mi) dużo światła i słońca, które mi wystarcza, aby przeżyć dzień. Nie planuję teraz tak daleko jak dawniej. Kiedyś w styczniu miałam już zaplanowany grudzień. Teraz tak nie mam. Cieszę się bardziej tą chwilą i bardziej się na nią otwieram. Myślę, że jest to związane z elastycznością i z tym, że jak otwierasz się na chwilę, to niesie Ci ona różne niespodzianki. Ostatnio mam taki tydzień, że codziennie spotyka mnie znienacka coś miłego. Są to drobne rzeczy, jakieś prezenty, zdjęcia…

Karolina: Muszę Ci przerwać. Ostatni tydzień był dla mnie i moich bliskich znajomych bardzo chaotycznym czasem. Teraz widzę, że jest to kwestia patrzenia. Powiedziałaś, że wszystko jest dla Ciebie przygodą i przydarza Ci się dużo rzeczy znienacka. Myślę, że już to nastawienie toruje nam drogę – nawet w tym niepewnym czasie. Ja traktowałam to wszystko jako zmianę planów, stres, powód, żeby wejść w stan lęku. Czułam, że coś wymyka mi się spod kontroli. Podobnie odczuwały to osoby z którymi rozmawiałam. Wszyscy myśleli, że to szalony czas i co chwilę coś idzie nie tak. Wierzę jednak w to, że Twoje nastawienie na start, mogło sprawić, że wszystkie rzeczy przyszły do Ciebie w znacznie bardziej komfortowy, ciekawy sposób. 

Małgorzata: Stosuję to od kilku lat, nie miałam tak od zawsze. Staram się nie używać niektórych słów, np. masakra. Jak się tak zastanowimy, to co one oznaczą? Jednak nie umiem się odzwyczaić od jednego słowa. Jak mi się coś bardzo podoba to krzyczę „Ale czad!”. Czad to też nie jest zbyt dobre słowo, ze względu na gaz, który się ulatania. Jest to również kraj, ale nie tylko. Ważna jest perspektywa patrzenia, że wszystko może być przygodą. Nawet sprzątanie mieszkania można w głowie zobaczyć inaczej. Niech to będzie taniec z miotłą, odkurzaczem – wystarczy włączyć dobrą muzykę. Mnie to bardzo pomaga. Uczę tego przygotowania do zmiany w fotografii i rozwoju osobistym. Bardzo mi się podobało to, co kiedyś mi ktoś powiedział: „Wiesz Gosia, bez zmiany nie byłoby motyli”. To jest tak piękne, że zadrżały wtedy we mnie struny. Myślę więc, że otwartość, plastyczność i zmiana podejścia jest bardzo ważna. Jak mamy jakieś zainteresowania i pasje to odkrywamy co nas kręci. Dla mnie to bardzo ważne pytanie: „co mnie kręci?”. W Metodzie Biegun, o której będziemy później mówić, jest krok – odkryj swój biegun. Biegun, czyli to co Cię kręci, to co powoduje, że drży Ci serce i od rana chcesz to robić. Budzę się i myślę o tym. Dla mnie jest to fotografia, dla kogoś może być to pieczenie ciasta, spacer, robienie niespodzianek, kontakt z innymi – cokolwiek. Odkrycie bieguna, czyli znalezienie tego, co jest przestrzenią Twojego marzenia. Marzenia, do którego dążysz, które rozwijasz i idziesz w jego kierunku. Myślę, że trzecią rzeczą (oprócz perspektywy i pójścia w kierunku marzenia) będzie zaangażowanie. To podstawa wszystkiego. Angażuję się w coś, całym sercem, całą sobą i wykonuję to. Zaangażowanie może wystąpić, kiedy współistnieją dwie rzeczy. Ciekawość chwili – tutaj znajdę, tu poszukam, tu coś odkryję.

Karolina: Znajdę miejsca parkingowe. 

Małgorzata: Tak! Myślę o nim i od razu się znajduje. Myśl tworzy rzeczywistość, energia podąża za uwagą. Żeby znaleźć to, co Cię kręci trzeba być człowiekiem ciekawym. Dobrze jest umieć się dziwić. Jest to coś, co uwielbiam i uczę tego fotografów. Fotograf to człowiek z wielką wyobraźnią, który umie się dziwić i jest ciekawy. Jeśli coś Cię dziwi i ciekawi to myślę, że znajdziesz swój biegun (mówiąc już metodą Marka Kamińskiego). Odkryjesz to co Cię kręci i pojawi się zaangażowanie. Jeśli człowiek się w coś zaangażuje to każdy dzień może być niezwykłą przygodą. Jeśli znajdziesz „to coś”, to odkryjesz siebie na nowo i znajdziesz swoją drogę. Kiedy nią idziesz i masz otwarte serce, to obfitość sama do Ciebie płynie. Ważna jest w tym intencja, czyli dlaczego coś robię i zaufanie do siebie. Jeśli ufam sobie to ufam swojej drodze – nie boję się zrobić pierwszego kroku, nie boję się czegoś odkryć, nie boję się wyjść z domu w maseczce. Każdy ma prawo się bać, ale uważam, że podstawą jest otwarte serce. Niedawno wróciłam z kilkudniowego pobytu w lesie. Pracuję z ludźmi, mam dużo stacjonarnych zajęć, codziennie mam jakąś grupę. Są to zajęcia rozwojowe lub z fotografii – wykładam fotografię w Krakowskiej Szkole Filmowej, a tam dużo się dzieje. Po tym wszystkim potrzebny jest reset, czyli zamiecenie głowy miotełką z myśli, ile potrwa lockdown, czy coś potrafię, czy jestem wartościowy. Kolejnym temat jest poczucie własnej wartości. Sporo pracuję z młodzieżą, ale też starszymi osobami na bazie zdjęć, metafory głębi – 

autorskiego narzędzia pracy. Najważniejszą rzeczą, jaką odkrywam podczas pracy z pracy ludźmi jest to, żeby czuć swoją wartość. Czuję swoją wartość, czyli wierzę w to, że jestem człowiekiem sprawczym, pewnym, po prostu mogę. Nie chodzi o to, że mogę wszystko i zawsze. Mogę tyle ile potrafię na moment, w którym teraz jestem. Raz więcej raz, raz mniej. Nikt nie musi mnie nakręcać i mówić: „Ale jesteś super”. To karmi na chwilę, a potem pojawia się głód. Każdy z nas w środku jest wartościową osobą. Największy trud życia jest taki, żeby odkryć poczucie – jestem wartościową osobą, wszystko co jest potrzebne do szczęśliwego, dobrego życia mam w sobie. Kiedy to odkrywasz to pojawia się zaangażowanie, odpowiedzialność za swoje życie i wartości, według których idziesz swoją drogą. Myślę, że będąc z tym wszystkim w sobie (bez względu na to czy będzie pandemia, wojna, czy cokolwiek) na pewno będzie Ci łatwiej. Nie mówię, że wszystko będzie zawsze super. Jestem bardzo pozytywną osobą, ale też przeszłam w życiu przez różne hardcory. Czasami też mam taki dzień, że wyciągam nogę z łóżka i myślę, że dzisiaj to nie wstaję. Jednak to trwa chwilę, bo zaraz wstaję w tej piżamie, robię sobie kawkę, myślę o tym, że wyjdę na balkon, zobaczę coś pięknego, że może to utrwalę, że poślę dalej i to się rozsieje. Myślę, że ważne jest też dzielenie się. To, że jeśli coś robię i kimś jestem, to potrafię się dzielić dobrą intencją z drugim człowiekiem. Ja dzielę się fotografiami, bo to jest mój świat – ale można dzielić się dobrym słowem, listem, sms-em. Wtedy ten dzień wygląda inaczej, bo otwieram się na innych, dzielę się z innymi. Później rozkręca się wdzięczność – ktoś mi odpisuje itd. Wdzięczność jest czymś bardzo ważnym w poczucie własnej wartości, otwartym sercu i w byciu elastycznym. Najgorsze jest uparte trzymanie się czegoś – mam cele na ten rok i koniec. Właściwie każdy z nas przegrał już ten rok, bo nikt nie osiągnął celów związanych chociażby z podróżami. Trzymanie się czegoś w życiu kurczowo zabiera spokój i bezpieczeństwo. Natomiast otwartość i elastyczność otwierają nas to, że okej – jest lockdown. To po co mam się zastanawiać, ile będzie on trwał. Będę robiła swoje. Może będzie to rutyna małych przyjemności, może napisze do kogoś smsa, może z kimś się spotkam, może będę bardziej. Dla mnie to dobry czas. Oczywiście każdy z nas bał się o pracę. Ja też miałam różne zawirowania, jeśli chodzi o sferę pieniędzy – to normalne. Pomimo to, jest to dla mnie bardzo wartościowy czas. Zawsze chciałam napisać książkę. Teraz zaczęłam, bo wcześniej nie miałam nigdy czasu. Wszystko zależy od tego co wybierasz. Mogę wybrać, że będę cały dzień spać (i to też może być okej) albo rozpaczać. Mogę jednak wybrać to, że usiądę i zacznę coś pisać, uszyję coś lub zrobię zakupy sąsiadce. Jest mnóstwo takich rzeczy. Ważne, że zrobię coś dla siebie bądź dla kogoś. Nie wiemy, kiedy skończy się lockdown, więc puśćmy to i niech sobie płynie. Wszystko co się dzieje jest w jakimś celu. Nie wiemy do czego to doprowadzi, ale możemy zadbać o siebie, bliskie nam osoby i własne podwórko. 

Karolina: Super, że powiedziałaś, że nie zawsze zachowywałaś się w ten sposób i że jest to często wyzwanie, które bywa trudne. Warto podkreślić, że jest to praca, którą wykonujemy każdego dnia – to w jaki sposób myślimy, z jakim nastawieniem podchodzimy do swojej codzienności. Elastyczność, o której wspomniałaś lubię nazywać akceptacją. To duży paradoks. Wspomniałaś, że daje nam ona poczucie bezpieczeństwa. Komuś może się jednak wydawać, że elastyczność i ciągła zmiana nie może nas uziemić i ugruntować. Wręcz przeciwnie, będzie nas ona stresowała. Jednakże, dzięki temu, że akceptujemy zmiany, będziemy o nich myśleć jak o przygodzie. Jako osoba bardzo planująca przez większość mojego życia, wiele nauczyłam się w ostatnich miesiącach. Teraz, kiedy ktoś pyta mnie o plany na przyszły rok, odpowiadam, że nie mam bladego pojęcia. Nie mówię tego w strachu. Nauczona ostatnimi miesiącami wierzę, że kiedy będę musiała podjąć jakąś życiową decyzję, to będę wiedziała co należy zrobić. To jest ten powrót do siebie. To my jesteśmy swoją skałą. Jest to chyba jedna z najtrudniejszych rzeczy do osiągnięcia w życiu. Wiedza, że mogę poklepać siebie po ramieniu i być swoim największym wsparciem. Fajnie byłoby nawiązać tutaj do zdrowia psychicznego. Dla mnie to temat rzeka. Jednocześnie mam wrażenie, że urósł on do poziomu frazesu. Ludzie mówią, że zdrowie psychiczne jest ważne, że chcą o nie zadbać. Ale co to znaczy? Zdrowie psychiczne to nie jest maraton, który przebiegniesz i odhaczysz. Nie jest to też kurs, który przejedziesz i nagle Twoje zdrowie psychiczne jest już w super formie. Zastanawiam się, jak można w prosty sposób wytłumaczyć, czym jest dbanie o siebie w kontekście zdrowia psychicznego. Jak Ty do definiujesz?

Małgorzata: Dbam o zdrowie psychiczne, kiedy dbam o to, jakie myśli wybieram. Mogę przecież myśleć, że ktoś jest zły, świat się kończy lub że kawa jest dobra, a rozmowa z Karoliną świetna. Mam wachlarz myśli i od moich umiejętności patrzenia na świat, zależy stan mojego zdrowia psychicznego. Mówi się o czterech wyznacznikach odporności psychicznej. Pierwszy czynnik to kontrola – choć nie lubię tego słowa i zamieniam je na odpowiedzialność. 

Karolina: Kontrola ma być tutaj w znaczeniu pozytywnym? Bo to słowo kojarzy się bardzo źle.

Małgorzata: Jest to słowo, które kojarzy się źle, ale występuje w teoriach. Chodzi w tym o kontrolowanie swoich emocji i o to, że możesz nimi władać. To wynika z dzieciństwa. Z tego, czy ktoś przeżywał emocje z Tobą, czy musiałaś je tłumić i zamrażać. Masz jakiś sposób radzenia sobie, wyuczyłaś się tego. Pierwszą rzeczą jest to poczucie własnej wartości. Jest ono kluczowe, żeby ruszyć z miejsca, być i żyć pełnią życia. Drugą rzeczą jest praca nad emocjami, czyli to, żeby umieć o nich mówić, nazywać je. Bo co to znaczy nieprzyjemne emocje? One też są okej. To, że się wstydzimy, złościmy, przeżywamy lęk. Są to emocje, które mówią nam o niezaspokojonych potrzebach. Nieprzyjemne emocje są o wiele bardziej rozwojowe, niż radość czy euforia. Druga rzecz, którą się wymienia to zaangażowanie. Zaangażowanie w coś co jest dla Ciebie ważne, coś co chcesz rozwijać. Chodzi o to, żeby się nam chciało. Często ktoś mówi, że mu się nie chce albo się mu nudzi. Mi się nie nudzi, choć potrafię siedzieć z herbatą i nic nie robić. Nie wiem, czy można to nazwać nudzeniem, bo mi się wtedy naprawdę nie nudzi. 

Karolina: Wtedy zamiatasz głowę. 

Małgorzata: Wtedy sobie coś wyobrażam, widzę piękne rzeczy. Mam ładne widoki tam, gdzie mieszkam, a obraz ma dla mnie bardzo duże znaczenie i często go szukam. Trzecią rzeczą są wyzwania, czyli poszukiwanie w codzienności małych rzeczy. Myślę, że może być to notowanie na karteczkach czegoś co chcesz zrobić – nawet jednej rzeczy. Kiedyś sobie wymyśliłam, że codziennie będę robić jedną dobrą rzecz dla kogoś i jedną rzecz inaczej niż zwykle. Na przykład zjem kawałek ciasta nie prawą rękę (bo jest praworęczna) tylko lewą. Są to bardzo fajne ćwiczenia, które pokazują, że można na coś popatrzeć inaczej. Życie nie jest biało-czarne. Wiele lat temu myślałam, że jest tylko dobro i zło – nie ma żadnych szarości. Teraz mnie to troszkę śmieszy, no ale taka byłam. Doświadczenie pokazuje nam jednak, że życie ma wiele kolorów. Myślę więc, że wyzwania są czymś bardzo ważnym. Możesz chcieć przeczytać fragment książki, spróbować rzeczy związanych z mindfulness – z uważnością, medytacją. Są to rzeczy, które nas otwierają, sprawiają, że jesteśmy elastyczni i potrafimy być w chwili tu i teraz. Zauważamy, że mamy pyszne ciasto, twórczą i inspirującą rozmowę. To jest ważne. Nie zastanawiam się nad tym, że będę wracać do Krakowska w korach. Jestem z Tobą tu i teraz. To bardzo ważne, jeśli chodzi o zdrowie psychiczne.

Karolina: Czy zaczęłaś pracę nad zdrowiem psychicznym właśnie od tej uważności, kontaktu ze sobą w chwili obecnej? Czy to jest dobre na początek?

Małgorzata: Ja uważam, że wszystko opiera się na poczucie własnej wartości i zaczęłabym od pracy na tym. 

Karolina: Jak to zrobić? 

Małgorzata: Poczucie własnej wartości jest wtedy, kiedy czuję wartość siebie samego jako osoby. Wierzę w skuteczność swoich działań i szanuję siebie. To są dwa ważne aspekty własnej wartości. Jest jeszcze bardzo fajna teoria Brandena. Podaje ona sześć obszarów poczucia własnej wartości. Bycie świadomym, odpowiedzialnym, asertywnym człowiekiem, który kieruje się w życiu wartościami. Polecam tę książkę – 6 filarów poczucia własnej wartości.  Rozwija, opisuje i zawiera różne ćwiczenia związane z owymi sześcioma aspektami. Podstawą zdrowia psychicznego jest to, że wierzymy w sens swojego życia. 

Wydaje mi się, że wiele ludzi straciło poczucie sensu z różnych powodów. Sama pandemia jako czynnik zewnętrzny spowodowała, że wiele osób ma z tym problem. Wydaje mi się jednak, że poczucie sensu spotkasz w sobie. Nie spotkasz go w materii na zewnątrz, w tym co się dzieje ani w drugiej osobie. Każdy z nas może zadać sobie pytanie, dlaczego jego życie ma sens? W zdrowiu psychicznym pomaga też pasja. To, że coś mnie kręci i drżę jak o tym myślę. Dla mnie będzie to fotografia. Dla kogoś może być to dowolna rzecz, którą można wykonywać podczas pandemii i która pochłania go całego. Pasja to coś co pochłania mnie w całości. Z jednej strony przestaję być, a z drugiej jestem na full. Ważne, żeby znaleźć pasję i przestrzeń, która jest tylko Twoja. Ty się nią zajmujesz, opiekujesz, uczysz, robisz i uprawiasz. Czujemy wtedy swoją wartość, mamy swoją drogę, wiemy jakie są nasze potrzeby i czujemy sens życia. Inaczej będą to odczuwać osoby w różnym wieku, w różnych grupach zawodowych, osoby wierzące, niewierzące lub osoby różnych orientacji. Uważność może pomoc w pracy nad odkrywaniem tego, dlaczego moje życie ma sens, po co tu jestem. 

Karolina: Myślę, że okej jest też tego nie wiedzieć. Zastanawiałam się nad tym ostatnio. Przeczytałam gdzieś, że sens naszego życia może się ciągle zmieniać. Możemy go podważać, o ile czujemy, że w danej chwili nasz sposób życia ma wartość i sens. Obserwujmy siebie i sprawdzajmy czy ten cel (sens) się nie zmienia. Właśnie, czy sens można uznać za cel? Zauważyłam, że momentami to zamieniłaś. Powiedziałaś też, że warto zdefiniować czym jest cel. 

Małgorzata: No właśnie. Czy to jest marzenie? Czy to jest pragnienie, potrzeba, poszukiwanie? Każde z tych słów oznacza zupełnie coś innego. Słowo cel brzmi bardzo mocno, sztywnie. W tym roku zrobię coś wielkiego…

Karolina: Na przykład skończę studia [śmiech].

Małgorzata: A czy celem nie może być to, że zjem dobre ciastko i będę w chwili? Czy celem nie może być to, że przeczytam jeden rozdział fajnej książki? Albo usiądę i oddam się muzyce – ona stanie się mną albo ja nią? Wydaje mi się, że sztywność przeszkadza w dobrym, szczęśliwym i spełnionym życiu. Zwłaszcza w pandemii. Jak nie mam na śniadanie takiej i takie bułki to już jestem nieszczęśliwy. Cały czas chodzi o tę elastyczność. Okej, nie mam takiej, ale mam inną. Jak ona smakuje? Może przekroję ją inaczej niż zwykle? Ja robię sobie takie dziwne kanapki – z dżemem, musztardą i ogórkiem kiszony. Próbuję nowych smaków. Żeby doświadczać życia i sprawić, aby było ono spełnione trzeba próbować. To nie muszą być wielkie rzeczy. Zazwyczaj nie czytam jakichś książek, to może teraz poczytam. Możemy zrobić coś zupełnie innego albo po prostu inaczej. Lubię jeść lewą ręką, bo pokazuje to moją nieporadność. Jem też wolniej. Ważne, żeby się chciało chcieć! Często ktoś mówi, że wszystko mogłoby się już skończyć. „Mam dość.” To okej, że tak jest, ale jednocześnie mnie to smuci i dziwi. Ja zawsze się zastanawiam, czy zdążę zrobić i zobaczyć wszystko co chcę. Byłoby cudownie, gdyby każdy mógł obudzić swoją przestrzeń w głowie, zdrowiu psychicznym lub sercu, i zadać sobie pytanie „Czy zdążę?”. Czy zdążę zobaczyć, zrobić, doświadczyć, podzielić się, stworzyć. Wtedy widzimy tyle możliwości… Jakąś podróż, może zacznę szyć, śpiewać. Ja na przykład zaczęłam malować, a nigdy nie miałam na to czasu. Przez to, że zajmuję się arteterapią i skończyłam takie studia, sztuka jest dla mnie ważna. Różne dziedziny sztuki są bardzo rozwojowe. Myślę więc, że sztuka mogłaby pomagać też w zdrowiu psychicznym. Ktoś rysuje, ktoś szyje, ktoś zaczyna tańczyć, ktoś komponować, ktoś uczy się gry na instrumencie. Sztuka jest czymś fajnym i podatnym, bo każdy może znaleźć coś dla siebie. Może tylko słuchać muzyki, nie musi jej tworzyć. Ostatnio podczas pobytu w domku w lesie zaczęłam szkicować. Jest to coś co robię pierwszy raz w życiu, bo tego zapragnęłam. 

Karolina: To co powiedziałaś jest bardzo wartościowe – ważne, żeby próbować. Czasami nie wiemy, że coś nas kręci i że może być to nasza pasja, bo nawet nie spróbowaliśmy. Próbowanie bez zobowiązać! To nie musi być dzieło sztuki. Może mi się nie spodoba, przestanę robić ten szkic i to też będzie okej. Zredefiniowanie słowa cel bardzo mi odpowiada. To nie musi być nic wielkiego. Zawsze byłam osobą, która wymyślała sobie niesamowite cele i chciałam zrealizować bardzo wiele rzeczy. To nagłe przestawienie się na to, że te cele mogą być mikro celami jest bardzo odświeżające. Często robiąc wielkie rzeczy zapominamy o tych małych. Przez to, kiedy osiągamy te wielkie rzeczy, czujemy jakby nic się nie wydarzyło. Jesteśmy zaniedbani jako MY, bo nie patrzymy przez okno, nie pijemy kawy. Myślę, że zmiana perspektywy jest tutaj bardzo ważna, ale też bardzo trudna. W tym przypadku mikro cele mogą być znacznie łatwiejsze i bardziej satysfakcjonujące, bo gratyfikacja pojawia się od razu. Wyznaczamy sobie mały cel np. napisać swoje imię lewą ręką od tyłu. 

Wracając do celów chciałbym zatoczyć koło. Kiedy chcemy wyznaczyć swoje cele, nawet te mniejsze, to jak się do tego zabrać? Czy jest jakaś formuła? Wspomniałaś o Metodzie Biegun, czy ona pomaga? 

Małgorzata: Trzeba próbować i nie bać się rezultatu. Często jest tak, że przez całe życie boimy się oceny. Każdy tak ma, ja też tak kiedyś miałam. Przychodzi jednak taki wiek, że masz gdzieś co mówią ludzie. Ja już jestem w tej przestrzeni i to jest świetne. Mogę próbować różnych rzeczy, mogę coś krzywo uszyć – ale cieszę się samym procesem. Mówi o tym trzeci krok Metody Biegun. Na razie mówiłam o pierwszym – odkryj swój biegun. Przeskoczę teraz do trzeciego, bo bardzo wpisuje się w to o czym mówimy. Często, kiedy masz duży cel to do niego biegniesz. Potem go osiągasz i myślisz „To już?”. Czasem jest jednak tak, że idziesz wolno, małymi kroczkami, do swojego celu (nieważne czy jest mały czy duży) bo droga jest ważniejsza. Dla mnie był to zawsze najważniejszy krok w Metodzie Biegun – droga ważniejsza niż cel. Ważniejszy jest proces. Dochodzenie, tworzenie, to czego się nauczysz, czego doświadczysz, ile doświadczysz porażek, ile odkryjesz w sobie, zanim dojdziesz do celu. Wtedy okazuje się, że ten cel traci znaczenie, bo droga jest najważniejsza. Celem jest np. polecieć do Ekwadoru, ale przecież po drodze wydarzy się milion rzeczy. Fajne jest to, żeby cieszyć się tym, co jest przed osiągnięciem celu. Myślę, że byłoby to bardzo fajne do wykorzystanie w czasach pandemii – skupienie się na codziennym dniu. Niekoniecznie musi on prowadzić do jakiegoś wielkiego celu. Być może celem będzie przeżycie go w wartościowy i ciekawy sposób. Ja wiem, że to nie jest łatwe. Wiem jak trudno jest zmienić perspektywę patrzenia, kiedy mamy ten tunel i wszystko jest do kitu. To jest trudne, bo wtedy wszystko jest nie takie. Twój ulubiony kubek jest nie taki. Bardzo fajny jest również czwarty Krok Metody biegun, czyli sukcesy i porażki. Pamiętam, że słowo sukces od zawsze mnie trochę wkurza. Sukces, czyli co? Coś takiego ogromnego…

Karolina: Słowo to sugeruje też, że jest to coś skończonego. 

Małgorzata: Tak, a przecież całe życie jest nieskończone, całe życie jest zmianą, my jesteśmy zmianą. Rozmawiamy, zmieniamy się – wszystko się zmienia. Ważne jest zaakceptowanie tego, że wszystko jest zmianą i że zmiana jest zawsze. Ty jesteś zmianą, zmienia się świat, Twoja praca, biologia, potrzeby – wszystko. Wracając do czwartego kroku Metody Biegun to porażki uczą nas więcej. Są trudniejsze, ale możesz w nich odkrywać dużo mądrych treści dla siebie. Ja w pewnym momencie, podczas pandemii odkryłam, że każdy człowiek, którego spotykam jest prezentem. Nawet jeśli pojawiają się nieprzyjemne emocje. Jak dzieje się coś nieprzyjemnego to odkrywam w sobie mega rzeczy. Zastanawiam się, dlaczego mnie coś wkurza. Odkrywam, że projektuję wszystko na kogoś, a przecież nie wiem co czuje i myśli druga osoba. Wszystko co myślę, że on czuje jest moją projekcją. Takie rzeczy Cię uwalniają. Nie wymieniłam tego, ale Branden mówi o prawości – przestrzeni prawdy. Raz, Dwa, Trzy śpiewało: „Nazywaj rzeczy po imieniu, a zmienią się w oka mgnieniu.”  Prawda uwalnia nas od wielu rzeczy. Na przykład od udawania i myślenia. Każdego dnia możesz spotkać człowieka, który Cię wkurza i dzięki temu coś odkrywasz. A jakby tak potraktować tę pandemię jako gift? Może ma ona nam pokazać coś o nas? Pokazuje może co warto zmienić, a co zostawić?

Karolina: I też co warto odkryć.

Małgorzata: Myślę, że fajne byłoby takie podejście, że pandemia to prezent. U mnie w życiu dużo zmieniło to, że przestałam używać słowa problem. Wypowiedzenie słowa „problem” asfaltowało mnie i miałam dość. Teraz myślę problem? Jaki problem? Mojej córce zepsuł się samochód na autostradzie? Okej. Mam wyzwanie. Trzeba wykonać jeden telefon i damy radę. Śmiałam się, bo moja córka powiedziała wtedy: „Mamo ja z tym samochodem, dzwonię do Ciebie, a Ty mówisz do mnie takim spokojnym tonem, jeden telefon i ktoś przyjedzie zabierze”. Jak jesteś człowiekiem młodym to odkrywasz siebie, uczysz się wszystkiego – też tak kiedyś miałam. Później jest już inaczej. Myślę, że w pandemii inaczej reagują osoby młodsze, a inaczej starsze które swoje już przeżyły. Ostatnio myślałam o nastolatkach. Dla nich musi być to strasznie trudny czas. Na przykład to, żeby zaczynać liceum w czasach pandemii. Pamiętam, że będąc w liceum siedzisz, przeżywasz koncerty, pierwsze miłości, przyjaźnie. Jest to jeden z najpiękniejszych okresów budowania relacji. Teraz młodzież siedzi przed ekranem. Jest też bardzo fajna teoria, która mówi, że człowiek ma trzy główne potrzeby. Potrzeba kompetencji, autonomii i relacji z innymi. Na tych trzech rzeczach budujesz sobie szczęśliwe, spełnione życie. To co umiesz i potrafisz – czyli talent, przekuwasz w zawód. Autonomia, czyli wolność. Nie mówiłyśmy o tym, ale fakt, że jesteś człowiekiem wolnym, odpowiedzianym za swoje czyny jest bardzo ważny dla zdrowia psychicznego (również w czasach pandemii). Trudno jest mieć poczucie wolności, bo często uzależnimy ją od czynników zewnętrznych. Wydaje mi się, że gdybyśmy tego nie robili, to bylibyśmy bardziej szczęśliwymi ludźmi bez względu na to co się dzieje.  

Karolina: Przez to czym się obecnie otaczamy, czyli przez tę narrację strachu i zrezygnowania, czułam, że nie mam tej autonomii. Chciałabym zrobić tyle rzeczy, mam możliwość (tak mi się przynajmniej wydaje), ale czynniki zewnętrzne sprawiają, że czuję się uziemiona. Nagle jednak odsunęłam się od tej sytuacji i stwierdziłam, że mogę wyjechać. Mam nadzieję, że teraz, kiedy nasi słuchacze słuchają tego odcinka, mnie już nie ma w Polsce. [śmiech] Wierzę w to, że za kilka dni uda mi się wyjechać. Nagle dostrzegłam to, że chociaż ludzie mówią takie rzeczy i jest taka atmosfera to nie znaczy, że w mojej rzeczywistości też tak jest. Tak naprawdę mogę spełnić swoje marzenie. Wmówiłam sobie, że jest tragicznie, źle, że nie ma opcji, że teraz wszyscy mają pod górkę i stworzyłam sobie taką rzeczywistość. Nie wiem czy jest to dobry przykład, ale pokazuje, że zawsze jest wyjście z sytuacji.

Małgorzata: Tak. Chodzi o to, że to Ty wybierasz. Ostatnio ze znajomym – Krzysiem, rozmawialiśmy o tym jakimi informacjami się nas karmi. Są same tragiczne. Dlaczego nie powiedzieć o dobrych rzeczach, które się dzieją? Mieliśmy taki pomysł (nie zrealizowaliśmy go jeszcze), że będziemy jeździć samochodem z megafonem i mówić dobre rzeczy. Na przykład: dzisiaj wyzdrowiało pięć tysięcy osób, zrób coś dobrego dla siebie, chodź napijemy się kawy. Mówię serio. Karmimy się strachem słuchając, czytając i patrząc na wszystko co się dzieje. Sytuacja jest jaka jest, ale to my wybieramy czym chcemy się karmić. My wybieramy jakimi osobami się otaczamy, z którymi chcemy mieć relację, a z którymi nie. Energia podąża za uwagą. Mogę skupić się na przeczytaniu strasznych rzeczy, ale mogę też napić się kawy, pójść na spacer i skupić się na przepięknym świetle na złotych liściach. Wszystko przemija, ale to fajna autorefleksja, bo jest jesień. To ja wybieram co zrobię z każdą chwilą, z każdym dniem i z każdym człowiekiem, którego spotykam na swojej drodze. Śledziłam, jak to wygląda w innych krajach i nie jest tak wszędzie. U nas, jest jak jest i może nie będę tego rozwijać. Chodzi mi o to, że to ode mnie zależy czego będę słuchać. Czy tego, że ktoś cały czas mówi o smutnych rzeczach czy wybiorę człowieka, z którym rozmawia się lepiej. Osobie, która mówi cały czas smutne rzeczy mogę zaproponować, że możemy napić się razem kawy. Fajne jest wyjście do drugiego człowieka w tej pandemii i to, że można zrobić dla kogoś coś miłego. Ostatnio sąsiadka powiedziała mi, że ma ochotę na naleśniki. Stwierdziłam, że zrobię i jej zaniosę. Super mieć intencję rozprzestrzeniania miłości, przyjaźni i więzi międzyludzkich. Mogę zanieść naleśniki sąsiadce na górze, bo sama je robię więc z przyjemnością się podzielę. Mogę wykonać telefon, posłać dobrego smsa. Mam taki zwyczaj, że codziennie na Facebooku publikuję jakieś zdjęcia. Nawet dzisiaj jak jechałam do Ciebie to było cudowne światło, które wszystko pięknie rysowało. Ludzie często mówię, że te zdjęcie przenoszą ich na sekundę do innej rzeczywistości. Mówię wtedy, że nie jest ona inna, bo żyję w takiej samej jak oni. Ja po prostu dostrzegam ją inaczej. 

Karolina: Musimy wrócić do sukcesów i porażek.

Małgorzata: O pierwszym kroku już mówiłyśmy. Drugi pominęłyśmy (zaraz do niego wrócimy). Trzeci to fakt, że droga jest ważniejsza niż cel. Czwarty to sukces i porażka. Sukcesy są ważne, ale tak naprawdę sukces to góra porażek. Zbiór wszystkich niepowodzeń, które ostatecznie doprowadziły Cię do sukcesu. Drugi krok to mapa drogi. Jeśli mamy swój cel, marzenie – odkryliśmy już to, co nas kręci, to dobrze jest zrobić sobie mapę drogi. Są to konkretne kroki, które mówią, jak dojść do swojego marzenia. Jeśli to marzenie będzie wielkie to cel będzie sztywny i trudny do osiągnięcia teraz. Chodzi o na przykład o to, aby zapisać na karteczce, że chcę zrobić naleśniki sąsiadce i jakie kroki muszę podjąć, aby mi się to udało. Kupić produkty, usmażyć i pójść do niej. Mam trzy kroki, więc mapa będzie prosta. Droga ważniejsza niż cel to próbowanie i nieuleganie ocenie, choć nie jest to łatwe. Czwarty krok, czyli sukcesy i porażki, które omówiłyśmy. To wszystko, czyli wyznaczenie celu, kroków, doświadczanie, świadomość, że będę i porażki, i sukcesy, prowadzi nas do piątego kroku, który nazywa się – poznaj samego siebie. Myślę, że jest to ważna rzecz obecnie. Nie ma lepszego czasu na poznanie siebie niż pandemia. Możemy skupić się na środku, na tym czego potrzebujy. Może okazać się, że wcale nie potrzebuję dalekich podróży tylko czegoś innego. Potrzeby dużo o nas mówią.  Wszystkie nieprzyjemne emocje, które przeżywamy, czyli złość, wstyd, poczucie winy nam mówią jakie potrzeby nie są w nas zaspokojone. Gdzie są obszary do pracy. Jeśli się na coś złoszczę, to zastanawiam się czego mi brakuje. Wiem, że to nie jest łatwe, ale można poprosić o pomoc kogoś kto bardziej siedzi w temacie lub się z nami przyjaźni. Uważam, że jak się chce to zawsze znajdzie się sposób. 

Karolina: Byłoby super, gdyby każdy po zakończeniu jakiegoś etapu lub projektu miał moment na autorefleksję, a nie szedł od razu po kolejny cel. W życiu piękne jest to, że jeśli uda się nam być obecnymi na drodze, to okazuje się, że cel przestaje mieć znaczenie. Obieramy nowy i zmieniamy drogę. Jednak, żeby fajnie podsumować i zobrazować, to o czym mówiłyśmy – pomyślałam, że możesz sprawdzić czy dobrze zapamiętałam cały proces. 

Małgorzata: Z przyjemnością.

Karolina: Myślę, że dużo osób ma cele związane z aktywnością fizyczną i chyba nie znam osoby, która nie chciałaby zacząć czegoś robić – schudnąć, mieć więcej mięśni itd. Za cel mogę uznać to, że chciałabym być kiedyś nauczycielką jogi. Moim biegunem jest więc joga, bo to mnie kręci. Nie fakt, że będę nauczycielką, tylko sama joga. W kolejnym kroku ustalam sobie drogę. Najpierw muszę nauczyć się różnych rzeczy. Będę więc chodzić na zajęcia, a potem wyjadę do Indii na kurs nauczyciela. W międzyczasie zrobię jeszcze dodatkowe warsztaty z moimi ulubionymi nauczycielami danego nurtu jogi. Mapę mam już mniej więcej zarysowaną. To był punkt drugi.

Małgorzata: Tak, to była mapa drogi. 

Karolina: Punkt trzeci to fakt, że droga jest najważniejsza. Czyli cały czas myślę o tym, że joga ma sprawiać mi przyjemność i być czymś co mnie uskrzydla. Nie będę więc myślała o tym, że przez pójście na zajęcia wystawię znajomych. Nie będę też myślała o tym, że nie lubię mojej nauczycielki. Zamiast tego, wybiorę zajęcia, które mi pasują, mają przyjemną atmosferę i umożliwią mi spotkanie ze znajomymi. Najważniejsze jest to, żeby celebrować drogę, nie umartwiać się i dostrzegać inne rzeczy wokół. Podchodzić do tego z nastawieniem, że ma to być super doświadczenie. Następnie mamy sukcesy i porażki. Nie wiem czy dobrze to zrozumiałam. Czy tu chodzi o to, że liczę się z sukcesem i porażką? Czy o to, że robię sobie na bieżąco bilans?

Małgorzata: Chodzi o to, żeby nie bać się porażek. Często mówi się o sukcesie, a rzadko o porażkach. Porażki są natomiast górą lodowej sukcesu. 

Karolina: Czyli np. fakt, że jest pandemia i nie mogę lecieć do Indii. To też jest super, bo w tym czasie mogę zrobić kurs online, a polecę tam w przyszłym roku i dodatkowo poznam swojego przyszłego męża. Tyle się może jeszcze wydarzyć. Na końcu podsumowuję to czego nauczyła mnie ta droga. Okazuje się, że zostałam nauczycielką tajskiego boksu, bo odkryłam, że joga jest dla mnie beznadziejna. 

Małgorzata: Może tak być. Podczas wszystkich tych kroków poznajesz siebie. Marzenie może zmienić się po drodze. Odkrywasz coś najcenniejszego – czyli siebie. To co lubisz, co Cię kręci, ale też to czego nie lubisz, czego potrzebujesz. Podczas stosowania kroków tej metody może okazać się, że potrzebujesz czegoś innego. Zmieniasz wtedy kurs, cel i to jest okej. Poznać się możemy tylko w relacjach i działaniu. Wartościowe jest to, że mam różne relacje przyjacielskie, koleżeńskie, miłosne itd. Poznaję siebie tylko w kontakcie z drugim człowiekiem, a relacje są dla mnie czymś najważniejszym w życiu. Zmieniając siebie, staram się budować je w wartościowy sposób. Ważne jest to co one wnoszą. Człowiek się dzieli, inspiruje. Czasem kogoś ochrzanisz i pokażesz mu, że dana intencja nie jest zbyt wartościowa. Poznawanie siebie w relacjach, jest częścią Metody Pięciu Kroków. 

Karolina: Rozumiem, że można korzystać z tej metody na wielu płaszczyznach. 

Małgorzata: Tak.

Karolina: Mogę więc wykorzystać tę metodę nawet w aspekcie jakim jest zdrowe odżywienie. Wtedy celem będzie na przykład to, że chcę przejść na dietę roślinną. 

Małgorzata: Dokładnie. Właśnie dlatego metoda ta, jest w aplikacji Fundacji Marka Kamińskiego.

Karolina: Walk4Change.

Małgorzata: Pokazuje ona jak pracować nad zdrowymi nawykami i jak wykonywać różne ćwiczenia, żeby polepszyć stan swojego zdrowia. Kiedy polepszamy stan swojego organizmu to jednocześnie robimy porządek w głowie. Albo odwrotnie – najpierw można zacząć od głowy, a potem zająć się ciałem. To świetny czas, żeby zainspirować się tą aplikacją. Znajduję się tam różne ćwiczenia, które mogą nam towarzyszyć i otworzyć nas na nową przestrzeń naszego rozwoju.

Karolina: Myślę, że teraz mamy najlepszy czas, żeby skupić się na małych rzeczach. Mogą być one błahe – takie, na które zazwyczaj nie mamy czasu. Możemy na przykład poćwiczyć lub ugotować sobie samemu wartościowy posiłek. Możemy nawet posprzątać w domu i zrobić z tego imprezę taneczną. Moja przyjaciółka mnie nauczyła, że jak myjesz podłogę to stajesz się mopem. Zawsze będę to powtarzać. Często potrzebujemy tego, żeby ktoś nad nami stał. Aplikacja może być więc dobrym „checkingiem” czy faktycznie pamiętamy o sobie i systematyczności. Myślę, że nic nie działa tak dobrze jak powtarzalność i systematyczność. Mówiłaś, że fajnie robić coś inaczej. Wierzę jednak, że powtarzalne czynności też są ważne. Na początku jest tak, że coś wydaje się nam meczące i nienaturalne. Potem wchodzi nam to w nawyk i nasze życie bez tego jest niekompletne. Wcześniej praktyka jogi była wyzwaniem, a teraz myślisz o tym, że musisz ją zrobić.

Małgorzata: Zazwyczaj brakuje nam tego co nas kręci. Myślę, że aplikacja jest mega towarzyszem – zwłaszcza w obecnych czasach. Może nas zainspirować i wprowadzić systematyczność w nasze życie. Towarzyszyć nam i sprawdzać nasze postępy. 

Karolina: Myślę, że mogłybyśmy nagrać serię dziesięciu podcastów, bo każdy z wątków, które poruszyłaś, mógłby zająć godzinę. Cieszę się, że udało się nam to wszystko w miarę upakować. Ja na pewno zostanę po naszej rozmowie z wieloma pięknymi, złotymi myślami. Zaimplementuję również robienie rzeczy inaczej. Myślę, że jest to fajne wzywanie i nauka, które przywołują nas do bycia tu i teraz. Często jest to trudne, bo uwielbiamy być niewolnikami swoich myśli i swojej głowy. Mówię to jako winna, bo ostatnimi czasy też dużo siedziałam w swojej głowie. Warto docenić chociażby to, że mamy dzisiaj niebieskie niebo, co w listopadzie było rzadkością. Kiedy mówiłaś o tych różnych zmianach to czułam się zainspirowana. Czułam też, że moja twarz wyglądała inaczej przez to jak pracowało słońce i zmieniało się światło. Teraz wydaje się, że dzień już się kończy. To tylko jedna rozmowa, a tyle się zmieniło. 

Małgorzata: Polecam też przenieść głowę do serca, bo w sercu jest większość odpowiedzi. Właśnie tam można spotkać siebie.

Karolina: Powiedz jeszcze na koniec, gdzie można Cię znaleźć, jeśli ktoś chciałby np. skorzystać z Twoich warsztatów. 

Małgorzata: Zapraszam serdecznie na moja stronę www.fotopioro.pl Można mnie znaleźć również na Facebooku i w Krakowskiej Szkole Filmowej, bo tam wykładam. Współpracuję też przy różnych projektach z Fundacją Marka Kamińskiego oraz fundacją Wawel z Rodziną.

Karolina: Gosiu, bardzo Ci dziękuję za tę rozmowę. Życzę Ci wszystkiego dobrego, samych wspaniałych przygód – nawet tych bardzo lokalnych.

Małgorzata: Bardzo dziękuję za zaproszenie. To była bardzo inspirująca rozmowa. Myślę, że mogłybyśmy siedzieć tutaj jeszcze kilka dni i poruszać dużo ciekawych tematów i przestrzeni. Była to dla mnie bardzo miła przygoda i dziękuję za inspiracje. Do usłyszenia!