W kwietniu obchodzimy drugie urodziny podcastu, więc przypominamy sobie archiwalne programy. W tym tygodniu mówimy o planecie i otoczeniu, dlatego nie mogłam nie wyróżnić jednego z odcinków o etycznej modzie. Wybrałam rozmowę z Eweliną Antonowicz, koordynatorką projektu Fashion Revolution Polska i projektantką. Jest to moim zdaniem świetny materiał dla osób, które chciałby zrozumieć co jest w masowej modzie nieetycznego. Rozmawiamy o tym w jaki sposób przemysł odzieżowy zatruwa i obciąża naszą planetę, łamie prawa człowieka i pracownika, rani zwierzęta i truje nas samych. Dowiadujemy się jak my jako konsumenci możemy wpłynąć na zmiany w branży i czy istnieje rozwiązanie optymalne dla wszystkich. Poruszamy też temat skóry i futer, a Ewelina daje cenne wskazówki jak wybierać ubrania ze sprawdzonego źródła.
Fashion Revolution Polska
https://www.facebook.com/FashionRevolutionPoland
https://www.fashionrevolution.org/europe/poland/
https://www.instagram.com/fash_revpoland
Ewelina Antonowicz
https://www.instagram.com/e.antonowicz
Ekonsument – spacerownik
https://m.ekonsument.pl/spacerownik/
Posłuchaj na YouTube:
Odcinek 86
Karolina: Cześć Ewelina!
Ewelina: Cześć!
Karolina: Witam Cię w moim studio. Dziękuję, że przyjęłaś moje zaproszenie i dziś porozmawiamy sobie na bardzo bliski mojemu sercu temat, który chciałam poruszyć już od dawna. Moda etyczna pojawiała się już w moim podcaście, ale pomyślałam, że zaczniemy od podstaw i rozłożymy całą modę na czynniki pierwsze. Termin 'moda etyczna’ jest co raz bardziej popularny, więcej się o tym mówi, ale mam wrażenie, że niektórzy nie do końca rozumieją o co w tym chodzi i co nieetycznego może być w modzie? Mogłabyś wyjaśnić dlaczego moda jaką obserwujemy, moda jaką mamy na co dzień, jaką kupujemy jest nieetyczna?
Ewelina: Moda może być nieetyczna i zazwyczaj taka bywa dlatego, że panuje taki system nazwany szybką modą, który polega na wystandaryzowanym poziomie zazwyczaj wątpliwej jakości odzieży w bardzo szybkich cyklach zmian i w bardzo niskich cenach produkcji i ubrań już dostępnych dla konsumentów. Dodatkowo te ubrania bardzo często nasączone są chemikaliami, które nie tylko drażnią osoby, które pracują podczas szycia, czyli produkcji tej odzieży, ale też drażnią naszą skórę, skórę konsumentów. Jedynie jeden procent odzieży poddawany jest procesowi recyklingu, zatem całe góry, całe tony odzieży lądują na wysypiskach i wyposażają gleby w to samo w co są wyposażone. Jest to nieekologiczne ze względu na glebę, ale też nieetyczne ze względu na warunki, w jakich pracują osoby produkujące te ubrania. Nie mają zapewnionych podstawowych potrzeb, wynagrodzenia. W 2013 roku miało nawet miejsce takie głośne wydarzenie – Rana Plaza.
Karolina: No właśnie. Może powiedz najpierw co się tam wydarzyło.
Ewelina: Ponad pięć lat temu, czyli w kwietniu 2013 roku miał miejsce najtragiczniejszy incydent w tej branży, czyli zawalanie się kompleksu fabrycznego Rana Plaza w Bangladeszu. Właściciel – pan Rana postanowił przedłużyć fabrykę i dobudować do niej piętra na własną rękę i wstawić na te kolejne piętra maszyny, których drgania spowodowały pękanie ścian, a w konsekwencji zawalenie się całej fabryki z ludźmi, którzy akurat szyli i produkowali ubrania dla popularnych sieciówek, także dla jednej polskiej sieciówki na trzy litery. Zginęło wówczas tysiąc osób, a dwieście pięćdziesiąt zostało rannych. Był to punkt zapalny i moment, w którym narodziła się organizacja 'Fashion Revolution’, aby upamiętnić ofiary tej katastrofy i zwrócić uwagę na to, co dzieje się w tej branży i jak wygląda ona od kuchni, zza kulis.
Karolina: Słyszałam, że pracownicy wcześniej zgłaszali, że te ściany są popękane, ale właściciel kazał wrócić im do pracy, bo inaczej nie mieliby do czego wracać. Zostali zmuszeni, żeby pracować.
Ewelina: Zazwyczaj tak to wygląda. W tych krajach prawa nie są przestrzegane i często bywa tak, że pracownicy są zmuszani, albo zamykani w fabrykach, żeby tylko jak najszybciej i jak najtaniej wykonać swoją robotę, żebyśmy my potem mogli kupić tanie ubrania, słabej jakości i pocieszyć się nimi dosłownie chwilę. I co dalej? Co z nimi zrobić?
Karolina: No właśnie. Widzę dwa główne aspekty mody etycznej – sfera moralna związana z tym jak pracują ludzie i z prawami człowieka, a z drugiej strony mamy kwestię ekologiczną związaną z tym, że ten przemysł zanieczyszcza naszą planetę. Chciałabym rozbić to na dwie części, bo uważam, że ludzie decydują się wspierać modę etyczną i jedne argumenty przemawiają do nich bardziej, niż drugie. Pamiętam od dziecka, że ludzie komentowali: to jest made in China, to jest z Bangladeszu, to zrobiły chińskie rączki. Wszyscy o tym wiedzieli i wszyscy mówili o tym dość prześmiewczo. Zastanawiam się nad tym, że ludzie ze świadomością, że powstaje to w takich warunkach nadal uważają to za normę? Dlaczego stało się to normą? Wszyscy kupują w Primarku czy w innym sklepie. Czy przez to mamy przyzwolenie, żeby to robić?
Ewelina: Tak trochę działa mentalność grupowa, mentalność zbiorowa – ja zostawię tutaj reklamówkę, butelkę, a ktoś inny zobaczy i stwierdzi, że chyba można je tutaj zostawiać. W ten sposób się to napędza. Dochodzą do tego osoby, które korzystają z pewnych przywilejów, ułatwień, a moim zdaniem kupowanie w sieciówkach jest sporym ułatwieniem, ale też rozleniwia i jest nieatrakcyjne. Zatracamy się w tym pędzie, jesteśmy jak kopiuj-wklej. Minimum tysiąc osób gdzieś na świecie jest ubranych identycznie jak my. Poza aspektem ekologicznym i etycznym jest to moim zdaniem nie atrakcyjne.
Karolina: Nuda.
Ewelina: Tak, jest nudne. Nie ma w tym indywidualizmu, stylu, poszukiwania ubrań, dobierania, historii, dziedziczenia czegoś fajnego, nie ma w tym takiej iskry, tylko jest łatwizna, nuda, wybieranie rzeczy z wieszaka, które są identyczne. Tak jak mówisz – dochodzą do tego ważniejsze aspekty niż styl, bo jest on indywidualny, ale nie jesteśmy w tej branży osamotnieni. W tej branży jesteśmy wszyscy. Wszystkich nas dotyczy to, co się dzieje z uwagi na to, że się ubieramy. Wstajemy rano, zdejmujemy piżamy, zakładamy ubrania, mamy pościel, mamy zasłony, mamy ręcznik. Jest to przemysł tekstylny, więc są tego ogromne ilości, ogromne liczby produkowanych elementów. Może ludzie nie zdają sobie sprawy, że ten problem już jest, jest tu i teraz i powinniśmy już coś zrobić i zacząć sobie z nim radzić, szukać rozwiązań. Być może ludzie też nie zdają sobie sprawy jak ogromne są liczby i jak duży jest to problem. Niektórzy tez myślą, że: mam tę koszulkę, ale nigdy nie poznam i nie zobaczę tej osoby, która ją uszyła, więc mnie to nie dotyczy. Tak naprawdę jesteś związana z tą szwaczką łańcuchem dostaw. Przez wszystkie elementy i przez drogę, która prowadzi do Twoich rąk mogło wydarzyć się wiele bardzo nieprzyjemnych rzeczy. Jest teraz bardzo dużo dokumentów, filmów, raportów, zestawień i fotorelacji i jesteśmy w stanie zobaczyć jak to naprawdę wygląda. Między innymi 'The true cost’.
Karolina: Jest to film, który bardzo na mnie wpłynął.
Ewelina: Poza tym 'Ofiary mody’, 'Poza modą’ – są to trzy podstawowe, bazowe filmy, od których można zacząć interesować się tym tematem, porównywać swoje wybory, zrobić czystkę szafy i sprawdzić swoje dotychczasowe metki, ale oczywiście ich nie wyrzucać, tylko wykorzystać te ubrania albo z kimś się zamienić lub zrobić wyprzedaż. Jest bardzo dużo sposobów na to, by nie wyrzucać ubrań, a jednak kompletować szafę w sposób bardziej świadomy i odpowiedzialny. Wracając do aspektów etycznych. Pytałaś o to, dlaczego ludzie o tym wiedzą, a nic z tym nie robią.
Karolina: Wszyscy otwarcie mówimy: zrobione w Indonezji, zrobione w Bangladeszu, ale nikt nie poświęca czasu na refleksję czy jest to w porządku. Częsty argument, który się słyszy to: przecież dzięki temu oni mają pracę, gdyby nie było fabryki, to ci ludzie nie mieliby z czego żyć, dlatego będę to kupował, koniec, umywam ręce i staram się dalej nie kopać. Jak Ty to widzisz?
Ewelina: Jest to bardzo indywidualna i subiektywna kwestia sumienia – czy mnie wzrusza, dotyka, jak ja do tego podchodzę, czy mogę nazwać piękną sukienką rzecz, która została wyprodukowana często w drastyczny sposób i zawiera kancerogenne i toksyczne substancje, czy mogę czuć się w tym pięknie, czy bez żadnej refleksji mogę próżnie nabywać te rzeczy, czy jednak chcę coś z tym zrobić i empatia w tym aspekcie się budzi?
Karolina: Patrząc na etyczną stronę faktem jest, że ci ludzie często żyją z tego, że pracują w takiej fabryce. Czy w jakiś sposób możemy wpłynąć na to, żeby tym ludziom w fabryce w Bangladeszu żyło się lepiej? Czy jeżeli odejdziemy od masowej mody, to oni nagle zamkną te fabryki i oni poumierają z głodu? Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji? Widzę tutaj dużą analogię do przemysłu żywieniowego i do spożywania mięsa. Wiele osób zastanawia się co stanie się z ludźmi, którzy pracują w tym przemyśle albo co stanie się ze zwierzętami, które żyją w niewoli. Ja wiem, że z dnia na dzień te fabryki nagle się nie zamkną, tak samo jak wiem, że nagle nie zamkną się wszystkie rzeźnie i bardziej dla swojego własnego sumienia wybieram to, z czym się zgadzam. Ciekawi mnie czy dla takich sceptyków jest jakiś dobry argument na to, że kupując koszulkę uszytą w Indonezji wcale nie pomagasz tym ludziom.
Ewelina: Jest to trudne pytanie i bardzo dyskusyjna kwestia. Bardzo często spotykam się z takimi głosami, że jak jednostka może zmienić ten przemysł? Jednostka na drugim końcu świata nie wpłynie na właściciela fabryki, ale masy na sieciówki, a sieciówki na właściciela fabryki już tak. Wszystko jest możliwe. Ludzie są w stanie do pewnego momentu wyobrazić sobie, co może się stać, ale trzeba być dobrej myśli, zakładać więcej, przekraczać granice i sprawdzić co się stanie. Czy fabryki zostaną zamknięte czy nie? Czy warunki pracy osób, które szyją ubrania się polepszą? Jeżeli tego nie wiemy, to sprawdźmy, spróbujmy. Znajdujmy rozwiązania, eksperymentujmy, sprawdzajmy co może się wydarzyć, żeby im było lepiej i nam było lepiej, bo dotyczy to nas wszystkich. Żyjemy na jednej planecie, więc ten przemysł zatacza koło zła, ale może też zataczać koło dobra.
Karolina: Wspomniałaś o sieciówkach. To też jest kwestia sporna. Dużo mówi się o modzie etycznej i marki masowe są świadome tego, że ruch związany z bardziej rozważnym i świadomym podejściem do mody się rozwija. Jak sieciówki na to reagują? Czy my jako konsumenci możemy dokonywać takich wyborów, aby wpływać na masowych, największych producentów, żeby oni odgórnie wpływali na warunki powstawania ubrań?
Ewelina: Możemy pomagać im naszą ciekawością i samoograniczaniem, co jest kluczowe i najważniejsze. Im mniej kupimy ubrań, tym lepiej. Im bardziej jest to przemyślany zakup, bardziej odpowiedzialny wybór, który wystarczy nam na naprawdę wiele lat lub może nawet będziemy mogli przekazać go komuś w przyszłości, tym lepiej. Mówiąc, że możemy wspierać marki ciekawością mam na myśli kampanię, którą corocznie organizuje 'Fashion Revolution’, możemy dodawać zdjęcia odzieży przewróconej na lewą stronę z widoczną metką i nazwą danej marki z dodatkowym pytaniem w formie hashtagu – #whomademyclothes wraz z oznaczeniem marki z danej metki na tym zdjęciu. Co roku mam dostęp do takich raportów i zestawień i liczba jest naprawdę ogromna. Miliony osób biorą udział w tej kampanii i tysiące marek na to pytanie odpowiada, więc coś się ruszyło, coś idzie w dobrym kierunku. Niektóre sieciówki nawet zadają sobie trud, żeby odpowiadać na to pytanie.
Karolina: No właśnie, co oni odpowiadają?
Ewelina: To jest trochę jak szukanie igły w stogu siana – trochę przemilczone odpowiedzi i trochę nie do końca jasne, nie wiadomo o co tam chodzi, ale myślę, że oni już wiedzą, że ten globalny ruch, protest się zaczął. Nie tylko w naszych głowach, ale widoczne jest to też fizycznie.
Karolina: Pierwsze co przychodzi mi do głowy to zielona metka H&M, uważasz, że jest to dobre? Powinno być tego więcej? Powinniśmy to wspierać czy to tylko mydlenie oczu?
Ewelina: Generalnie może być to jakiś krok, ale jeżeli założenia zostaną do końca spełnione, jeżeli obietnice, które dana marka wypuszcza będą spełnione w stu lub prawie w stu procentach. Jeżeli jest to mała liczba i słowa rzucane na wiatr, jeżeli jest to coś nie do końca przemyślanego, realnego dla danej marki w tym czasie, to jest to trochę mydlenie oczu. Warto zwracać uwagę, warto dokładnie czytać metki, warto pytać marki, co mają na myśli pisząc lub drukując zielone metki, o co chodzi w różnicy pomiędzy taką, a taką metką, w jaki sposób zostało to wyprodukowane, co to jest za materiał, skąd pochodzi, kto uszył itd. Warto być bardzo ciekawskim jeżeli chce się wybrać mniejsze zło, bo chcąc ubierać się dobrze musielibyśmy chodzić nadzy, ale mniejsze zło gdzieś tam istnieje.
Karolina: Wiele osób też się buntuje i mówi: dlaczego kupujesz zieloną metkę H&M, skoro marka nie ma dobrej reputacji jeżeli chodzi o to w jaki sposób produkują swoje ubrania. Zawsze wychodziłam z takiego założenia, że inwestycją swoich pieniędzy pokazuję tej marce co mi się podoba i wierzę w to, że jeżeli co raz więcej osób będzie kupowało zieloną metkę, to pokaże H&M-owi, że to jest ta droga, która podoba się ludziom, dlatego nie staram się ich na zawsze przekreślić, ale może zachęcić. Moda masowa zawsze była, jest i będzie, ale zawsze może być trochę lepsza, bo raczej nie zniknie. Też byś to wspierała?
Ewelina: Takie gigantyczne marki mają ogromną moc. Mogą przekazywać dobre wartości, złe wartości albo żadne. Warto, żeby komunikaty wychodziły od nas: czego oczekujemy, czego chcą konsumenci, jakie wartości chcą wspierać. Teraz idzie to w takim kierunku, że nie sam produkt jest ważny, a wartości, które przemawiają za daną marką, cały jej wizerunek, cała otoczka. To wszystko będzie co raz ważniejsze w przyszłości jeżeli chodzi o wybór jakichkolwiek elementów garderoby. Odchodzi się już nawet od projektowania dla projektowania. Każdy może nazwać się designerem lub projektantem, złożyć ze sobą kilka już istniejących wzorów i wypuścić coś, co ma ciekawszą formę, ale ciągle nie jest to odpowiedzią na problemy, pytania czy wyzwania tego świata. Warto też iść w stronę projektowania nowych tkanin, które powstają w laboratorium albo poszukiwać innowacyjnych rozwiązań, które mogą zastopować ten kryzys albo być ratunkiem i dobrą drogą. Może właśnie takie komunikaty kierowane z naszej strony do tych gigantycznych marek okażą się pomocne.
Karolina: A myślisz, że do społeczeństwa bardziej przemawiają te argumenty etyczne na zasadzie – kto uszył moje ubrania? Czy te ekologiczne – czy ten materiał może być dla mnie toksyczny?
Ewelina: Chciałabym myśleć, że i te i te, ale póki co częściej spotyka się egoistów, osób, które najpierw chcą mieć ubranie przyjazne skórze, oddychające. Jest to też kwestia świadomości w modzie. Słowo świadomość często używane jest przez marki jako: bądź świadomie ubrana, czyli dobierz odpowiedni ciuch do figury. Nie o to chodzi. Świadomość jest naprawdę bardzo głębokim workiem i warto w nim trochę pogrzebać, warto dowiedzieć się więcej, pielęgnować uważność, szukać, dowiadywać się, mieć swoje zdanie na jakiś temat i swoje wybory, zgodne z sumieniem i brać pod uwagę ten problem.
Karolina: Jest to dla mnie szokujące, ale może dlatego, że patrzę na świat przez pryzmat swojego własnego życia. Do mnie zawsze bardziej przemawiały argumenty: kto to uszył i w jakich warunkach. Co raz więcej dowiaduję się na temat chemikaliów i tego jak strasznie na nas działają, nawet na nasze samopoczucie, co jest bardzo interesującym tematem, o którym się nie mówi. Moda jest nieetyczna i nieekologiczna. Chciałabym żebyś wyjaśniła nam dlaczego przemysł modowy tak bardzo zagraża naszej planecie? Ubrania szyliśmy od zawsze, ale teraz powoli mówimy, że wymknęło się to spod kontroli i zaśmieca Ziemię.
Ewelina: To co jest nie tak, to po pierwsze ilość. Produkujemy aż 53 miliardy ton tekstyliów rocznie, a jeżeli chodzi o Polskę to jest to dwa i pół miliona ton odpadów tekstylnych rocznie, a do sortowni trafia 350 ton tekstyliów na dobę, więc możesz sobie wyobrazić ogromne sterty ciuchów na dobę. Jest to ogromna i przytłaczająca ilość. Warto wspomnieć, że jedynie 1% jest poddawany recyklingowi, więc nie napawa to spokojem. Może recykling nie jest wyjściem i rozwiązaniem tego problemu i nie na tym głównie powinniśmy się skupiać, ale jest to jakaś droga, jakieś poszukiwania, jakaś minimalizacja pewnych szkód, które już może zostały wyrządzone. Nie zapominajmy, że przemysł modowy odpowiedzialny jest za emisję ponad półtora miliona ton dwutlenku węgla. Poza tym, duża ilość ubrań produkowana jest z włókien syntetycznych, które nie są przyjazne ani środowisku, ani skórze, ani osobom produkującym te ubrania.
Karolina: Na jakiej podstawie wiemy, że te tkaniny są dla nas toksyczne? Ufam, że tak jest, że chemikalia używane przy produkcji czy przy uprawach bawełny są dla nas szkodliwe. Sama nigdy nie zagłębiałam się w ten temat, ale wiem, że jest bardzo wielu sceptyków, którzy powiedzą: co mi zrobi dana substancja chemiczna? Mamy to też w pożywieniu, jakoś żyjemy. Rozumiesz o co mi chodzi? Czy są jakieś argumenty, które przekonają ludzi, że bawełna z tego źródła szkodzi nam i naszemu zdrowiu?
Ewelina: Warto sięgnąć do źródeł, które zbierają skutki pracy osób, które nawet prasują dżinsy. Są to często nieodwracalne choroby płuc, skóry. Generalnie ponad 70% pracowników pracujących podczas farbowania tkanin skarży się na podrażnienia, zatrucia, zaczerwienienia. Pokazują swoje ręce, swoje nogi, które już totalnie straciły włosy. W dobie internetu jesteśmy w stanie to wszystko łatwo znaleźć. Może jesteśmy w stanie przebadać daną rzecz odsyłając kawałek ubrania lub idąc z nim do odpowiedniego laboratorium, żeby sprawdzić co faktycznie znajduje się w odzieży. Jest to możliwe nawet w Polsce, ale może kosztować. Jednak warto to zrobić, jeżeli chcemy być takim mega świadomym od podszewki konsumentem. Można zbadać swoje ubrania, można pytać marki, dociekać źródeł z metki. Poza tym czujemy jak wpływa na nas dana rzecz i jest to dla nas zielone lub czerwone światło. Raporty zewnętrze także donoszą informację dotyczącą chorób osób pracujących przy farbowaniu odzieży, przy szyciu odzieży, prasowaniu dżinsów. Istnieje lista substancji, które bardzo często zawierają się w obuwiu, w bieliźnie, w ubraniach często farbowanych na czarno lub na czerwono. Jest to dostępne, nie jest to tajemna wiedza, która dopiero zaczyna raczkować albo wychodzić na światło dzienne. Mimo, że jest to zatajane przez marki i nie do końca wygodne, to taka jest prawda. Między innymi fumaran dimetylu zawiera się w odzieży produkowanej w Bangladeszu, ale także w obuwiu skórzanym. Są różne środki toksyczne, kancerogenne, przeciwgrzybicze, które pakuje się w te tkaniny. Niestety śmierć pracownika garbarni jest codziennie sytuacją normalną w Bangladeszu.
Karolina: Czy wszystkie masowe marki, jakie widzimy w galeriach handlowych używają tych substancji? Czy to jest norma, że te sztuczne barwniki, toksyczne substancje farbujące i bawełna struta tymi chemikaliami, to standardowe materiały i substancje, które mamy we wszystkich ubraniach sieciówkowych?
Ewelina: Jeżeli chcemy być pewni, to warto poszukać certyfikatów. Certyfikaty posiadają marki, które rzeczywiście muszą spełnić szereg pewnych kryteriów, więc tutaj możemy być pewni, że te ubrania są bezpieczniejsze dla nas, dla środowiska i dla pracowników. Jeżeli nie ma tego certyfikatu, a marka napisze na swojej metce 'bio’ lub 'eko’ to oczywiście zupełnie nic to nie znaczy. Bawełna zazwyczaj pochodzi z upraw konwencjonalnych, chociaż dla niektórych posiadanie delikatnej, zwiewnej koszulki bawełnianej i tak może wydawać się lepszym wyborem, to jednak okazuje się, że bawełna wcale nie jest przyjazna skórze, ani ekologiczna jak mogłoby się wydawać. Może jest wygodna, ale z ekologią ma niewiele wspólnego.
Karolina: To co jest z nią nie tak? Co się dzieje przy tych uprawach?
Ewelina: Używa się bardzo duże ilości wody i chemikalia, czyli pestycydy. Ostatnio nawet dotarłam do takiej wiadomości, że firmy decydujące się na posiadanie uprawy bawełny ekologicznej po trzech latach zmagają się z insektami, które jakoś trzeba zwalczyć, więc po trzech latach bawełna nie musi być tak samo ekologiczna jak wcześniej, bo farmerzy muszą sobie radzić z insektami by utrzymać jakość bawełny.
Karolina: Czyli nie dość, że znaleźliśmy ekologiczną bawełnę, to nawet nie wiemy czy jest ekologiczna?
Ewelina: Trochę tak.
Karolina: Zapytam się Ciebie o sieciówki. Powiedziałaś, że warto szukać certyfikatów, ale czy rzeczywiście je znajdziemy? Czy są mainstreamowe marki, które posiadają te certyfikaty czy jest to rzadkość?
Ewelina: Często tak, ale niektóre z nich się tym nie chwalą. Często sama jestem zaskoczona, że na przykład w second handzie znajduję spodnie z certyfikatem.
Karolina: Niestety idąc do domu towarowego czy galerii handlowej z założenia kupujemy chemiczne, sztuczne, toksyczne rzeczy – oczywiście generalizując.
Ewelina: Tak, ale nie bądźmy też tacy negatywni i pesymistyczni. Wszystko idzie w dobrym kierunku, jest co raz więcej świadomych, odpowiedzialnych i zaangażowanych konsumentów.
Karolina: Co oni robią? Jak poruszają się w tym świecie? Jest taki problem, że ci świadomi i zaangażowani konsumenci robią swój research i znajdują marki etyczne, ale wiele z nas, mówiąc wprost, nie ma na to czasu ani ochoty. Chcielibyśmy mieć proste rozwiązanie na zasadzie: nie interesuje mnie do końca świat mody, ale chciałabym, żeby moje wybory były rozważne. Czy można jakoś łatwo poruszać się po świecie mody etycznej? Są jakieś marki, źródła informacji czy sposoby na kupowanie w rozważny sposób, które nie zajmują nam dużo czasu i nie musimy być Sherlockami Holmesami, którzy piszą maile i wszystko sprawdzają?
Ewelina: Na pewno pomocną stroną jest 'e-konsument’, gdzie mamy spacerownik i dużo zakładek i jesteśmy w stanie w miarę szybko i bardzo łatwo wyszukać potrzebne informacje. Są tam nawet takie oceny i skale uporządkowane chronologicznie jakie marki są odpowiedzialne, jakie dbają o środowisko i o pracownika. Są naprawdę fajnie i szczegółowo rozpisane, co może być dużym ułatwieniem dla ludzi, którzy nie chcą się tym zajmować na własną rękę, tylko chcą szybko dokonać potrzebnego, mam nadzieję, zakupu i zaglądają na tę stronę w poszukiwaniu informacji. Zależy też jaki mamy budżet.
Karolina: To jest też kolejny etap. Wiele osób powie: okej, moda etyczna, fajny koncept i kiedyś tak, ale nie stać mnie na lokalne, etyczne marki. Co można wtedy zrobić?
Ewelina: Jednym z łatwych rozwiązań jest kupowanie mniej. Wiadomo, że nie możemy zupełnie pozbyć się kupowania. Każdy od czasu do czasu musi kupić te rzeczy. Musi kupić płaszcz, buty i inne niezbędne elementy garderoby. To jest jasne i raczej się nie zmieni. Nie zaczniemy znowu chodzić z liściem między nogami, więc jakoś musimy sobie zacząć z tym sprytnie radzić. Kupując mniej możemy wesprzeć lokalne marki, które produkują w sposób bardziej zrównoważony lub też odpowiedzialny. Przykładowo możemy kupić jedną rzecz na pięć, siedem, dziesięć lat. Tym sposobem wesprzemy lokalne przedsiębiorstwo pokażemy, że są ludzie, którzy oczekują rozwoju tego przedsiębiorstwa, podzielają te wartości i chcą zmniejszyć ilość odpadów kupując jedną rzecz zamiast dziesięciu słabej jakości rzeczy z sieciówki. Obecnie w Warszawie w przeciągu kilku ostatnich miesięcy zauważyłam, że było bardzo dużo targów vintage i to też jest kolejna opcja na bardziej odpowiedzialne zakupy, czyli kupowanie z drugiej ręki. Niektórzy mają obawy i brzydzą się kupować z drugiej ręki, ale gdyby wiedzieli jakie dokładnie substancje zawiera ich nowa rzecz z sieciówki, to wartościowanie i myślenie mogłoby się odwrócić. Nawet jeżeli chodzi o obuwie. Skórzane – nowe, skórzane z drugiej ręki, a nawet syntetyczne z drugiej ręki – co wybrać? Wiadomo, że jest też alternatywa czyli pinatex.
Karolina: A co to jest?
Ewelina: Jest to obuwie ze skóry ananasa. Dla niektórych jest to wydatek, ale myślę, że jest mniejszym złem i super opcją jeżeli chodzi o wybór obuwia. Ewentualnie można na czas zimy wyjechać do ciepłych krajów, żeby nie musieć kupować butów. Oczywiście żartuję, bo samolot też obciąży planetę w pewien sposób.
Karolina: Zamiast kupować buty i płaszcz wyjedź w ciepłe kraje [śmiech]. Myślisz, że ten materiał to będzie przyszłość?
Ewelina: Jest taka szansa. Dodatkowo mam takie informacje, że powstanie polska marka butów na początku 2019 roku, polskiej projektantki. Będzie się nazywać Tondo, więc warto zajrzeć i poszperać. Jest wiele opcji, są zamienniki, jest spory wybór. Zależy oczywiście od tego ile chcemy poświęcić kasy.
Karolina: Ważne jest to, co powiedziałaś. Warto sobie zrobić taki mały rachunek, nie chce powiedzieć sumienia, ale w sumie tak i podsumować ile tanich rzeczy kupiliśmy w ciągu roku. Zamiast mieć dziesięć nowych golfów, spódniczek czy butów możemy sobie kupić dwie rzeczy, które może wydadzą się nam trochę drogie, ale starczą nam na lata. Niby wydaje się to oczywiste, ale wydaje mi się, że nie zdajemy sobie sprawy, bo mam wrażenie, że ten czynnik finansowy pojawia się jako pierwszy i to jest pierwszy kontrargument – nie stać mnie na etyczną modę, co w bilansie z całego roku wcale może nie być prawdą. Chciałam nawiązać do tego, co powiedziałaś o skórach. Skóra jest dla mnie tematem rzeka z punktu widzenia etycznego. Zastanawiam się jaki jest fenomen tego, że produkty skórzane nadal cieszą się tak ogromną popularnością i mają taką dobrą reputację w społeczeństwie. Chciałabym to zestawić z futrami. Osoby, które noszą futra są publicznie linczowane, społeczeństwo się z tym nie zgadza, uważa, że to morderstwo i okropna rzecz. Inaczej natomiast podchodzi się do skór. Co więcej, słyszałam wypowiedź osoby publicznej, że kupuje skórzane rzeczy, bo są świetnej jakości i są produktem ubocznym, bo te zwierzęta i tak są potem przetwarzane, aby zostać sprzedane jako mięso ludziom. Czy tak rzeczywiście jest? Jak to jest z tymi zwierzętami, z których jest skóra? Oglądałam kiedyś film dokumentalny, nie wiem czy był tendencyjny, ale śmiem wątpić, że rzeczywiście tak jest.
Ewelina: Rzeczywiście znaczna część skóry pochodzi z tzw. skóry zjedzonej czy zjadanej, ale istnieją też fermy, które hodują zwierzęta tylko w celu pozyskiwania skóry i te zwierzęta są tam traktowane w straszny sposób.
Karolina: Ja nawet słyszałam, że zabijane są dla skóry, a potem ta padlina jest podawana kolejnym zwierzętom, które są potem zabijane i po prostu zjadają swoich ziomków.
Ewelina: Trochę tak jest. Niestety tak wygląda ten przemysł. Idąc dalej, przez to, że kupujesz skórzane wyroby wspierasz przemysł mięsny. Jest to jeden organizm, który idzie do dwóch różnych przemysłów.
Karolina: Które się wzajemnie napędzają.
Ewelina: Tak, więc rezygnacja z któregoś albo z obu jest już dobrym wyjściem, a wracając do futer i skór…
Karolina: O to mi chodziło, a w końcu nie zadałam tego pytania. Dlaczego ludzie tak bardzo linczują osoby, które noszą futra natomiast nikt nie kwestionuje tego, że nosimy skórzane rzeczy.
Ewelina: Moim zdaniem ma to związek z licznymi kampaniami, filmami, relacjami fotograficznymi jeśli chodzi i pozyskiwanie futer, hodowlę zwierząt i cały ten przemysł. Moim zdaniem tego było już tak dużo, że ludzie zdążyli to odkryć i przekonać się, że rzeczywiście są to straszne zabiegi i nie warto tego wspierać. Mamy do czynienia nie tylko ze swoim wyborem i ze swoim życiem, ale też z życiem innej istoty. Takich kampanii, relacji odnoście skóry jest dużo mniej i może to jakoś tę skórę wybiela. Jeżeli chodzi o aspekty etyczne, to niektórzy podają taki argument, że to mięso i tak zostanie zjedzone. Niby tak, ale to ciągle jest skóra jakiegoś innego zwierzęcia, którą sobie nosimy jako torebkę czy buty. Niektórzy też tłumaczą to tak, że jest to wybór bardziej ekologiczny, ale nie do końca tak jest. Procesy jakim zostaje poddana ta skóra w garbarniach, proces farbowania i to, co się z nią dzieje przed uszyciem z niej butów czy torebki powoduje, że proces rozkładu jest naprawdę bardzo długi. Czasem tak długi jak rozkład tzw. skóry ekologicznej.
Karolina: Czym jest skóra ekologiczna? Czy tam w ogóle jest jakaś skóra? Czy jest to całkowicie sztuczne?
Ewelina: Jest to kawałek plastiku, który ma wyciskany wzór skóry mający do złudzenia przypominać skórę naturalną, a jest po prostu syntetycznym materiałem udającym skórę.
Karolina: Ale z punktu widzenia ekologicznego ma jakąkolwiek rację bytu kupowanie tej skóry ekologicznej? Bo nazywa się ekologiczna, ale czy taka jest?
Ewelina: Niestety to słowo zostało nadużyte, a nazewnictwo przemilczane i nie ma to nic wspólnego z ekologią.
Karolina: Jeżeli chcemy kupić ciepłe, zimowe buty, to żeby podpiąć to pod modę etyczną, to gdzie powinniśmy się udać i z jakiego materiału możemy kupić te buty jeżeli nie mamy dostępu do skóry z ananasa?
Ewelina: W tym roku szukałam butów zimowych 'tylko’ dwa miesiące i ostatecznie zdecydowałam się na zakup butów z drugiej ręki, które nie są skórzane. Jest to mój wybór na ten rok, ale wiem, że i tak będę musiała zrobić coś z tymi butami. Myślę, że nie podam ich dalej, nie będę mogła ich odsprzedać, ponieważ zwyczajnie ich jakość nie jest aż tak dobra, żeby wytrwały i chodziły ze mną bardzo długo. Jeżeli chodzi o skórę z drugiej ręki, to myślę, że żaden racjonalnie myślący weganin nie powstrzyma się przed tym zakupem na rzecz kupienia kolejnej rzeczy obciążającej planetę. Jednak granica sumienia w tym przypadku jest elastyczna. Nie jest to but specjalnie wyprodukowany dla Ciebie tylko z jakiegoś powodu komuś się wcześniej nie przydał – może był za mały, za wąski, albo przestał się po prostu podobać, co też jest mega nieodpowiedzialne. Możesz nadać temu drugie życie, możesz to kontynuować, możesz nie bać się poprzedniego właściciela, bo tak jak wspomniałam wcześniej but też ma bardzo dużo toksycznych substancji. Byłby to też wybór w kierunku do mniejszego zła wyrządzanego naszej planecie.
Karolina: Tak, bo wiele osób przechodzi na dietę roślinną, jest weganami, ponieważ kwestia etyczna związana z losem zwierząt jest dla nich najbardziej istotna. Wierzę w to, że należy zachować świeżość umysłu i pewien dystans do wszystkiego. Wielokrotnie dostaję pytania o to czemu mam na sobie skórzaną torbę albo czemu mam na sobie kożuch, który został kupiony trzy lata temu przez mojego brata w lumpeksie. Nie czuję się w ogóle źle z tym, że noszę kożuch lub skórzaną torebkę mojej babci, bo myślę sobie o drugiej stronie medalu. Wywalenie nagle połowy swojej szafy tylko po to, żeby zakupić sztuczne rzeczy i przyczynić się do tego, że wysypisko śmieci jest co raz większe jest totalnie irracjonalne i warto tę stronę związaną z naszym sumieniem i stroną etyczną połączyć z rozważną i ekologiczną oraz znaleźć złoty środek. Nie oznacza to, że nasza empatia jest mniejsza, chociaż jestem w stanie sobie wyobrazić, że niektórzy ludzie czuliby się bardzo niekomfortowo mając na sobie skórzane buty. Ja mam je od kilku lat w swojej szafie i wierzę, że zrobię więcej dobrego nosząc je, niż je wywalając.
Ewelina: Trochę to podzielam.
Karolina: Co znaczy trochę?
Ewelina: Mam w swojej szafie skórzane rzeczy, które, jak ja to nazywam, są z poprzedniego życia, czyli wiążą się z pewnymi sentymentami, wspomnieniami albo z jakąś sytuacją, którą mi przypominają. Nie zamierzam ich wyrzucać, nie zamierzam się ich pozbywać, bo mają dla mnie bardzo ważną, dodaną wartość sentymentalną i mimo, że jestem na diecie roślinnej, to również nie czuję dyskomfortu nosząc te rzeczy, ale czy teraz kupiłabym nową skórzaną rzecz? Raczej nie.
Karolina: Okej, w takim razie możemy sobie tutaj przybić piątkę. Chciałabym się jeszcze zapytać czy masz informacje na temat tego jak powstają skórzane ubrania? Chodzi mi o to jak traktowane są zwierzęta. Tak jak mówisz – mówi się dużo o futrach, o okropnym systemie produkcji i ludzie rzeczywiście nie chcą się pod tym podpisywać, natomiast nie mówi się w jaki sposób pozyskiwana jest skóra i w jaki sposób ten proces przechodzą zwierzęta?
Ewelina: Jest to dość trudny temat i jest to jak szukanie igły w stogu siana. Niektóre informacje, do których sama docieram potem nie pokrywają się z innymi. Błądzę w tych informacjach i nie jestem zadowolona z researchu, który zrobiłam, więc świadomie nie chcę wypowiadać się na ten temat, ponieważ naprawdę jest bardzo różnie.
Karolina: Myślisz, że jest to w jakiś sposób ukrywane? Faktem jest, że marki, które widzimy w sklepach wcale nie szyją tych ubrań, tylko zlecają szycie zewnętrznym firmom, a raczej firmom, które mają swoją siedzibę w Bangladeszu czy w Indonezji lub w Chinach i przez to umywają ręce. Tak samo chyba jest ze skórą. Oni po prostu kupują tę skórę, ale sami nie prowadzą procesu zabijania zwierząt i pozyskiwania skóry przez co nie czują się tak odpowiedzialni.
Ewelina: Z tym też jest bardzo różnie, ale nawiązując do stolicy mody, czyli do Bangladeszu, w samej Dhace – stolicy Bangladeszu jest ponad dwa tysiące fabryk takich, które możemy zlokalizować. A ile jest fabryk założonych i prowadzonych nielegalnie, które są podwykonawcami głównych dwóch tysięcy fabryk w samym jednym mieście? To, co dzieje się w tych nielegalnych fabrykach, warunki pracy i warunki w jakich powstaje i zostaje obrabiana skóra, z której potem szyje się wyroby pozostawia wiele do życzenia.
Karolina: Polecam wszystkim film 'The true cost’, bo bardzo otworzył mi oczy na wiele kwestii. To, co mnie tam uderzyło, to wywiad z właścicielem jednej z fabryk, który powiedział, że Inditex, który jest ogromnym przedsiębiorcą i chyba największych producentem odzieży na zachodzie. Jakby ktoś nie wiedział, to oni mają Zarę, Oysho, Bershkę, Stradivariusa i inne marki. Oni nie są właścicielami fabryk, ale wywierają ogromną presję na tych fabrykantach. Mówią: kto mi zrobi to najszybciej i najtaniej i dlatego obniżają stawki. Pewnie sami chcieliby lepiej płacić swoim pracownikom.
Ewelina: Nie muszą.
Karolina: Nie muszą płacić?
Ewelina: Nie muszą płacić więcej, ponieważ właściciele fabryk też konkurują ze sobą, kto zrobi więcej, szybciej i taniej, więc duży krok, który powinien zostać wykonany przez właściciela już dawno powinien zostać wykonany.
Karolina: Czyli uważasz, że duża praca jest w rękach tych fabryk? Jeżeli prawnie uregulują płacę, to powiedzą danemu producentowi takiemu jak H&M: sorry, ale nie zrobimy wam tego taniej niż.., i wtedy, kiedy cały rynek będzie miał ten pułap, to będzie można wprowadzić zmiany, bo nie będą mieli wyjścia i oni będą zlecali to za wyższą stawkę. Oni, czyli Zachód.
Ewelina: Nie jestem ekspertem od polityki tamtych krajów, więc nie jestem w stanie dać im rozwiązania, co konkretnie powinni zrobić, aby ta sytuacja się odwróciła albo polepszyła. Natomiast są osoby, które się na tym znają i rzeczywiście są w stanie wysnuć te prognozy, zapobiegać albo dać jakiś pomysł na zmiany, które mogą wydawać się prostsze niż myślimy. Masowa moda, to masowy problem nas konsumentów i powinniśmy trochę napierać i oczekiwać tej zmiany.
Karolina: Działasz w 'Fashion Revolution’, o której wspomniałaś wcześniej, ale zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy wiedzą czym zajmuje się ta organizacja. Co robicie na co dzień i w którą stronę tego łańcucha uderzacie? Czy bardziej do ludzi, do sieciówek czy bardziej do producentów?
Ewelina: Nasza organizacja ma już ponad pięć lat i powstała po wypadku w Bangladeszu w 2013 roku. Naszą misją jest skupianie się na transparentności łańcucha dostaw, na popularyzowaniu mody odpowiedzialnej, na naświetlaniu problemów łańcucha dostaw i problemów tej gałęzi, a także na popularyzowaniu mądrzejszych praktyk, lepszych wyborów. Jesteśmy platformą, która skupia społeczność zainteresowaną tym tematem i chcącą realnej zmiany.
Karolina: Jak wygląda Wasza przykładowa kampania?
Ewelina: Corocznie w kwietniu przeprowadzamy kampanię trwającą tydzień, w którą może się zaangażować każdy – edukator, wykładowca, właściciel marki, producent, rzemieślnik, konsument itd. Jeżeli chodzi o konsumenta, to bardzo sprawnie działa kampania, o której już wcześniej trochę wspomniałam, czyli kampania – 'Who made my clothes?’ i dodawanie zdjęć ubrań na lewą stronę z widoczną metką i oznaczaniem danej marki, której chcemy zadać takie pytanie. Oczekujmy odpowiedzi,, których jest co raz więcej. Jest to stały punkt programu podczas naszej corocznej kampanii. Dodatkowo staramy się organizować projekcję filmu 'The true cost’ i co raz więcej osób po takim seansie ma jakieś refleksje związane z tym jak funkcjonuje w modzie, jak może wesprzeć ten przemysł i co tak naprawdę warto wspierać, a czego nie. Kolejne działania, czyli dodatkowe akcje zależą od nas, czyli od wolontariuszy i od osób, które chcą się przyłączyć do naszej akcji.
Karolina: Powiedziałabyś, że Waszym głównym zamysłem jest to, żeby co raz więcej konsumentów dołączało się do akcji czy, żeby wywrzeć jak największy wpływ na marki? Wolicie skupiać się na ludziach czy na markach? Co jest Waszym fokusem?
Ewelina: Myślę, że nie fokusujemy się na żadnej konkretnej grupie, ale jeśli chodzi o jeden z głównych punktów to transparentność, która głównie dotyczy marek. Żeby wymagać i osiągnąć tą transparentność potrzebni są do tego konsumenci, którzy to popchną, zapoczątkują, wykażą zainteresowanie oraz ochotę i chęć wspierania tylko takich marek, które wykazują się transparentnością.
Karolina: Czy są takie marki, które są w pełni etyczne dla Ciebie osobiście? Czy masz takie firmy, które wiesz, że mają filozofię, pod którą można się podpisać i rzeczywiście są ekologiczne i etyczne?
Ewelina: Z filozoficznego punktu widzenia dobro i zło nie istnieje, jest enigmatyczne i subiektywne. Takie marki czy osoby, które cenię, oczywiście nie uważam, że jest to sto procent i bardziej się nie da, ale na chwilę obecną jest to 'Ecoalf’ albo 'Stella McCartney’.
Karolina: Powiedz mi jeszcze jak Twoim zdaniem najlepiej jest próbować dotrzeć do ludzi? Jaki argument, z Twojej obserwacji, najbardziej do nich przemawia, jeżeli chcesz promować modę etyczną i otworzyć oczy na ten problem?
Ewelina: Chciałabym to wiedzieć. Mogę powiedzieć co przemawia do mnie i do osób, z którymi miałam styczność. Jest to kwestia moralna, ekologiczna i odwracanie zdemonizowanej sytuacji, jeżeli chodzi o ubrania z drugiej ręki i utwierdzanie w takim przekonaniu, a propo konsumpcjonizmu, że tylko dobra materialne są w stanie złagodzić albo są odpowiedzią na nasze problemy, a wiemy, że wręcz jest odwrotnie. Pociąg konsumpcjonizmu powinien się zatrzymać albo jechać w drugą stronę. Wiąże się to z dużą rewolucją wartości, czyli tego co z nas wypływa, a co do nas przemawia. To kwestia bardzo indywidualna. Na jednych działają drastyczne filmy, zdjęcia, opowieści, a na innych liczby, fakty, prace naukowe dotyczące skutków tego przemysłu, a na innych działają pozytywne przekazy, czyli co możemy zrobić dzisiaj, zaraz, jak możemy się zjednoczyć, walczyć o lepsze jutro, więc naprawdę te grupy jak i komunikaty są bardzo zróżnicowane, jeżeli chodzi o modę odpowiedzialną.
Karolina: Co nie zmienia faktu, że nadrzędną kwestią, przynajmniej moim zdaniem, jest to, że każdy z nas najzwyczajniej w świecie powinien być świadomy. Wszyscy jesteśmy częścią tej machiny, masowej mody, produkcji tekstyliów i uważam, że naszym obowiązkiem jest to, żeby wiedzieć w jakich warunkach to powstaje. Mam takie samo podejście do przemysłu zwierzęcego. Nikogo nie zmuszam do zmieniania swoich nawyków żywieniowych ani swoich nawyków modowych, ale każdy powinien być poinformowany i sam podjąć decyzję, co jest zgodne z jego przekonaniami.