O szkodliwych chemikaliach i eliminowaniu ich ze swojego otoczenia słyszałam od miesięcy, a nawet lat, ale to dopiero rozmowa z dr Aleksandrą Rutkowską sprawiła, że zaczęłam ten temat poważnie. Pani Aleksandra to doktor nauk medycznych i biotechnolog, prezeska projektu DETOXED, który zajmuje się uświadamianiem oraz wykładowczyni Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dzisiejsza rozmowa poświęcona jest toksycznym cząsteczkom, którymi otaczamy się w domach, w pożywieniu, na ubraniach czy w pracy. Dowiadujemy się czym są substancje endokrynnie czynne oraz jak tragiczne skutki mogą mieć na naszym zdrowiu. Pani Aleksandra dzieli się z nami bazową wiedzą o tym jak ograniczyć lub wyeliminować je z naszego otoczenia, czym je zamienić i jak się przed nimi chronić.
DETOXED „Naszą misją jest świat detoxED – zdrowy i pozbawiony ED, aby chronić społeczeństwo przed chorobami cywilizacyjnymi: niepłodnością, otyłością i nowotworami.”
Zajrzyj na:
Więcej informacji o chemikaliach:
https://m.ekonsument.pl/a_c37_chemikalia.html
Aplikacja „pytaj o chemię”:
https://www.ekonsument.pl/pytajochemie
-10% na CODZIENNIK z kodem PODCAST:
http://karolinasobanska.com/nowycodziennik
Podróż do Tajlandii:
https://www.youtube.com/watch?v=WpnOpCkjugw
Posłuchaj na YouTube:
Transkrypcja odcinka:
Odcinek 97
Karolina: Pani Aleksandro, bardzo mi miło, że przyjęła Pani moje zaproszenie. Bardzo się cieszę, że udało się nam znaleźć czas, aby się połączyć. Dzisiaj poruszamy bardzo ważny i poważny temat, w którym jest Pani ekspertką. Będziemy mówić przede wszystkim o szkodliwych substancjach w naszym otoczeniu. Przyznam szczerze, że nie wiem o tym zbyt wiele, ale już od wielu miesięcy, a nawet lat spotykam się z opiniami, że rzeczywiście szkodliwych substancji wokół nas jest bardzo dużo. Co ciekawe, chyba każdy z nas jest świadomy lub słyszał o tym, że wdychanie spalin, świeżej farby na ścianach, jaki na włosach u fryzjera nie jest zbyt zdrowe. Wydaje mi się, że nadal mało mówi się o tych substancjach, które rzeczywiście są non-stop wokół nas. Dlaczego tak mało się o tym mówi? Z czego to wynika?
Aleksandra: O tych substancjach mówi się mało, bo jeszcze nie do końca są poznane. Musiało minąć wiele lat zanim naukowcy zorientowali się, że pewne substancje, które są w naszym otoczeniu mogą wywoływać szkodliwe efekty, czyli zwiększyć ryzyko naszych chorób. Natomiast my nie widzimy ich bezpośredniego efektu. Jeżeli zatrujemy się bardzo toksycznymi substancjami, to często widzimy efekty od razu. W przypadku narażenia na substancje endokrynnie czynne nie zobaczymy tego efektu od razu. Mogą one zwiększyć ryzyko dopiero po latach powodując zaburzenia typu rak piersi czy rak prostaty.
Karolina: Skrót tych substancji to 'ED’. Czy są to najbardziej szkodliwe substancje w naszym otoczeniu? Jeżeli tak, to co to za substancje i w jaki sposób na nas wpływają?
Aleksandra: To nie są najbardziej szkodliwe substancje w naszym otoczeniu. Niemniej jednak są to substancje, które naśladują nasze naturalne hormony i kiedy dostaną się do naszego organizmu to traktowane są jako cząsteczki hormonów i organizm traktuje je jako naturalne substancje, które stymulują odpowiednią reakcję komórek. Musimy pamiętać o tym, że układ dokrewny, czyli układ hormonalny jest jednym z najważniejszych układów, które odpowiadają za nasze zdrowie, podobnie jak układ nerwowy. Stymuluje on wszystkie nasze komórki do bardzo intensywnej pracy regulując mnóstwo aspektów naszego życia – od dojrzewania, wzrostu, prawidłowego dojrzewania narządów płciowych, czyli zdolności do rozmnażania się, ale również warunkuje czy będziemy długo żyli zdrowo i w dobrej formie. Żeńskie hormony estrogeny mają tutaj kluczowe znaczenie, bo wpływają na stan skóry, na stan paznokci, włosów, na nasze samopoczucie i na to jak długo cieszymy się zdrowiem. Substancje szkodliwe zaburzają ich działanie i niestety w tym momencie zwiększa się ryzyko chorób. Stąd też bardzo duży apel środowisk naukowych, żeby zwracać uwagę na to czym się otaczamy, bo tylko w ten sposób możemy zadbać o profilaktykę tych najbardziej powszechnych chorób cywilizacyjnych.
Karolina: Skutki, które Pani wymieniła brzmią bardzo poważnie, więc nasuwa się wniosek, że wszyscy, a szczególnie kobiety, bo nasza gospodarka hormonalna jest mocno niestabilna i łatwo ją zaburzyć, powinnyśmy się wystrzegać tych substancji. Czy jest to w ogóle możliwe?
Aleksandra: Nie jest możliwa ich całkowita eliminacja z naszego życia, bo jest ich tysiące, a nawet prawdopodobnie dziesiątki tysięcy. W związku z czym teraz bardzo mocno apelujemy o obniżanie naszego narażenia, czyli wszędzie tam, gdzie się da zmieniajmy nasz styl życia na taki, który będzie wolny od tych substancji i będzie zdrowym stylem życia takim, który chroni nas przed innymi czynnikami zwiększającymi ryzyko chorób. Musimy być świadomi tego, że choroby cywilizacyjne, o których się mówi to: nowotwory, otyłość, cukrzyca, choroby serca, niepłodność są związane z trzema różnymi grupami czynników. Pierwsza, to czynniki genetyczne. Nie mamy na nie tak za bardzo wpływu, aczkolwiek obecne dane wskazują, że w pewnym stopniu możemy mieć wpływ, ale powiem o tym za chwilę. Druga grupa czynników, to czynniki środowiskowe, czyli takie, które wynikają ze skażenia środowiska jak chociażby węglowodory aromatyczne, które występują w smogu czy w spalinach. Trzecia grupa czynników to nasz styl życia, na który składają się różne aspekty: prawidłowa dieta, aktywność fizyczna oraz to jakich środków chemicznych czy kosmetyków używamy w naszym domu oraz jakimi przedmiotami otaczamy się na co dzień – to wszystko sumarycznie przekłada się na wpływ na nasze zdrowie i na ryzyko chorób.
Karolina: Myślę, że to bardzo ciekawe, że wymieniła Pani te trzy czynniki, bo wiele osób, mówiąc kolokwialnie, zwala winę na czynniki genetyczne, czyli mówi: nie mam na to wpływu, bo u mnie w rodzinie jest taka i taka tendencja, więc cokolwiek bym nie zrobiła to i tak prawdopodobnie zachoruję na jakąś chorobę, bo moja ciocia żyła zdrowo i co tego. Z drugiej strony mówimy też, że nasze środowisko jest tak zanieczyszczone, że nic nie możemy zdziałać jako jednostka, aby sobie pomóc, bo już jesteśmy skazani na straty. To co Pani powiedziała pokazuje, że możemy mieć realny wpływ na nasz stan zdrowia i pomimo, że te substancje i tak znajdą się w naszym otoczeniu, to poprzez budowanie swojego systemu odpornościowego i zdrowej bariery możemy mniej reagować na substancje, na które nie mamy wpływu.
Aleksandra: Układ odpornościowy niestety za bardzo nam nie pomoże. On bardziej działa w aspekcie mikroorganizmów i patogenów. Natomiast sprawny układ hormonalny i nazwijmy to ogólnie – układ metaboliczny, czyli możliwość usuwania tych związków dzięki sprawnej wątrobie i nerkom sprawia, że możemy pozbyć się tych substancji z organizmu. Nie jest tak, że wszystkie plastiki są złe i wszystkie przedmioty czy chemia zawierają cały miliard substancji, która jest w takim stężeniu, że nie mamy już wyjścia. Na szczęście w tej całej sytuacji te substancje wydzielane są z poszczególnych przedmiotów na bardzo niskim poziomie. W związku z tym, racjonalny wybór różnych alternatyw i poprawny styl życia sprawia, że nasz organizm przy niskim narażeniu jest w stanie sobie z tym poradzić i usunąć. Dzięki temu bardzo szybko pozbywa się tych związków z organizmu i nie będziemy widzieć tych efektów.
Karolina: Co możemy zrobić jako jednostki, aby nasze otoczenie było jak najmniej toksyczne i żeby nasz organizm jak najlepiej radził sobie z eliminowaniem substancji, na które nie mamy wpływu? Wydaje mi się, że dobrym pomysłem będzie podzielenie tego na kategorie, zatem zacznijmy od naszego domu i otoczenia. Zacznijmy już do samej podstawy, bo zakładam, że w momencie kiedy budujemy dom lub go remontujemy, to już podejmujemy decyzje, które mają pływ na to, jakie substancje wchodzą w kontakt z naszym organizmem.
Aleksandra: Jeżeli jesteśmy tymi szczęściarzami, którzy są przed budową domu, przed remontem czy wykończeniem mieszkania, to warto zwrócić uwagę na produkty, które stosujemy. Trzeba zwracać uwagę szczególnie na te powierzchnie, które są naprawdę duże, czyli podłogi i ściany. Niestety to, co teraz dominuje w remontach i wykończeniach domów i mieszkań, to panele z PCV, które mogą emitować szkodliwe substancje. Podobnie jest z farbami oraz z gładziami, które wykorzystywane są do położenia na tynk i zawierają mnóstwo szkodliwych substancji w tym polimerów zawierających związki endokrynnie czynne. Jeżeli mamy wysoką temperaturę w domu, to mogą emitować się do naszego powietrza i dzień po dniu je wdychamy. W szczególności jeżeli remontujemy pokój dla małego dziecka albo jesteśmy kobietą ciężarną, to tutaj skutki mogą być bardzo niebezpieczne. Stąd też zwracamy uwagę na jak najbardziej naturalne produkty – drewno, produkty ekologiczne, certyfikowane. Niestety są one dużo droższe, natomiast jest to inwestycja w nasze zdrowie, więc warto poświęcić na to uwagę. Podobnie z meblami. Niestety w większości przypadków meble wykonane są z płyty MDF, sklejki lub płyt pilśniowych, które impregnowane są różnymi substancjami np. formaldehyd lub substancje, które należą do endokrynnie czynnych. Musimy mieć świadomość, że z tych mebli te substancje będą się uwalniać. Podobnie jak substancje, które dodawane są do mebli tapicerowanych, ponieważ muszą być dodawane na etapie produkcji, żeby podwyższyć temperaturę zapłonu, czyli obniżyć palność. Ze względów bezpieczeństwa jest to niezwykle istotne. Niestety jest to kolejne źródło substancji, które w pewnym momencie dostaną się do kurzu domowego. Tak samo sprzęt elektroniczny, który jest istotnym źródłem narażenia na jedne z najbardziej znanych substancji – bisfenoli, głównie bisfenol A i S. To kolejna kropla, która dodaje się do naszego środowiska domowego. Również warto zwrócić uwagę na dywany, które wykonane są ze sztucznych włókien i mogą zawierać ftalany jak i substancje podwyższającą temperaturę zapłonu. Niestety jest to kolejny element, który dokłada się do całości. Dlatego też, jeżeli remontujemy lub przygotowujemy się do wykańczania mieszkania zwracajmy uwagę na produkty, które są jak najbardziej naturalne, czyli drewno, obicia, w których wiemy, że tych substancji nie będzie oraz skóra, szkło, metal, które są bezpieczne. Jeżeli jednak jesteśmy na tym etapie, że nie możemy nic zmienić, co pewnie dotyczy większości z nas, to jest kilka metod, z którymi możemy coś poradzić. Pierwsza kwestia, to regularne, intensywne wietrzenie domu, pomieszczeń. Najlepiej codziennie, kilka razy dziennie zostawić otwarte okno, żeby intensywnie oczyścić pomieszczenie z substancji, które się tam znajdą. Druga kwestia, to regularne odkurzanie i wycieranie kurzy zwłaszcza na mokro. Mówiąc na mokro myślimy o tym, żeby wykorzystywać ściereczki wykonane z naturalnych materiałów typu bawełna zwilżonych wodą, bez detergentów po to, żeby skutecznie usunąć kurz, dlatego, że w kurzu jest mnóstwo szkodliwych substancji, które wydzielają się z mebli, ze sprzętu elektronicznego, z podłóg. W tym momencie możemy to w prosty sposób usunąć z naszego domu.
Karolina: Co to znaczy często? To znaczy jak najczęściej, codziennie, raz w tygodniu?
Aleksandra: Idealnie byłoby raz dziennie. W szczególności kiedy wiemy, że nasze narażenie na substancje jest duże. To znaczy, że sprawdziliśmy sobie, że ilość przedmiotów wykonanych z tworzyw sztucznych: dekoracji, obrazów, sprzętu elektronicznego jest duża, więc w tym momencie warto poświęcić parę minut i regularnie usuwać ten kurz. W szczególności dotyczy to osób, które są w grupie wysokiego ryzyka, więc osoby, które mają zaburzenia hormonalne, które wiedzą, że są obciążone ryzykiem nowotworów zwłaszcza raka piersi. Dotyczy to także kobiet ciężarnych, które dość dużo czasu spędzają w warunkach domowych i, uwaga, kobiet karmiących piersią i małych dzieci, ponieważ te substancje przenikają do mleka, w związku z czym działają bezpośrednio na rozwijający się organizm, który potrzebuje stabilności hormonalnej i wreszcie małe dzieci, które dużo czasu spędzają na podłodze, wkładają łapki do buzi, a wraz z wkładaniem łapek do buzi wkładają też kurz, który zawiera cały koktajl substancji. Na tym etapie może być to naprawdę niebezpieczne.
Karolina: Chciałabym o coś dopytać. Zakładając, że są wśród nas osoby, które nie mają możliwości wybrać, są w mieszkaniu, nie były obecne w momencie jego powstawania i nie mają pojęcia z czego jest zrobione i czym pokryte, czy jest jakiś sposób żeby to sprawdzić?
Aleksandra: Jedyną możliwością, żeby sprawdzić ile mamy tych substancji jest przebadanie próbki kurzu. Takie badania robiliśmy w ramach projektu 'Miasto na detoksie’. Ochotnicy z Gdańska, dziewięć rodzin zebrało swoje próbki kurzu z domu i oddali próbki moczu. Dzięki temu mogliśmy zobaczyć jaka jest realna ekspozycja na te substancje zarówno w środowisku domowym i jak to się przekłada na to, co znajduje się w organizmie. Okazało się, że na samym początku projektu było to bardzo duże narażenie. Natomiast ci uczestnicy brali udział w warsztatach ’Miasto na detoksie’, które właśnie dawały im te rozwiązania i proste metody zmiany stylu życia, które mogli wdrożyć w takiej formie, która była dla nich odpowiednia. Okazało się, że po półrocznych zmianach stężenie tych substancji zarówno w kurzu, jak i w moczu spadło o połowę. Także jest to krok w kierunku tego, że narażenie spada.
Karolina: Później przejdziemy do tego, co możemy robić na co dzień, bo zostało nam jeszcze kilka grup, powiedzmy, produktów. Moje drugie dodatkowe pytanie było takie czy te substancje wydzielane są na zawsze? Czy jak kupujemy kanapę to ona przez najbliższe dziesięć lat będzie tak samo wydzielać te substancje czy po jakimś czasie przestaną się emitować?
Aleksandra: Na szczęście po jakimś czasie przestaną. Okres nowości jest okresem, kiedy najwięcej tych substancji przenika do naszego środowiska. Dlatego tak dużo mówi się o produktach z drugiej ręki, które pod względem bezpieczeństwa na te substancje są dużo wyższe. Podobny problem dotyczy tkanin, z których wykonane są ubrania. Ubrania oprócz tego, że zawierają całe mnóstwo szkodliwych dodatków pod postacią barwników, metali ciężkich, pod postacią substancji endokrynnie czynnych, które są chociażby dodawane do zaprasowywanych obrazków doczepianych w formie naszywek. Są ona nasączone środkami podwyższającymi temperaturę zapłonu, są nasączane insektycydami na czas transportu, ponieważ muszą przetrwać kilka tygodni w zamkniętych opakowaniach, więc nie mogą ani zapleśnieć, ani nie mogą być zjedzone przez gryzonie. Kupując śliczne ubranie na wieszaku dostajemy w pakiecie komplet różnych niebezpiecznych substancji. Dlatego taki drobny apel: zanim założy się to śliczne ubranie, warto je najpierw wyprać. Wtedy pozbywamy się tych substancji i staje się to dużo bezpieczniejsze.
Karolina: Bardzo cenna rada, a ja pokusiłabym się o jeszcze dalej idące stwierdzenie, że to może być kolejna zachęta do tego, żeby kupować z drugiej ręki. Nie dość, że jest to lepsze dla naszej planety, to przy okazji dla naszego zdrowia i sądzę, że czynnik zdrowotny, osobisty może być dla wielu osób decydujący. Kiedy słucham Pani wypowiedzi, to jest to niesamowity paradoks, bo wydaje się nam, że ubrania z drugiej ręki są obrzydliwe, bo ktoś je nosił, więc są brudne i skażone. Ludzie mają różnego rodzaju skojarzenia związane z second-handami, a okazuje się, że mogą one być bardziej przyjazne dla naszego zdrowia niż to, co kupujemy z pierwszej ręki.
Aleksandra: Owszem. Trzeba mieć też świadomość, że ilość ubrań, która rocznie trafia na wysypisko mniej więcej przypomina pięćdziesiąt miliardów plastikowych butelek. To jest okrom odpadów, który niestety skaża środowisko. Oprócz makroskopowego skażenia, które widzimy w formie pływających odpadów musimy mieć też świadomość, że te substancje przenikną do środowiska i wrócą do nas na przykład z wodą, z rybami, które spożywamy, z rożnymi produktami rolnymi, do których trafiają. W związku z tym musimy mieć świadomość, że nasze wybory to nie tylko kwestia wpływu na nasze zdrowie, ale i na środowisko, które wcześniej czy później zadziała też na nasze zdrowie. Zaburzanie tej równowagi powoduje, że odbija się to przede wszystkim na nas.
Karolina: Jest to fascynujące i świetnie obrazuje to, że mamy tutaj obieg zamknięty. Jeżeli już pozbędziemy się danej rzeczy, plastikowego opakowania, bo nie mamy ochoty robić inaczej i to też jest jest okej, ale potem wdychamy czy pijemy tę wodę, która skażona jest naszymi śmieciami. To smutny wniosek, ale może tego rodzaju porównania dadzą nam dać do myślenia. Powiedziałyśmy o ubraniach, co też związane jest z naszym domem, wystrojem i poniekąd są to przedmioty użytku codziennego. Drugą kategorią mogą być kosmetyki, ale ja bym poszerzyła to o wszelkiego rodzaju chemię w naszym otoczeniu. Dlaczego tak ważne jest to, co nakładamy na nasze ciało albo czym myjemy naczynia?
Aleksandra: Przede wszystkim zacznijmy od nawiązania do układu dokrewnego. Wiadomo jest i zostało to udowodnione w badaniach podczas badań wpływu antykoncepcji hormonalnej na zdrowie okazuje się, że inaczej działają hormony, które przyjmujemy doustnie, a inaczej działają hormony, które podajemy przez skórę. To co wykazano przy stosowaniu antykoncepcji hormonalnej to to, że ta stosowana przez skórę jest bezpieczniejsza, ponieważ omija metabolizm wątrobowy. Inaczej mówiąc – mamy efekt działania preparatu, ale obniżamy ryzyko powikłań przede wszystkim dlatego, że wątroba nie produkuje białek ostrej fazy i nie rośnie ryzyko zakrzepu. Mając te dane możemy odnieść się także do substancji chemicznych. Jeżeli dostają się one do naszego organizmu drogą pokarmową np. z produktów przechowywanych w puszkach czy w plastikowych opakowaniach, to my w prostu sposób możemy je usunąć ponieważ wątroba bierze udział w tym metabolizmie i usuwamy je z moczem. Jeżeli dostaną się przez skórę, to już tak prosto nie jest. W związku z tym, efekt działania będzie dużo dłuższy, więc ryzyko zaburzeń będzie wyższe. Bardzo często te substancje są w kosmetykach, które stosujemy na większą powierzchnię ciała jak np. balsamy, to tutaj powierzchnia wchłaniania jest dużo większa, niż w przypadku innych dróg narażania. Dlatego tak bardzo ważne jest zwracaniu uwagi na to jakie kosmetyki i środki chemiczne stosujemy. Okazuje się niestety, że w większości kosmetyków tradycyjnych te substancje są wykrywane. Wykrywane są jako półprodukt dodawany na etapie produkcji albo przenikają z opakowania. Skutkuje to tym, że jeżeli stosujemy całą gamę różnych kosmetyków, to liczba źródeł narażenia w naszym domu rośnie.
Karolina: W takim razie czego należy się wystrzegać w tych produktach?
Aleksandra: Na pewno szczególną uwagę należy zwrócić na produkty do układania i stylizacji włosów oraz do malowania paznokci, ponieważ w tych produktach najczęściej mamy te substancje, które są dodawane chociażby po to, żeby tworzyć polimery pokrywające płytkę paznokciową. Natomiast jeżeli ktoś nie może z tego zrezygnować, to warto spróbować ograniczyć lub zamienić kosmetyki na te bardziej naturalne. To, co powinno budzić nasze szczególne zaniepokojenie to wszelkiego rodzaju barwniki oraz to, co dodawane jest w formie zapachu albo często nazwane jest to 'fragrance’. Są to substancje, których producent nie musi zgłaszać i bardzo często dodawane są ftalany, które mogą być nośnikiem zapachu, ale mają charakter endokrynnie czynny. W tej chwili badania wskazują, że najlepiej wybierać kosmetyki o bardzo krótkim i naturalnym składzie. Czytajmy etykiety i wybierajmy te produkty, które mają powyżej 96% składników naturalnych. Idealnie byłoby gdyby były w szkle. Jeżeli nie mamy możliwości kupna w szkle, to chociaż przełóżmy sobie do szklanego opakowania i dzięki temu mamy bezpieczne produkty. Podobnie jest z chemią. Mamy do wyboru dwie opcje. Stosujmy środki typu cytryna, soda oczyszczona, soda kalcynowana do prania czy ocet. Są to naprawdę super środki, które wystarczają do zadbania o nasz dom. A jeżeli nie chcemy bawić się w naturalne produkty, to kupujmy te, które mają certyfikat 'Ecolabel’, bo ilość środków chemicznych jest w obniżonej ilości i nie ma dodawanych zbędnych substancji, które mają szkodliwy charakter.
Karolina: Czy te certyfikaty są wiarygodne? Powiedziała Pani o 'Ecolabel’, ale czy są jeszcze jakieś inne, którymi możemy się sugerować? Ja osobiście nie jestem fanką analizowania każdego składu i o wiele pewniej czuję się, kiedy widzę naklejkę, która jest dla mnie wiarygodna. Wtedy kupuję taki produkt i nie spędzam godzin na analizowaniu składu.
Aleksandra: Szczerze mówiąc polecałabym jednak poświęcenie czasu i analizowanie składu. Certyfikat 'Ecolabel’ jest jednym z najbardziej wiarygodnych certyfikatów, ale w związku z tym, że jest dużo więcej osób, które nie chcą poświęcać czasu na czytanie składu, to mamy całą pulę nieuczciwych producentów, którzy wykorzystują różne dziwne skróty typu 'eco’ na swoich opakowaniach, a nie ma to nic wspólnego ze składem. Także niestety warto jednak poświęcić chwilkę, zerknąć, zrobić sobie listę produktów, które nam służą, które są w porządku i tego się po prostu trzymajmy.
Karolina: Jakie są substancje przede wszystkim w kosmetykach, które od razu powinny zapalać w naszej głowie czerwone światło?
Aleksandra: To, co powinno zapalić w naszej głowie czerwone światło to parabeny, których rakotwórczość nie została potwierdzona, niemniej jednak mają potencjał endokrynnie czynny, więc dokładają swoją cegiełkę do zaburzeń. Wszelkiego rodzaju zapachy, barwniki oraz substancje, których nazwy ciężko byłoby przytoczyć w formie ustnej, ale są dodawane jako substancje przedłużające trwałość albo działające mikrobójczo i bakteriobójczo. Z punktu widzenia trwałości i bezpieczeństwa produktu są one niezwykle istotne, ale są takimi substancjami, które mogą wywoływać szkodliwe działanie. Szczególnie znaną substancją jest trykloza, która dodawana jest do produktów przeciwtrądzikowych, ale z drugiej strony dostając się do środowiska wodnego mocno zwiększa ryzyko oporności bakterii. W tej chwili jesteśmy na takim etapie, że już pojawiają się szczepy absolutnie odporne na wszystkie antybiotyki, które człowiek wymyślił, to generalnie generowanie kolejnych takich szczepów jest wysoce niebezpieczne.
Karolina: A jeżeli chcielibyśmy nauczyć się czytać składy i rozpoznawać substancje, to czy są jakieś wiarygodne źródła informacji czy instruktaże dostępne w internecie?
Aleksandra: Tak, jest całe mnóstwo takich instruktaży, blogów, portali, które wyjaśniają czym są skróty i jak czytać informacje na etykietach. Jedną z takich aplikacji, która na pewno będzie mogła nam pomóc, to aplikacja, którą tworzy fundacja 'Kupuj odpowiedzialnie’. Za pomocą tej aplikacji będzie można sprawdzić w jaki sposób dodawane są te substancje i które z nich są szkodliwe oraz czy warto ten produkt kupić czy odłożyć na półkę.
Karolina: Czy ta aplikacja już działa?
Aleksandra: Tak, jest już dostępna także można ją pobrać ze sklepów internetowych, można ją zainstalować i sprawdzać produkty.
Karolina: Oczywiście podam wszystkie szczegóły w opisie. Sama będę się edukować i Was też zachęcam. Wspomniała Pani o opakowaniach i o tym, że nie powinniśmy raczej wybierać produktów w plastiku, a jeżeli już kupimy taki kosmetyk, to warto go przełożyć do szkła? Dlaczego? Rozumiem, że ten plastik reaguje z kosmetykiem.
Aleksandra: Najpierw może skupię się na tym, że plastik plastikowi nierówny. Mamy całe mnóstwo tworzyw sztucznych, które są mniej lub bardziej bezpieczne. Warto zwrócić uwagę na oznakowanie w trójkącie. Mamy cały szereg cyfr, a nawet i liczb w tych trójkątach, które mówią nam o tym w jaki sposób produkt może być poddawany recyklingowi, ale od razu mówi nam o tym z jakiego tworzywa jest dane opakowanie. Jedynka to politereftalan etylenu, który jest uznawany za bezpieczny. Powszechnie stosowany w butelkach do wody i napojów może powodować przenikanie substancji typu bisfenole czy ftalany. Tak przynajmniej wskazują badania wód z różnych grup producenckich, które wykazywały wykrywanie tych substancji w wodzie, a im bardziej ta butelka była eksponowana na słońce czy na warunki niskiej temperatury w lodówce, tym więcej substancji potem wykrywano w wodzie. Później mamy opakowania dwa, cztery i pięć. Tutaj mamy polietylen oraz polipropylen o niskiej albo wysokiej gęstości. Są to produkty, które wydają się być bezpieczne pod względem wydzielania substancji endokrynnie czynnych i ich tam nie powinno być. Zdarzali się jednak producenci, którzy dodawali niepożądane substancje, ale jednak większość producentów trzyma się tego, że tych substancji nie ma. Jeżeli mamy produkt przeznaczony do kontaktu z żywnością oznaczony: dwa, cztery i pięć, to powinien być bezpieczny przynajmniej pod kątem substancji endokrynnie czynnych. Niemniej jednak mówi się o tym, że z tych tworzyw mogą uwalniać się cząsteczki mikroplastiku, które również zjadamy i którego efektu nie możemy dziś przewidzieć. Wiemy, że jest w organizmie, jest ciałem obcym, więc prawdopodobnie może lokalnie wywoływać jakiś stan zapalny, co zwiększa ryzyko chociażby nowotworu, ale nie ma badań, które by to jednoznacznie udowodniły. Mamy świadomość, ale efekty poznamy pewnie za paręnaście lat. To, czego trzeba szczególnie unikać, to opakowania, które mają oznaczenie trzy. Najczęściej nie są to opakowania, ale produkty wykonane z PCV wydzielają mnóstwo substancji endokrynnie czynnych. Kolejno mamy sześć i siedem. Szóstka to polistyren, z którego wykonane są na przykład kubeczki do gorących napojów na stacjach benzynowych, bądź też opakowania styropianowe, w których często zabieramy żywność na wynos. Niestety pod wpływem temperatury te substancje endokrynnie czynne mogą przenikać do produktów. Natomiast siódemka to tzw. tworzywa inne. Jest to bardzo otwarta karta, ponieważ na tym etapie nie ma obowiązku podawania, co jest dodawane z plastyfikatorów, czyli substancji endokrynnie czynnych. W efekcie możemy mieć cały koktajl substancji, o których nie wiemy, więc siódemek lepiej zdecydowanie unikać.
Karolina: Zadam pytanie mocno prywatne, bo ciekawi mnie pewna kwestia. Obecnie dużo się mówi o zmianach klimatu. Ja sama staram się dokonywać świadomych wyborów pod kątem naszej planety. Ostatnio pojawiło się więcej produktów, powiedzmy kosmetyków, które dostępne są w opakowaniach z recyklingu, czyli jest to opakowanie, które na pierwszy rzut oka uważam za plastikowe, ale plastik został powtórnie wykorzystany i teraz mam nowy płyn do naczyń czy szampon. W jakiej kategorii możemy to znaleźć i czy jest to dla nas dobre rozwiązanie?
Aleksandra: To jest bardzo trudne pytanie. Z punktu widzenia ekologicznego ten plastik dostaje drugie życie, ale musimy być świadomi, że te substancje endokrynnie czynne są po to wykorzystywane w plastiku, żeby na etapie produkcji móc przerobić ten plastik na coś nowego. Dzięki dodatkowi bisfenolu A możemy uzyskać plastyczność materiału. Właśnie stąd butelka uzyskuje kształt butelki, opakowanie ma taki, a nie inny charakter czy obudowa laptopa wygląda w ten, a nie inny sposób. W związku z czym ponownie mamy dodatek tych substancji i ponownie dostajemy ich koktajl do naszego organizmu. To, co w tej chwili zostało dosyć mocno wypośrodkowane, to żeby w trosce o naszą planetę i o nasze zdrowie zwrócić uwagę nie na recykling i produkcję nowych opakowań, ale wykorzystywać te materiały, które można ponownie wykorzystywać bez konieczności dodatku szkodliwych substancji, czyli szkło, stal szlachetna, a więc dwa materiały, które można wielokrotnie używać bez szkody dla środowiska i bez szkody dla naszego zdrowia. Czyli tak naprawdę wrócić do tego, co było przed trzydziestoma latami.
Karolina: Tak, albo po wykorzystaniu produktu móc zwrócić opakowanie do producenta tak, aby mógł ponownie załadować tam krem czy stworzyć nowy. Myślę, że hasło 'powrót do korzeni’ krzyczy do nas z wielu stron, ale jeszcze nie wiem czy jesteśmy na to gotowi. Wierzę w to, że teraz będzie szkło z recyklingu, a nie tylko plastikowe opakowania z recyklingu. Jak wiemy, mamy do czynienia ze zjawiskiem 'greenwashingu’ i tak jak Pani powiedziała osoby niedoświadczone w czytaniu składu często nie zwrócą uwagi na certyfikat, a na hasło, że to jest eko i naturalne za czym tak naprawdę nie idzie nic. Na przykład mamy produkt w szkle, ale przykrywka jest plastikowa. Czy to jest kompletne mydlenie oczu czy jednak daje nam to coś pozytywnego?
Aleksandra: Daje nam to coś pozytywnego, bo jednak większość produktów ma kontakt z opakowaniem. Przykrywka ma minimalny kontakt, a jeżeli już ma to przez minimalną chwilę, w związku z czym to narażenie na przejście substancji jest dużo niższe, dlatego drobne kroki w zmianach są naprawdę pozytywne. Wielki szacun dla wielu producentów, którzy zdecydowali się na zmiany i wprowadzenie alternatyw. W ostatnim roku, dwóch nastąpił ogromny skok w aspekcie produktów kosmetycznych, żywnościowych, chemii gospodarczej, że nagle pojawiają się dostępne dla większości z nas produkty, które możemy wykorzystywać. Oczywiście jeszcze długa droga przed nami. Natomiast bardzo cieszę się z tego, że rośnie świadomość konsumentów i ogólnodostępna wiedza, dzięki czemu sami możemy podejmować te decyzje i przynajmniej mamy możliwość realizacji tych decyzji, bo nie jest to wyprawa jak po złoto czy jakaś kompletnie odjechana historia, że musimy zdobyć produkt, który jest nieosiągalny, bo te produkty już powoli się pojawiają.
Karolina: Jakie największe zmiany dostrzegła Pani w ostatnich latach, miesiącach jeżeli chodzi o produkcję tego rodzaju produktów, kosmetyków czy chemii?
Aleksandra: Przede wszystkim zwiększyła się dostępność produktów naturalnych wśród kosmetyków. W sieciówkach jest naprawdę ogromny wybór produktów, które mają już prawie 99% składników naturalnych i rzeczywiście to, co piszą na opakowaniu pokrywa się ze składem, który podają i jest to super. Druga kwestia, to produkty żywnościowe, czyli takie, które są sprzedawane luzem lub produkty bio w kategorii owoców i warzyw, a także mnóstwo produktów o super składzie w aspekcie wędlin czy produktów, które z puszek powędrowały z powrotem do słoików, czyli kukurydza, groszek konserwowy czy ryby, które przechowywane w puszkach są ogromnym źródłem bisfenolu A. W związku z tym musimy być tego bardzo świadomi i jeżeli chcemy wybrać sobie konserwę rybną, to wybierzmy ją w słoiku, bo będzie zdecydowanie zdrowsza.
Karolina: Pięknie Pani przeszła do tematu jedzenia. Myślę, że to jest temat rzeka. Ja co prawda nie jem ryb, więc nie interesowałam się tym tematem, ale kwestia tego czy kupować puszki interesuje mnie od jakiegoś czasu. Z przyczyn ekologicznych staram się kupować strączki na wagę do własnego worka tak, żeby ominąć jakiekolwiek opakowanie. Moje pytanie brzmi czy wszystkie puszki są tak samo szkodliwe, kiedy mamy w nich warzywa np. fasolę czy kukurydzę?
Aleksandra: Zacznijmy od tego dlaczego puszka jest w ogóle szkodliwa. Otóż wnętrze większości puszek wyściełane jest żywicą epoksydową, która zawiera bisfenol, po to żeby nie korodowała kiedy jest długo przechowywana na półkach sklepowych. Niestety wewnątrz takich puszek mamy produkty o charakterze kwaśnym, zasadowym, mamy duży dodatek soli albo tłuszczu czy cukru. Dodatek tych substancji sprawia, że część bisfenolu migruje z puszki do produktu żywnościowego. Takie produkty możemy podzielić na trzy grupy: takie, które mają niskie narażenie, czyli głównie napoje alkoholowe typu piwo czy bezalkoholowe przechowywane w puszkach. Na drugim miejscu mamy produkty z kategorii warzyw i owoców, czyli groszek, ananasy, brzoskwinie, ale wykorzystujmy tylko produkt, a nie wykorzystujmy zalewy. Najlepiej żeby taki groszek czy kukurydzę przelać jeszcze na sicie obficie wodą i po otwarciu nie przechowywać w puszcze tylko przełożyć do szklanego opakowania. W zalewie znajdziemy najwięcej tych substancji, w związku z czym dodawanie jej do gotowania nie jest najlepszym pomysłem, a już na pewno nie dawajmy dzieciom soku z brzoskwini czy ananasa, czyli tej zalewy, bo tam mamy cały komplet tych substancji, które nie do końca są zdrowe. O cukrze nie wspominając.
Karolina: Miałam przyjemność wielokrotnie pić taki sok. [śmiech]
Aleksandra: Przyznaję się uczciwie, że ja też. Zanim poznałam wiedzę na ten temat wielokrotnie korzystałam z puszek. Podobnie pomidory w puszce.
Karolina: No właśnie, a to jest przecież taki powszechny produkt.
Aleksandra: Tak, idąc za radami Nigelli Lawson wlewałam wrzątek do puszki, żeby jeszcze wypłukać resztki koncentratu i dodać do zupy pomidorowej. W tej chwili wiem jaki ogromny błąd robiłam i zamieniłam produkty puszkowane na szkło, nawet kosztem tego, że nie zawsze dostaję pomidory w szkle tylko passatę pomidorową, ale niestety coś za coś. Coś na co trzeba zwrócić szczególną uwagę, to produkty mięsne i rybne przechowywane w puszkach, ponieważ ilość tłuszczu wybitnie zwiększa usuwanie bisfenolu z polimeru i przedostawanie się do tego, co zjemy. Badania wskazują, że najwyższe stężenia bisfenolu wykrywano w tuńczyku.
Karolina: Tak powszechnym.
Aleksandra: Tak, ale tuńczyk też nie do końca jest dobrym wyborem, bo jest to ryba, która żyje długo w związku z czym w swoim życiu kumuluje dużą ilość substancji i niestety żyje w miejscach, które są mocno skażone, więc sama ryba zawiera mnóstwo metali ciężkich w tym rtęci. Rtęć jest neurotoksyczna, czyli działa na nasz układ nerwowy i jest endokrynnie czynna, czyli działa na nasz układ dokrewny, a więc działamy sobie na dwa najbardziej istotne z punktu naszego życia i zdrowia układy, które decydują o całym naszym funkcjonowaniu. Przy dorosłej osobie nie ma to większego znaczenia, bo jeżeli raz na jakiś czas zjadamy kanapkę czy sałatkę z tuńczykiem, to nie zaszkodzi to nam i poradzimy sobie z tym. Problem pojawia się wtedy, kiedy po pierwsze jemy to często i jest to podstawa naszej diety, a po drugie, kiedy jesteśmy kobietą w ciąży, bo te substancje przenikają przez łożysko, a na tym etapie prawidłowy rozwój układu nerwowego i hormonalnego jest kluczowy. Niestety jest to obecnie wielka obawa całych środowisk naukowych, ponieważ te substancje są niezwykle istotne w prawidłowym warunkowaniu płci. Kiedy mamy do czynienia z rozwojem płci męskiej, to ona przede wszystkim zależy od tego czy mamy obecność chromosomu Y. Chromosom Y warunkuje nam, że obupłciowa gonada przekształci się w jądra, które będą mogły produkować testosteron – kluczowy hormon z punktu widzenia rozwoju płci chłopca. Kiedy w środowisku rozwijającego się płodu pojawią się substancje o charakterze endokrynnie czynnym, które najczęściej naśladują żeńskie hormony – estrogeny, to pojawia się problem, bo organizm nie jest w stanie rozpoznać, który bodziec jest tym prawidłowym. Ostatnie lata pokazują, że mamy wzrost częstości wad rozwojowych u chłopców tzw. spodziectwa i wnętrostwa, czyli skrócenia odległości pomiędzy ujściem cewki moczowej, a odbytem oraz brak zstępowania jąder, które też są zależne od tego, że na ostatnim etapie przed porodem nie zadziała czynnik hormonalny, który mówi nam o tym, że jest ten prawidłowy moment. Niestety zaczyna się to wiązać ze środowiskiem i czynnikami, które działają wokół nas. Stąd tak dużo apeli, żeby kobiety ciężarne szczególnie uważały.
Karolina: Po tym co Pani powiedziała, naprawdę ograniczam mój dostęp i korzystanie z puszek. Natomiast to, co mnie ciekawi, to to jak wygląda kwestia kartonowych opakowań. To są chyba te z oznaczeniem 'tetra’ – tak mi się wydaje. Osobiście nie jestem ich zwolenniczką, bo tak jak wspomniałam staram się ograniczać generowanie śmieci z przyczyn środowiskowych. Czy od strony zdrowotnej taki kartonik jest bezpieczniejszy?
Aleksandra: Od puszek na pewno. Badania, które zostały przeprowadzone na Politechnice Gdańskiej wskazały, że gdyby uszeregować w kolejności bezpieczeństwa opakowań, to najbezpieczniejsze są szklane, a drugie są kartoniki, które i tak są wyściełane od wewnątrz różnymi powłokami natomiast ekspozycja jest dużo mniejsza. Na samym końcu są produkty puszkowane i na nie szczególnie powinniśmy uważać, ale jeżeli nie mamy wyboru, to przynajmniej powinniśmy minimalizować ich efekty, czyli od razu przekładać pożywienie do szklanego opakowania, nie stosować zalewy i nie kupować puszek, które są w jakiś sposób uszkodzone mechanicznie.
Karolina: Wracając do kartoników – czy są jakieś produkty, które można kupować w kartonie? Czy z założenia w drugiej kolejności od razu odrzucamy takie opakowania? Na przykład tak popularne soki, mleka.
Aleksandra: Jeżeli mamy wybór w szkle – kupujmy w szkle, jeżeli nie mamy wyboru – kupujmy w kartonikach. Niestety w kartonikach najczęściej mamy produkty UHT, niż świeże. Przynajmniej w przypadku mleka. Było kiedyś na rynku mleko w szklanym opakowaniu, ale niestety producenci z jakiegoś powodu się z tego wycofali, a szkoda, ponieważ było dużo lepsze w smaku, niż alternatywa w plastikowym opakowaniu.
Karolina: W takim razie zostaje nam szkoło. Czy szkło jest zawsze bezpieczne?
Aleksandra: Jeżeli mamy niebarwione szkło tradycyjne, zwykłe, przeźroczyste, to tak, jest to materiał bardzo bezpieczny. Poza tym służy do wielokrotnego wykorzystania, dzięki czemu nie obciążamy dodatkowo środowiska.
Karolina: Jeszcze w kwestii jedzenia zostają takie opakowania jak warzywa na targu, chociaż zazwyczaj w supermarketach dostajemy je w plastikowym opakowaniu albo w plastikowej siatce. Tak samo w przypadku makaronów, kasz, fasoli – one też są w plastikowym opakowaniu. Może najpierw zacznijmy od warzyw i owoców. Czy ważne jest to, żeby jednak pozbawione były plastiku?
Aleksandra: Tutaj temat jest bardzo szeroki. Zacznijmy może od plastiku. To, co wykazano w badaniach Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego to, że jeżeli mamy opakowania typu folie ściśle przylegające do skóry produktu, np. ofoliowanego ogórka, to rzeczywiście obserwowano migrację substancji do wnętrza skórki. Natomiast jeżeli mamy opakowania, w których kontakt produktu z opakowaniem jest krótki, bądź nie ma tam tłustych produktów, to migracja jest zdecydowanie mniejsza. Problem pojawia się wtedy, gdy kupujemy ogórki kiszone czy kapustę kiszoną w plastikowych wiaderkach. Tutaj ta migracja może być, bo zarówno w zalewie, jak i w samym produkcie te substancje znajdowano. Im produkt jest bardziej suchy, tym migracja jest dużo mniejsza, aczkolwiek ftalany wykrywano w suchych makaronach, w kaszach, w herbacie. Warto mieć świadomość, że jest to jakieś potencjalne źródło narażenia. W przypadku kasz i ryżu jest osobna kwestia. Nie gotujemy ich w plastikowych woreczkach, bo pod wpływem temperatury substancje dostają się do produktu i zamiast wartości odżywczych dostajemy koktajl substancji chemicznych, a wartości odżywcze tracimy, bo przenikają do wody, którą wylewamy. Dużo łatwiej jest ugotować ryż na sypko stosując prostą metodę – szklanka ryżu, dwie szklanki wody, szczypta soli. Jeżeli dodajemy wrzątku, to wystarczy dziesięć minut na małym ogniu i mamy super produkt, który jest smaczny, zdrowy i bogaty w wartości odżywcze. Wracając jeszcze do kwestii warzyw i owoców i targu. Jeżeli kupujemy produkty ze sprawdzonego źródła, gdzie wiemy, że nie stosują szkodliwych substancji, czyli głównie pestycydów, to możemy spokojnie spożywać je w całości i nie przejmować się szorowaniem czy obieraniem. Jeżeli jednak kupujemy nawet na targu czy w marketach, gdzie nie mamy pewności pochodzenia produktu, to starajmy się obierać ze skórki, te które możemy, ponieważ niestety ilość pestycydów, która jest skumulowana w takich warzywach czy owocach jest ogromna. To są kolejne elementy, które mają działanie endokrynnie czynne, które dokładają swoją cegiełkę. Jeżeli mamy kobiety ciężarne i małe dzieci, to oni w szczególności powinni pozbywać się skórki, bo witamin, makro i mikroelementów i tak mamy w diecie sporo, w związku z czym nie stracimy zbyt dużo, gdy obierzemy jabłuszko ze skórki, a pozbędziemy się szkodliwych substancji.
Karolina: Czy są jakieś metody pozbycia się pestycydów? Metody moczenia czy używania jakichś roztworów? Słyszałam o takich osobach, które przed zjedzeniem poddają owoce i warzywa obróbce, ale nie wiem na ile jest to skuteczne.
Aleksandra: Praca z 2018 roku wykonana w Stanach Zjednoczonych, która wykorzystała metody chemii analitycznej i chromatografii do sprawdzenia skuteczności tej metody niestety jej nie potwierdziła. Jest to smutne, ponieważ bardzo wiele osób stosowało metodę moczenia w sodzie oczyszczonej, która miała pomóc w pozbyciu się pestycydów. Niestety nie jest ona do końca efektywna. Oczywiście wszelkie mycie, szorowanie pod bieżącą wodą zwłaszcza z odrobiną detergentu, który pozwoli w jakimś stopniu pozbyć się tych substancji jest dobrym pomysłem, zwłaszcza w przypadku owoców, które mają na swojej powierzchni wosk, czyli na przykład jabłka. Niestety nie będzie to tak skuteczne jak obranie, więc zamiast tracić czas na dodatkowe, zbędne czynności po prostu umyjmy najpierw pod bieżącą wodą, obierzmy i dzięki temu pozbędziemy się tych substancji w krótszym czasie i bardziej efektywnie.
Karolina: W marketach mamy też co raz więcej produktów 'bio’ lub od polskiego dostawcy. Czy one są Pani zdaniem wiarygodne?
Aleksandra: Jeżeli mamy produkty 'bio’, to one najczęściej mają certyfikat 'Ecolabel’. Z tego co mi wiadomo, to tak, są wiarygodne, są odpowiednio przygotowywane i produkowane, w związku z czym wydają się być bezpieczną alternatywą do tradycyjnej, przygotowywanej żywności. Co raz więcej badań pokazuje, że niestety problem z naszą żywnością jest ogromny. Jestem jak najbardziej zwolenniczką kupowania mniej, ale dobrych jakościowo produktów. Musimy pamiętać, że pestycydów jest całe mnóstwo i są stosowane na różnych etapach od hodowli, uprawy po etap transportu. Zachęcam do przyjrzenia się w markecie, gdzie bardzo często na skrzynkach, w których są przechowywane produkty mamy konieczność podawania jakie preparaty zostały zastosowane w ramach konserwacji danego produktu. Niestety jest to pula substancji, które są wybitnie szkodliwe. W samej Polsce był apel o to, żeby wycofać blisko siedemdziesiąt substancji o charakterze endokrynnie czynnym, które były dodawane jako pestycydy. Niestety mimo pisanych opinii, stanowisk naukowych nie zostało to do końca zrobione w związku z czym, musimy mieć świadomość tego kontaktu. Oprócz tego całe mnóstwo różnych antybiotyków, które dodawane są do hodowli zwierząt jest w ogóle odrębnym tematem, który jest dodatkowym źródłem niebezpiecznych substancji. Plus pamiętajmy o tych dodatkach, które dodawane są podczas przetwarzania produktów, przetwarzania mięsa do wędlin czy nawet nabiału. Dlatego tak ważne jest czytanie składów i wybieranie tych jak najmniej przetworzonych.
Karolina: Jest to interesująca kwestia i ja oczywiście patrzę przez swój pryzmat jako osoba na diecie roślinnej. Nawet nie zapytałam Pani o kwestię nabiału czy produktów pochodzenia zwierzęcego, ale na pewno są wśród nas osoby, które raz na jakiś czas lub na co dzień spożywają taką żywność. Czy są sprawdzone źródła? Czy da się jeść sery i mięso w XXI wieku na przykład robiąc zakupy w markecie żeby móc mieć panowanie nad tym czy to jedzenie nie jest skażone?
Aleksandra: Na pewno musimy mieć pewną dozę zaufania do producentów, którzy podają nam na opakowaniu, że chów jest wolny od antybiotyków, że jest naturalna pasza i wolny wybieg dla tych zwierzaków. Oczywiście najbezpieczniejsze produkty to takie, które wiemy skąd pochodzą, a więc z lokalnych upraw gdzie wiadomo, że dba się o zwierzęta i dba się o uprawy stosując naturalne środki. Cały świat dąży do tego, żeby zminimalizować masowe hodowle i masowe uprawy, bo nie jest to dobre dla naszego zdrowia ani dla środowiska. Oczywiście mogą być różnego rodzaju głosy za i głosy sprzeciwu i są różne argumenty, z którymi nawet ciężko dyskutować. Niemniej jednak wiadomo, że podejście naszych przodków z głębokim szacunkiem do produktów, które spożywamy sprawiało, że to jedzenie było dużo zdrowsze. Nawet jeżeli brakowało dostępności do wielu produktów z kategorii 'superfoods’ czy szerokiego dostępu do mięsa, to wychodziło nam zdecydowanie bardziej na zdrowie. Dieta roślinna, dieta bogata w kasze, a przede wszystkim produkty nieprzetworzone jest najzdrowszą formą odżywiania naszego organizmu. Oczywiście dostarczanie aminokwasów zwierzęcych też jest istotne i tutaj jajka są jednym z najlepszych źródeł aminokwasów i substancji odżywczych. Musimy pamiętać o tym, że produkty powinny być naprawdę dobrej jakości. Lepiej kupić mniej, ale lokalnie i nasze naturalne produkty, które są zdecydowanie porównywalne do tych modnych 'superfoods’, które są tak bardzo mocno reklamowane przez różne osoby i sprzedawane w różnych miejscach.
Karolina: Są nierzadko sprzedawane w plastiku i przywiezione z drugiego końca świata, co nie do końca idzie w parze ze zdrowiem, a na pewno nie naszej planety.
Aleksandra: Dokładnie. Wystarczy skupić się na produktach, które są u nas dostępne lokalnie i sezonowo, skupić się na tym, co jest dostępne – buraki czy czosnek, cebula, wszelkiego rodzaju owoce, które dostępne są sezonowo. Cieszmy się w sezonie, kiedy mamy do nich dostęp lub róbmy zapasy w formie zamrożenia, a oszczędzimy nie tylko pieniądze w ciągu całego roku, ale dostarczymy składników odżywczych i ograniczymy ilość plastiku w naszym życiu. Same korzyści.
Karolina: Miałam zapytać Panią o to jak kupować jedzenie, ale odpowiedź sama się nasunęła. Jeszcze raz podsumuję: sezonowo, lokalnie, ze sprawdzonych źródeł, mniej ale lepiej i w ogóle im mniej opakowań, tym lepiej dla wszystkich – dla nas, dla naszego zdrowia i dla planety. Czasami jest tak, że trzeba wybrać mniejsze zło i też jest to okej, bo jeżeli jednorazowo zjemy coś z puszki, to nie zachorujemy od razu. Myślę, że ważne jest to, aby uświadomić naszym odbiorcom i w ogóle konsumentom, że nie chodzi o to, żeby popaść teraz w jakąś obsesję na punkcie super zdrowego, ekologicznego i nietoksycznego życia, bo chyba się nie da. To chyba takie filozoficzne pytanie. Wiem, że chce Pani zabrać głos, ale może poszerzę to pytanie. Jak żyć w XXI wieku, który jest zanieczyszczony, który jest toksyczny? Czy my konsumenci musimy być mądrzejsi czy ta odgórna zmiana też jest już do zaobserwowania?
Aleksandra: Jak żyć? Przede wszystkim zdrowo i rozsądkowo. Żadna ze skrajności nie jest dobra i nigdy się nie udaje, jeżeli popadamy z jednego pomysłu w drugi. Warto być świadomym konsumentem i wybierać te produkty, które są dla nas po prostu dobre i powoli, stopniowo starać się zmienić styl życia przynajmniej w tych płaszczyznach, w których jesteśmy w stanie to zmienić. Oczywiście im więcej tych zmian wprowadzimy tym lepiej dla naszego zdrowia, ale musi to następować krok po kroku, bo inaczej będzie tak, jak z postanowieniami noworocznymi – skończy się po pierwszym tygodniu lub dwóch. Zmiany w systemie rządzącym na pewno są. Jest co raz więcej regulacji unijnych dotyczących tych substancji. Niemniej jednak, jest ich tak dużo, że nie możemy być pewni, że zostaną wycofane. Tym bardziej, że na miejscu jednej substancji pojawiają się analogiczne zamienniki, których działanie jest bardzo podobne, ale w ramach regulacji mogą być wprowadzane. Warto mieć tą świadomość, że o własne zdrowie należy zadbać samemu, na własnym podwórku, we własnym środowisku domowym. Dzięki temu mamy wpływ na lokalną społeczność, co jest naprawdę do zrobienia i może przynieść efekty globalne. Pamiętajmy, że kiedy zmieniamy nasz styl życia i zrobi to co raz więcej osób w obrębie własnych działań, to zaczynają być co raz większe grupy i przekłada się to później na środowisko, w efekcie zmniejszając dalszy wpływ środowiska na nas.
Karolina: Pięknie to Pani ujęła. Zgadzam się w pełni. Proszę mi powiedzieć jeszcze na koniec gdzie można Panią znaleźć, bo Pani też edukuje, więc może kilka słów o projekcie?
Aleksandra: To czym ja się zajmuje nazywa się 'Projekt Detoxed’. Jest to projekt, który z jednej strony realizujemy w ramach start-upu, który jest współtworzony przez Gdański Uniwersytet Medyczny i Politechnikę Gdańską. Dzięki temu mamy wiedzę z dwóch aspektów: aspektów medycznych i wpływu na zdrowie i tym zajmuję się na co dzień w ramach swoich badań oraz aspektów z Politechniki Gdańskiej, gdzie można wykonywać pomiary, gdzie z wykorzystaniem najbardziej zaawansowanych technik chemii analitycznej mogliśmy sprawdzić zawartość tych substancji w organizmie czy w kurzu domowym, gdzie można było określić jaki jest poziom narażenia. Zapraszam serdecznie na nasz profil detoxed.pl i na Facebooka, gdzie w ramach kampanii 'Bądź Detoxed. Bądź zdrowy’ edukujemy w jaki sposób prosto zmieniać nasz styl życia. Nie jest tak, że myśmy od zawsze żyli zdrowo i unikali tych substancji. Ta wiedza pojawiła się nagle, zupełnie przypadkowo zwłaszcza w momencie, kiedy zdałam sobie sprawę, że moje dzieci mają bardzo wysoki poziom bisfenolu A w swoim organizmie. W tym momencie był to przyczynek do tego, żeby zacząć zmieniać swój styl życia. Oczywiście badania, badaniami, określanie poziomu zwartości tych substancji w organizmie to jedno, badanie wpływu na zdrowie to drugie, ale sprawdzenie tego czy w ogóle jest szansa zmiany, to trzecie. Cała kampania zaczęła się od tego, że zaczęliśmy wprowadzać zmiany najpierw we własnym życiu. Po kilku miesiącach okazało się, że to działa, że mogliśmy obniżyć swoje narażenie do wartości bliskiej 0. Ten pomysł zaczął się przeradzać w ideę kampanii. Krok po kroku co raz więcej osób dołączało do tego projektu. Na dzień dzisiejszy staramy się edukować w całej Polsce, a w tej chwili nawet w Europie, bo jesteśmy partnerami projektu 'Non-hes city’, który edukuje ludzi we wszystkich państwach nadbałtyckich jak zmieniać swoje życie, żeby przestać zatruwać siebie i środowisko. Mamy ogromną przyjemność wspierać ten projekt swoją wiedzą. Dzięki temu widzimy, że krok po kroku świadomość rośnie i jest to niezwykle budujące, bo przekłada się realnie na zadbanie o siebie i być może wyeliminowanie z czynników chorób cywilizacyjnych. Pamiętajmy, że jest to ogromy problem, bo w tej chwili według najnowszych danych osiemdziesiąt milionów par na całym świecie boryka się z niepłodnością. W Polsce jest to półtora miliona par. Pięćdziesiąt procent populacji cierpi z powodu otyłości, o nowotworach mówi się, że co trzecia osoba zachoruje na nowotwór, a jeżeli nic się z tym nie zrobi, to w ciągu dziesięciu lat co druga osoba, a może każdy z nas może mieć ryzyko zachorowania na nowotwór. Te substancje działają jak żeńskie hormony. Żeńskie hormony estrogeny są jednym z czynników ryzyka raka piersi u kobiet. Te substancje również mogą odgrywać rolę w patogenezie raka prostaty u mężczyzn czy raka jądra. Jest to oczywiście jedna z wielu różnych grup czynników ryzyka, ale pamiętajmy, że dbanie o nasze zdrowie musi być holistyczne. My, zdrowie i środowisko – to jest całość. W związku z tym każdy aspekt naszego działania będzie tym pozytywnym aspektem, za który podziękuje nasze zdrowie.
Karolina: Żeby zakończyć pozytywnie, to może mogłaby Pani wymienić trzy proste zmiany w życiu codziennym, które może wprowadzić każdy z naszych słuchaczy i które powinny dać pozytywne, dobre rezultaty już od dzisiaj.
Aleksandra: Pierwsza rzecz – zadbajmy o nasze środowisko domowe, eliminujmy kurz, regularnie wietrzmy pomieszczenia i utrzymujmy temperaturę poniżej dwudziestu jeden stopni, jeżeli jest to możliwe. To w środowisku domowym powinno pomóc w zmniejszaniu naszego narażania. Druga kwestia – zadbajmy o to, z czym kontaktuje się nasza skóra, czyli naturalne kosmetyki o krótkim składzie. Unikajmy paragonów termicznych w sklepach i potwierdzeń transakcji, ponieważ to też może być źródło narażenia. Trzecia kwestia – zadbajmy o naszą prawidłową dietę, starajmy się gotować z nieprzetworzonych produktów kupowanych lokalnie, nieopakowanych. Dzięki temu dostarczymy dobrych składników odżywczych bez dodatku całego spektrum różnych substancji, nie tylko endokrynnie czynnych, ale też toksycznych, które powstają na etapie produkcji.
Karolina: Bardzo Pani dziękuję za dzisiejszą rozmowę. Mam nadzieję i wierzę w to, że nasi słuchacze wynieśli z tego mnóstwo ciekawych informacji i motywacji do wprowadzenia drobnych zmian. Wspieram całym sercem kampanię 'Detoxed’ i oczywiście zostawiam linki. Jeszcze raz dziękuję i do usłyszenia!
Aleksandra: Bardzo dziękuję i życzę wszystkim wewnętrznej motywacji i powodzenia w delikatnym, ale konsekwentnym zmienianiu swojego stylu życia, bo dzięki temu wszyscy będziemy zdrowsi.
Karolina: Pięknie! Dziękuję.
Aleksandra: Dziękuję!